środa, 22 czerwca 2016

13 nieszczęść.- cz. 40

Brak komentarzy:





- Marcin! - krzyknęłam i wstając obolała z lodu, wpadłam w ramiona starszego - strasznie się myliłam - zaszlochałam.


- Olwia... co się stało? - zapytał nie pewnie i odwzajemnił uścisk chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.


- on...Coups... - zacięłam się. Dalsze słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Zamiast tego mój płacz nasilił się. Czułam się oszukana przez najważniejszą dla mnie osobę. Ponadto wspomnienia sprzed kilku lat wracały, a razem z nimi wszystkie odczucia. Niby już dawno pogodziłam się z losem i wszystkimi przykrościami jakie spotkały mnie w życiu, jednak gdy doznajesz po raz drugi tyle okropności, czujesz się kompletnie wyprana z jakichkolwiek emocji. I to jest gorsze od cierpienia. Chciałam by to wszystko okazało się głupim snem. Życie z początku jest osłane pięknymi, czerwonymi różami, ale jak wiadomo, każda z nich zwiędnie w odpowiednim czasie. Przestaje być tak piękna i dawać ten sam delikatny, charakterystyczny zapach.


- idziemy do mnie i wszystko mi opowiesz - powiedział po chwili namysłu. Chwycił mą twarz w dłonie i oparł swe czoło o moje. Czasem ten człowiek potrafił być naprawdę odmienny i zachowywać się romantycznie w niekorzystnych do tego sytuacji. Jednak na mnie często działało to dosyć kojąco.


- jeśli się gdzieś śpieszysz to... - przerwał mi, przykładając do mych ust palec wskazujący. Nie chciałam być dla chłopaka ciężarem, skoro aktualnie mógł iść na randkę z nowo poznaną laską, by odstresować się po tym jak kolejny raz nie potrafiłam odwzajemnić uczuć chłopaka.


- daj spokój, twój tata chciał żebym zrobił małe zakupy, ale to może poczekać... ty jesteś ważniejsza - puścił mnie, a nastepnię zaczął kierować w stronę mego starego domu.

Droga do niego nie była zbyt prosta. Potykałam się o każdy napotkany krawężnik, poślizgnęłam się z cztery razy oraz zostałam ochlapana błotem przez przejeżdżający samochód. Marcin zaczął klnąć na tego faceta i kazał mu płacić odszkodowanie, na co tamten wskazał mu środkowy palec i odjechał. I może najzwyczajniej kiedyś śmiałabym się z jego nadzwyczajnej troski, jednak w tym momencie jedyne na co miałam ochotę to wrócić to Coupsa i wybaczyć mu to. Może wszystko by dało się wytłumaczyć w jakiś logiczny sposób. Po wytłumaczeniu chłopakowi zaistniałej sytuacji zdałam sobie sprawę z tego, że byłam tak uzależniona od Coupsa i jego bliskości, że chwila spędzona bez niego przyprawiała mnie o większy ból i kłócię w sercu, niż jaki dotychczas czułam. Wchodząc do domu uderzyły we mnie wspomnienia, gdy wtedy pogodziłam się z chłopakiem. I gdzieś w ukryciu liczyłam na podobną sytuację. Po policzku spłynęły mi kolejne łzy ujrzawszy mego ojca. Pobiegłam w jego stronę i przytuliłam go do siebie. Być może nie robiłam tego często, jednak teraz byłam w takiej rozsypce, że nie potrafiłam patrzeć na to co robię. Brakowało mi jego uścisków po tylu latach


- co się stało córciu? - Zapytał zmartwiony na co lekko wzdrygnęłam. Bo co miałam powiedzieć? Nie chciałam, by zawiódł się na Coupsie. Bardzo go polubił i to właśnie jego uważał za idealnego kandydata na męża. Też tak uważałam. Nawet wymyślił dla nas jedno imię: Coliwia. Był wiernym kibicem. Dzięki mojemu chłopakowi zmienił nieco kąt patrzenia na świat. Stał się czulszy i mniej skąpy, co dla mego taty było wielkim osiągnięciem.

W końcu poluźniłam uścisk i spojrzałam ku górze.


- mia-miałam... małą sprzeczkę z Coupsem - powiedziałam lekko się jąkając. Słychać było w mym głosie kłamstwo, które także tata był w stanie usłyszeć. Nie potrafiłam kłamać w jego towarzystwie. Cofnął się o krok i wziąwszy głęboki wdech wypuścił je z głośnym świstem.


- wiem, że to nie prawda - rzekł i rozejrzał się po salonie.


- To nic takiego, taki chwilowy napływ emocji, nic więcej - zapewniałam ojcu.


Tupnął nogą. Zawsze, gdy kłamałam, on zachowywał się podobnie. Wpadał w furię i zaczynał poważną rozmowę.

Pociągnął mnie za rękę i kazał usiąść na kanapie, sam natomiast usadowił się w fotelu naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie tym przeszywającym wzrokiem, a ja wiedziałam, że nie dam rady naciągnąć nieco prawdy.


- mów od początku - zaczął łagodnie, gdy Marcin znalazł się tuż obok mnie obejmując w pasie.


- siedziałam z Coupsem w pokoju i rozmawialiśmy o dalszych planach. On zaproponował nam zamieszkanie razem tylko we dwójkę...


- nie zgadzam się! - przerwał kuzyn Homo ściskając mnie nieco za mocno. Syknęłam z bólu i wyswobodziłam się z uścisku. Był zbyt troskliwy!


- jak na razie nigdzie się nie wyprowadzam, po za tym nie wiem czy w ogóle będę jeszcze z nim - powiedziałam z lekką wściekłością przez Marcina. Jego natomiast ucieszyła ta wiadomość. Czemu jest taki egoistyczny? - po tej rozmowie zaczęliśmy się całować i miało już dojść do czegoś więcej, jednak ja nie byłam na to gotowa i próbowałam to zaprzestać i... - zacięłam się, zastanawiając czy powinna mówić prawdę czy przemilczeć sale zdarzenie.


- Panie Kim'ie on ją zgwałcił! - wykrzyknął, dziwnie gestykulując rękoma. Mój ojciec wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Podrapał się po siwej głowie i westchnął.


- Marcin, powiedz proszę, że żartowałeś. Znam S.Coupsa od tylu lat i nigdy nie byłby zdolny do takich czynów - rzekł rozpaczliwym głosem.

Rozłożyłam się na kanapie i oparłam nogi na ścianie. Szczerze mówiąc to nie czułam już złości względem chłopaka. Jedyne co czułam to ból jaki wyrządziłam tacie w tej chwili. Chyba tylko ten egoista był w stanie cieszyć się z takich powodów nie patrząc na to, że ktoś inny na tym ucierpiał.


- Tato... - westchnęłam - wiem, że trudno ci to uwierzyć, jednak... Coups usiłował to zrobić. On chyba po prostu źle wszystko odebrał - zakryłam rękoma oczy, w których zaczęły zbierać się łzy. Chciałam to szybko odkręcić i wrócić do chłopaka. Nie potrafiłam gniewać się na kogoś, kogo tak bardzo kocham. Byłam zrozpaczona tym, że mogę go stracić, a wtedy mogłabym się zamknąć w sobie tak jak było z Junyeol'em. Pojedynczą ciecz poleciała z mego oka przez co automatycznie pociągnęłam nosem.

- Córciu, ja wiem, że go kochasz i chcesz dla niego jak najlepiej...ale czy tak po prostu możesz mu teraz zaufać?


Miał racje. Kocham go i chcę dbać o jego dobro, ale raczej nie pozwoliłabym mu się do mnie zbliżyć fizycznie. Na pewno nie przez dłuższy czas.


Seungkwan


- Coups! Otwieraj te cholerne drzwi! - krzyczałem do chłopaka, przy okazji waląc pięściami w drewno.


- co się tak drzesz? - zapytał Wonwoo. Jego włosy były roztrzepane usta nieco opuchnięte, a sam jedynie ubrany był w bokserki.


- czyżby noc pełna wrażeń się przydarzyła? - zmieniłem temat będąc bardzo ciekaw odpowiedzi.


- do niczego nie doszło - zaśmiał się - z początku trochę poćwiczyliśmy metodę usta-usta, a potem nagle walczyliśmy na poduszki. Na sam koniec Honi wylała nie chcący sok na moje ubranie i byłem zmuszony je zdjąć. To tyle - uniósł ręce w geście obronnym i uśmiechnął się przyjaźnie unosząc przy tym w dość zabawny sposób brwi - twoja kolej - zaśmiał się gardłowo i usiadł na miękkim dywanie rozchodzącym się po całej długości korytarza.


- No... Olka jakaś godzinę temu cała zapłakana wybiegła z domu, a Coups zamknął się na klucz i nie chce otworzyć - westchnąłem już nieco mniej radosnym tonem. Martwiłem się o Oliwię. Byłem pełen obaw o dziewczynie i chciałem jak najwięcej dowiedzieć się o przyczynie takiego zachowania.


- Słabo - szepnął - ale ja mam klucze do tego pokoju - wstał i szybko pobiegł po klucze, z którymi po chwili wrócił. Podszedł do drzwi i sprawnym ruchem otworzył mechanizm.


- tego bym się po tobie nie spodziewał, Coups - rzekłem zdziwiony widokiem jaki ujrzałem w pomieszczeniu.


- ja także - powiedział mój towarzysz.