*Marcelina pov*
-Corcia zejdz już!! Śniadanie jest gotowe.- usłyszałam glos mojej mamy, odpowiedzialam tylko że zaraz zejde i po paru minutach tak się stało. Schodzilam po schodach powoli ale z usniechem. Gdy juz byłam w kuchni ujrzalam męską sylwetkę.
-Luhan!!!-Krzyknęłam i tzucilam się chłopakowi na szyję.-Tesknilam.-wyszeptalam do jego uszka.
-Ja tez Merci, ja też.
-Miałeś mi coś ważnego powiedzieć.
-Nie martw się puzniej ci powiem.
*Karolina pov*
Jest godzina 13:08 a my już lecimy. Jestem tak bodekscytowana, w końcu będę mogła zobaczyć Marcelinkę. Wiem że była troszku na nas zła gdy z nią nie pojechalysmy, ale chyba nam wybaczy, znając życie.
-Za chwilę lądujemy, proszę zapiąć pasy. Mogą państwo poczuć lekkie wstrzasienia.-usłyszałam głos jakiejs pani z samolotu i zrobiłam to co ona każe.
W końcu wyszłyśmy, tyle godzin siedzenia aż od tego dupa mnie boli, tak samo zapewne Zuze. Ale mniejsza z tym warzne że jesteśmy już w Korei.
*Marcelina pov*
W końcu po zjedzonym śniadaniu wyblagalam Luhana o to by powiedział mi w końcu to co miał powiedzieć.
Poszliśmy na spacer do parku i tam mi wszystko powiedział. A mianowicie to że przrprowadza się do Korei. Na tą wieść bardzo się ucieszylam.
Chodziliśmy jeszcze chwilę po mieście aż w końcu moim oczom ukazały się dwie istoty z waliskami które szły w naszym kierunku.
"Co one do cholery tu robią" - pomyślałam i szybko podbieglam do dziewczyn. Rzucilam się im na szyję i zaczęłam wypytywac je o wszystko.
-(...) a nie przedstawilam wam kogoś, to jest Lu Han mój najleprzy przyjaciel a to są moje naljeprze przyjaciółki Karolina i Zuzia.- Po przedstawieni się usciskali sobie dłon.-Lu Han jest Chinczykiem ale umie mówić po Koreansku więc się z nim dogadacie.
-Merci idziemy dalej?? - tym razem powiedział po Chińsku, bardzo się zdziwilam ale zgodzilam sie. Pozegnalam się jeszcze z dziewczynami, dałam tylko adres do mego domu i mogłam iść dalej.
Chodziliśmy po mieście dobre parę godzin. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tego mi brakowało, tego mi było potrzeba.
*Suho pov*
-Menadzeze gdzie jest pańska córka??-zapytałem ze zniecierpliwoscia.
-A ja nie wiem. Nie ma jej jeszcze??
-No właśnie nie, a powinna już być.
-A to może jeszcze trochę i przyjdzie.-oznajmił starszy meszczyzna i se poszedł, a ja wrucilem do reszty.
-Dobra chłopaki cwiczymy dalej.- rozkazalem a Lay który był najplirzej magnetofonu włączył muzykę. Zaczęliśmy od Overdose a zakończyliśmy na Love Me Right. Później spiewalismy różne piosenki.
Po paru godzinach pracy ktos a raczej Merci wparowala do naszej sali przepraszajac za spóźnienie. A następnie oznajmiła że chce nam kogoś przedstawić.
Zza drzwi wyszedł ciemno-brązowy meszczyzna. Kompletnie mnie zamurowalo tak jak pozostałych.
-Luhan!!!-Usłyszałem głos Sehuna ktory zaraz podbiegł do chłopaka mocno przy tym przytulaja. Tak zrobiła i reszta a ja wpatrywałem się tylko w to. Ale gdy już wszyscy się od niego odsunęli ja zacząłem do nie go podchodzić powoli. Byłem już przed nim i zacząłem.
-Czemu mi to zrobiłeś?? Czemu teraz akurat przyjechales?? Nie jest ci wstyt??- Powiedziałem ze łzami w oczach było mi smutno a za razem byłem zły na niego.
-Ja ciebie naprawdę przrpraszam, to chodziło o moje zdrowie...
-Jakie zdrowie?? Jak ci chodziło o zdrowie to czemu zacząłeś własną karierę?? Naprawdę tak źle ci z nami było??-Momentalnie łzy poleciały mi po policzkach.
-Proszę nie płacz, wiem że zawinilem. Było mi tu dobrze ale już nie mogłem znieść tego że mało się spotykałem z rodziną. Proszę wybacz mi i nie płacz już.-Mówił to z takim spokojem i szczerością że nie koglem mu wybaczyć. Przytulilem się mocno do niego i nie chciałem puszczać. Tesknilem za nim i to bardzo.
*Merci pov*
Wpatrywalam się w tą sytulacje i nie wiedziałam o co chodzi, skąd oni się znają. Oni dopiero mieli się poznać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz