wtorek, 29 grudnia 2015

Garnitur dla Jay Parka




Autorka: Kissumi *^*


Mieszkam w Seulu już rok. Od dziecka marzyłam aby zamieszkać w Korei. Wszyscy mnie za to wyśmiewali, nikt we mnie nie wierzył. Z jednej strony to bardzo przykre, ale z drugiej zmotywowało mnie do działania. Najgorsza była nauka języka. Cóż ciężko mi szło, ale się nie poddałam. Od niedawna pracuje w luksusowym sklepie z garniturami szytymi na miarę. To była moja trzecia praca w Korei. Na początku byłam kelnerką, a potem pracowałam w sklepie z odzieżą damsko-męską. Obecnej pracy ubieram głównie idoli na jakieś gale. Niedługo będzie gala Golden Seul Awards, więc pewnie będzie spory ruch. Firma, w której pracuje jest jedną z najlepszych na rynku.


Parę dni później...


Podczas gdy ja siedziałam za ladą i układałam kształty z cukierków rozległ się dźwięk oznaczający nowego klienta. Od razu podeszłam się przywitać.


-Witam w Gorelly, nazywam się Umi w czym mogę pomóc?- Niewierze! Sam Jay Park zaszczycił ten sklep. Uwielbiam go! Jak byłam młodsza to uczyłam się układów do jego piosenek. Muszę być profesjonalna! Nie mogę się przed nim zbłaźnić! Potajemnie poprawiłam moje włosy koloru ciemnego blondu, wyprostowałam moją obcisłą białą koszule z wyraźnym dekoltem, podciągnęłam firmowe czarne spodnie. Obejrzałam się szybko w lustrze i stwierdziłam, że mogę się tak pokazać światu. Dobrze, że Park przez chwilę skupił swoją uwagę na garniturach, a nie na mnie.


-Potrzebuję garnitur na galę Golden Seul Awards.-Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały szybciej zabiło mi serce. Na żywo jest jeszcze przystojniejszy i wyższy. Podszedł do mnie bardzo blisko, tak, że dzieliła nas tylko wąska lada. Uśmiechnął się do mnie, a ja delikatnie się zarumieniłam. Nic nie poradzę, że się przy nim rumienie! Muszę być poważna, to tylko mój klient. Przecież nie jedna gwiazda u nas była. Podniosłam dumnie głowę, starając się nie pokazać mu jak bardzo się mi podoba. Pewnie on tylko czeka, aż będę się rumienić na jego widok.


-Jakieś konkretne wymagania? Jaki kolor, krój?


-Bordowy i mam wyglądać w nim sexy.- Uśmiechnął się do mnie łobuzersko i puścił do mnie oczko. Umi nie daj się poderwać! Musisz być silna. Wiem, że przed tobą stoi facet twoich marzeń, ale OGARNIJ DUPE!


-Zobaczymy co da się zrobić.-Wyszłam zza lady i poszłam szukać idealnego garnituru dla Jay Parka. To nie będzie takie łatwe, ale dam sobie radę. Park usiadł w naszej poczekalni, skąd miał świetny widok na mnie. Nie lubię jak ktoś patrzy się na mnie jak pracuje. Czuję się wtedy pod presją. Podeszłam do naszej nowej kolekcji i wzięłam na początek trzy garnitury. Obróciłam się w stronę Jay Parka i podniosłam do góry garnitur. Przymknęłam prawe oko i spojrzałam czy ten garnitur do niego pasuje. Zrobiłam tak z wszystkimi trzema. Moja mina musiała być zabawna bo Jay Park chichotał na kanapie. Wyglądał uroczo! Wzięłam jeszcze cztery następne i ruszała w jego kierunku.


-Proszę je przymierzyć panie Park.-podałam mu garnitury po czym wskazałam ręką przymierzalnie.


-Proszę mi mówić po imieniu, wystarczy Jay.


-Jak sobie życzysz Jay, do mnie możesz mówić Umi. Zapraszam do przymierzalni.-Znowu uśmiechnął się do mnie w tym swoim łobuzerskim stylu. Wstał i przeszedł koło mnie i delikatnie musnął moją dłoń swoją.


Chwile później....(dość długą chwile...Ile on może się przebierać?)


-I jak? Co sądzisz?-Wyszedł z tej przymierzalni i obrócił się przede mną.


-Hmm...Na pierwszy rzut oka jest wszystko w porządku. Ale...


-Ale ?-Podeszłam do niego bliżej by pokazać mu małe niedoskonałości.


-Rękawy mogłyby być dłuższe o 2-3 cm. Tą kieszonkę trzeba byłoby wziąć na prawą pierś. Jeśli chodzi o tył, przydałoby się skrócić.-Park bacznie się przyglądał co ja wyprawiam.


-Jesteś wspaniała! Nigdy bym nie zwrócił na to uwagi.


-Dziękuje, ale to tylko moja praca.-Lekko się do niego uśmiechnęłam. Zabrałam od niego garnitur, zapisałam co trzeba poprawić.


-Garnitur będzie gotowy za trzy dni. Mogę prosić o numer?


-Już chcesz mój numer? Hahahaha! Nie ma problemu! To kiedy do mnie zadzwonisz?- Oparł się o ladę tak, że dzieliła nas niebezpieczna odległość! Chyba się rumienie.


-Ten numer jest potrzebny mi w celach służbowych, a nie prywatnych.


-Szkoda...Jak chcesz to możesz do mnie dzwonić. Z chęcią usłyszę jeszcze raz twój głos Umi.- Wziął moją dłoń i delikatnie ją pocałował. Serce podskoczyło mi do gardła. Czułam przyjemnie ciepło w brzuchu. Nie byłam w stanie się odezwać. Park położył przede mną swoją wizytówkę i skierował się do wyjścia.


-Do zobaczenia słodka Umi!- Pomachał mi i wyszedł. Nadal czułam przyjemne mrowienie na mojej dłoni. Włożyłam jego wizytówkę do swojego portfela i wróciłam do pracy.


Trzy dni później...


-Witam Pana Park, jak miewam pan po odbiór garnitur, gala już jutro.-Tęskniłam za jego promiennym uśmiechem. Co ten facet wyprawia z kobietami.


-Witam. Mówiłem już abyś zwracała się do mnie po imieniu.-Podszedł i mnie przytulił. Trochę to mnie szokowało, ale odwzajemniłam uścisk. Nauczyłam się, że przy nim muszę bacznie się kontrolować. W pracy muszę być profesjonalna na okrągło.


-Wybacz Jay. Przymierz ten garnitur.- Podałam mu gotowy garnitur. Mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku. Park po dłuższej chwili wyszedł z przymierzalni.


-Umi on jest idealny!- Cieszył się niczym 6-latek, który dostał nowy samochodzik. Muszę przyznać, idealnie na nim leżał. Jestem zadowolona z mojej pracy.


-Cieszę się, że ci się podoba! Będziesz najlepiej wyglądał na tej gali.


-Naprawdę? Umi! Chodź ze mną, proszę!- Zaskoczył mnie. Ja? Zwykła dziewczyna ma iść z idolem na gale?!


-Nie daj się prosić, po prostu chodź ze mną.-Spojrzał się na mnie błagalnym wzrokiem. Jak mam mu odmówić, przecież to jest niemożliwe. Jego urok osobisty tak na mnie działa, że nie potrafię powiedzieć NIE.


-J..Jay...ja..nie mam w co się ubrać.


-To nie problem. O której kończysz prace?-Spojrzałam na zegarek, jest już 17.30.


-Za półgodziny. A dlaczego pytasz?- Ciekawe co on kombinuje? Obdarzył mnie swoim łobuzerskim uśmiechem. Chciałabym czytać mu w myślach.


-Poczekam na ciebie w samochodzie. Widzisz ten czarny samochód tuż przed sklepem?-Przytaknęłam. Niezła fura. Szczerze mówiąc nigdy taką nie jechałam.-Jak skończysz pracę to wsiądź do niej, będę na ciebie czekał.-Wyszedł ze sklepu do samochodu. Idę na gale z Jay Parkiem!


Półgodziny później....


Wybiła 18, szybko zabrałam swoje rzeczy i zamknęłam sklep. Spojrzałam na jego samochód, Jay sprawdzał coś na komórce. Szybko podbiegłam do samochodu i wsiadłam na miejsce obok kierowcy.


-No to ruszamy!-Zapięłam pasy i spojrzałam na wesołą minę Parka.


-Dokąd jedziemy? Chyba nie chcesz mnie wywieść do lasu?


-Hahahaha! Jedziemy do sklepu kupić ci jakąś sukienkę. Zamiast do lasu później możemy jechać do hotelu albo do mnie, jak wolisz Umi.-Nie wiem czy to był żart czy mam to brać na poważnie. Skrycie marze o tym drugim, ale nie powiem mu tego. Niech się jeszcze ze mną trochę pomęczy. Park przywiózł nas do stanowczo za drogiego sklepu.


-Jay to jest za drogi sklep, ja tu nic nie kupie!-Zmierzył mnie od góry do dołu (przez dłuższą chwile zatrzymując się na moich dużych piersiach).


-Ty może nie, ale ja ci zamierzam kupić sukienkę pasującą do mojego garnituru.-I znowu ten jego łobuzerski uśmiech. Posłusznie poszłam za nim zachowując bezpieczną odległość. Park zaraz to zauważył, przyciągnął mnie do siebie i wziął mnie pod rękę. Czułam się jakbym szła do ołtarza! Weszliśmy do dużego sklepu ze sukniami. Jakie te suknie były piękne! Nie mogłam się na nie napatrzeć. Co róż widziałam piękniejszą od drugiej.


-Dobry wieczór! W czym mogę pomóc?- O dziwo przywitał nas mężczyzna. Spodziewałabym się tu kobiety.


-Dobry wieczór! Poproszę bordową sukienkę dla tej damy.-Sprzedawca zmierzył mnie, a następnie poszedł do magazynu. Usiedliśmy z Jay Parkiem na kanapie. Długo nie musieliśmy czekać, sprzedawca przyniósł sześć przepięknych sukienek. Z radością weszłam do przebieralni.


Po wielokrotnych przebierankach...


-To którą bierzemy? Obydwie są śliczne! Jay ty wybieraj!- Po długim czasie wybraliśmy dwie najlepsze sukienki, ale nie mogłam się zdecydować. Pierwsza miała obcisłą górę, spory dekolt i lekką się za mną ciągnęła. Druga była cała obcisła, miała lekko wycięte plecy i wycięcie wzdłuż prawej nogi.


-Bierzemy tą pierwszą! W niej wyglądasz jak bogini Umi!-Zarumieniłam się, rzadko słyszę takie komplementy. Ściągnęłam sukienkę i ruszyliśmy do kasy.


-Zobacz czy jest tu gdzieś obok sklep z butami.- Poszłam do wyjścia i zaczęłam się rozglądać. Moim oczom ukazał się ogromny sklep z butami! Jeszcze nigdy takiego nie widziałam. Może dlatego, że mnie nie stać na taki sklep.


-Tam jest jeden.


-No to idziemy.- Tym razem wziął mnie za rękę tak jak chodzą normalne pary. Nie protestowałam.


-Jay...ile ta sukienka kosztowała?-Spiorunował mnie wzrokiem. Powinnam mu oddać pieniądze za nią.


-Mniej niż jesteś dla mnie warta.-Puścił do mnie oczko, a ja cała poczerwieniałam. Jak tu go nie lubić?


-Dobry wieczór w czym mogę pomóc?- Tym razem przywitała nas miła pani po czterdziestce. Park powiedział jej jakie buty chce kupić dla mnie. Po chwili pani przyniosła dwie pary butów do przymierzenia. Od razu wiedziałam, które będą idealnie pasować. Jay zapłacił za buty i poszliśmy do samochodu.


-Odwieziesz mnie do domu?


-Do mojego czy twojego? Wiesz jestem taki samotny przydałoby mi się towarzystwo.- Spojrzeliśmy się na siebie i wybuchliśmy śmiechem. To było takie urocze. Przez chwile zapragnęłam żeby było tak na co dzień. Codziennie widzieć ten jego łobuzerski uśmiech, słuchać jego melodyjnego głosu, patrzeć się w jego hipnotyzujące oczy.


-Umi to jak? Jedziesz ze mną? Proszę! Obiecuje, że będę grzeczny.


-No nie wiem.-Ale mam mętlik w głowie. Większość dziewczyn na moim miejscu od razu powiedziały by TAK!


-Proszę cię Umi. Możemy to uznać za zapłatę za sukienkę i buty!-To jest szantaż! Gdybym była bogata to oddałabym mu pieniądze za tą sukienkę i pojechałabym do domu. A teraz mam u niego dług, zapewne spory dług.


-No dobra! Ale śpimy w osobnych łóżkach!- Jay przytulił mnie mocno i delikatnie pocałował mnie w szyje.


-Jak sobie życzysz Umi!-Park włączył swoje piosenki. Razem przez całą drogę je śpiewaliśmy! Świetnie się bawiliśmy! Poszliśmy do jego sporego domu..


-Witam w moich skromnych progach! Rozgość się, ta sypialnia jest moja, a twoja może być ta lub ta.- Szybko oceniłam pokoje i wybrałam ten obok Parka. Będę się czuła bezpiecznej wiedząc, że ktoś śpi obok.


-Gdzie jest łazienka?


-Tam po prawej. Chcesz jakąś moją koszule do spania?-Aish...Nie wzięłam żadnych ciuchów do spania nawet na jutro.


-Poproszę...-Usiadłam na kanapie w salonie i posłusznie czekałam na koszulkę. Po chwili Jay przyniósł sporych rozmiarów czarną koszulkę z białym napisem Kiss me! Czy to ma być jakaś aluzja. Wzięłam ją od niego i podziękowałam. Poszłam do wielkiej łazienki. Siedziałam w niej dobrą godzinę.


-Umi żyjesz jeszcze?


-Jak widać.- Jay obrócił się w moją stronę, a ja mu pomachałam. Park zmierzył mnie wzrokiem. Podszedł do mnie, spojrzał mi się w oczy. Włożył rękę w moje blond włosy. Serce przestało mi bić. Zbliżył swoją twarz do mojej.


-Uuuuu…You so sexy. You so sexy girl...-Zaśpiewał mi kawałek swojej piosenki. Przeszła po mnie fala gorąca.


-Powiedz ,,dość'' to przestane.-Spojrzał się jeszcze raz na mnie odczekał chwile i pocałował mnie. Oh...co to był za pocałunek! Pełen namiętności! Nasze języki wirowały ze sobą w tańcu. Moje dłoni bacznie padały jego tors i plecy. Natomiast jego ręce moje piersi i pośladki. Dyszeliśmy, brakowało nam tchu. Park podniósł mnie za pośladki. Całowaliśmy się już ponad pięć minut. Kiedy już żadne z nas nie mogło oddychać, przestaliśmy. Dyszałam w jego ramionach, a on na moją szyje.


-Miałeś być grzeczny!


-Uwierz mi, że jestem! Nawet nie wiesz co chciałbym z tobą robić... To było tylko małą namiastką tego. Umi chcesz się przekonać co potrafię?


-Myślałam, że stać cię na więcej. Chyba naprawdę będę musiała się przekonać czy coś więcej potrafisz. Bo jeśli nie to marnie to widzę...- Jak ja kocham się z nim droczyć. Tak naprawdę to był najlepszy pocałunek w moim życiu.


-Tak chcesz się bawić? Okay! Tylko moja droga Umi, potrzebuje więcej czasu na moje fantazje. Jedna noc nie wystarczy. Musisz zostać ze mną do końca moich dni, to powinno mi starczyć. To jak, jesteś zainteresowana?


-Kusząca propozycja...Do końca twoich dni, mówisz? To długo, nawet bardzo długo. Cóż...podejmuje wyzwanie!- Park po raz drugi i nie ostatni pocałował mnie...


















Parę lat później….


-Kochanie widziałaś gdzieś mój telefon nigdzie nie mogę go znaleźć. Zaraz się spóźnię do studia!- Jak zawsze wszystko gdzieś gubi. Ciekawe jak on poradziłby sobie beze mnie? Wzięłam jego telefon z blatu i poszłam mu go zanieść.


-Tu jest nie musisz tak panikować.- Mój mąż wreszcie się uspokoił, podszedł i mnie pocałował w czoło.


-Co ja bym bez ciebie zrobił! Obiecuje przyjechać jak najszybciej się da, do zobaczenia Umi!- Jay wybiegł z domu. Pobraliśmy się ponad rok temu. Mieliśmy skromne wesele, takie o jakim marzyłam. Chcieliśmy żeby media o nim nie wiedzieli. Na długo nie dało się tego ukryć. Jedna z fanek Jay’a odkryła, że ma obrączkę. Zdjęcie było widoczne wszędzie. Po 2 miesiącach przyznaliśmy się, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Wiele osób nam gratulowało, ale były takie osoby, które mnie nienawidziły. Jedna fanka posunęła się za daleko. Śledziła mnie, nachodziła, a raz nawet zaatakowała na środku chodnika. Teraz siedzi w więzieniu. Boję się pomyśleć co mogłoby się stać gdyby przechodzień jej odsunął ode mnie. Na szczęście nigdy nic mi się podobnego nie stało. Z niektórymi fankami się zaprzyjaźniłam, Jay na początku zabraniał mi się z nimi widywać, ale teraz nie ma nic przeciwko. Po 3 latach związku Jay zmienił się bardzo, stał się bardzo opiekuńczym mężczyzną. Po mimo, że jest tyle pięknych kobiet na świecie, ja przy nim czuję się jak bogini. Muszę przyznać, że bardzo lubi mnie rozpieszczać. Poszłam do kuchni. Strasznie zgłodniałam, a niedawno jadłam. Pewnie okres mi się zbliża, zawsze tak mam przed okresem. Wyciągnęłam z lodówki ogórki kiszone, szynkę, ser, ketchup i majonez. Zrobiłam sobie wielką kanapkę. Nie zjadłam nawet połowy, a już biegłam do toalety. Wszystko zwymiotowałam. Poszłam z powrotem do kuchni sprawdzić datę przydatności ogórków. Wiedziałam, przeterminowane. Wyrzuciłam kanapkę do śmietnika. Teraz naszła mnie wielka ochota na naleśniki z czekoladą. Szybko usmażyłam sobie jednego, ale na jednym się nie skończyło tylko na 3. Było mi teraz ciężko na żołądku, poszłam do salonu oglądać telewizje. Nie minęła godzina, a ja znowu biegłam do toalety wymiotować. Naszła mnie okropna myśl. Może ja jestem w ciąży?! Szybko pobiegłam sprawdzić kalendarz miesiączkowy. Od 46 dni nie mam okresu. Nie to nie może być dziecko, przecież się zabezpieczamy. Poszłam znowu do kuchni, wzięłam paczkę chipsów i zadzwoniłam do Park’a.


-Coś się stało? Wszystko jest w porządku?- Co ja mu powiem?! Przecież nic nie jest jeszcze pewne. Mówimy sobie wszystko.


-Kochanie jak wrócisz musimy pojechać do apteki.


-Dlaczego? Jesteś chora?-słyszałam niepokój w jego głosie. Muszę mu powiedzieć o moich przypuszczeniach. Podświadomie bałam się jak zareaguje.


-Nie jestem chora. Kochanie okres mi się spóźnia i dzisiaj już dwa razy wymiotowałam. To nie jest pewne, ale lepiej sprawdzić żeby nie było niespodzianek.- Słyszałam ciszę po drugiej stronie. Dotychczas moje serce biło umiarkowanie, a teraz biło jak szalone! Co jeśli spanikuje i mnie rzuci! Nie to niemożliwe, Jay na pewno by tak nie zrobił. Nagle rozległ się potężny krzyk do słuchawki.


-Chłopaki chyba będę ojcem! Ja będę ojcem! Będę miał syna! Tak, to na pewno będzie syn!- Chciałam mu przerwać, przecież nic nie jest pewne. Nawet nie wiemy czy jestem w ciąży, a on już wszystkim gada, że będzie miał syna. Mimo to poczułam wielką ulgę, że tak to przyjął. Po policzku spłynęła mi łza.


-Kochanie, ale to jeszcze nie jest pewne. Jak przyjedziesz, kupimy test ciążowy i się dowiemy. Poza tym to pewnie będzie córka, a nie syn.- Musiałam to powiedzieć. Ja chce córeczkę więc będzie córka.


- Zaraz przyjadę. Za 20 minut zejdź na dół. Kocham cię!- rozłączył się. Szybko się ubrałam i wzięłam do ręki jabłko i zeszłam na dół. Boje się co pokaże test. Z jednej strony chciałabym mieć dziecko, ale nie teraz. Nie czuję się gotowa na macierzyństwo. Nad takim maluszkiem trzeba dużo opieki. Mój mąż po chwili już był i jechaliśmy do najbliższej apteki. Dla bezpieczeństwa on został w samochodzie. Nie chcieliśmy żeby jacyś paparazzi zrobili mu zdjęcia jak wychodzi z apteki z testem ciążowym. Wtedy byłoby o nas głośno. Dla pewności kupiłam 3 testy każdy innej firmy. Zapłaciłam i poszłam z powrotem do samochodu.


-Masz?- pokazałam mu 3 opakowania. Jay uśmiechnął się szeroko po czym namiętnie mnie pocałował.


-Już nie mogę się doczekać wyniku. Dla pewności umówię nas do ginekologa na badania, ale to za parę dni.- Przez całą drogę gadał jak najęty o ciąży, imionach dla dziecka, a ja myślałam tylko nad jedzeniem. Byłam przeraźliwie głodna. Weszliśmy do domu, najpierw pognałam do lodówki.


-O nie! Idź zrób ten test, a ja przyrządzę ci coś zdrowego.- Odciągnął mnie siłą od lodówki i pocałował w nosek. Wkurzona odwróciłam się i powoli szłam do łazienki z reklamówką testów. Na ,,szczęście” dostałam od męża klapsa. Po chwili wyszłam z łazienki i jak gdyby nigdy nic poszłam do kuchni.


- Jestem ojcem? Tak czy nie?


-Za 10 minut się dowiemy. A teraz czas na jedzenie!- Radosna poszłam do lodówki, od której znowu zostałam odciągnięta. Głodna jestem! Jay wziął mnie na ręce i posadził na krześle przy barku. Podał mi talerz pełen warzyw na parze. Nie chciałam warzyw, ale i tak zjadłam cały talerz. Jay przyglądał mi się jak jem. Spojrzałam na zegarek, minęło 15 minut można już sprawdzać. Wstałam i chciałam iść po testy, ale Jay pobiegł do toalety. Nie miałam ochoty na ściganie się. Usiadłam i czekałam aż sam mi powie. Długo nie musiałam czekać.


-Będę mieć syna!- Spadł mi kamień z serca. Gdyby okazało się, że nie jestem w ciąży byłby taki smutny, a ja nie lubię gdy się smuci. Przybiegł do mnie i wymachiwał mi testem przed oczami.


-Kreski są niebieski, czyi synek.- Wybuchłam śmiechem. Był taki uroczy.


- Na tym teście są dwie różowe, to co dziewczynka?- śmiałam się dalej. Chłopak dał mi pstryczka w nos.


-No dobra już nie będę. Uczcijmy to wielką pizzą! Ja zamawiam, to ja wybieram.- Teraz chłopak wybuchł śmiechem. To nie jest zabawne, że jestem ciągle głodna. Muszę jeść teraz za dwie osoby. Obróciłam się w jego stronę i złapałam się za brzuch.


-Muszę teraz jeść za dwie osoby więc się nie śmiej. Chcesz mieć syna? To zamów mi pizzę! Najlepiej z podwójnym serem i podwójnym kurczakiem. Więcej do szczęścia mi nie potrzeba.


-Zaraz ci zamówię, ale najpierw chce buziaka.- Złapał mnie za pośladki i położył na blacie. Brakowało mi takich gorących pocałunków. Po chwili usłyszeliśmy burczenie mojego brzucha. Jay oderwał się ode mnie. Pogłaskał mój brzuch.





-Już zamawiam mojemu synkowi pizzę.- Po cichu się zaśmiałam. Teraz siedziałam na blacie i głaskałam się po brzuchu, a mój kochany zamawiał mi upragnioną pizzę! Czułam się taka szczęśliwa. Poszłam usiąść na kanapę. Po chwili dołączył do mnie Jay i razem wtuleni oglądaliśmy jakąś komedie. Myślałam o tym jak będzie wyglądało nasze życie z dzieckiem. Wierze, że będzie cudowne, a nasze dziecko będzie najpiękniejsze na całym świecie. Nie potrzebnie zwątpiłam w Jay’a. Znam go jak nikt inny. Wiem, że nigdy by mnie nie zostawił.

1 komentarz: