S.Coups
-I dlaczego jej o tym
nie powiedzieliście?- zapytałem zbity z tropu, dowiadując się, że
Honorata jest w szpitalu dość ciężkim stanie.
Przez ten czas oby dwoje byliśmy pewni, że dziewczyna wraz z Wonwoo są na romantycznych wakacjach. Bynajmniej tak nas poinformowano.
Przez ten czas oby dwoje byliśmy pewni, że dziewczyna wraz z Wonwoo są na romantycznych wakacjach. Bynajmniej tak nas poinformowano.
-Nie chcieliśmy martwić
Oliwii. Wiesz jak ona zareagowała gdy ta miała zapalenie płuc? Olka
zaczęła się o to obwiniać i brać te okropne prochy, które nadal ma w
swojej szafie, bodajże w swojej walizce. Lepiej ją przeszukaj, bo...
-ufam mojej dziewczynie i
nie chcę jej przeszukiwać! Po za tym pokłóciłem się z nią trochę-
westchnąłem, a w moich oczach poczułem łzy. Zacząłem szybko mrugać, by
żadna z nich nie ujrzała światła dziennego. Czułem się źle na
wspomnienie płaczącej Oliwii.
-Ja otworzę! - krzyknął Woozi, jak tylko rozbrzmiał dźwięk dzwonka, i pobiegł do drzwi. Jak dziecko.
Zanim się obejrzałem Marcin szybkim krokiem wparował do mieszkania nie zważając na znajdujące się w nim osoby. Zachowywał się tak jakby mieszkał tu dłużej niż ja. Mówiąc "czuj się jak u siebie w domu.." nie miałem na myśli dosłownego znaczenia. W dodatku skubany wszedł w butach na nasz puszysty biały dywan, przez co teraz nie jest już śnieżnobiały. Nie lubię gościa!
Zanim się obejrzałem Marcin szybkim krokiem wparował do mieszkania nie zważając na znajdujące się w nim osoby. Zachowywał się tak jakby mieszkał tu dłużej niż ja. Mówiąc "czuj się jak u siebie w domu.." nie miałem na myśli dosłownego znaczenia. W dodatku skubany wszedł w butach na nasz puszysty biały dywan, przez co teraz nie jest już śnieżnobiały. Nie lubię gościa!
-Ekhem- chrząknąłem,
mając zamiar zwrócić jego uwagę. Chłopak obrócił się na pięcie i zmroził
mnie wzrokiem. Myślał, że to ma mnie przestraszyć czy co?
-tak?- powiedział przesłodzonym głosem. Widać było, że nie pała do mnie sympatią. I vice versa!
-dokąd tak szybko zmierzasz?- zapytałem z zamiarem złagodzenia sytuacji, choć miałem chęć zniekształcić nieco jego twarz.
-Do mej księżniczki- uśmiechnął się fałszywie i włożył ręce do kieszeni spodni.
-Chciałbym ci przypomnieć, że Oliwia jest moją księżniczką- syknąłem.
-Którą przy pierwszej-lepszej okazji ranisz- powiedział z kpiną i odwracając się podszedł.
-Co za skurwiel! -
krzyknąłem i zaraz dostałem w ramię od Jun'a.Odwróciłem się w jego
stronę i spojrzałem na niego z miną mówiącą "za co to?"
-Wyrażaj się przy dzieciach- upomniał mnie wskazując na niepełnoletnią dwójkę.
Zignorowałem fakt, że
Jun znów żartował sobie z jego dziewczyny i Dino. Nie miałem ochoty na
wygłupy. Mój związek był zagrożony. Szybko pobiegłem do drzwi. Na
szczęście były nie domknięte, przez co z łatwością słyszałem każdy
najmniejszy dźwięk. Brawo ja!
-O czym chciałeś mi powiedzieć?- zapytała dziewczyna pociągając przy tym nosem.
-Olka- zaczął, lecz przez jakiś czas nie mógł wydobyć z siebie najmniejszego słowa- Oliwia, kocham cię- że co, kurwa?
-Marcin, też ciebie kocham i dobrze o tym wiesz - rzekła radośnie. Co do...?
-ale nie chodzi mi o
przyjacielską miłość Ol. Trudzę się z tą miłością już od drugiego
ujrzenia ciebie. Myślałem, że czujesz do mnie to samo. Czas z tobą
spędzony był wyjątkowy. Zawsze się świetnie bawiłem. Pamiętasz gdy
chciałaś tańczyć na rurze i ja ci ją wtedy kupiłem. Jak odegrałaś przede
mną tą seksowną scenkę ubrana prawie w samej bieliźnie?- Cholera Oliwia
co ty robiłaś w życiu?
- miałam wtedy na sobie spodenki i lekko prześwitujący crop top.
- on był mega
prześwitujący- oboje się zaśmiali. Nie lubiłem, gdy razem byli weseli -
albo jak załatwiałem ci wejście na pierwszą imprezę?
-Gdy obiecałeś temu ochroniarzowi upojną noc ze mną...
- i daliśmy mu numer tej
Sanhi z twojej klasy. Jaki był zdziwiony jak zobaczył ją w tym klubie-
skrzywiłem się na te wspomnienia, ale i one nie miały końca.
Zaczęli się śmiać. Czego mi brakuje, że ja nie mogę tak rozśmieszać mego skarba?
Zaczęli się śmiać. Czego mi brakuje, że ja nie mogę tak rozśmieszać mego skarba?
-Marcin, pamiętasz co sobie obiecaliśmy dwudziestego trzeciego sierpnia pięć lata temu?-zapytała poważnie.
-że już zawsze będziemy przyjaciółmi- odpowiedział.
- Właśnie, gdy kazaliśmy
sobie to obiecać, ja czułam do ciebie więcej niż przyjacielską miłość-
wzięła wdech- Z początku to ignorowałam, bo miałam chłopaka i naprawdę
go kochałam. Później rok, po jego ...- zrobiła przerwę. Myślałem, że
zaraz się rozpłacze-próbowałam zwrócić na siebie szczególną uwagę, na
przykład właśnie przez tą scenkę na rurze.- Co, co, co, co, co? Chyba
ochujam!-Nie raz zapraszałam cię do siebie samego, bez dziewczyn, pod
pretekstem, że one muszą się uczyć i nie mogą opuścić szkoły. Albo gdy
miałeś uczyć mnie się całować. Przecież dobrze wiedziałeś, że nie raz
całowałam się z Junyeolem. Każdy ruch jaki próbowałam robić w twoją
stronę był z prawdziwej miłości.
- naprawdę?!- powiedział z wielkim entuzjazmem.
-ale muszę cię zawieść.
Naprawdę przez rok starałam się o ciebie, ale nie wyszło. Chciałam po
stracie sam wiesz kogo, ułożyć swoję życie. Nie wychodziło... Zresztą
nieważne. Jestem teraz z kimś kogo naprawdę kocham i komu zaufałam
bezgranicznie po stracie Junyeol'a. Nie chcę tego psuć przez ciebie
Marcin. - ktoś wstał z łóżka i niebezpiecznie zbliżył się do drzwi.
Czułem to.
-Dobra, rozumiem, ale
nie chcę byś cierpiała przez tego debila. Nie jest ciebie wart- nie
wytrzymałem. Wstałem i pchnąłem drzwi prost na chłopaka.
- Mianhae, niechcący-
powiedziałem z sarkazmem i skierowałem się do szafy dziewczyny.
Otworzyłem ją i wyjąłem wspomnianą wcześniej walizkę. Położyłem ją koło
swych nóg i spojrzałem na moją dziewczynę.
-Sama powiesz mi co tu jest, czy może lepiej jak zobaczę?- zapytałem, a na jej twarzy ujrzałem lekkie zakłopotanie.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać- wtrącił nieproszony Marcin.
- I tak już nie zdobędziesz jej serca, to co się starasz?- zapytałem retorycznie i wzruszyłem ramionami.
-gdyby tylko nie byłoby to Oliwii już dawno dostał byś w tą pedalską buźkę- złożył dłonie w pięści i zbliżył się nieco do mnie.
- Marcin, wyjdź! - powiedziała ostro dziewczyna. Chłopak bez żadnego słowa skierował się do drzwi.
- Ej, na następny raz staraj się mniej pluć gdy mówisz- zaśmiałem się i pomachałem mu na pożegnanie.
Usiadłem koło niej i spojrzałem jej w oczy, które wpatrzone były w czerwoną walizkę z czarnymi dodatkami po bokach.
Westchnąłem nie mogąc dłużej znieść ciszy. Przyciągnąłem torbę do siebie i pociągnąłem za zamek z zamiarem otworzenia i ujrzenia zawartości. W środku znalazłem z 50 małych paczuszek z białym proszkiem.
Prychnąłem.
Westchnąłem nie mogąc dłużej znieść ciszy. Przyciągnąłem torbę do siebie i pociągnąłem za zamek z zamiarem otworzenia i ujrzenia zawartości. W środku znalazłem z 50 małych paczuszek z białym proszkiem.
Prychnąłem.
- obiecałaś, że
wyrzucisz!- krzyknąłem. Moje ręce zaczęły się trząść, a do oczu cisnęły
mi się łzy. Miałem dość kłótni i kłamstw ze strony Oliwii.
- Coups...- mruknęła płaczliwym głosem- nie mogłam tego wyrzucić.
- rozumiem, że ciężko
byłoby ci się z tym rozstać... ale po co mnie kłamać, że wszystko co
miałaś zdążyłaś wyrzucić?- westchnąłem i przesunąłem się do dziewczyny,
która niemalże od razu otuliła mnie swymi chudymi rączkami.
Odwzajemniłem gest.
- nie chciałam cię
zawieść. Nie chciałam byś myślał o mnie jak o narkomance- pogładziłem ją
po włosach i ucałowałem czubek jej głowy.
-nigdy tak o tobie nie myślałem, skarbie.
-przepraszam, cukier- szepnęła i ucałowała me usta.
-takie przeprosiny lubię, kotku- pogłębiłem pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz