wtorek, 1 września 2015

Historia życia- Czy to nasz koniec?



*perspektywa Sam*

Przez cały czas próbowałam się w jakikolwiek sposób wydostać z uścisku porywacza. Niestety, on był zbyt silny a ja zbyt słaba, aby mi się to udało. Zaczynało robić mi się słabo. Przestałam się wiercić i po prostu szłam przed siebie. To koniec myślałam przez całą drogę. Zgwałcą nas, a potem zostawią, a my w ciszy odejdziemy z tego świata. Cały czas płakałam. Nadal nie wiedziałam co dzieje się z Nataly i Ann. Po nie długim czasie stanęliśmy. Było bardzo ciemno z powodu późnej godziny, a w tym miejscu nie stała ani jedna mała lampka. Nie chodziliśmy do żadnego budynku, wszystko działo się na zewnątrz. Mężczyzna obrócił mnie do siebie i gwałtownie rzucił mną o ziemię. Za sobą usłyszałam głośny krzyk jednego z nich.

-Uciekła, suka.

Uśmiechnęłam się lekko. Byłam pewna, że dzięki niej przynajmniej złapią tych zboczeńców. Upadłam na plecy, bolało ale nic złamane chyba nie było. Powoli przestałam tracić powietrze. Facet pochylił się nade mną i powiedział

-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze maleńka.- po tych słowach przyłożył mi szmatkę do twarzy. Zapewne było to coś do usypiania. Odleciałam.


* Perspektywa Ann*

Biegłam ile miałam sił w nogach. Nie oglądałam się za siebię, to by mnie spowolniło. Nie słyszałam za sobą żadnych kroków więc to mi wystarczało, aby wiedzieć, że nie ma go za mną. Z myślą, że chłopcy będą juz w dormie właśnie tam pobiegłam. Nie myliłam się, światło w kuchni było zapalone.


*Perspektywa Dino*

Po skończonej próbie udaliśmy się do dormu. Byłem strasznie głodny, myślałem, że dziewczyny zrobią nam coś do żarcia. Ku naszemu zaskoczeniu ich jeszcze nie było... a powinny być, obiecały.

-Nie ma ich jeszcze?- spytał Woozi

-Sprawdzimy w pokojach może poszły spać.-powiedział Wonwoo

Przeszukaliśmy cały dorm. Nie było ich. Zebraliśmy się w salonie i wydzwanialiśmy do dziewczyn. Nic. Komórki miały wyłączone. Chwile później usłyszeliśmy trzask drzwi. Do salonu wbiegła zdyszana i zapłakana Ann. Zerwaliśmy się na równe nogi.

-Co się stało?

-Tam...tam zabrali nas...i...ja uciekłam a dziewczyny ciągle tam są i- przerwała i zaczęła strasznie płakać. Bez zastanowienia zabraliśmy kurtki i wybiegliśmy z domu. Ann musiała jechać z nami. Chłopaki nie chcieli jej brać, ale musiała pokazać nam gdzie to było. Nie było daleko. Zatrzymaliśmy się przy nie dużej ale ciemnej uliczce. Dziewczyna została w aucie a my wyskoczyliśmy z vanów i ruszyliśmy w wiadome miejsce. Wyciągneliśmy latarki, pierwsze co zobaczyłem ciemną postać pochylającą się nad kimś. Mimo tego, że nie widziałem dokładnie, wiedziałem co on teraz robi. To było straszne i odrażające. Rzuciłem się na niego i pierwsze co przywaliłem mu z pięści w twarz. Facet upadł na ziemię. S.Coups zajął się tym drugim. Zacząłem go kopać i bić po twarzy. Nie mogłem się pogodzić co on z nią

zrobił.

-Dino, już wystarczy.- usłyszałem za sobą. Nie słuchałem ich. W tym momencie nie liczyły się konsekwencje. Chciałem go po prostu zabić. Chłopcy zaczeli mnie od niego odciągać. Uległem, wyłącznie z braku siły. Nachyliłem się jeszcze nad nim i powiedziałem

-Spróbuj to zrobić jeszcze raz, komukolwiek to już nie będe taki miły. Rozumiesz?- brak odpowiedzi- ROZUMIESZ?-- wrzasnąłem. Pokiwał głową ze rozumie.- to się tyczy też ciebię- rzuciłem w stronę drugiego. Zabraliśmy dziewczyny i najlepszym wyjściem było zawieźć je do szpitala. Tak zrobiliśmy. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Oddaliśmy je w dobre ręce i czekaliśmy z niecierpliwością na wiadomości...i na te dobre i na te złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz