środa, 9 września 2015

Historia życia- Początek wojny.



*perspektywa Nataly*

Otworzyłam oczy i ujrzałam światło padające wprost na mnie. Automatycznie zasłoniłam ręką twarz. W tym momencie poczułam coś na nadgarstku. Na swoim ciele miałam wiele przeróżnych kabelków. Podparłam się na łokciach aby sprawdzić gdzie obecnie sie znajduje. Pierwsze co rzuciło mi sie na oczy to śnieżnobiałe ściany. W rogu stał brązowy fotel a przy nim tego samego koloru stolik z gazetami i tego typu rzeczami. Na ścianach wisiało kilka obrazków. Obok mnie wisiała kotara zapewne zasłaniająca osobę z którą dzielę to pomieszczenie. Już dobrze wiedziałam gdzie jestem ale do tej pory nie wiedziałam dlaczego. Położyłam się z powrotem na łóżku szpitalnym, próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. -No tak- pomyślałam. Jak można było zapomnieć takiej strasznej rzeczy. Ktoś mnie zgwałcił. Przeżyłam swój pierwszy raz z obleśnym zboczeńcem, który potraktował mnie jak szmatę, zwykłą,nic nie znaczącą szmatę. Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk. Spojrzałam się w stronę okna i ujrzałam dobrze znaną mi twarz. Zrobiło mi się niesamowicie dobrze na sercu. Cieszyłam się, że w tej chwili przy mnie był. Po chwili do sali wparował lekarz wraz z Seungkwan'em. Zaczęło się od pytań poprzez to czy coś mnie boli po te troche psychologiczne pytania. Chciałam jak najszybciej być blisko chłopaka więc odpowiedziałam na nie szybko ale zgodnie z prawdą, żeby wszystko było ok i nie było potem tłumaczenia. Lekarz zapisał coś na kartce i zwrócił się do Seunkwana.

- Z tą drugą dziewczyną tak samo.

- Tak doktorze, żadnej poprawy.

-Dobrze dziękuje.- troche zdziwiła mnie ta rozmowa. Lekarz wyszedł, a ja zostałam sama z NIM. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Poczułam mocny zapach perfum. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak się cieszyłam, że mam go przy sobie.

-Proszę nie puszczaj mnie jeszcze.- wydukałam.

-Nigdy.- odpowiedział. Zaczęłam płakać. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwioną ale i przejętą miną. Zauważyłam u niego opuchnięte oczy, zapewne od płaczu. Był strasznie wyczerpany.

- Ile ty tu siedziałeś?- zapytałam z troską w głosie

-Od 2- uch dni. Nie odstępywałem cię na krok- posłałam mu ciepły uśmiech.

- Wiesz, że nie musiałeś.

-Tak wiem, że nie muszę. Ale chcę. Chcę być przy tobie, zwłaszcza przy tak ciężkiej chwili.- wyciągnęłam ręce w jego stronę aby mnie przytulił. Znowu poczułam się bezpiecznie.

- Chwila. -chłopak zrobił zdziwioną minę- o jakiej dziewczynie rozmawiałeś z lekarzem?

-Nat słuchaj Sam ucierpiała z was trzech najbardziej. Ten facet co jej to zrobił podawał jej tyle tego czegoś do usypiania i był dla niej strasznie brutalny. Ona do tej pory leży w śpiączce.- wytłumaczył na sam koniec odsłaniając kotarę. Ujrzałam tam dziewczynę podoczepianą do jeszcze większej ilości kabelków. Wyglądała strasznie, nawet z takiej odległości widziałam siniaki na jej twarzy. Z drugiej strony łóżka spostrzegłam postać leżącą górną częścią ciała w jej nogach. Po chwili zorientowałam się kto to był. Dino, w swoich rękach trzymał jej dłoń. Zapewne spał.

-Czy on był przy niej...

-Tak. Był przy niej od samego początku. Nikomu nie kazał do niej podchodzić, tylko lekarzowi. Często do niej mówił, że wszystko będzie dobrze, że jej nie zostawi.

-Cieszę się, że to dla niej robi. Mam też wielką nadzieję, że jak najszybciej się wybudzi. - chwile później kazałam iść Seungkwan'owi się przespać, sama tez chwilę się zdrzemnęłam.


*perspektywa Dino*

Obudziły mnie hałasy dobiegające zza drzwi. Rozejrzałem się po sali, nikogo nie było więc zwróciłem się do Sam. Dalej była w śpiączce. Łzy cisnęły mi się do oczu?

- Dlaczego to tak długo trwa?- zapytałem samego siebie. Położyłem ponownie głowę na jej kolanach. Gładziłem kciukiem jej rękę. Nagle poczułem mocniejsze,ale i tak słabe ściśnięcie ręki. Poderwałem głowę do góry. Cieszyłem się jak nigdy w życiu. Jej powieki podnosiły się powoli do góry. Gdy tylko mnie ujrzała zaczęła siadać.

-Nie, leż. Nawet nie wstawaj.

-B...boli- wydusiła i wskazała miejsce swojego podbrzusza

-Już idę po lekarza- rzuciłem i wybiegłem z pomieszczenia. Po chwili wróciłem z powotem. Sam zwijała się z bólu. Nie mogłem patrzeć jak cierpi,to był dla mnie istny koszmar. Lekarz podał jej coś przeciw bólowego. Zadał jej jeszcze kila pytań,obejrzał dokładnie i zostawił mnie z nią samego. Usiadłem na swoim miejscu kompletnie nie wiedząc co robić. Pytać jak się czuje? Jak bym to zrobił myślałaby o tym co się stało. Jak bym się nie zapytał,co by sobie pomyślała? Na szczęście to ona zaczęła rozmowę.

-J...jak to się stało, że tu jesteśmy? No w sensie, że w szpitalu.

-Ann udało się uciec. Przybiegła po nas. -pokiwała głową na znak, że rozumie.

-A... Ty byłeś przy mnie przez ten cały czas?- zapytała po chwili

-Tak. Odkąd tu jesteś.- złapała moją rękę i uśmiechnęła się ciepło.

-Dziękuje.- ja tylko odwzajemniłem uśmiech


*perspektywa Sam*

Porozmawiałam jeszcze z Dino. Wyjaśniliśmy sobie całe zajście na imprezie, przeprosiłam go. Wszystko między nami juz jest okey.

Zaprzyjaźnił am się z nim. W pewnym momencie usłyszałam kłótnie pomiędzy lekarzem a...a no właśnie, pomiędzy moją trenerką tańca. Bardzo dobrze znałam ten głos. Po chwili usłyszałam głośne

- Nie obchodzi mnie pańskie biadolenie- i od razu do sali weszła ona. Wysoka, szczupła, ciemnowłosa kobieta. Stanęła na środku sali i gdy odnalazła mnie wzrokiem podbiegła do mnie aby się przywitać. Jak na nauczycielkę była bardzo stanowcza i wymagająca ale po za tym była miła i kochająca.

- Jak pani tu weszła?- zapytałam gdy wyswobodziłam się z uścisku- nie zna pani koreańskiego.

-Człowiek nie potrzebuje języka, żeby się porozumieć. Po za tym i tak nie obchodziło mnie to czy mówił to po koreańsku po polsku czy po chińsku. Musiałam się z tobą zobaczyć. - zaśmiałyśmy się.

A Dino? Stał jak osłupiały, patrzał się na nas jak na zadanie z matmy. Z niego też się zaśmiałyśmy. Tak to jest jak patrzysz na dwie osoby mówiące w innym języku i śmiejące się z czegoś. Nawet nie wiesz z czego, w zasadzie mogły się śmiać nawet z ciebie. Przedstawiłam ' ciocię' chłopakowi jak o reszcie która przyszła nad odwiedzić. Pogadaliśmy trochę, pośmialiśmy się. Nie wspominaliśmy o zajściu sprzed kilu dni, chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć. W końcu doszło do najgorszego. Trzeba było o tym porozmawiać albo przynajmniej wspomnieć.

-Sam, rozumiem ze jest ci tu z nimi dobrze.- kiwnęłam głową- jednak to co się stało troche mnie przeraziło i nie jestem do końca przekonana czy moge im jeszcze zaufać.

-Co ma pani na myśli?

-Sam.... Wracasz ze mną do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz