sobota, 17 października 2015

13 nieszczęść- cz. 17



*rano, Wonwoo*

Budzę się, otwieram oczy, patrzę, a tam co? Śliczna dziewczyna, patrząca swymi ślicznymi oczkami wprost w moje. Ona sama tuli się do mnie, a ja trzymam ją w talii. Wspomnienia z wczoraj przychodzą mi z łatwością, więc uśmiecham się na przypomnienie sobie o pocałunku. Hona także się uśmiecha, a po chwili zbliża twarz do mojej. Złącza nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu oddaje i pogłębiam. Schodzę niżej z pocałunkiem i robie małą malinke na środku jej szyi. Chcę by każdy widział i pytał się kto to jej zrobił... To takie piękne. Wszystko zaczyna się układać. Niedawno, a nawet wczoraj moglibyśmy się pobić, a teraz? Teraz to nasze języki mogłyby toczyć walkę. Jednak nie z nienawiści, a z miłości. Podoba mi się w niej wszystko co ma. Piękne oczy, ponętne usta, ślicznie lekko wystające obojczyki i do tego ma okrągłości tam gdzie trzeba. Jest idealna. Jej cera, kolor oczu czy włosów... To wszystko się komponuje w całość... Idealną całość... Odsuwam się od niej i widzę ten uśmiech, który widzę po raz pierwszy. Świadczy on o tym, że podoba jej się ta sytuacja. Mi także. Chcę się tak codziennie budzić. Powiedzieć jej:

-Kocham cię... - Powiedziałem to... Ona nada się uśmiecha i chce także wyrazić swoje zdanie. Otwiera usta i słyszę te same słowa z przedrostkiem "ja też". Brzmią o wiele lepiej niż wcześniejsze "na pewno nie o tobie"... Teraz zapewne myśli o mnie, lub o tym co jest lub będzie pomiędzy nami. To jest tak piękne, że nie może trwać wiecznie i nie trwa. Ktoś otwiera drzwi i niechętnie odwracam głowę w tamtą stronę, by zobaczyć tego kogoś. Oczywiście Vernon. Co jak co, ale on to lubi wszystko psuć. Zwłaszcza mi. Mówi coś do nas jednak nie słucham go tylko dalej myślę.. Jednak dziewczyna wstaje i kieruje się za nim. "Mogłem słuchać" wytykam sobie te słowa. Opadam lekko na łóżku i wpatruje się w sufit, który nie jest już tak śnieżnobiały, ja gdy się tu przeprowadziłem. Teraz gdzieniegdzie jest ślad po mej piłce, którą nieraz rzucam do góry i ślad zostaje. Teraz też tak robię, jednak z dwojoną siłą. Wściekam się. Nie na to że poszła. Na to, iż nie słuchałem i nie wiem co teraz ona robi. Mam tam pójść? Po co? Gdyby chciała żebym tam był to by się wróciła, prawda?... Może... Rzucam ostatni raz okrągłym przedmiotem, który niechcący wylatuje przez otwarte okno. "Później ją znajdę" mówię cicho i powracam do patrzenia się w jeden punkt. W końcu obraz mi się zamazuje, przez napływujące do oczy łzy szczęścia? Nie. Załamania? Może. Nie wiem. Nie myślę już. Oddaje się całkiem płaczu i zatykam ręką usta, by nie wydawać z nich dźwięku. A dlaczego płacze? Aish, nie wiem... Później się zastanowię... Na dziś dosyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz