poniedziałek, 28 grudnia 2015

Wygrana z radia- cz. 19

-Wysypisko? Romantycznie będzie jak będziemy sami, a skromnie, bo właściwie za darmo i nic nie musisz szykować , ani płacić. To... Wysypisko?

-Skoro tak mówisz.- Reszte drogi szliśmy w ciszy. Jedynie w oddali było słychać szczekanie psów i kolędników, którzy chcieli sobie zarobić. Gdy tak szliśmy zdziwiło mnie to, że weszliśmy... Gdzie? Na wysypisko. Otworzyłam buzię, że zdziwienia, a chłopak się zaśmiał. - Wolisz usiąść na tej oto oponie, czy może wolisz na tym starym, ale dobrze trzymającym się kocu.-Wskazał wyżej wymienione rzeczy i spojrzał na mnie.

-A-ale j-ja, i t-ty...-zaczęłam się jąkać,a on uciął mi w połowie nieudolnie złożonego zdania.

- Hahah. Tak na serio po prostu przechodzimy przez to wysypisko, ponieważ jest o wiele szybciej do miejsca, w które zmierzamy. - Wskazał budynek z napisem "Smile Dog". Schronisko dla psów? Może nie jest zbyt romantyczne, ale za to oryginalne. W między czasie zrobiłam facepalm'a i powiedziałam ciche " bez komentarza". Złapał mnie lekko za rękę i zaprowadził w stronę budynku.

Skakaliśmy po całym terenie, trzymając się za ręce. Włosy rozwiewał ciepły, lecz dosyć mocny wiatr. Co jakiś czas patrzeliśmy na siebie posyłając słodkie spojrzenia. Nagle zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy sobie w oczy. Chwilę tak trwaliśmy, aż w końcu on zbliżył się do mnie i złożył lekki i jednocześnie namiętny pocałunek na mych ustach.

A tak na serio...

Chodziliśmy, bez trzymania się za rękę i obserwowaliśmy psy w klatkach. Włosy rozwiewał nam wiatr, jednak bym on mocny i zimny jak cholera. Co jakiś czas zamiast patrzeć sobie w oczy patrzeliśmy w oczy tym słodkim stworzeniom. I jeszcze jedno, ach tak. Zamiast on pocałować mnie, pies oblizał moją twarz. Wiem, że to takie romantyczne i nic nie różniące się od tamtej wersji. Po tym poszliśmy jeszcze na... Chyba nie zgadnijcie... Jedliśmy kebaba. Kurwa, romantyczność hard level. Nie wiem czy on próbował być romantic, czy chciał pokazać innym, że są o wiele lepsi od niego. Ja tam nie wiem... Nie żebym narzekała. Nie tego nie mogę powiedzieć, ale romantyczne to to nie było. Japitole. Nie no ja teraz co drugie słowo będę używać romantyczny. Tak romantyczny długo romantyczny, aż romantyczny mi romantyczny się romantyczny znudzi... Dobra, znudziło mnie to. A więc wracając do rzeczywistości, to mój romantyk, a jednak się nie znudziło, w ogóle się nie odzywa, tylko zajada się tym fast food'em, jakby go pierwszy raz na oczy widział.

-Zakochałeś się czy co ty taki nieobecny?

-J-ja? Zdaje ci się. Po prostu się trochę zamyśliłem. Idziemy? Późno już. -Pokiwałam głową na tak i ruszyliśmy w stronę dormu Bangtanów. Podczas drogi prawie nic nie rozmawialiśmy. Były tylko tematy typu; z kim spędzisz święta, lub co ubierzesz na wigilię. Dzięki niemu Chociaż przypomniałam sobie, że jutro idziemy na kolacje z Got7. W co ja się ubiore? Czy będzie mi wygodnie w szpilkach? Te i wiele innych pytań chodziło po mojej głowie. Ale najważniejsze, czy oni mnie polubią. Niby Ala to gwarangowała, ale to zawsze może wyjść odwrotnie.

- już jesteśmy. - Powiedział mało szczęśliwy Hoshi stając przy moich drzwiach.

-No jak widać. Choć to. - chłopak zbliżył się, a ja Pocałowałam go w policzek i odeszłam w głąb domu. Tam dziewczyny zaczęły, jak zawsze zresztą, o mój wieczór. O powiedziałam im w skrócie całą historię i poszłam się położyć. To był męczący, czarujący i "romantyczny" dzień. Po chwili już odpłynełam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz