środa, 30 grudnia 2015

Wygrana z radia- cz. 27



-Pójdę za nim -Powiedział Jackson i ruszył w stronę oddalającego się chłopaka. Spojrzałam na Alicję, która nadal zajęta była Jiminem. Widać, alkohol działa na nią bardzo rozluźniająco.

-I co ja mam teraz zrobić? -Zadałam sobie pytanie. poczułam czyjeś ręce w talii, a potem głowę opierającą się o moje ramię.

-Coś się stało? -Wszędzie rozpoznam ten głos.

-Taehyung, bo... Widzisz, Alicję i Jimina? -Wskazałam ma nich palcem.

-Widzę, słodki razem wyglądają.

-Przed chwilą był tu Jr z Jacksonem. Jr widział jak oni się całują. Później wybiegł z mieszkania, a za nim drugi...i..

-I martwisz się, co będzie z nimi? -Odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam w oczy.

-To jest Alicja. To nie jest obca mi osoba. Jasne, że się o nią martwię. Zmieniła się przez ten cały pobyt tutaj. Zauważyłam tylko to, że cały czas kochała i kocha Jimina. Był jej taką pierwszą prawdziwą miłością. A pierwszej się nie zapomina... Ona przestała być tą dziewczyną co kiedyś. Wtedy z trudem przychodziło jej kłamstwo. Teraz radzi sobie z tym jak że zjedzeniem lodów śmietankowych. Ja...-Przerwał mi przykładając palec du ust.

-Dobra, rozumiem. -Zaśmiał się. Co go tak śmieszy?!-Ale, ona ma tego świadomość, że Jr ją widział.

-Ale jak to... -Chłopak odwrócił mnie tyłem do siebie i zobaczyłam, jak Alicja śmieje się i jednocześnie płacze powtarzając sobie, że nie potrzebuje Jr'a, bo ma Jimina. Przekrzywiłam lekko głowę na lewą stronę, by przeanalizować, to co się właśnie dzieje. Nie rozumiałam tej sytuacji, która ma tu miejsce. Po chwili jednak znów zdaje sobie sprawę, że alkohol nie jest dla ludzi nie znających umiaru...czyt. dla Alicji...

-Nie mam na to siły, to jest zbyt trudne do ogarnięcia w jeden wieczór, całej tej sytuacji, idę się położyć. -Mruknełam pod nosem i ucałowałam Tae w usta, po czym skierowałam się w stronę pokoju, by udać się do krainy snu... Schody po wypiciu półtora piwa, były czymś ciężkim po pokonania. Częsta chwiejność i widoczność dwóch schodków, tam gdzie powinien się znajdować jeden, uniemożliwiały mi udanie się do wymarzonego miejsca. Stwierdziłam, że szybciej pójdzie mi pójście na czworaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i po uznaniu, że nie ma tu żadnej żywej duszy, uklęknełam przy 4 schodku i pomagając sobie rękoma, wspiełam się na sam szczyt. Wreszcie najgorsze za sobą - pomyślałam i pognałam do pokoju. Bez żadnych ceregieli, zdjęłam ubranie i w samej bieliźnie wskoczyłam do łóżka. Chciałam po prostu zamknąć oczy i dostać się do krainy snu, jednak przeszkadzała mi w tym muzyka i hałas dobierający z dołu. Chciałam wstać i powiadomić ich, że ktoś tu chce się już położyć, ale nie chciałam powtórki z wspinania się po schodach. Rezygnując z tego pomysłu, wzięłam słuchawki, telefon i włączyłam swoją własną muzke, w wykonaniu V i Nadzieji. W trakcie słuchania rapu J-Hope, straciłam kontakt ze światem i zasnełam.

Wanesa POV
-Wan, daj buzi~-Poprosił Hoshi, który przez cały czas leżał mi na kolanach.

-Jesteś pijany, kochanie...

-I co z tego? Już mnie nie kochasz! -Zaczął udawać, że płacze, a ja zaśmiałam się z jego marnego aktorstwa. -I z czego rżysz? Myślisz, że jak mnie nie kochasz, to możesz się ze mnie śmiać?

-Myślę, że mogę się z ciebie śmiać zawsze...bez wyjątku czy cie kocham czy nie.

-Czyli mnie nie kochasz?

-Oczywiście, że kocham.

-Naprawdę?

-Naprawdę.

-Serio?

-Serio.

-Ale na pewno?

-Tak, myślę, że jeśli jeszcze raz zapytasz to się rozmyśle-pogłaskałam go po włosach.

-Za bardzo mnie Kochasz, żeby przestać. Ale to dobrze się składa bo ja cie tez bardzo kocham -podniósł głowę z moich kolan i zasiadł koło mnie. Spojrzał mi w oczy i chuhnął (nie wiem jak się to pisze xD) mi prosto w twarz.

-Szkoda, że dzisiaj nie pijesz, tak właściwie dlaczego? -Zapytał.

-No wiesz, dziewczyny mają swoje dni, a ja w te dni nie pije - nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że najnormalniej w świecie miałam okres. Miałam swoje zasady i w te dni nie mogłam pić. Ostatnio gdy się odważyłam, całą noc rzygałam.

-Ale jakie dni? Wybierasz sobie dni i w te nie pijesz?
-Domyśl się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz