niedziela, 9 sierpnia 2015

Historia życia-Trafiłyśmy do wariatkowa.



Dziewczyny oczywiście zgodziły się ze mną jechać. No bo jak mogły by przegapić wspólne wakacje, zwiedzanie Korei, a co ważniejsze spotkanie SEVENTEEN? Razem z Nataly i Ann mieszkałyśmy po sąsiedzku. Byłam z tego powodu szczęśliwa, bo jako jedyna byłam tam ogarnięta i punktualna. Wstałam o 6:00, najwcześniej jak się dało. Uszykowałam się i jako pierwszą odwiedziłam tą najbardziej roztrzepaną.

-Ann. Wstawaj, ty leniu śmierdzący.- weszłam do jej pokoju i zaczęłam się wydzierać. Nie poskutkowało. Zdjęcie kołdry i szturchanie, również nie.- Ann nie pozostawiasz mi wyboru.- Wyszłam z pokoju, a po minucie wróciłam z pełnym kubkiem wody.- liczę do trzech. 1...2...3 -automatycznie wylałaś zawartość na przyjaciółkę. Jak na zawołanie podniosła się do siadu i spojrzała sie na ciebię morderczym wzrokiem.

-Nie wystarczyło normalnie obudzić?

-Hhmm dlaczego ja o tym nie pomyślałam?-spytałam sarkastycznie udając rozmyślenie-wstawaj, no już.

Rozejrzałam sie po pokoju. Było tam za czysto, aż za czysto.

-Yy gdzie jest twoja walizka?

-W szafie.- wskazała palcem wspomniane miejsce.

-Spakowałaś chodź troche?- Ann tylko popatrzała w podłoge.

-No bo ja tak pomyślałam, że mi pomożesz no i tak...

-No dobra już dawaj.

Wiedziałam, że tak będzie. Dlatego wstałam tak wcześnie. 1,5 h zajęło wam uszykowanie Ann. Nie zostało wam dużo czasu więc szybko pobiegłam do Nataly. Zapukałam. Drzwi otworzyła mi jej mama.

-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się

-Witaj. Wejdź proszę.- pokazała ręką abym weszła.

-Niech mi pani powie czy ona chociaż wstała? - spytałaś zrezygnowana.

-Tak, tak wstała. Już chyba nawet prawie kończy pakowanie.-położyłam ręke na sercu i odetchnęłaś.

-No chociaż ona. Z Ann nie było tak dobrze.- zaśmiałyśmy. Chwile później Nataly schodziła z walizką.

-Gotowa?-spytałam

-Gotowa.

Wyszłyśmy tylko jeszcze po Ann i ruszyłyśmy na lotnisko. Wszystko poszło nam sprawnie, aż byłam zdziwiona. Lot również był ok. No może z wyjątkiem pewnego pana, który siedział obok mnie z nogami na siedzeniu z głową schowaną w kolana i powtarzał "będzie dobrze, będzie dobrze..." Więcej nie pamiętam ponieważ zasnęłam. Obudził mnię na sam koniec Nataly. Wyszłyśmy z samolotu i skierowałyśmy się do budynku. Rozglądałam sie szukając mojego kuzyna, który miał po nas przyjechać.

-Nie ma go.-zrezygnowana usiadłam na ławce.- i jak my tam dotrzemy? Jak ja nawet adresu nie znam.

-Może za chwile przyjedzie, pewnie się spóźni. Poczekamy jeszcze chwile.- tak zrobiłyśmy. Po 10 minutach zauważyłam zdyszanego Joshue biegnącego w naszą stronę.

- Sam...dziewczyny... tak... bardzo.- próbował cokolwiek powiedzieć ale szybki oddech uniemożliwiał mu to.

-Spokojnie, oddychaj. Już.-pokiwał tylko głową.

-Dziewczyny tak bardzo was przepraszam. Nasza próba się przedłużyła.-- tłumaczył

-Ok, spokojnie. Nic się nie stało. 10 minut nas nie zbawiło.-uśmiechnął sie. - Ach właśnie, zapomniała bym. Dziewczyny to jest mój kuzyn Joshua. Joshua to są Nataly i Ann.- chłopak podał ręke dziewczynom, lecz na Nataly zawiesił wzrok na troche dłużej. Troche dziwna sytuacja.

-To co idziemy wkońcu? Nie chcę spędzić tu resztę dnia.-spytałam

-Yym, tak. Chodźcie.

Joshua i Nataly szli pierwsi a ja z Ann śmiejąc się z nich, szliśmy drudzy. Chłopcy nie mają tak daleko do lotniska. Chyba rozumiem dlaczego. Gdyby mieli taką sytuację jaka była dzisiaj rano to będą mieli blisko. Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wielkiego bloku. Stanęłam przed nim i spojrzałam w górę.

-Na którym piętrze mieszkacie?- spytałam z ciekawością


-Na trzecim.

-No to jeszcze nie tak źle.- zabrałam walizkę i skierowałam się do wejścia. Weszłam po schodach z łatwością. To co zobaczyłyśmy po wejściu do ich dormu przeszło nasze wszelkie wyobrażenia. 12 chłopaków w mniej więcej naszym wieku. Nie wiem jak to dokładnie opisać.

-Tak, że no. -niechętnie się uśmiechną- zapraszam.-Weszłyśmy do środka, ale nie jestem pewna czy był to dobry pomysł. Dostałam koszulką w twarz. Chłopak który nią żucił troche się wystraszył i szybko podbiegł aby zabrać rzecz.

-Przepraszam-wydukał.

-Spoko.- rzuciłam krótko.

-Dobra czas ich troche uspokić. -rzucił Joshua.- Ej chłopaki cisza.-krzyknął. Myślałam że to nic nie da, ale posłuchali go. Wszyscy podeszli do nas z zaciekawieniem.

-To nasi goście?- spytał chłopak w jasno różowych włosach.

-Tak. To jest Sam, moja kuzynka, a to Nataly i Ann jej przyjacióki. A to S.Coups nasz lider WonWoo, Mingyu, Vernon, Woozi, Seungkwan, Jeonghan, DK. Hoshi, The8, Jun i nasz maknae Dino. -wszyscy nam pomachali a lider zaprowadziłnas do naszego pokoju. Tak mieszkałyśmy razem. To chyba nawet lepiej bo jakbym miała mieszkać z którymś z nich to chyba bym nie wytrzymała psychicznie. Zaczęłyśmy się rozpakowywać i tak nam zeszło do wieczora. Położyłam się na łóżko. Powieki same mi się zamykały. Chyba nawet zasnęłam. Nie trwało to długo bo po chwili usłyszałam pukanie.

-Prosze.

-Ym jeżeli jesteście głodne to przyjdźcie na kolacje.

-Ok, za chwile przyjdziemy. Przebierzemy się tylko.

-Ok.- uśmiechnął sie ciepło i wyszedł

-Chyba go polubie.-rzekła Ann

-Ja też. Widać, że jest w miare normalny.

Udałyśmy się do jadalni. Na stole stało mnóstwo pysznego jedzenia. Na samą myśl ciekła nam ślinka. Usiadłyśmy obok siebie pomiędzy maknae a Joshuą. Nie do końca umiałam posługiwać się pałeczkami więc wziełam do ręki widelec.

-Smacznego-powiedział do mnie Dino ze słodkim uśmiechem

-Smacznego- odpowiedziałam i mimowolnie moje kąciki podniosły się ku góże.

Posiłek był na prawde dobry. Byłam ciekawa kto tak smacznie gotuje.

-To my już podziękujemy. Chyba się już położymy.

-Jasne. To był dla was ciężki dzień. Musicie odpocząć.-powiedział Mingyu.

-Dziekujemy za kolację i dobranoc.

Nie miałyśmy siły aby się chociaż umyć. Przebrałyśmy się tylko i weszłyśmy pod kołdry. Zamknęłam oczyi od razu je otworzyłam. Chłopcy zaczęli sie drzeć i latać po całym domu.

-Czy oni zapomnieli o nas czy co?-spytała Nataly

-Nie powinni tak zbyt długo. W końcu im sie znudzi i pójdą sapać- stwierdziła Ann

-Mam nadzieje.- odparłam

Minęła 1h i 2h i nic

-To będzie ciężkie lato.- stwierdziłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz