sobota, 26 września 2015

13 nieszczęść.-cz. 12



Cieszyłem się, że nie protestowała, tylko wtuliła się we mnie.

-dziękuję, że jesteś...

-i zawsze będę.

Hah, chciałbym, żeby to tak się skończyło, jednak kondycję to ona miała. Dołączyłem do niej dopiero po jakiś 20 minutach przysiadając się do niej na ławce.

-po co to robisz? Chcesz się nade mną litować? Nie potrzebuje tego. Nie potrzebuje osoby, dla której jestem tylko obciążeniem, niepotrzebną zabawką , która nadaje się tylko wyrzucenia w kąt,do śmieci. Jestem czymś czego nie da się kochać, ani lubić. Dziewczyny są wyjątkiem, albo po prostu udają. Jest mi to obojętne, albo inaczej, chciałabym, żeby było mi wszystko jedno, jednak one od zawsze były dla mnie rodziną. Zresztą lepiej i tak dla was by było gdybym nie żyła...

-Nie mów tak.. - Nie mogłem słuchać tych głupot co wygadywała.

-Nie, dobrze mówię - wstała z ławki - wiesz co? Może zrobię to nawet teraz. Co mi tam. I tak moje życie nie ma sensu. Nie. Nie miało sensu, dotąd gdy was poznałam. Dziękuję wam bardzo, za to jak bardzo musieliście udawać i znosić mnie w swoim dormie, ale teraz będziecie mieć spokój. Nara. - Już chciała odejść, ale wstałem i złapałem ją za nadgarstek i w efekcie wpadła w moje ramiona. Nasze twarze były blisko siebie, a ja miałem ochotę ją pocałować, ale to odłożyłem na później.

-Nara, to ty se możesz powiedzieć do obiadu, który wylądował w twoim żołądku, a ty już nigdy go nie odzyskasz, a nie do osoby która cię kocha...-dzieczyna podniosła wzrok na mnie i przyjrzała się mym oczom. Po chwili jednak zobaczyłem kpiący uśmieszek.

-kochasz? Człowieku, powiem jedno, miłość nie istnieje. Kocham to ja mogę powiedzieć każdemu. A teraz zostaw mnie, bo mam cię dosyć. - odwróciła się, a z jej kieszeni wyleciała mała torebeczka, a w środku biały proszek.

-twoje?

-no chyba z nieba to nie zleciało.

-brałaś to?

-a co chcesz wiedzieć jak działa? Chujowo!

-idziesz ze mną..

-Co chcesz się ze mną ruchać?

-a żebyś wiedziała...

-Ymm nie ma tak łatwo, musisz mnie jakoś zaskoczyć..-stanąłem i odwróciłem się w jej stronę. Złączyłem nasze usta w namietnym i szybkim pocałunku, a Olka szybko go odwzajemniła. - No to idziemy się ruchać!-krzyknęła gdy skończyłem się do niej kleić. Po drodze kilka razy krzyczała coś w rodzaju "nie chce z tobą iść", a po chwili dołączała jeszcze "Przemyslałam sprawę ty, ja i łóżko to dobry pomysł". Co ta dziewczyna ma w głowie. Gdy jest na haju widać, że zachowuje się całkiem odwrotnie, niż gdy jest w stanie normalności. Gdy dotarliśmy do domu była godzina 22, czyli godzina o której zazwyczaj spaliśmy. Weszliśmy po cichu, a raczej miałem taką nadzieję, ale Olka musiała coś odwalić i już chciała się drzeć, ale w ostatniej chwili zakryłem jej usta ręką i dalej szliśmy w taki sposób. Powoli otworzyłem drzwi do naszego pokoju i razem z nią wszedłem do niego. Na szczęście chłopaki mają twardy sen i zwykle krzyki ich nie obudzą.

-idz już spać - poleciłem dziewczynie, a ona położyła się koło mnie na łóżku.

-To jak?-Zapytała całując mnie w szyję. To była kusząca propozycja.

-jest już późno, idź do siebie...

-taki jesteś? Ok. To ide do Seungkwana, on może spełni moje zachcianki.

-zgoda. Możesz spać ze mną, ale dzisiaj nie będzie naszych igraszek. Nie chciałbym, żeby jakiś chłopak patrzał się na nas gdy będziemy w trakcie.

-jak chcesz, ale jutro zabiorę cie do siebie i tam się zabawimy.-Pocałowała mnie i usta, potem wtulając się w mój tors. Po chwili odpłynąłem.

Homo POV

-hej, wiesz w sprawie tego co się wydarzyło... - Wonwoo usiadł na biurku i spojrzał na mnie.

-a tego... Nie wiem co to dla ciebie znaczyło, czy coś.. Ale dla mnie była to tylko zabawa, która nic nie znaczy.

-uff... To dobrze, już myślałem, że będę musiał spławiać następną kandydatkę na dziewczynę. Na szczęście nie musze tego robić.-Ouh, to było dość chamskie. Ale trudno jak widać, nie można mieć wszystkiego, a polubiłam Wonwoo. Tylko cholera dlaczego on jest taki wkurwiający? Hmm, albo chociaż dlaczego nie hamuje się przed powiedzeniem, o kilka słów za dużo.

-o czym myślisz? - zadał pytanie

-na pewno nie o tobie, pacanie... - Wyszłam z pokoju kierując się do lodówki. Po chwili dostałam smsa.


Od: Marcin *.*

Jutro u was będę czekaj <3

Do: Marcin *.*

I teraz mi to mówisz?

Od: Marcin *.*

No tak jakby. Nie cieszysz się, że zobaczysz swego kochanego kuzyna?

Do: Marcin *.*

Ciesze się, ale..


No właśnie było jedno, ale. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć o tym, że nie chce by przyjeżdżał. Gdy on zobaczy tylu chłopaków w domu, powie wszystko moim rodziną i będę musiała wrócić do Polski... Nie chce tego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz