sobota, 26 września 2015

13 nieszczęść,- cz. 13



Gdy on zobaczy tylu chłopaków w domu, powie wszystko moim rodzicom i będę musiała wrócić do Polski... Nie chce tego.


Do: Marcin *.*

Ciesze się, ale nie mam miejsca w domu. Od kiedy jest tu chłopak i kuzyn Oliwi. No wiesz... Ona zawsze była zakręcona.

Od: Marcin *.*

Ona ma chłopaka?

Ooo a myślałem, że pomiędzy nami coś jest.

Do:Marcin *.*

Ona nie ma chłopaka. Po prostu tak nazwałam jej kolegę. Ale śpiesz się bo za niedługo może być za późno.

Od:Marcin *.*

Dzieki, Dozo...


Potem już nie odpisałam. Nie chciałam. Wyjęłam wczorajsze mięso z lodówki i usiadłam na blacie. Zaczęłam degustować się tym przepysznym żarciem. Nagle ktoś zapalił światło.

-Aish, strasznie mnie. -Powiedziałam, zobaczywszy Jun'a.

-Nie możesz spać? - zapytał

-nie - gdy już chciał otworzyć usta i coś powiedzieć przerwałam mu - i nie, nie będę gruba.

-Nie, ja chciałem spytać co cię tu sprowadza . W sensie do kuchni- zaśmiał się lekko. - ymm lekka kłótnia i tyle. A ciebie?

-e takie tam... Podoba mi się jedna dziewczyna i nie mogę przez nią spać. Ona doprowadza mnie do szału. Zagościła w mej głowie u kurna nie chce wyjść. Ale z drugiej strony to bardzo mnie pociąga.

-mogę wiedzieć kto to? - spojrzał na mnie - niech zgadne, znam ją - pokiwał głową - jest blondynką - znów kiwnięcie- jest polką- i znów - To Ama?

-Rozgryzłaś mnie. - Uśmiechnął się.

-Omo. Jun działaj. Chce widzieć wszędzie ludzi Krzyczących Jamelia.

-Jamelia?

-no połączenie waszych imion. Amun raczej nie pasuje... JAMELIA -Wykrzyczałam paring i skierowałam się do pokoju.

Na szczęście Wonwoo już spał, wiec nie musiałam się z nim dłużej użerać. Po chwili odpłynełam do krainy snu.

Oliwia POV

Rano obudziłam się w czyiś ramionach. Podniosłam głowę i na szyi osobnika zobaczyłam malinkę-O kurwa! - wyszeptałam. Zastanawiałam się czy do czegoś pomiędzy nami doszło. Coś myślę, że za dużo prochów wczoraj wciągnęłam. Pamiętam tylko jak mówiłam jemu coś w stylu, że jutro pójdziemy do mnie... No i tu obraz mi się urywa.

-Nie patrz się tak.. - Powiedział z zamkniętymi oczami. - sama tego chciałaś. Znaczy po części. Ty chciałaś się ruchać.

-i co my ze sobą? - Zapytałam zakłopotana.

-tylko się całowaliśmy. Powinnaś mi dziękować, że cie nie wykorzystałem i przy lepszej okazji nie przyleciałem, choć okazja była kusząca. A i świetnie całujesz w szyję. - Co on wygaduje... Nigdy, aż tak źle nie było. - czy ty coś do mnie czujesz? - zamarłam.

-czuje, że jak mnie zaraz nie puścisz, to zsikam się tobie do łóżka.

-ymm wtedy będziemy spać u ciebie.-rozluźnił uścisk, a ja poszłam się załatwić.

-to jak? - zapytał gdy, wyszłam z mego ulubionego miejsca . Tak łazienka była tym miejscem, które odwiedzałam nie z przymusu, a z chęci. Było to miejsce, w którym nie tylko mogłam się załatwić, ale też pomyśleć lub zrelaksować.

-Cukieeeer... Lubię cię.

-jest.

-ale...

-ooo...

-dasz mi dokończyć?

-kontynuuj.

-bo...

-chcemy was prosić na dół. Ważna sprawa. - Powiedział Vernon, pojawiając się i po chwili znikając za drzwiami.

-dokończymy to później.-Podeszłam do drzwi i gdy chciałam je otworzyć on obrócił mnie i przygniótł mnie do nich.

-ja chcę wiedzieć teraz. Nie mogę już wytrzymać tego napięcia. To jest tak jakby mama od samego rana nie chciała ci powiedzieć co jest na obiad, choć ty miałeś wielką ochotę na sushi. Wiesz jak to jest?

-nie lubię sushi -Postanowiłam go jeszcze trochę przytrzymać. Chciałam wiedzieć jak daleko się posunie.

-Raniszzz...Powiesz mi?

-nie.

-ale co?

-to.

-Olka skarbie, kochanie, misiu, żelusiu...

-Co to ma być? - zaśmiałam się lekko.

-zdrobienia. Zastanawiam się jakby cie tu nazywać.. Hmmm może jednak zostane przy skarbie. A ty co o tym sądzisz? - zbliżył swoją twarz do mojej, a mi zrobiło się nagle gorąco. Moje policzki, aż płoneły. Do tego chciałam znów poczuć ten słodki smak jego ust. Jednak gdy on zbliżył się do mojego ucha szepcąc "mam na ciebie ochotę" i zachaczając ustami o mój narząd słuchowy, chciałam się na niego rzucić, jednak zamiast tego odepchnęłam go lekko z uśmiechem i wyszłam z pokoju. Po chwili jednak wróciłam się, złapałam go za rękę i wyprowadziłam z pomieszczenia.

-to co chcieliście? - Zapytałam będąc w kuchni.

-No że jest śniadanie...

-Naleśniki!!-Wykrzyczałam patrząc na całą górę jedzenia. Dostałam 4 naleśniki.

-ej czy was pogieło? My 2 ledwo co zjemy a dajecie nam dwa razy więcej?

-ej mów za siebie ja zjem. - wtrąciłam Homo. Zawsze dziwiło mnie to jak one mogły zjeść dwa naleśniki i były najedzone, a dla mnie 4 to było mało.. / Tak wracając do rzeczywistości, to ja na serio jem o wiele więcej nawet niż mój tata, który je strasznie dużo... Ale no jem i nie tyje. To mogę ^^/

-Jejku, zastanawiam się w jakie miejsca jej to idzie, bo wygląda jakby nic nie jadła.

-Cukier, nie przesadzaj, ostatnio przytyłam.

-tak chyba w cyckach.

-Nie przeginaj. - dokończyłam jedzenie i poszłam się przebrać.

Amelia POV

-mam do ciebie sprawę. Przyjeżdża dzisiaj Marcin..

-Marcin? Tu do Korei? Seoulu? Naprawdę? O której? Na serio?

-tak, tak, tak, tak i... Tak.

-jej, jejku nie mogę uwierzyć ostatni raz widziałam go jakieś 3-4 miesiące temu. Nadal jest taki przystojny?

-Raczej tak. Zachowujesz się jakbyś była w nim zakochana...

-Nie bo po prostu steskniłam się za nim. Za naszymi odpałami i wspólnym imprezowaniu po nocach. Nadal nie rozumiem, dlaczego Twoi rodzice go puszczali dysko, a ciebie nie.

-oh nie zawracaj mi tym głowy. Dziś jedziemy po niego na lotnisko.

-ej, a on nadal jest zakochany w Oliwii?

-Hah raczej tak. Wypytywał o nią... Ale dobra musze iść się szykować. Tobie też radzę to zrobić. - tak ja powiedziała, ruszyłam w stronę szafy i wyciągnęłam z niej białą koszule i spodenki z wysokim stanem. Do tego zwykle białe baletki. Włosy spiełam w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Homo założyła białą koszulkę, na to czarny sweterek i jeansy podarte na kolanach. Do tego zwykłe trampki, włosy w koka i lekki makijaż z czerwonymi ustami. Wyglądałyśmy bosko.

***

Samolot wylądował. Oglądałyśmy przylot we dwie, bo Ola poszła bez ostrzeżenia do swego ojca.

Osoby po kolei zaczęły wychodzić z urządzenia. Rozglądałam się w poszukiwaniu mego naj przyjaciela do imprez, który wysiadł jako ostatni. Mrr wyprzystojniał. Miał jasną karnację, oczy brązowe, małe lecz pociągające. Jego włosy przechodziły z jasnego brązu, w ciemny blond. Jego usta były ponętne i malinowe, wręcz idealne. Miał na sobie koszule i czarne obcisłe spodnie. Z wyglądu przypominał trochę Koreańczyka, ale ta tylko troszeczkę. Gdy nas odnalazł podbiegł i wyściskał nas obie.

-Marcin. Wyprzystojniałeś.-Stwierdziłam.

-A ty wreszcie jesteś ładna. - Zaśmiał się.

-ja zawsze byłam ładna. Wręcz śliczna - udałam oburzenie

-oj nie złość się, wiesz że żartowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz