poniedziałek, 28 września 2015

Historia życia- To jest nasza miłość.



-Były?

-No były. Nie wiesz co to znaczy były? - zapytałam głupio

-No właśnie wiem i w tym problem. Czy były chłopak leci, można powiedzieć przez pół świata po to, żeby zobaczyć byłą dziewczynę?- pomyślałam trochę, jego pytanie miało sens.

-W sumie to masz rację. On coś kombinuje. Jestem tego pewna.


*perspektywa Ann*


Siedziałam na ławce i czekałam na tego kogoś. Równo o 15:00 zjawił się zakapturzony mężczyzna. Przestraszyłam się trochę, ale po tym jak zobaczyłam kto to był strach przerodził się w złość. Wszystkie wspomnienia z nim wróciły. Na samą myśl przeszedł mnie ból w klatce piersiowej. Udało mi się zapomnieć o tych wszystkich przeżyciach, a jedno spotkanie na nowo mi je przypomni.

-Co ty tu robisz?

-Nie przywitasz się ze swoim chłopakiem?

-Chłopakiem? Chyba raczej byłym.

-Teraz tak.

-Co masz na myśli?

-Ann... ja chcę do ciebie wrócić. Zapomnijmy o przeszłości i skupmy się na tym co jest teraz. Wiem, że źle zrobiłem...

-Źle? Człowieku przez ciebie wylądowałam w szpitalu. - przerwałam mu. Nie mogłam tego słuchać.- ja nie chcę ciebie znać. Ta twoja przeszłość dała mi wystarczająco do myślenia. Został mnie w spokoju. Lepiej będzie dla nas obydwóch jak wrócisz do Polski. Jak to tam kiedyś mówiłeś? Aha. Ulotnij się.- Posłałam mu uśmiech który przeszedł w minę "zaraz rzygnę" Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę dormu. Po kilkudziesięciu metrach obróciłam się aby zobaczyć czy za mną nie idzie. Siedział na ławce .Wyglądało to jakby był smutny albo pisał coś na telefonie. Gdy wróciłam do domu przekonałam się, że to drugie. Dostałam od niego kolejnego sms-a.


To nie koniec.


Gdy już wiedziałam kto to pisał nie bałam się, a właśnie odwrotnie zaczęło strasznie wkórzać. Dostawałam na dzień setki pustych wiadomości. Doprowadziło to do tego, że zmieniłam numer telefonu. To był chyba wielki błąd. Dwa dni później zaczęło się piekło.


*perspektywa Nataly*

Siedziałam z Seungkwanem i oglądaliśmy film. Był nawet ciekawy. Chciałam go obejrzeć do końca ale ta zgraja dzieciaków mi to uniemożliwiała. Ok 14:45 do drzwi ( już 20 chyba DZISIAJ raz) ktoś zapukał. Już dobrze wiedziałam kto. Po chwili usłyszałam głos Wonwoo.

-Ann do ciebie. Znowu.- to ostatnie powiedział jakby miał się zaraz rozpłakać. Dostawca przywiózł kolejne kwiaty dla Ann.

-Nie no. Ile to jeszcze potrwa ten człowiek albo ma coś z głową i na serio chce do niej wrócić, albo ma za dużo kasy albo mu się nudzi.- zaczęłam wyliczać.- Idę z nią pogadać.- powiedziałam do chłopaka- no ja się tu wysiadłam a ty sobie śpisz. Dzięki Seungkwan, dzięki.- wstałam z kanapy i skierowałam się do naszego pokoju.

-Ann? Ej co jest?- zapytałam z troską. Dziewczyna siedziała na swoim łóżku i płakała. Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.

-Kiedy ti się skończy? Nie wytrzymuje już. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że The8 się do mnie nie odzywa.- ja wiedziałam dlaczego się nie odzywa, ale ona nie. Nie mówiłam jej dlaczego. Będzie czas on jej sam o tym powie.

-myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie porozmawianie z nim. Ja ci nie pomogę bo Łukasz mnie zna i wie jaka jestem, a The8 to chłopak i jak sobie wszystko wyjaśnicie to ci pomoże jak nikt inny.

-tak myślisz?

-No chyba tak jak się tu wysilam, nie?- Ann cała zapłakana ruszyła do chłopaka.


*Perspektywa Vernona'a*

Zauważyłem Ann idącą w stronę pokoju The8'a. Współczułem jej tej całej sytuacji. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.

-Boże niech to się już skończy. - powiedziałem i ruszyłem do drzwi. Ann już mnie zastąpiła i wściekła podeszła do nich i je otworzyła.

-Czego zn...Ł.... Łukasz? Co ty tu robisz?

-Jak to co przyszedłem zobaczyć swoją dziewczynę.

-Dziewczynę?- za mną staną The8 wyraźnie zdziwiony.

-Nie The8 to nie tak ja ci wszystko wytłumaczę.- Ann pobiegła za chłopakiem. My zostaliśmy z tym typem, a mi przyszedł do głowy pomysł jak na dobre go zabrać z życia Ann i naszego. Wziąłem go za rękę i zacząłem prowadzić do salonu.

-Róbcie to co ja.- wyszeptałem chłopakom gdy przechodziliśmy. Weszliśmy wszyscy do pomieszczenia i usiedliśmy na kanapach.

-Umiesz angielski?- spytałem w tym języku. Potwierdził kiwnięciem głowy.-To co ty jesteś chłopakiem Ann?- zapytałem-Tak- odpowiedział po chwili pewny siebie.- A wy kim jesteście?

-hah chłopcze my również jesteśmy jej chłopakami.- reszta zrozumiała już o co chodzi i zaczęła przytakiwać.

-Ale jak to? Wy wszyscy?

-No tak. U nas w Której to normalne. Kochamy się i jest nam razem dobrze.

-A wy kochacie się też r...razem?

-No tak. To nawet lepsze niż we dwójkę. A jeśli ty chcesz możesz do nas dołączyć. Będzie jeszcze lepiej.- przygryzłem wargę po części też po to żeby się nie śmiać.

-Co? Wy...wy jesteście nienormalni.

-Może i tak, ale to się nazywa miłość.- uśmiechnąłem się ale mało brakowało abym nie wybuchnął śmiechem. Mina tego chłopaka mówiła są ma za siebie.

Wziął kurtkę i wstał ze zdziwiona miną.

-ja już może sobie pujdę - ruszył do drzwi a ja "przejęty" ruszyłem za nim.

-Ale co będzie z Ann, co będzie z nami?- zapytałem

Życzę wam wszystkim szczęścia, popaprańce.- rzucił,to ostatnie powiedział jakby do siebie ale w miarę słyszalnie. Udałem oburzenie. Szczęśliwy wróciłem do salonu i w wejściu pokazałem chłopakom kciuk w górę, a potem wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.


*perspektywa Ann*

Siedziałam cal zapłakana u The8'a i tłumaczyłam mu, że nie jestem z Łukaszem. Powoli zaczął się przekonywać, a gdy pokazałam mu te sms-y w stu procentach mi uwierzył. I wszystko było ok. Po ok 20 minutach do pokoju wszedł Vernon.

-No wszystko już jest załatwione.

-Jak wam się to udało?- chłopak wyjaśnił nam po krótce co zaszło tam przed chwilą, a ja nie mogłam ze śmiechu.

-Ann, daj mi jeszcze jego numer.- zrobiłam to o co poprosił. Wystukał coś na telefonie i wyszedł z pokoju śmiejąc się złowieszczo.


*peezpektywa Łukasza*

Siedziałem już w taxi w drodze na lotnisko. Musiałem zwiać jak najszybciej z tego Kraju. Dobrze żyłem w stwierdzeniu, że to popaprany naród . W drodze dostałem wiadomość od nieznanego numeru.


Myślę, że mogło by nam wyjść ~ Vernon


Wyciągnąłem kartę jak najszybciej i wyrzuciłem ją przez okno.

-Nigdy więcej. Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz