poniedziałek, 19 października 2015

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 2



"Jesteśmy głodni... Ratuj"

Takiego sms-a dostałam dzisiaj rano od mojego ukochanego braciszka. Leże sobie wygodnie w łóżku, jeszcze nie ubrana, a ten mi wyskakuje z takim czymś. Dobra... Wstałam, ale tylko dlatego, żeby nie było, że potem on mnie nie poratuje. Śniadanie miałam już z głowy, czyli dostaną żarcie pół godziny wcześniej. Ubieranie i make up zajął mi troszeczkę więcej czasu, ale jakoś trzeba wyglądać jak się idzie do ludzi. Wyszłam z budynku i stanęłam przed wejściem patrząc się na ulicę. Co teraz? Jak pójdę w lewo będę musiała się do nich wracać bo to nie w tę stronę, a jak pójdę w prawo to oni nie będą jeść tego co im tam kupię po drodze. Ostatecznie wzięłam autobus. Pojechałam do centrum gdzie kupiłam kilka rodzajów smaku kurczaka i do tego jakieś sosy. Wtarabaniłam się z tym żarciem do autobusu i ruszyłam pod wytwórnię. W między czasie dostałam jeszcze kilka wiadomości od Baekhyun'a z prośbami... nie z błaganiami o jedzenie. Tak więc po 10 minutach byłam pod budynkiem SM. Bez zastanowienia gdzie mam iść ruszyłam prosto do drzwi. Wiele razy już kupywałam im to co chcieli, więc wiedziałam gdzie dokładnie iść. Z wejściem też nie było problemu, ludzie którzy tam pracowali dobrze mnie znali i nawet polubili. Jedni mniej, inni bardziej, jedni zazdrościli mi takiego brata, a inni wręcz przeciwnie, z jednymi byłam na "ty", ale byli też tacy co znienawidzili mnie już po pierwszym spotkaniu. Przechodząc do rzeczy, od wejścia skierowałam się korytarzem do windy, która prowadziła na trzecie piętro do miejsca prób chłopców. Stanęłam przed rozsuwanymi drzwiami, lekko je rozchyliłam sprawdzając czy aby na pewno tam są. Pierwsze co zobaczyłam to Bekona chodzącego w te i z powrotem patrząc się na ekran telefonu. Później zauważyłam jeszcze resztę EXO-K, siedzieli na kanapie z oczami skierowanymi w ścianę. Biedni, tyle czasu bez jedzenia, znałam ten ból. Bez pukania (bo po co?) weszłam do sali.


-E chłopaki co jest. Ruszać dupy z kanapy. Jedzenie przyszło.- wydarłam się, a oni jak poparzeni podbiegli do mnie....albo raczej do tego co przyniosłam.- nie ma reszty chłopców?- zapytałam gdy ci już zajadali się kurczakiem.

-Nie, dzisiaj my mamy próbę, jutro oni. Dopiero po jutrze do końca tygodnia będzie próba razem.- wydukał Kai z buzią pełną mięsa.

-Ah. To trzeba było pisać, że ich nie ma. Jak nic wy tego nie zjecie, i co ja z tym potem zrobię?

-To już nie nasz problem.- stwierdził Baek.

Po 30 minutach chłopcy byli już pełni. Leżeli sobie na podłodze, a kurczaka została troszkę mniej niż połowa. Super, tyle mięsa pójdzie w dupe. No nic, wzięłam do jednej ręki pudełko z kurczakiem, a do drugiej pozostałości z sosu. Ledwo się ruszyłam, a przede mną pojawił się Chanyeol z tym swoim wielkim uśmiechem na ustach.

-Może pomogę.- zapytał od razu.

-Nie, nie trzeba. Tyle razy sobie radziłam to teraz też sobie poradzę.- zrobiłam krok w bok, aby go ominąć lecz ten nie dawał za wygraną. -Nie potrzebuję twojej pomocy.- powiedziałam, ale ten głupek nie dawał za wygraną.

-Ale ja chcę ci pomóc.- powiedział i złapał rękoma to co w tej chwili ja trzymałam.

-Puść to!!

-Nie.

-Tak. Puszczaj.- tak o to każde z nas próbowało postawić na swoim. Ja ciągnęłam w swoją stronę, a chłopak w swoją. W pewnym momencie moje palce trzymały już taką małą ilość kartonu, że puściłam go upadając przy tym na podłogę. Bolało jak cholera. Mimo bólu próbowałam podnieść się chociażby do siadu. Gdy już to zrobiłam podniosłam moje oczy do góry, wtedy zobaczyłam coś przez co na moich ustach pojawił się uśmiech. Chanyeol stał sobie tak jak stał wcześniej, tylko z jednym małym wyjątkiem. Jego koszulka była calusieńka w sosie, tłuszczu i kawałkach mięsa. Mnie było do śmiechu ale jemu nie więc zasłoniłam ręką usta. Chłopak patrzał się to na mnie to na koszulkę. Nie wiedziałam co miałam zrobić w takiej chwili. Wstałam z podłogi i skierowałam się w jego stronę, ale ten widząc to ruszył w stronę wyjścia. Nawet nie wiedziałam czy on jest na mnie wściekły czy po prostu poszedł do łazienki. Miałam nadzieję, że to drugie. Po chwili stania bezczynie ruszyłam za nim. Jako pierwszą postanowiłam sprawdzić łazienkę. Tylko którą? W tym budynku na każdym piętrze mieściły się conajmniej dwie łazienki. Stwierdziłam, że Chanyeol'owi nie chciało by się iść tak daleko z utytłaną koszulką więc ruszyłam do pierwszej jaką zauważyłam. Podeszłam do drzwi męskiej. Co teraz? Wchodzić? Nie wchodzić? Przecież to męska. W męskiej nie tolerują dziewcząt. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nie muszę tam wchodzić, ale mogę zobaczyć czy ktoś tam jest. Wyciągnęłam nogę i nie za mocno kopnęłam drzwi. Już na samym początku natrafiłam na przeszkodę.

-Aaaa.- usłyszałam krzyk. No super jeszcze przywaliłam w kogoś drzwiami. Już się nie zastanowiłam czy to była męska czy nie. Uchyliłam drzwi i wejrzałam do środka.

-No super.- na ziemi z ręką na czole leżał Chanyeol. Najpierw ta plama teraz to. Podbiegłam do chłopaka i usiadłam obok niego. Powili zbliżyłam swoją rękę do jego i ją odsunęłam. Na jego czole widniała czerwona plama. Jak nic będzie guz, pomyślałam. Wstałam z podłogi i weszłam do pierwszej lepszej kabiny, zabrałam trochę papieru i namoczyłam wadą. Podeszłam z powrotem do chłopaka i przyłożyłam okład na ranę.

-Chanyeol, tak bardzo cię przepraszam. Ja nie wiedziałam, że ty tam stoisz, a i jeszcze ten sos. Tak mi przykro.- plątałam się w słowach. Próbowałam mu wytłumaczyć wszystko na raz. Chyba się tak nie da.

-Nic się nie stało. Ta plama to przeze mnie, a gdyby jej nie było to tej sytuacji też by nie było. Czyli to wszystko moja wina.

-Wcale, że nie, ja kopnęłam w drzwi, ja puściłam pudełko z kurczakiem.

-Tak masz rację, to wszystko twoja .- powiedział i uśmiechną się.

-Dzięki. Foch.- udałam oburzenie.

-No przecież żartuję.- poklepał mnie po ramieniu.- Mam pomysł, zapomnijmy o tym. Plamę da się sprać, guz zniknie po kilu dniach. Wszystko będzie jak z przed kilu minut. Oki?

-Ostatecznie się zgodzę. Daj mi tą koszulkę, wypiorę ją- zabrałam bu rzecz i uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz