sobota, 24 października 2015

Historia życia- Kolejna wtopa.






*Perspektywa Nataly*

-Seungkwan, wyjdź.- krzyczałam na chłopaka, który siedział u mnie w pokoju. Dziś rano zrobiłam naleśniki na śniadanie, ten się spóźnił i nic nie dostał, bo cała reszta wszystko zjadła. Doszło do tego, że sam zrobił sobie zwykłe płatki z mlekiem. Oczywiście mogłam mu dorobić tych naleśników, ale stwierdziłam, że to będzie jego kara za tak długie spanie.

Była godzina 17:00 a ten ani na krok nie odstąpił ode mnie, i albo wytykał mi, że jestem złą przyjaciółką albo, że pewnie już go nie lubie i dlatego mu ich nie zrobiłam.

-Nie. Jak ja nie dostane naleśnika to ja nie wyjde.- siedział na fotelu obok łóżka Sam, założył nogę na nogę, skrzyżował ręc na piersi i zrobił poważną minę. Nie wytrzymałam. Wstałam z wygodnego łóżka i wyszłam z pokoju trzapiąc przy tym drzwiami. Zbiegłam na dół, wparowałam do kuchni i zaczęłam wyciągać wszystkie potrzebne mi produkty.

-Poddalaś się?- zapytał Mingyu, który siedział przy stole jedząc kanapkę.

-Ten człowiek jest nie do zniesienia. Robie mu te pieprzone naleśniki tylko po to, żeby sie odczepił i dał mi święty spokój.- po 30 minutach danie było gotowe. Położyłam kilka naleśników zwiniętych w rulon z bitą śmietaną i owocami na talerz i ruszyłam do chłopaka. Weszłam do pokoju, a ten nadal siedział w tej samej pozycji w której go zostawiłam.

-Masz. Twoje naleśniki. Szczęśliwy?- wystawiłam mu talerz przed twarz, a ten wolnym ruchem głowy spojrzał się na mnie, a potem na talerz. Oczy zrobiły mu się jak 5 zł. a usta wygięły się w szeroki uśmiech. Nie powiem zrobiło mi się lżej na sercu widząc go takiego szczęśliwego.

-Dziękuje.- powiedział i wziął do rąk naczynie. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam na miejsce, które niedawno temu grzałam.

Wzięłam do ręki telefon i weszłam na facebooka. Każde z nas było zajęte swoimi czynnościami, więc w pokoju panowała całkowita cisza. Nagle po całym pokoju rozległo się burczenie. Moje burczenie. Nie dość, że byłam głodna, to osoba siedząca ze mną w pokoju zajadała się pysznościami. Zrobiłam smutną minę i pogładziłam się po brzuchu. Oczywiście, mogłam iść zrobić sobie coś do jedzenia ale byłam na to zbyt leniwa. Niestety, po chwili znów rozległ się ten dźwięk. Podkurczyłam nogi i oplotłam je rękoma. I, że niby to coś da? Na domiar złego pomyślałam, że mam jekieś zwidy, bo do moich nozdrzy dochodziły przyjemne zapachy owoców i naleśników. Podniosłam głowę i odetchnęłam z ulgą.

-O matko,już pomyślałam, że sfiksowałam.- Seungkwan stał przede mną z kilkoma jeszcze naleśnikami na tależu.

-Proszę. Dosłowie słyszę, że jesteś głodna i przyszedłem na ratunek.- powiedział, wypiął mężnie klatę, kładąc przy tym jedną rękę na biodrach, wyglądając przy tym jak superbohater.

-Tak narzekałeś, że chcesz tych naleśników, a teraz mi je oddajesz?- spytałam podnosząc jedną brew do góry.

- Nie wszystkie przecież. Zjemy je razem.- uśmiechnął się.

- No dobrze. Siadaj.- poklepałam miejsce obok mnie, a ten prędko wykonał polecenie. Podstawił mi talerz pod nos, a ja wzięłam jeden przysmak do ręki. Po 20 minutach nie zostało nam nic. Chłopak odłożył przedmiot na stolik obok mojego łóżka i wzdechnął.

-Dobre były.

-No. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Zsunęłam się lekko w duł. Moje powieki zaczęły powoli opadać. Nie miałam nawet siły powstrzymywać się. Po chwili zasnęłam.


*Perspektywa Seungkwana*

Popatrzyłem się na jej piękną twarz. Spała. Dziwiłem się, że o tak wczesnej porze. Pomyślałem, że to chyba przeze mnie. Była zmęczona tym ciągłym proźbą o te głupie naleśniki. Wstałem powoli z łóżka i stanąłem obok niego. Podniosłem ją troszkę i ułożyłem wygodnie na materacu. Wziąłem koc leżący na fotelu i przykryłem ją. Spojrzałem się na nią. Była taka piękna gdy spała. Chciał bym położyć się obok niej, przytulić, pocałować.

-Rzebyś ty wiedziała, jak bym chciał to zrobić.- powiedziałem. Jej powieki zaczynały się podnosić.

-Co zrobić?- zapytała.

-Nie nic, śpij dalej.-powiedziałem i skierowałem się do wyjścia.

-A przytulisz mnie chociaż?- usłyszałem po chwili. Zdziwiłem się, ale wróciłem do niej. Ona podniosła się do siadu i wtuliła się w moje ciało. Pachniała tak cudownie. Odsuneliśmy się od siebie. Dziewczyna popatrzała się na mnie i złożyła miękki pocałunek na moich ustach.

-Przepraszam.- powiedziała i speszyła się .

-Nic się nie stało. Idź spać. Dobranoc.- odpowiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Stanąłem przed drzwiami nie wiedząc co myśleć. Po chwili usłyszałem jeszcze głos Nataly.

-Znowu? Co ja narobiłam?


*Perspektywa Sam*

Siedziałam właśnie z Hoshim na sali treningowej. Od kilu godzin trenowaliśmy mój układ. Po wprowadzeniu wszystkich zmian był perfekcyjny. Najgorsze było w tym wszystkim to, że mistrzostwa były coraz bliżej, a ja stresowałam się coraz bardziej.

-Dobra koniec na dzisiaj. Nie wiem czy jeszcze jakiekolwiek lekcje będą ci potrzebne. Wygrasz to.- powiedział chłopak i wyszczerzył te swoje ząbki.

-Mówisz to tylko dlatego, że tak jest czy nie chcesz już ze mną przebywać?

-Oczywiście, ze to pierwsze. Kto by nie chciał z tobą przebywać?

- No nie wiem.- uśmiechnęłam się- Hoshi, bardzo ci dziękuje za to wszystko co dla mnie robisz.

-Nie ma za co. Przyjacielska przysługa. - odpowiedział, unikając mojego wzroku. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i skierował się do drzwi.- Spotykamy się za chwile przed wyjściem- i już go nie było.

-Oczywiście, że to drugie. A obiecaliśmy sobie, że wszystko będzie okey. - ja również zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. A to był taki fajny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz