środa, 23 marca 2016

13 nieszczęść- cz. 35










HOMO


Nie wiem jak i kiedy, ale obudziłam się nad ranem obolała leżąc w łóżku razem z jakąś osobą. Ale to nie było moje łóżko... Otworzyłam z trudem zmęczone oczy i zobaczyłam białe ściany, biały sufit i biała szafka znajdująca się naprzeciwko mojego łóżka. To był szpital.

Byłam w szpitalu!

Kompletnie nie wiem co się stało wczorajszego wieczoru...

Pamietam jedynie jak ktoś zaczął dobijać się do pojazdu, a później widniała pustka...

Gdy zorientowałam się, że Wonwoo nadal spał koło mnie, szturchnełam go łokciem, a w efekcie tego spadł z łóżka. Westchnął i rozmasował zapewne bolący tył głowy. Podniósł wzrok na sufit, a następnie na mnie. Z impetem wstał i rzucił się na mnie lekko miażdżąc moje organy wewnętrzne.


-ty...ty żyjesz! Kochanie żyjesz!


Krzyknął i spojrzał w moje oczy. Je były całe zaczerwienione, spuchnięte i podkrążone, co oznaczało to, że płakał i spał bardzo mało.


-przepraszam-szepnęłam.


On spojrzał na mnie z ukosa. Całkiem nie rozumiał tego z jakiego powodu mówię te słowa. Przyjechałam palcem pod jego okiem i lekko skrzywiłam się.


-za to...- chciałam coś dodać, ale usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi, a w nich przystojnego mężczyznę około trzydziestki z lekkim zarostem i włosami postawionymi ku górze. Posłał mi uśmiech i wszedł w głąb pomieszczenia.


-Jak się czujesz? -zapytał z wielkim bananem na twarzy.

Widziałam jak Wonwoo posyła mu groźne spojrzenia, a nastepnie ja gdyby nigdy nic spoglada na mnie.


-Nawet dobrze, tylko w glowie mi się kręci- opowiedziałam z obojętnym wyrazem twarzy.

Lekarz podszedł do mnie i podał mi tabletke i szklankę wody.


-to powinno pomóc-uśmiechnął się i pogładził mnie po poliku.-Ałć! -krzyknął, a ja spojrzałam na Wonwoo.


-nie będzie mi tu na moich oczach podrywał ciebie kotku- powiedział i zetknął na lekarza zwijającego się z bólu trzymając za piszczel.


-nic ci nie jest? -zapytalam i chciałam się podnieść ale zawroty wróciły z podwójną siłą. Syknęłam z bólu i łapiąc się za głowę powrociłam do poprzedniej pozycji- leżenia.


-nie...nie, wszystko gra. Tak jest okej- wstał podtrzymując się i nie stawiając na poszkodowanej nodze- mógłby pan wyjść? Chciałbym zrobić badania...- Wonwoo westchnął i wyszedł z sali.


-przepraszam za niego- usmiechnełam się lekko- moge się jakoś odwdzięczyć.


-to może...- usiadł koło mnie i pogładził po poliku- buziak?


Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a nastepnie pokręciłam przecząco głową.


-to może inaczej. Zrobisz to albo oskarże twojego chłopca o pobicie, a uwierz mi, że ze mną nie wygra- uśmiechnął się chytrze. Co za przebiegla żmija.


Ujęłam jego twarz w dłonie i cmoknełam chłopaka w usta. Czeka mnie dłuuugie mycie ust!


Pokiwał przecząco głową i wpił się w me usta całując brutalnie. Nie oddawałam pocałunku. Chciałam go odepchnąć jednak moje ręce były bezsilne. Zjechał z pocałunkami na moją szyję liząc i zasysając skórę na niej. Czułam bezradność. Gdy jedną ręką zatkał mi usta, a drugą zjechał na moje krocze, do sali wbiegł chłopak. Uderzył go z pięści w twarz tak, że tamten spadł na podłogę. Wonwoo zaczął go bić i jedyne co później widziałam to krew, mnóstwo krwi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz