czwartek, 20 sierpnia 2015

Tajemniczy wielbiciel-cz. 15

Ostatnie co usłyszałam to krzyk Sugi...Chciałabym, żeby mógł wcześniej mnie uratować. Teraz było za późno...
Suga POV
Coś ty debilu pierdolony narobił? - Krzyczałem wciąż na Jina. W jego oczach nie było widać, żalu, współczucia, ani nic z tych rzeczy. Było widać, że jest zadowolony z tego co zrobił. Lekarze powiedzieli, że są marne szanse na uratowanie YooJin. I co ja bez niej zrobię?  Ona jest całym moim światem...
Padłem na ziemię i zacząłem cicho szlochać. Robiłem to jak najciszej, by nikt nie zwracał na mnie uwagi. Usłyszałem kroki oddalające się ode mnie. Pewnie Jin chce teraz zabawić się kosztem innej. Kiedyś był inny, ale odkąd zacząłem umawiać się z dziewczynami, od razu robił się agresywny i nie do zniesienia. Kiedyś mówiłem mu wszystko, był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze pomagał mi gdy miałem jakiś problem
Jak Rap monster psuł półkę w łazience, on pomagał mi ją trzymać, gdy ja przywracałem ją do stanu sprzed zepsucia. A teraz tylko psuje związki i rozwala zespół.
-Suga?- Poskoczyłem lekko słysząc jego głos. Był moją pierwszą miłością i to nie była dziewczyna. Od podstawówki, aż do dojścia do zespołu byłem innej orientacji. Podobali mi się chłopcy. Nawet nie miałem problemu znaleźć sobie wybranka, iż byłem bardzo lubiany w szkole i duża część chłopców była tej orientacji co ja. Zica poznałem w 1 gimnazjum. Tak ten Zico z Block B. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsze spojrzenie, pierwsze przyspieszenie bicia serca, pierwsze motylki w brzuchu. Spędzaliśmy ze sobą wspaniałe chwile, takie jak pisanie wspólnie piosenek, czy chodzenie na imprezy. Wszystko było idealne, ale gdy dostałem się do zespołu spodobała mi się jedna dziewczyna. Zacząłem z nią pisać, potem chodzić na spacery, a później stała się moją dziewczyną. Dobrze,że Zico był rozsądny i zrozumiał wszystko. Potem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale nasz kontakt potem się urwał.- Suga. - Położył mi rękę na ramieniu. Od razu podniosłem wzrok na niego. Był o wiele przystojniejszy niż za czasów szkoły.- Coś się stało? - Uśmiechnął się nieśmiało i zdjął rękę z mojego ramienia.
- N-nie..Znaczy tak, YooJin, moja dziewczyna... Jest w ciężkim stanie i nie wiadomo czy w ogóle z tego wyjdzie. Bardzo się o nią martwię. Po tym co przeszła...
- Nie musisz nic mówić, wiem, że to dla ciebie ciężkie przeżycie... Wszystko będzie dobrze.
-...Mogę cię o coś zapytać? - Pokiwał głową - Jeżeli ona z tego nie wyjdzie.. Zamieszkasz ze mną? -Znów Pokiwał głową i objął ramieniem. Chciałbym się z nim nie rozstawać. Nadal coś do niego czuje i gdyby nie YooJin zapewne byłbym już z nim. Kochałem ich oboje,ale z drugiej strony trochę liczyłem na to by ona z tego nie wyszła, bym mógł być z nim... Nie myśl tak! Jesteś z nią i ją kochasz!- Jestem trochę głodny. Chcesz coś z automatu?
- Pójdę z tobą. - Wstał i otarł spodnie z podłogi. Niby była czysta, choć i tak były na niej jakieś okruszki i niewidoczne ziarenka piasku. Szliśmy słabo oświetlonyn korytarzem. Jak na południe, było tu strasznie ciemno. Światła rozwieszone były co jakieś 10 metrów, a okno było jedno na cały korytarz, który miał ponad 50 metrów. Co jakiś czas słyszałem ciche odgłosy odbiegające z innych sal. Co drugie dziecko śmiało się lub płakało. Nie dziwię się. W końcu znajdują się w szpitalu. Niektórych zadziwia nowe miejsce innych zaś straszy, bo wiedzą co tu się dzieje. W końcu znalazłem się w najcichszym miejscu. Przy automacie, w którym znajdowały się przeróżne batony, chipsy i paluszli. W drugim zaś były napoje. Wybrałem pierwszego lepszego batona i ice tea w puszce. Wróciłem się tam skąd przyszedłem, a on razem ze mną. Cały czas trzymał mnie za rękę, a js dopiero teraz to zauważyłem. Zabrałem rękę i otworzyłem batona. Szybkim ruchem włożyłem go sobie do ust delektując się jego smakiem. Nie jadłem od około 2 dni i mój żołądek często prosił o jedzenie, jednak ja nie miałem ochoty jeść przez te wszystkie emocje. Jednak kiedy spotkałem Zica, od razu nabrałem apetytu i żołądek nie musiał dłużej prosić o jedzenie.
- Panie Min, musimy porozmawiać. - Otworzyły się drzwi zza których wyszedł dobrze zbudowany lekarz z lekkim uśmiechem na ustach. Nie wiem czy ten uśmiech mówił "udało nam się uratować pańską wybrankę " czy "niestety, ale pana dziewczyna nie żyje "...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz