sobota, 16 stycznia 2016

Wygrana z radia- cz. 32




Wstanie z łóżka było dla mnie mega wyzwaniem. Jimin budził się parę razy, aby zapytać mnie o to co robię przy szafie, a ja za każdym razem szukałam innej wymówki, bo zwykłe "układam ciuchy, bo mi się porozwalały" o 4 nad ranem nie wchodzi w rachubę. W końcu o 6 byłam gotowa i najciszej jak mogłam opuściłam pokój Jimina. Biłam się z myślami, czy czasem nie wrócić i położyć się koło tego skarba, jednak było już za późno. Stałam na korytarzu i zakładałam buty. Po ubraniu także kurtki, czapki, szalika i rękawiczek wyszłam z dormu z dwoma walizkami i torbą. Taksówkarz czekał już na mnie i był najwidoczniej zły moim lekkim spóźnieniem. Szybko włożyłam, z małą pomocą kierowcy, walizki i wsiadłam do pojazdu. Ostatni raz zerknełam w stronę dormu. Będzie mi go brakowało -pomyślałam, a słona łza spłynęła mi po policzku.


-Nie płacz... Uciekłaś od chłopaka?- Powiedział taksówkarz i pogładził mnie po ramieniu.


-Tak jakby... -Powiedziałam i przyjrzałam się mu. Wyglądał na około 23 lata. Miał blond włosy z grzywką na bok. Swoje czekoladowe oczy wpatrywał w moje, a dolną wargę, w odcieniu malinowym, lekko przygryzał. Odwrocilam wzrok i spojrzałam na sygnalizację świetlną przed nami. Było zielone światło. Szturchnęłam chłopaka, który był zapatrzony we mnie jak w obrazek, a ten wybudził się jakby ze snu i ruszył z miejsca.


-Mianhe, po prostu...


-po prostu? -Zapytałam .


-Już nic... - mruknął pod nosem i skupił się tylko na drodze. Sama utkwiłam wzrok w bocznej szybie i obserwowałam niebo, które dziś było bezchmurne. Słońce dawało efekt ciepła, aż miałam ochotę zdjąć grupy płaszcz i zostać w krótkim rękawku. Jednak myśl o tym, że nadal mamy zimę, odrzuciła poprzednie.

Poczułam jak chłopak zatrzymuje się i przejeżdża ręką po mym kolanie. Spojrzałam na niego, a on się lekko zawstydził.


-Myślę, że to nie tu miałeś mnie zawieść? -Wskazałam palcem ma plaże.


-No tak, ale pomyślałem, że skoro wszystkie samoloty do Europy i tak wylatują dopiero za pięć i pół godziny, to moglibyśmy się przejść-powiedział niepewnie, a rękę, która nadal trzymał na nim udzie, zdjął i podrapał się w tył głowy.


-Oh ... -westchnęłam i szczerze moje zatkała jego wypowiedź. Bardzo ryzykował, przyjeżdżając tu bez mojej zgody, jednak taki spacer przyda mi się przed wyjazdem. W końcu i tak musiałabym czekać - no dobra- Uśmiechnęłam się, a chłopak tak się ucieszył, że rzucił się na mnie, zamykając w szczelnym uścisku. Dobra, to było dziwne...


Chodziliśmy wzdłuż plaży trzymając się za ręce. Po prostu było mi cieplej w rękę...


- Jak masz na imię? -Zapytałam.


-HeoJun, a ty?


-Alicja.


-Ładne, nigdy takiego nie słyszałem.


-To dlatego, że jestem z Polski. Właśnie tam miałam lecieć- momentalnie posmutniałam. Chłopak widząc to ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.


-Uśmiechnij się, on najwyraźniej nie był ciebie wart skoro dał odejść tak pięknej dziewczynie. Ja bym nigdy nie pozbył się takiego skarbu- wpatrywałam się jak każde słowo wypływa z jego ślicznych ust. Przytuliłam się do chłopaka, a on oddał uscisk.


-Tak właściwie to ja na niego nie zasłużyłam. Nasz związek był dość specyficzny. Byliśmy chwile razem, po jakimś czasie spotkałam go na zdradzie. Jednak okazało się, że to ta dziewczyna zaczęła go całować wbrew jego woli. Ja w tym czasie stałam się dziwką. Lizałam się ze wszystkimi na jego oczach, by wzbudzić w nim zazdrość. Następnie tak wyszło, że chodziłam z innym, którego ja zdradziłam z tym początkowym chłopakiem. A teraz jestem tu i staram się o tym nie myśleć. -Powiedziałam. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy i przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje osoby. HeoJun momentalnie wpił się w moje usta, całując delikatnie. Nie oddawałam pocałunku. Zszedł niżej muskając moją szyję zostawiając na niej malinki. Chciałam go odepchnąć, ale był zbyt silny, bym mogła cokolwiek zrobić.


-HeoJun! Zostaw mnie! -Krzyczałam. W końcu chłopak zostawił mnie, a ja w tym czasie strzeliłam mu z otwartej dłoni w polik. Jęknął cicho i zaczął mnie przepraszać, co zignorowałam. Podbiegłam do samochodu i otworzyłam bagażnik, zabierając przy tym walizki. Biegłam przed siebie, mając nadzieję, że trafię na lotnisko. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, a tym bardziej gdzie znajdowały się te cholerne samoloty. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Zostało mi jeszcze godzina, do odlotu. Schowałam szybko urządzenie do tylniej kieszeni spodni i patrząc się pod nogi, biegłam dalej. Momentalnie pożałowałam tego, gdyż przez nie uwagę wpadłam na kogoś.


-Alicja? -Usłyszałam znajomy głos. Miałam lekkie obawy by spojrzeć w górę. Nie chciałam spotykać się z jego wzrokiem, po tym co mu zrobiłam- spójrz na mnie! - Powiedział trochę ostrzej, przez co nieco się wystraszyłam i posłusznie uniosłam głowę.


-Bardzo bym chciała porozmawiać, jednak muszę uciekać na lotnisko -wyminęłam chłopaka i ruszyłam przed siebie.


-Ale...


-Pa, Junior...-pożegnałam się z nim i zobaczyłam w oddali zarysy lotniska. Nie zwracając na ludzi i ich spojrzenia na moją osobę, pośpieszyłam do wcześniej wspomnianego, z conajmniej tysiąc razy, miejsca.


Po odprawie mogłam wejść do samolotu i wreszcie odetchnąć. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wydech. Zamknęłam oczy przez napływające łzy, których pozwoliłam swobodnie spłynąć po moich policzkach. Miałam przed oczami twarz rudowłosego ChimChim'a, jak śpij, nie zdając sobie sprawy, że zaraz straci osobę, którą najwyraźniej kochał. Jak zwykle wszystko spieprzyłam i przyznaje się do tego bez bicia. No cóż, takie życie dziwki.

Takie moje życie.

Taki koniec mojego pięknego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz