poniedziałek, 11 kwietnia 2016

13 nieszczęść- cz. 37










Homo

-pacjentka pod wpływem emocji zemdlała- powiedział zapewne lekarz.

-a co się dokładnie stało?- zapytał kolejny głos.

Postanowiłam nie otwierać oczu i dowiedzieć się czegoś. Możliwe, że nawet ciekawego.

-no to było tak, że... - lekarz wypowiedział te słowa z wyczuwalnym zakłopotaniem.

- po prostu ja gdy zobaczyłem Honey wzbudzającą się, byłem tak ucieszony, że przypadkiem uderzyłem doktora z łokcia w twarz- zaśmiał się lekko- no resztę pan widział.

-a skąd ta krew?- zapytał.

-to była pobrana krew od pacjentki. Przez uderzenie straciłem równowagę i nieudolnie złapałem za pierwszą, lepszą rzecz jaka się trafiła i wypadło na woreczek z krwią.

Oh, chociaż wiem już jedną rzecz! Ulżyło mi lekko, wiedząc, że ta ciecz nie wydobyła się z żadnego z nich.
Nagle poczułam ostry ból głowy, którego za nic nie dało się zignorować. Syknęłam z bólu i natychmiast otwarzyłam oczy. Jasność pomieszczenia tylko wzmocniła ból, przez co jęknęłam. Czułam się jakby ktoś ściskał mi jakimś urządzeniem głowę i patrzył jak cierpię. Starałam się złapać dłońmi za skronie, które strasznie pulsowały, jednakże me ręce były za słabe. Natomiast ból nadal wzrastał i nasilał się z podwójną siłą. Słyszałam w tle jakieś głosy. Nie potrafiłam zrozumieć żadnego wypowiedzianego słowa skierowanego ewidentne do mej osoby. Me ciało było jak miękka klucha. Próbowałam, choć nieudolnie, unieść nawet mały palec u ręki, lecz na marne. Czułam się okropnie. Z moich oczu zaczęły wypływać strumieniami łzy.

- kochanie, zaraz poczujesz się lepiej... - usłyszałam ostatnie słowa, zanim poczułam wbijającą się w moje ramię igłę. Cały ból odszedł w niepamięć, dokładnie tak jak następnie moja podświadomość.

S.Coups

-kochanie, a ty masz prawko?- zapytałem.

-hmm? - mruknęła wychodząc z łazienki w bordowej obcisłej sukience i czarnych lakierowanych szpilkach.

- Z kim idziesz się spotkać?- zapytałem, nie kryjąc lekkiego poirytowania. Dziewczyna nigdy przy mnie nie ubierała się tak seksownie...

- z Marcinem, to coś złego?!- warknęła Oliwia odwdzięczając się za moję krzyki.

- Nie, nie...- westchnąłem. Nie chciałem rozpoczynać kłótni. Starałem się utrzymać opinię naszego związku jako idealny- Masz zrobione prawo jazdy?

- nie- pokiwała głową - ale jeździłam już nie raz- odpowiedziała znudzona wkładając wszystkie potrzebne rzeczy do torebki.
Jak najciszej wstałem z łóżka i podchodząc do dziewczyny od tyłu zabrałem jej zza pleców klucze.

-Ej, oddaj to! - pisnęła dziewczyna i tupnęła zabawnie nogą. Pokiwałem przecząco głową.

- Oliwia, nie masz uprawnienia, by kierować tym pojazdem- wskazałem na kluczyki i nimi potrząsłem.

-Debil- prychnęła pod nosem.

- za to ty zachowujesz się jak dziecko- odprysknąłem.

- przypominam ci, że nie jestem grubą sześćdziesięciolatką, która nie może się poczuć jak dziecko!

-ale nie jak sześciolatka, proszę cię! Zachowujesz się czasem gorzej niż najebany Woozi, który po wypiciu trzech piw tuli się do wszystkich i ryczy, bo go główka boli! -krzyknąłem. Zauważyłem, że w oczach dziewczyny zbierają się łzy- Oliwia, przepraszam...- powiedziałem ze spokojem i wyciągnąłem rękę, by objąć jej kruche ramiona.

- przestań. Powiedziałeś co myślisz- jej głos z krzyku, przeraził się w płaczliwy głos, ktorego nienawidziłem. Nie lubiłem patrzeć na jej łzy, choć jej zaszklone oczka wyglądały ślicznie. Nie lubiłem jak pociąga nosem, choć tak słodko to robiła. Nienawidziłem jak cierpi. Obiecałem sobię, że nigdy nie dopuszczę do jej płaczu, a teraz ona robi to przeze mnie. Sam miałem, teraz ochotę poryczeć z powodu mej głupoty.

OLIWIA

-halo?

- Oliwia? Co się stało?-zabrzmiał głos Marcina.

- Nie, nic...

- Przecież słyszę... jedziesz już?

- nie, mam pewnie komplikacje, mógłbyś do nas przyjechać?- zapytałam.

- Jasne, czekaj na mnie, do zobaczenia!

-pa - rozłączyłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz