sobota, 9 lipca 2016

Zmieniłam się- JunHyung



Scenariusz dla +Ann Flo

























Kolejny taki sam dzień. Znów trzeba wstać do tej nudnej i w ogóle nie potrzebnej szkoły. Ja naprawdę gardzę ludźmi, którzy wymyślili to zło. Zwlokłam się z łóżka i od razu co zrobiłam, to weszłam do łazienki. Nie wyobrażam sobie dnia bez wcześniejszego umycia twarzy, zębów, pomalowaniu się i ułożeniu włosów. po prawie półgodzinnej porannej toalecie,wyszłam z toalety, aby ubrać się w kolejną znienawidzoną przeze mnie rzecz związana ze szkołą- mundurek. On nawet do gówna nie jest podobny, a co dopiero do normalnego ubrania. Dalej nie mogę pojąc jak chłopcy mogą oglądać mnie w takim czymś. Ale jak mus to mus. Nie chce mieć kolejnej rozmowy z wychowawczynią i dyrektorem. Po wciśnięciu się w już za mały uniform, zeszłam na dół na śniadanie. Po skończonym posiłku, wyszłam z domu jak na skazanie. Do budynku szkoły doszłam w niecałe 10 minut, gdyż mam blisko. Po wejściu do budynku udałam sie do swojej szafki. Obok mojej, znajdowała się szafka mojej przyjaciółki ____, która już grzebała w swojej. Po przywitaniu się z nią, zabrałam zeszyt i książkę od matmy i niechętnie ruszyłyśmy pod klasę. Wszystkie przedmioty w tej szkole to czarna magia, a matma to jż najgorsza z nich. Nigdy jej nie rozumiłam, teraz tez jej nie rozumiem, i w przyszłości pewnie też jej nie zrozumiem.


Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy. Usiadłam z _____w ostatniej ławce, tak jak zawsze. Ona tak samo jak ja nie rozumiała matmy. Nasze mamy twierdzą, że to przez nasze zadufanie, i brak chęci nauki, alr co one tam wiedzą.


Rozejrzałam się po klasie. No tak, standart. Chłopcy z drużyny piłkarskiej zajeli prawie całe tyły, kilka dziewczyn tej niższej rangi usiadło przed nami, nad czym ubolewam. A w tych pierwszych ławkach usiadły kujony. Nie rozumiem, jak można żyć tylko nauką, nie mieć odskoczni od tej codziennej rutuny. Najbardziej irytował mnie JunHyung. Zawsze w pierwszej ławce obok nauczyciela. Cały czas to rozmawianie z nauczycielami o jakże bardzo ciekawych tematach. Inne było w nim poprostu to, że nie wygládał jak typowy kujon. Brak tych dużych okularów, aparatu na zębach i tej idealnoe przylizanej grzywzki.


Nauczyciekla zaczęła tłumaczyć kolejny temat, a ja jak zwykle po kilku minutach nudzenia się, wyciągnęłam katalog z ubraniami. Nie wiem jak długo to ogládałam, ale po pewnym czasie nie słyszałam nic, klasa ucichła. Podniosłam głowę z nad gazetki. Moje oczy powiększyły się gdy zauważyłam stojącą przedemną nauczycielkę.


-Widzę u ciebie, wielkie zaciekawienie tematem. - Nic nie powiedziałam, tylko spuściłam głowę. - Może bedziesz tak chętna, i rozwiążesz zadanie które zapisałam na tablicy?


-Ja nie wiem czy mój temat panią zainteresuje, gdyż widze, że to i tak nic nie da.- Powiedziałam, z chytrym uśmieszkiem, jeżdżąc wzrokiem po jej stroju od góry do dołu.


-Chyba zapomniałaś, gdzie teraz jesteś? Nie kogę uwierzyć, że tacy porządni ludzie wychowali takie dziecko. -odpowoedziała mi, nawet nie podnosząc głosu. Pewnie miała gdzieś, co jej powiedziałam, zresztą jak zwykle. - Rozmawiałam z nimi.


-I co niby?


-Grozi ci niedostateczny z matematyki. Dlatego załatwiłam ci korepetycje. Twoi rodzice juz o tym wiedzą, i żebyś na nie trafiła to oni będą cię na nie wozić.- No tak teraz kumam. Jej taktyka. Wie, że nic mi nie zrobi, krzycząc na mnie albo wysyłacją do dyrektora. Najzwyczajniej chce upokorzyć mnie przy klasie. Co jej się udało. Nikt z moich kolegów nigdy nie był na korepetycjach. Po wypowiedzeniu przez nią tych słów w klasie rozlego się wielkie buczenie, najbardziej ze strony piłkarzy.


-Moge chociaz wiefzieć, u kogo?


-Dowiesz się w swoim czasie. -gdy to powiedziała, zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z kalsy.


Nie mogłam sobie wyobraźić mnie na korkach. To zwykła strata czasu. Resztę dnia przeżyłam jeszcze gorzej niż do tej pory. Myśl o korepetyjcach nie dawała mi spokoju.


Po ostatmim dzwonku, od razu udałam się do domu. Na miejscu czekali na mnie rodzice.


-Cześć.-powiedziałam na wejściu.


-Cześć. Mam nadzieję, że już wiesz o korepetycjach. Tak więc masz pół godziny. Po tym czsie zaworze cię na pierwszą lekcję. -powiedział surowo ojciec. Udałam sie do swojego pokoju, alby się przebrać. Pózniej zjadłam obiad. Te pół fodziny minęło bardzo szybko, bo już musieliśmy wyjeżdzać. Wsiadłam nichętnie do samochodu.


-Tek lekcje nie są konieczne.- powiedziałam do taty po chwili jazdy.


-Owszem są. Grozi ci jeden za matmy. A chyba nie chcesz siedzieć jeszcze rok w tej szkole?


-Poradziłabym sobie.- usłyszałam śmiech taty.


-Ściąganie to nie jest wyjście. Zakończmy ten temat. Do końca roku bedziesz miała korepetycje, twoje oceny się poprawią, a my bedziemy wiedzieli, że nic nic nie grozi. - chwilie później zajechaliśmy pod bardzo ładny dom. Najbardziej spodobał mi się odród przed nim. Piękne kwiaty dodawały uroku temu domowi. Podeszłam z tatą do drzwi, po czym mężczyzna do jich zapukał. Po chwili otworsył nam chłopak w dresach i czarnej lekko opinającej bokserce. Jego ramiona były lekko umięśnione. Podniosłam wzrok na twarz chłopaka. Ujrzałam tam niekogo innego jak znienawidzoneho przezemnie JunHyunga. Jego włosy były mokre na końcach co oznaczało, że brał przed chwilą prysznic. Chłopak przywitał się, a później gestem ręki pokazał abyśmy weszli do środka. Mój ojciec odmówił, a ja musiałam tam wejść. Zdjęłam buty i weszłam do wskazanego przez chłopaka pokoju. Do!yśliłam się, że był ona jego. Zwykły, pokój nastolatka, ale udekorowany w trocge elegancki sposób. Usiadłam na łóżku, tak jak kazał chłopak.


-Napijesz się czegoś?- zapytał.


-Soku.- odpowiedziałam. Po minucie wrócił z sokiem i różnego rodzaju ciastkami. Usiadł obok mnie. Wtedy mogłam poczuć jego perfumy, które lubiałam najbardziej u chłopaków.


-Wiem, że nie chcesz tych lekcji, ale spróbuj się skupić, a napewno zrozumiesz cokolwiek. Ja postaram się, to tobie pokazać w jak najprostrzy sposób. -powiedział i zabrał się do tłumaczenia mi wszystkiego. Po godzinie czasu nie zrozumiałam nic.


-JunHyung, to nic nie da. Ja nic nie rozumiem. - chłopak spojrzał na mnie pytająco.


-Uh, no dobrze. Na dzisiaj koniec, nie będe męczył cię bardziej.-powiedział zamykając książkę. Uśmiechnęłam się lekko. - pomimo tego co jest między nami, to dzisiaj było okey.- powiedział po chwili


-To znaczy?- zapytałam bo naprawde nie wiedziałam o co mu chodziło.


-To znaczy, że nigdy się do mnie nie odzywasz, a jak już to zrobisz to wrzeszczyż i wyzywasz mnie.- powiedział kładąc ręce za sobą, podpierając się na nich, z lekkim uśmiechem.- a dzisiaj nie słyszałem niczego takiego.


-Ah, no tak.- zrobiło mi się troche głupio. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- A tak ogólnie, to co cię tak ciągnie do nauki?


-Po pierwsze to napewno chęć studiowania prawa. Chce, żeby rodzice byli ze mnie dumni. A po za tym ja się nie uczę. Poprostu słucham nauczycieli. Nauka to strata czasu. Mam ciekawsze zajęcia. - To teraz mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się tego po nim.


-Tak? Co robisz?


-Niedawno zacząłem, chodzić na siłownię, mam lekcje gitary, no i jeszcze kilka różnych zajęć.





Tak bardzo wkręciłam się tą rozmowę, że nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina.


-Um, ja już chyba muszę iść.- powiedziałam. Ale czy tego chciałam? Chciałam iść do domu, zostawiając go, czy wolałam zostac? Przecież ja go nie lubie. On jest zupełnie inny. Jest odrzucany od inych, nikt go nie lubi, a ja mam go lubić?


Zabrałam swoje żeczy i skierowałam się do samochodu taty.


Gdy już byłam w domu, trapiło mnie jedno pytanie. Co takiego mnie w nim zaciekawiło?


Poszłam do JunHyunga jeszcze kilka razy. Po tych kilku godzinach uczenia się razem, zaczęłam patrzeć na niego zupełnie inaczej. On jest inny, niż myślałam. Ma swoje zainteresowania, swój cel i muszę przyznać, jest mega przystojny. Zwróciłam na to uwagę, chyba na tzrecim spotkaniu. Jego uśmiech jest śliczny, a oczy hipnotyzują. Na domiar tego, w tamtym tygodniu gdy pukałam do jego drzwi nikt nie otwierał, więc weszłam sama. Gdy otworzyłam drzwi do jego pokoju, zobaczyłam go bez koszulki i spodni. Zrobiło mni się strasznie gorąco, a na twarz wpadł wielki rumieniec. Chłopak tylko uśmiechnął się chytrze, powiedział, że mam usiąść tam gdzie zawsze, potem przeszedł obok mnie, dotykając swoim ramieniem mojego. Całą lekcje byłam spięta, zawstydzona i nie mogłam się skupić. Jego widok tkwił w mojej głowie, i nie chciał wyjść.


Z tygodnia na tydzień, zaczęłam przychodzić , do niego z wielką chęcią. Nie po to aby się uczyć, ale po to by z nim być....chwila czy ja się w nim zakochałam?


Tego dnia miał być test po wielkim i mega trudnym dziale. Dzień przed byłam u JunHyunga i uczyłam się. Nie mogłam tego spieprzyć. To co wyniosłam od niego, przelałam to na papier. Myślę, że nie poszło mi źle. Następnego dnia były wyniki. Chłopaka nie było w szkole, co mnie zdziwiło.


Gdzy nauczycielka oddawałamprace, wstrzymałam oddech.


-_______. Zdziwiła mnie twoja praca. 4+ . Jednak praca z twoim korepetytorem nie poszła na marne. - pokiwałam twierdząco głową, oglądając test który podała mi nauczucielka.


Gdy tylko lekcja się skończyła wybegłam z klasy, kierując się prosto do domu JunHyunga. Niegdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa. To dzięki niemu zdałam matmę.....i moi rodzice będą ze mnie dumni.


Podbiegłam do drzwi, do których zaczęłam walić pięściami. Gdy zobaczyłam, że drzwi otworzył mi chłopak,ucieszyłam się, że był w domu, bo nie wiedziałam dlaczego nie było go w szkole.


-___co ty tu robisz?


-Zdałam, zdałam matematykę.- po tych słowach rzuciałam się mu na szyję. - to dzięki tobie.


-Nie, ja pomogłem ci to zrozumieć. Sama napisałaś ten test.-mówił do mojego ramienia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które tak bardzo kocham. Zauważyłam jak jego twarz zbliża się do mojej. Nagle jego usta znalazły moje. Smakowały tak słodko. Całował mnie tak delikatnie. Zdecydowanie to był najlepszy pocałunek. Gdy się od siebię oddaliliśmy, znów spojrzałam w jego oczy. Uśmiechneliśmy się do siebie.


-Może to głupie, ale... ____kocham cię. Chciałbym być z tobą.


-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.- po tym znów złączyliśmy się ustami.





















Po pierwsze chciałam cie przeprosić za tak długą nieobecność, a po drugie przeprosić za to, że spieprzyłam ten scenariusz. On miał wyglądać inanczej. Mam nadzieję, że chociaż troche ci się podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz