poniedziałek, 18 lipca 2016

Wycieczka. EXO - cz. 7

Brak komentarzy:







Jung SaoMi


Po zjedzeniu najlepszego posiłku w życiu i odebraniu YooJin od Parka, wróciłyśmy do siebie. Gdy tylko brunetka przekroczyła próg mieszkania niemal od razu zawitała w lodówce.


- ty nadal głodna? - zapytałam, a ta pokiwała głową.


- jakbyście nie zauważyły nie zjadłam prawie nic przez tego wielkoluda z odstającymi uszami - odparła I wyjęła na stół karton mleka. Następnie podeszła do szafki obok i wyjęła talerz z pączkami.


- jestem ciekawa co chciał od ciebie ten wielkolud - oparłam łokieć o stół i z zawziętością patrzyłam na dziewczynę.


- Nic takiego - odparła niewyraźnie wpychając do ust kolejnego pączka. Pokręciłam głową z dezaprobatą i skierowałam się do salonu z zamiarem aktywowania zadań. Postawiłam pudełko na stół po czym włożyłam do niego rękę, po chwili wyjmując białą, zgnieciona na pół kartkę.


" Idź do łazienki. Wyjmij z niej każdą rolkę papieru jaką posiadasz. Następnie poproś kogoś, by owinął cię tym papierem ( chyba, że jesteś tak zdolna do samodzielnego radzenia sobie ) i wyjdź tak na miasto. Ps. Baw się dobrze i czekaj na zabawne komentarze "


- co tam masz? - zapytała blondynka, gdy oderwała się na chwilę od ciągłego sms'owania z kimś. Podeszła do mnie i delikatnie podebrała mi kartkę z dłoni.


- papierowa mumia - dodałam jakby do siebie.


- idź po papier - nakazała MinYoo z uśmiechem na twarzy. Zrobiłam tak jak kazała i po chwili przynioslam 7 rolek papieru toaletowego.


***


- nie idź tak szybko bo się rozwala - krzyknęła za mną YooJin . Zignorowalam ten fakt i ruszylam w stronę plaży. Kolejny raz to ja w upalny dzień muszę paradować okryta po sam czubek głowy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Starałam się przebywać tylko w cieniu tak, by nie nadrobić sobie wiekszych plam pod pachami, które, jak czułam już się tam znajdowały.


- E koleś! - krzyknął jeden w moją stronę.


- nie widzisz, że to dziewczyna? - zapytał tamtego kolejny. Odwróciłam głowę w stronę wypowiadanych słów i ujrzałam duże zbiorowisko chłopaków.

- po czym to poznałeś? - tym razem to ja zapytałam. Każdy skierował wzrok na mnie, jednak ja nadal wpatrywałam się w brązowe tęczówki jednego z nich. Ponadto dobrze znanego.


- być może dlatego, że tylko ty masz takie szalone pomysły,SaoMi- rzekł Sehun z uśmiechem- nie zimno ci?


- odrobinkę, choć... lepiej niż ostatnio- zasmialiśmy się razem- przedstawisz mnie kolegą?


- Ah, tak! To jest SaoMi. Natomiast to jest Yifan, Luhan i Zitao. Przylecieli dzisiaj z Chin- uśmiechnęłam się do nich i wstałam z piasku.


- Natomiast ja jestem Chanyeol i musimy pogadać- powiedział poważnym tonem przez co miałam lekkie obawy dotyczące rozmowy. Pociągnął mnie w stronę pustego miejsca na piasku i ugościł się na nim. Kiwnęłam głową na znak, by zaczął mówić na co westchnął- Chodzi o YooJin...


- domyśliłam się- przerwałam mu. Zaczęłam odwijać się z papieru przez co fala zimna przeszła po mym ciele. Odetchnęłam z ulgą. Kilkoro przechodniów patrzyło się na mnie jakbym bynajmniej nie umiała korzystać z tego przedmiotu.


-... ouh, powiedz mi, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - pokiwałam przeczaco głową.


- myślę, że to dość niemożliwe. Skoro od pierwszego zobaczenia, to widzisz tylko wygląd tej osoby, a nie charakter. Sądzę, że to tylko zauroczenie zawładneło twą duszą- uśmiechnęłam się lekko.


- jesteś tego pewna? Spędziłem z nią trochę czasu i moje uczucie co do niej wzrasta. Chyba - westchnął i natychmiastowo posmutniał - Gdy ją widzę w moim brzuchu nagle ożywa stado motyli i robi mi się tak przyjemnie ciepło. Gdy z nią rozmawiam mam wrażenie, że mogę powiedzieć o słowo za dużo i wszystko zniszczyć. Po naszym pocałunku... - urwał. Utkwił wzrok w piasku i uśmiechnął się lekko do siebie. Jakim pocałunku? -zapomnij o tym ostatnim- powiedział i szybko wstał- cześć- pożegnał się i uciekł w stronę zamieszkania. Otrząsnęłam się i gdy miałam już iść jakiś chłopczyk zadał mi interesujące pytanie.


- uciekła pani od męża z Egiptu?

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 21

Brak komentarzy:

Teraz już po części wiem, jak trudną pracą może być zarządzanie wszystkim co jest związane z koncertem. Jeszcze nie wyjechaliśmy, a pracy jest od groma. Chłopcy szlifują układy do późna. Cały personel związany z EXO biega jak na szpilkach, aby wszystko zabrać, niczego nią zapomnieć. A ja? Ja nie mam pojęcia co mam spakować. Mam do dyspozycji dwie walizki, i plecak. W życiu jeszcze nie stawałam pod tak wielkim znakiem zapytania.


Po mimo tego jednego szczegółu, mam jeszcze różne odczucia co do tego wszystkiego. Raz jestem szczęśliwa i podekscytowana, a raz przestraszona i sceptycznie do tego nastawiona, ale po rozmyśleniu, ostatecznie mówię "tak jadę, będzie fajnie". I tak w kółko.


Sobota, dzień wyjazdu. Rano już dążyłam mieć efekt : jadę... Nie jadę... A jednak jadę. Po pięciokrotnym sprawdzeniu czy wszystko zabrałam, uszykowaniu się, i zjedzeniu śniadania, razem z Baekhyun'em, udaliśmy się do samochodu, który zawiózł nas pod budynek SM.


Gdy wysiadłam z pojazdu od razu poczułam na sobie pewną osobę.


-Tęskniłem. - powiedział Chanyeol gdy w końcu mnie puścił.


-Ja, też, chociaż był to tylko tydzień.


-Aż tydzień. Ja już po jednym dniu za tobą tęsknię. - uśmiechnęłam się na to co powiedział i jeszcze raz się w niego wtuliłam.


-To jak, jedziemy? - zapytałam gdy już którąś minutę staliśmy i czekaliśmy nie wiadomo na co.


-Poczekaj. Jeszcze na kogoś czekamy. - Oznajmił Chanyeol. Ciekawe kto jest takim idiotą i spóźnia się na tak ważny wyjazd. Nie minęło 5 minut, a wyczekiwana osoba w końcu przybyła. Gdy tylko ją zobaczyłam i usłyszałam ten głos, zaczęłam żałować, że nie wykonałam swojego zamiaru wypchnięcia wszystkich do vana i wyjechali wcześniej. Kilka metrów przed nami, biegła YooBin z dwiema walizkami.


-Ona z nami jedzie? - powiedziałam na głos, chodź nie chciałam robić tego przy Chanyeol'u


-To jakiś problem? - zapytał chłopak.


-Nie, tylko dziwię się, bo myślałam, że czekamy na ważniejszą osobę. - wybełkotałam, a potem weszłam do samochodu, nie odbywając się słowem, aż do lotniska....w Hongkongu. Później udaliśmy się wszyscy do hotelu. Gdy już do niego dotarliśmy, powiedziano mi, który mam pokój. Okazało się, że moja współlokatorka zabrała klucze i zapewne jest już w pokoju. Gdy znalazłam odpowiednie drzwi, bez pukania- bo przecież to też mój pokój- weszłam do pomieszczenia. Pierwsze co zobaczyłam to dwie, różowe walizki, które ostatnim razem widziałam przed budynkiem SM. Nigdzie nie było dziewczyny, więc postanowiłam się rozejrzeć po pokoju. Dwa duże łóżka stojące po lewej stronie przy ścianie. Na przeciwko nich, duży plazmowy telewizor, komoda i średniej wielkości szafa. Kolory pokoju były jasne i nieprzytłaczające, tak jak lubię. Pomiędzy łóżkami a telewizorem było wielkie okno. Podeszłam do niego by zobaczyć piękny widok na miasto.


-Już jesteś? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam YooBin w samym ręczniku.


-A ty już zdążyłaś wziąć prysznic?- pokiwała głową.


Po przyzwyczajeniu się do dziewczyny i do pokoju stwierdziłam, że mi też przydałby się prysznic. Zabrałam że sobą ręcznik, czyste ciuchy i mój ulubiony płyn do kąpieli którego zabieram wszędzie. Po rozegraniu się weszłam pod prysznic. Puściłam bardzo ciepłą wodę, taką jaką lubiłam. Po kilkunastu minutach wyszłam z pod kabiny prysznicowej. Przed sobą, jak zwykle zastałam pełno ciepłej pary. Zawsze tak było po moich kąpielach. Szybko się ubrałam i skierowałam do wyjścia. Niestety drzwi nie chciały się otworzyć. Ciągnęłam za klamkę z myślą, że może drzwi się zaczęły, , ale dalej nie ustępowały. Po kilku próbach zaczęłam walić w drzwi i krzyczeć. Niestety, żadnej reakcji. Nie miałam innego wyboru jak zostać i czekać na YooBin. Najgorsze był to że w łazience nie było okna, a para która się wytworzyła, nie znikała, a ja nie mogłam przebywać w takim miejscu zbyt długo. Miałam problemy z oddychaniem i nie wiem jak to się dzisiaj skończy. Usiadłam na na podłodze i zaczęłam głęboko oddychać. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Po około dwudziestu minutach usłyszałam trzask drzwi, a potem moje imię. Szybko podbiegłam do drzwi i zaczęłam walić pięściami w drzwi.


-JiRa. - znów usłyszałam głos tylko bliżej, pewnie już stał pod drzwiami.


-Proszę otwórz mi. - wybełkotałam jak najgłośniej mogłam.


-Już, tylko znajdę klucz. - po tych słowach dowiedziałam się, że był to Sehun. Po kilku minutach chłopak odkluczył drzwi. Gdy tylko drzwi się otwarły , wpadłam w jego ramiona. Zaczęłam kaszleć i oddychać tak aby nawdychać się normalnego powietrza. Sehun położył mnie na łóżku, a sam usiadł obok.


-Kto cię zamknął? - zapytał.


-Nie wiem. - skłamałam. Dobrze wiedziałam kto mnie zamknął, ale gdyby Chanyeol się dowiedział, że oskarżam o coś YooBin, to pewnie byłby na mnie zły. Bo przecież "ona się zmieniła"

Chłopak jeszcze chwilę obok mnie powiedział, a potem musiał iść.


-Sehun. Dlaczego to ty tu przyszedłeś? - zapytałam gdy już wstawał


-Chanyeol nie mógł i poprosił mnie abym zobaczył czy u ciebie w porządku.


-Ale nie mów mu co się stało, dobrze.


-Dobrze. - powiedział po chwili namysłu.


Gdy wyszedł, po około pół godzinie wróciła YooBin.


-O wróciłaś. - powiedziałam nie odkrywając wzroku od telefonu.


-Tak. A ty...


-To ty mnie zamknęłaś w tej łazience? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.


-Tak, musiałam wyjść i nie chciałam żeby ktoś ci wszedł, ale myślałam, że nie będzie mnie tak długo. Nie jesteś zła?


-Nie no coś ty. Mam ochotę cię zamordować za to. - pomyślałam. Już boję się co będzie później.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Romantyczny prawnik Ming- The8

3 komentarze:









Scenariusz dla Park Chanyeol ( dobrze, że dziś sprawdziłam bo bym napisała tą starą nazwę xD)






Kolejny dzień ciągłej niekończącej się rutyny. Dom, praca, zajęcia taneczne, dom. I tak w kółko. Myślałam, że życie po skończeniu tych głupich studiów prawniczych coś da. Byłam głupia i omylna. W Seulu nie było żadnej korzystnej oferty pracy w tym zawodzie. A poza miastem to już kompletnie porażka. Nawet nie było mnie stać, by wylecieć do Chin, a tym bardziej nie znałam języka- co było niezbędne.

Tak właśnie zrezygnowałam z tego zawodu na rzecz innego marzenia - tańca. Miałam dobre poczucie rytmu, nie byłam drętwa, a moje ruchy były płynne i stanowcze. Moim- a także zdaniem trenera- byłam idealna.


Szybko zerwałam się z łóżka po usłyszeniu coveru "love yourself" w wykonaniu Erica. Szybko wyłączyłam budzik i nakładając białe kapcie, wyglądające jak łapki królika, ruszyłam w stronę łazienki. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Syknęłam lekko gdy na moją głowę zleciał strumień zimnej wody. Szybko przestawiłam wodę na ciepłą, a wręcz gorącą i rozkoszowałam się tą chwilą. Wzięłam do ręki szampon o zapachu wiśni i wylałam sobie sporą zawartość na dłoń. Moje włosy były dość długie, przez co musiałam na nie dawać nieco większą ilość płynu. Po porządnym spłukaniu włosów i wcześniej umytego ciała, wyszłam z pod prysznica okrywając się mięciutkim ręcznikiem. Dokładnie wytarłam każdą część mego ciała i sięgnęłam po suszarkę. Przyjemne ciepło rozchodziło się po mej głowie. Lubiłam te czynność, choć cierpiały na tym moje blond włosy. Po spięciu ich w luźnego koka skierowałam się do sypialni. Wyjęłam z szafy beżową bieliznę i zwiewną błękitną sukienkę. Do tego wyjęłam brązowe sandały. Po ubraniu wszystkiego na siebie zeszłam na dół do kuchni, by zjeść wcześniej uszykowane przez mamę śniadanie. Na stole leżał talerz z naleśnikami z twarogiem polane czekoladą i kawa z bitą śmietaną. Była tam także karteczka.

"Córeczko, nie będzie nas przez następny tydzień. Dostaliśmy ważne wezwanie i w trybie natychmiastowym musieliśmy wyjechać. Zostawiam ci moją kartę kredytową na drobne wydatki i opłaty za wodę i prąd, które musisz opłacić do następnego tygodnia.

Kochamy cię, trzymaj się dobrze.

Mama ;*"

Zdziwił mnie trochę ten list, gdyż rodzicie nigdy nie musieli nigdzie wyjeżdżać. Wzruszyłam jedynie ramionami i zajęłam się zajadaniem pysznego śniadania. Istne niebo! Nie dziwie się. W końcu moja mama jest kucharką w sławnej restauracji prowadzonej przez mego ojca. Właśnie tam się poznali. On szukał kucharki, za to ona potrafiła świetnie gotować. Z czasem oni się zeszli i potem byłam ja i....


- Aish, spóźnię się! - krzyknęłam do siebie i w biegu zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Szłam dość szybko, uważając na innych przechodnich, by przypadkiem nie zderzyć się z kimś ramieniem. szło mi całkiem sprawnie, dopóki nie ujrzałam nadjeżdżającego autobusu.


-nie, nie, nie...- przyśpieszyłam. Nie mogłam się spóźnić. Nie tym razem! Szef dał mi jednoznacznie do zrozumienia, że jeśli kolejny raz się nie zjawię o wyznaczonej godzinie w pracy to będę zwolniona. Ta praca była jedynym ratunkiem na lepsze życie. Miałam zarobić, wyjechać i ustatkować się w nowym miejscu. Jednak nie jest mi to pisane.


Autobus odjechał, a ja już planowałam swoją śmierć. Usiadłam na krawężniku chodnika, a twarz ukryłam w dłoniach. Nie ma to jak cudownie zacząć dzień, a następnie porządnie popsuć. Taka natura człowieka.


- Wszystko w porządku? - zapytał znajomy głos. Nie, tylko nie on... Podniosłam wzrok na chłopaka i zaniemówiłam. Dlaczego on? Ugh, faktycznie podły dzień.


- W jak najlepszym. Czemu pytasz? - zapytałam ze słyszalną kpiną w głosie.


- Bo siedzisz na krawężniku, a powinnaś być teraz w autobusie i jechać do jakże wspaniałej pracy kelnerki - powiedział, śmiejąc się gardłowo.


- Skąd ty to wiesz? - byłam zdziwiona. Nie widziałam tego chłopaka od roku, a on wie o mnie takie rzeczy. No nieźle!


- Byliśmy razem w klasie, więc chyba powinienem wiedzieć co koleżanka robi w życiu.


- Koleżanka? Człowieku, ani razu do mnie normalnie nie zagadałeś i to nazywasz koleżeństwem? - prychnęłam.


- Oh, przesadzasz - powiedział i oparł się o sportowy samochód.


- Ja przesadzam?! To ty człowieku gnębiłeś mnie tyle lat, dzień w dzień! - zaczęłam krzyczeć. Pierwszy raz od jakiegoś roku podniosłam głos. Wszystkie wspomnienia z nim związane powrócił. Miałam ochotę walić w chłopaka pięściami i wygarnąć mu wszystko po kolei.

- Ale to były tylko żarty - powiedział zakłopotany i zaśmiał się niepewnie.

- Żarty powiadasz? Nie powiedziałabym...- podniosłam się z chodnika i stanęłam z nim twarzą w twarz. Gdyby nie to, że się spieszę to dostałby w tą śliczną buźkę - ...dobra, zapomnę, ale mam prośbę.

- Jaką słońce?

- Podwieź mnie do pracy - zignorowałam to jak mnie nazwał, by nie drążyć tematu.

- Wsiadaj - otworzył mi drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. Prychnęłam jedynie w odpowiedzi i zrobiłam to co kazał. Gdy już chłopak wsiadł do samochodu, nie fatygując się zapinaniem pasów, ruszył z piskiem opon.

-Aish, Minghao! Po co się tak śpieszysz? Aż tak ci się moje towarzystwo nie podoba?- zakpiłam i spojrzałam w jego stronę. Uśmiech zagościł na jego twarzy i momentalnie zwolnił.

- mów mi The8

- czemu osiem?

- bo jestem jak ósmy cud świata - wyszczerzył się, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Nawet jego zęby były idealne.

- jesteś żałosny - zaśmiałam się lekko

- ale tobie się to podoba - powiedział, a ja nie byłam w stanie mu zaprzeczyć, bo w rzeczywistości tak było. Praktycznie od piątej klasy podstawówki lubiłam w nim wszystko. Jego nadmierna głupota, ciągłe przechwalanie się nowymi rzeczami oraz nawet to, że mi dokuczał. W pewien sposób byłam szczęśliwa, że mnie zauważył, a nie tak jak większość dziewczyn, omijał szerokim łukiem.

- Jesteśmy - wyrwał mnie z zamyślenia i położył dłoń na mym udzie. Bez namysłu strzepnęłam ją i miałam zamiar już wychodzić jednak on mi na to nie pozwolił. Ustawił blokadę dla dzieci! - a podziękować?

- dzięki - powiedziałam znudzona.

- nie tak - mruknął szarmancko i wskazał na policzek.

- tak też nie - zaśmiałam się.

- no dawaj! Co ci szkodzi? - zapytał

- mam chłopaka.

- nie masz - spojrzałam na niego zdziwiona - wiem o tobie więcej niż myślisz. I wiem także, że chcesz tego - szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek.

- przestań - powiedziałam nieco zakłopotana cała tą sytuacją. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie - wypuść mnie, bo się spóźnię!

- nie unoś się tak. Jeden mały buziak i już możesz iść... no dalej - Pod wpływem emocji z powodu możliwości stracenia pracy nachyliłam się nad chłopakiem i cmoknęłam go w policzek. On spojrzał na mnie zdziwiony, jednak po chwili z wielkim, wymalowanym na ustach uśmiechem otworzył drzwi.Niemal wybiegłam z pojazdu kierując się w stronę kawiarni.


- Hoon Na! - Krzyknął szef - Widzisz? Jednak potrafisz się czasem nie spóźnić - poklepał mnie po ramieniu i podał biały fartuch. Westchnęłam i ubrawszy białe prześcieradło ze sznurkami wzięłam się za wycieranie stołów. Wciąż myślałam o akcji sprzed dziesięciu minut. Nadal nie mogłam zrozumieć dlaczego Minghao aka głupi kozak robiący ze mnie idiotkę, wiedział o tym co robię w życiu. Myślałam, że po zakończeniu studiów on o mnie zapomni, wyjedzie i będzie sławnym prawnikiem w Chinach, ponieważ, jak kiedyś mówił, taki miał zamiar. Nawet przyjęli go w kancelarii prawniczej w Pekinie, więc czemu nie skorzystał z takiej okazji?

Wyrzuciłam wszystkie myśli z głowy i dokończyłam przemywanie stolików. Podeszłam za ladę, gdy pierwszy klient odwiedził kawiarnie "Pod parasolem". Byłam zmuszona do odegrania dwóch roli w pracy, gdyż kiedy to ja spóźniłam się raptem z 4 razy w mojej karierze, mój współpracownik praktycznie co drugi dzień witał do niej po godzinie otwarcia. Jednak szef nadal uważał, iż to on jest tym idealnym i powinnam brać z niego przykład. Gdybym miała być jak Seungcheol, to pan Kim już dawno nie miałby pracowników.


- Co podać? - zapytałam-swoją drogą bardzo przystojnego-chłopaka. Był blondynem z niebieskimi soczewkami na oczach, miał wąskie różowe usta i kształtny nos. Był bardzo podobny do Minghao... o którym nie powinnam w ogóle myśleć...








- truskawkowe ciasto i zieloną mrożoną herbatę latte, poproszę - uśmiech zagościł na jego twarzy, przez co i na mojej twarzy było widać rząd białych zębów.


***


Po skończeniu pracy stwierdziłam, że przyda mi się chwila odpoczynku, więc napisałam do mego trenera, iż dziś nie zjawię się na zajęciach z tańca. Oczywiście, tak jak myślałam nie miał mi tego za złe wręcz sam kazał mi dzisiaj nie zaprzątać sobie myśli treningiem z czego byłam w jakimś stopniu zadowolona. Czekając na nieszczęsny autobus, który czwarty raz w tym tygodniu spóźnia się od godziny, postanowiłam przejść ten kawał na piechotę. Pogoda była w sam raz. Mimo, że była godzina 19 nadal było na tyle jasno, że ktoś nietutejszy mógłby pomyśleć, iż jest ranek. Promienie słońca przedzierały się przez białe chmury dzięki czemu nie było zbyt gorąco, a przy okazji trochę światła zagościło w deszczowej Korei. Rozpuściłam me włosy przez co przyjemny wiatr lekko rozwiewał je na boki. Czułam się wolna i w pewnym sensie bezproblemowa. Oczywiście do czasu, gdy drogę zastawił mi nie kto inny jak ósmy cud świata. Wyczuliście ten sarkazm?


- Przestrzeń osobista - rzekłam, gdy chłopak przywarł do mnie swym ciałem.


- to już nie można się z tobą nawet przywitać? - zapytał - idziemy dzisiaj na imprezę. Jest piątek, a odkąd pamiętam ty kochasz się bawić, choć niezbyt dobrze ci to wychodziło, więc trzeba to do ćwiczyć. Co ty na to?





Nie, nie to, że zaprosił mnie na imprezę. Bardziej jestem zdziwiona jego ponad wymiarową wiedzą na mój temat. Gdy razem kończyliśmy studia on często przekręcał moje imię przez co nie raz dostawał za to długi monolog na temat mojego imienia.
Pokiwałam głową na boki nie będąc do końca pewna pomysłu Minghao. Miałam nadzieję na jeden wolny wieczór z niedokończoną dramą i opakowaniem kwaśnych żelków.


- mam plany - odpowiedziałam, natomiast chłopak niezbyt mi uwierzył. Nie dziwię się. Nigdy nie potrafiłam oszukiwać ludzi.


- mnie nie okłamiesz Hoon Na - podszedł do mnie i ujął me dłonie w swoje-znacznie większe.


- Nie mam pieniędzy... Wszystko odkładam na wyjazd - powiedziałam co po części było prawdą.


- Dziś ja wszystko stawiam - uśmiechnął się - nie daj się prosić - wydął dolną wargę i zamruczał przy tym seksownie. Moje serce w tej chwili zachowywało się tak jakby było tykającą bombą i miało zaraz wybuchnąć. Szybko zabrałam ręce i schowałam za plecami, by nie widział tego jak w tym momencie zaczęły się trząść. Miałam wrażenie, iż gramy w jakieś dramie, w której miał zaraz nastąpić nieśmiały pocałunek. I z chęcią bym go pogłębiła, gdyby w ogóle był realny.


- Ming, to bardzo miłe z twojej strony - jak na złość także mój głos zaczął się załamywać i brzmiał jakbym miała uronić parę, lub więcej łez. Już chciałam po raz kolejny nie pójść na propozycje chłopaka jednak przypomniały mi się jego słowa sprzed dwóch lat. " Zadzwoń jak w końcu będziesz potrafiła się bawić Yoon Hoon Na" I wtedy stwierdziłam, że pokaże mu na co mnie stać - Zawieź mnie do domu - powiedziałam stanowczo na co jego oczy stały się tak wielkie jak polskie pięć złotych - chcę się przebrać. Przecież w tym czymś nie poderwę żadnego przystojniaka - posłałam mu mój najpiękniejszy uśmiech i wsiadłam do jego samochodu.


Jechaliśmy w ciszy co jakiś czas posyłając sobie nieśmiałe spojrzenia. To było na swój sposób denerwujące z racji tego, iż nie znosiłam, gdy cisza stawała się głośniejsza od krzyków.


- Nadal nie mogę uwierzyć - powiedział i pokręcił głową na boki.


- W co nie możesz uwierzyć?


- W ciebie. Gdy widziałem cię na studiach byłaś zapatrzoną w książki dziewczyną. Teraz natomiast widzę piękną kobietę wiedzącą czego chce, która dąży do celu na swój własny sposób. Lubię cię taką - Po tych słowach zamiast się cieszyć, ja myślałam nad tym czy stara ja nie podobała mu się?


- A tamtą lubiłeś? - zapytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi. Hao zatrzymał pojazd pod moim domem i spojrzał się na mnie. Wyglądał na cholernie poważnego i zamyślonego.


- Czy gdybym tamtą ciebie nie lubił, zaczepiałbym cię od gimnazjum, dbał o ciebie, by żaden chłopak do ciebie nie podszedł i skrzywdził, śledził twe poczynania i zrezygnował z najlepszej pracy w całej Azji, aby być bliżej ciebie? Byłem w tobie cholernie zakochany i nie wiedziałem jak wyznać to tobie.


- Naprawdę? - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Chłopak tak zbił mnie z tropu, że miałam ochotę się rozpłakać. To była najcudowniejsza rzecz jaka spotkała mnie dosłownie w całym życiu. Wzięłam wdech, by przeanalizować całą sytuację jeszcze raz.


- N-no tak - zająknął się. W odpowiedzi szepnęłam jakby nieme " ja ciebie także" po czym pociągnęłam go do pocałunku. Jego usta smakowały wiśnią przez co było to jeszcze przyjemniejsze. Ming zaczął pogłębiać pocałunek i pociągnął mnie do siebie, przez co momentalnie znalazłam się u niego na kolanach. Polizał mą dolną wargę przez co dałam mu dostęp. Stado motyli w mym brzuchu kibicowało nam, a serce znów włączyło tryb bomby. Było wręcz idealnie.


- Jesteś wbrew pozorom romantycznym prawnikiem Ming... The8 - uśmiechnęłam się po czym znów wpiłam się w te śliczne i miękkie usta.










Naaaaapisałam...


Na początku bardzo przepraszam, za tak długie czekanie, jednak wena jak się pojawiała tak szybko uciekała w niepamięć. Mam nadzieję, że wbrew pozorom podobał się. ;3





















sobota, 9 lipca 2016

Zmieniłam się- JunHyung

Brak komentarzy:


Scenariusz dla +Ann Flo

























Kolejny taki sam dzień. Znów trzeba wstać do tej nudnej i w ogóle nie potrzebnej szkoły. Ja naprawdę gardzę ludźmi, którzy wymyślili to zło. Zwlokłam się z łóżka i od razu co zrobiłam, to weszłam do łazienki. Nie wyobrażam sobie dnia bez wcześniejszego umycia twarzy, zębów, pomalowaniu się i ułożeniu włosów. po prawie półgodzinnej porannej toalecie,wyszłam z toalety, aby ubrać się w kolejną znienawidzoną przeze mnie rzecz związana ze szkołą- mundurek. On nawet do gówna nie jest podobny, a co dopiero do normalnego ubrania. Dalej nie mogę pojąc jak chłopcy mogą oglądać mnie w takim czymś. Ale jak mus to mus. Nie chce mieć kolejnej rozmowy z wychowawczynią i dyrektorem. Po wciśnięciu się w już za mały uniform, zeszłam na dół na śniadanie. Po skończonym posiłku, wyszłam z domu jak na skazanie. Do budynku szkoły doszłam w niecałe 10 minut, gdyż mam blisko. Po wejściu do budynku udałam sie do swojej szafki. Obok mojej, znajdowała się szafka mojej przyjaciółki ____, która już grzebała w swojej. Po przywitaniu się z nią, zabrałam zeszyt i książkę od matmy i niechętnie ruszyłyśmy pod klasę. Wszystkie przedmioty w tej szkole to czarna magia, a matma to jż najgorsza z nich. Nigdy jej nie rozumiłam, teraz tez jej nie rozumiem, i w przyszłości pewnie też jej nie zrozumiem.


Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy. Usiadłam z _____w ostatniej ławce, tak jak zawsze. Ona tak samo jak ja nie rozumiała matmy. Nasze mamy twierdzą, że to przez nasze zadufanie, i brak chęci nauki, alr co one tam wiedzą.


Rozejrzałam się po klasie. No tak, standart. Chłopcy z drużyny piłkarskiej zajeli prawie całe tyły, kilka dziewczyn tej niższej rangi usiadło przed nami, nad czym ubolewam. A w tych pierwszych ławkach usiadły kujony. Nie rozumiem, jak można żyć tylko nauką, nie mieć odskoczni od tej codziennej rutuny. Najbardziej irytował mnie JunHyung. Zawsze w pierwszej ławce obok nauczyciela. Cały czas to rozmawianie z nauczycielami o jakże bardzo ciekawych tematach. Inne było w nim poprostu to, że nie wygládał jak typowy kujon. Brak tych dużych okularów, aparatu na zębach i tej idealnoe przylizanej grzywzki.


Nauczyciekla zaczęła tłumaczyć kolejny temat, a ja jak zwykle po kilku minutach nudzenia się, wyciągnęłam katalog z ubraniami. Nie wiem jak długo to ogládałam, ale po pewnym czasie nie słyszałam nic, klasa ucichła. Podniosłam głowę z nad gazetki. Moje oczy powiększyły się gdy zauważyłam stojącą przedemną nauczycielkę.


-Widzę u ciebie, wielkie zaciekawienie tematem. - Nic nie powiedziałam, tylko spuściłam głowę. - Może bedziesz tak chętna, i rozwiążesz zadanie które zapisałam na tablicy?


-Ja nie wiem czy mój temat panią zainteresuje, gdyż widze, że to i tak nic nie da.- Powiedziałam, z chytrym uśmieszkiem, jeżdżąc wzrokiem po jej stroju od góry do dołu.


-Chyba zapomniałaś, gdzie teraz jesteś? Nie kogę uwierzyć, że tacy porządni ludzie wychowali takie dziecko. -odpowoedziała mi, nawet nie podnosząc głosu. Pewnie miała gdzieś, co jej powiedziałam, zresztą jak zwykle. - Rozmawiałam z nimi.


-I co niby?


-Grozi ci niedostateczny z matematyki. Dlatego załatwiłam ci korepetycje. Twoi rodzice juz o tym wiedzą, i żebyś na nie trafiła to oni będą cię na nie wozić.- No tak teraz kumam. Jej taktyka. Wie, że nic mi nie zrobi, krzycząc na mnie albo wysyłacją do dyrektora. Najzwyczajniej chce upokorzyć mnie przy klasie. Co jej się udało. Nikt z moich kolegów nigdy nie był na korepetycjach. Po wypowiedzeniu przez nią tych słów w klasie rozlego się wielkie buczenie, najbardziej ze strony piłkarzy.


-Moge chociaz wiefzieć, u kogo?


-Dowiesz się w swoim czasie. -gdy to powiedziała, zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z kalsy.


Nie mogłam sobie wyobraźić mnie na korkach. To zwykła strata czasu. Resztę dnia przeżyłam jeszcze gorzej niż do tej pory. Myśl o korepetyjcach nie dawała mi spokoju.


Po ostatmim dzwonku, od razu udałam się do domu. Na miejscu czekali na mnie rodzice.


-Cześć.-powiedziałam na wejściu.


-Cześć. Mam nadzieję, że już wiesz o korepetycjach. Tak więc masz pół godziny. Po tym czsie zaworze cię na pierwszą lekcję. -powiedział surowo ojciec. Udałam sie do swojego pokoju, alby się przebrać. Pózniej zjadłam obiad. Te pół fodziny minęło bardzo szybko, bo już musieliśmy wyjeżdzać. Wsiadłam nichętnie do samochodu.


-Tek lekcje nie są konieczne.- powiedziałam do taty po chwili jazdy.


-Owszem są. Grozi ci jeden za matmy. A chyba nie chcesz siedzieć jeszcze rok w tej szkole?


-Poradziłabym sobie.- usłyszałam śmiech taty.


-Ściąganie to nie jest wyjście. Zakończmy ten temat. Do końca roku bedziesz miała korepetycje, twoje oceny się poprawią, a my bedziemy wiedzieli, że nic nic nie grozi. - chwilie później zajechaliśmy pod bardzo ładny dom. Najbardziej spodobał mi się odród przed nim. Piękne kwiaty dodawały uroku temu domowi. Podeszłam z tatą do drzwi, po czym mężczyzna do jich zapukał. Po chwili otworsył nam chłopak w dresach i czarnej lekko opinającej bokserce. Jego ramiona były lekko umięśnione. Podniosłam wzrok na twarz chłopaka. Ujrzałam tam niekogo innego jak znienawidzoneho przezemnie JunHyunga. Jego włosy były mokre na końcach co oznaczało, że brał przed chwilą prysznic. Chłopak przywitał się, a później gestem ręki pokazał abyśmy weszli do środka. Mój ojciec odmówił, a ja musiałam tam wejść. Zdjęłam buty i weszłam do wskazanego przez chłopaka pokoju. Do!yśliłam się, że był ona jego. Zwykły, pokój nastolatka, ale udekorowany w trocge elegancki sposób. Usiadłam na łóżku, tak jak kazał chłopak.


-Napijesz się czegoś?- zapytał.


-Soku.- odpowiedziałam. Po minucie wrócił z sokiem i różnego rodzaju ciastkami. Usiadł obok mnie. Wtedy mogłam poczuć jego perfumy, które lubiałam najbardziej u chłopaków.


-Wiem, że nie chcesz tych lekcji, ale spróbuj się skupić, a napewno zrozumiesz cokolwiek. Ja postaram się, to tobie pokazać w jak najprostrzy sposób. -powiedział i zabrał się do tłumaczenia mi wszystkiego. Po godzinie czasu nie zrozumiałam nic.


-JunHyung, to nic nie da. Ja nic nie rozumiem. - chłopak spojrzał na mnie pytająco.


-Uh, no dobrze. Na dzisiaj koniec, nie będe męczył cię bardziej.-powiedział zamykając książkę. Uśmiechnęłam się lekko. - pomimo tego co jest między nami, to dzisiaj było okey.- powiedział po chwili


-To znaczy?- zapytałam bo naprawde nie wiedziałam o co mu chodziło.


-To znaczy, że nigdy się do mnie nie odzywasz, a jak już to zrobisz to wrzeszczyż i wyzywasz mnie.- powiedział kładąc ręce za sobą, podpierając się na nich, z lekkim uśmiechem.- a dzisiaj nie słyszałem niczego takiego.


-Ah, no tak.- zrobiło mi się troche głupio. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- A tak ogólnie, to co cię tak ciągnie do nauki?


-Po pierwsze to napewno chęć studiowania prawa. Chce, żeby rodzice byli ze mnie dumni. A po za tym ja się nie uczę. Poprostu słucham nauczycieli. Nauka to strata czasu. Mam ciekawsze zajęcia. - To teraz mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się tego po nim.


-Tak? Co robisz?


-Niedawno zacząłem, chodzić na siłownię, mam lekcje gitary, no i jeszcze kilka różnych zajęć.





Tak bardzo wkręciłam się tą rozmowę, że nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina.


-Um, ja już chyba muszę iść.- powiedziałam. Ale czy tego chciałam? Chciałam iść do domu, zostawiając go, czy wolałam zostac? Przecież ja go nie lubie. On jest zupełnie inny. Jest odrzucany od inych, nikt go nie lubi, a ja mam go lubić?


Zabrałam swoje żeczy i skierowałam się do samochodu taty.


Gdy już byłam w domu, trapiło mnie jedno pytanie. Co takiego mnie w nim zaciekawiło?


Poszłam do JunHyunga jeszcze kilka razy. Po tych kilku godzinach uczenia się razem, zaczęłam patrzeć na niego zupełnie inaczej. On jest inny, niż myślałam. Ma swoje zainteresowania, swój cel i muszę przyznać, jest mega przystojny. Zwróciłam na to uwagę, chyba na tzrecim spotkaniu. Jego uśmiech jest śliczny, a oczy hipnotyzują. Na domiar tego, w tamtym tygodniu gdy pukałam do jego drzwi nikt nie otwierał, więc weszłam sama. Gdy otworzyłam drzwi do jego pokoju, zobaczyłam go bez koszulki i spodni. Zrobiło mni się strasznie gorąco, a na twarz wpadł wielki rumieniec. Chłopak tylko uśmiechnął się chytrze, powiedział, że mam usiąść tam gdzie zawsze, potem przeszedł obok mnie, dotykając swoim ramieniem mojego. Całą lekcje byłam spięta, zawstydzona i nie mogłam się skupić. Jego widok tkwił w mojej głowie, i nie chciał wyjść.


Z tygodnia na tydzień, zaczęłam przychodzić , do niego z wielką chęcią. Nie po to aby się uczyć, ale po to by z nim być....chwila czy ja się w nim zakochałam?


Tego dnia miał być test po wielkim i mega trudnym dziale. Dzień przed byłam u JunHyunga i uczyłam się. Nie mogłam tego spieprzyć. To co wyniosłam od niego, przelałam to na papier. Myślę, że nie poszło mi źle. Następnego dnia były wyniki. Chłopaka nie było w szkole, co mnie zdziwiło.


Gdzy nauczycielka oddawałamprace, wstrzymałam oddech.


-_______. Zdziwiła mnie twoja praca. 4+ . Jednak praca z twoim korepetytorem nie poszła na marne. - pokiwałam twierdząco głową, oglądając test który podała mi nauczucielka.


Gdy tylko lekcja się skończyła wybegłam z klasy, kierując się prosto do domu JunHyunga. Niegdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa. To dzięki niemu zdałam matmę.....i moi rodzice będą ze mnie dumni.


Podbiegłam do drzwi, do których zaczęłam walić pięściami. Gdy zobaczyłam, że drzwi otworzył mi chłopak,ucieszyłam się, że był w domu, bo nie wiedziałam dlaczego nie było go w szkole.


-___co ty tu robisz?


-Zdałam, zdałam matematykę.- po tych słowach rzuciałam się mu na szyję. - to dzięki tobie.


-Nie, ja pomogłem ci to zrozumieć. Sama napisałaś ten test.-mówił do mojego ramienia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które tak bardzo kocham. Zauważyłam jak jego twarz zbliża się do mojej. Nagle jego usta znalazły moje. Smakowały tak słodko. Całował mnie tak delikatnie. Zdecydowanie to był najlepszy pocałunek. Gdy się od siebię oddaliliśmy, znów spojrzałam w jego oczy. Uśmiechneliśmy się do siebie.


-Może to głupie, ale... ____kocham cię. Chciałbym być z tobą.


-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.- po tym znów złączyliśmy się ustami.





















Po pierwsze chciałam cie przeprosić za tak długą nieobecność, a po drugie przeprosić za to, że spieprzyłam ten scenariusz. On miał wyglądać inanczej. Mam nadzieję, że chociaż troche ci się podoba.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Od nienawiści do miłości. iKon- cz. 3

Brak komentarzy:









Minął, już tydzień od pamiętnej imprezy. Dwa dni później nasi denerwujący sąsiedzi, zniknęli, wyjechali i do tej pory ich nie widać. Gdy wyjeżdżał, dowiedziałam, się, że jest ich więcej niż trzech, bo aż siedmiu. Nie wiem jak oni wszyscy tam ze sobą wytrzymują.


Dzisiaj był piątek czyli ostatni dzień męki w szkole. Na całe szczęście koniec roku jest już za dwa tygodnie. Szłam do domu na pieszo. Szkoła nie jest, aż tak daleko, więc nie potrzebuje truć tyłka dziewczynom o podwózkę. Będąc już blisko domu, zauwarzyłam, że obok naszego domu kręci się masa różnych ludzi. Dwoje z nich próbuje dobić się do naszych drzwi. Przechodząc obok czarnego vana, napotkałam się z wzrokiem kilku młodych kobiet. Po ich minie wywnioskowałam, że nie były do mnie pokojowo nastawione. Tylko dlaczego?


Ominęłam je i podeszłym do wcześniej wspomnianych mężczyzn.


-Dzięń dobry, czego panowie szukają?


-Mieszkańców tego domu.


-Nie ma nikogo w domu? - jeden z nich pokrętło przecząco głową.


-Ja jestem właścicielką.


-Och to świetnie. Kręcimy tutaj materiał do programu. Przychodzę do pani z pytaniem, czy zezwoliła by pani na kamerowanie pani posiadłości, i ewentualnie pani i pani domowników gdyby była taka konieczność? - zdziwiłam się na to pytanie. Chyba zazwyczaj tacy ludzie mają gdzieś czy kogoś nagrywają czy nie. Jedni poprostu zamazują twarze, a inni kamerują wszystko co widoczne i się rusza. Drugim pytaniem które chodził mi po głowie, to to, kogo oni będą nagrywać?


-Dla mnie nie ma problemu, nie wiem jak z koleżankami, ale myślę, że również nie będzie problemu.


-To świetnie. Dziękujemy.- mężczyźni podziękowali i ruszyli zapewne do dalszej pracy.


-Przepraszam- wyrwało mi się, na co odwróciła się do mnie. - kogo będziecie filmować ?


-To nie wie pani, obok kogo mieszka? - facet był chyba serio zdziwiony tym, że nie wiem. - iKon, grupa jednej z największych wytwórni w Korei. - pokazałem głową, że zrozumiałam. Wyciągłam klucze i otworzył am drzwi.


-Jutro jest otwarty występ, dla telewizji. Niech pani przyjdzie i zobaczy swoich utalentowanych sąsiadów. - dodał ten z którym rozmawiałam najwięcej.


-Nie przepadam za takimi typu rzeczami, ale zobaczę. Dowodzenia.-porzegnałam się z nimi i znikłam za drzwiami.


A więc nasi kochani sąsiedzi, to gwiazdki. Ciekawe kto takich matołów przed kamery wpuszcza?


Po zjedzeniu obiadu, poszłam wziąć prysznic. W międzyczasie napisałam do dziewczyn, aby zachowywały się normalnie wracając do domu. Nie napisałam dlaczego, bo chyba by do tego domu nie wróciły. Dziewczyny, a zwłaszcza JiJin która po pewnym incydencie, strasznie boi się kamer.


Po kąpieli, zabrałam się za sprzątanie kuchni. Niby w domu mieszkają same baby, ale chlew jest jakby mieszkało w nim stado wiecznie głodnych facetów. Okno w kuchni jest umieszczone dokładnie naprzeciwko domu "iKon" więc miałam widok na to co oni wszyscy tam tworzą. Jedni siedzieli na krzesłach, a kobiety które wcześniej wrogo na mnie patrzyły, malowały ich. Reszta poprostu rozmawiała z kamerzystą. Po 10 minutach cały rozstawiony sprzęt został schowany. Chłopcy ustawili się w równym rządku. Kamerzysta skierował na nich kamerę, a mężczyzna za nim machnął ręką, że mogą zaczynać. Cała siódemka ukłniła się równo, a potem coś mówili. Po tym jakąś kobieta której jeszcze nie widziałam, rozdała im jakiś sprzęt, później wszyscy weszli do jednego auta i odjechali, tak samo jak reszta ludzi gromadzonych przed domem. Kilka sekund po ich odjeździe, do domu weszła JiJin.


-No cześć. - powiedziała gdy tylko mnie zobaczyła.


-A co ty taka wesoła?


-Ktoś umilił mi dzień. - powiedziała siadając na krześle, stojącym przy stole.


-TaeKwang ?


-Weź mi nawet o nim nie wspominając. On bardziej popiół mi cały tydzień, niż na odwrót. - pokiwałam tylko głową. Często się kłucili, więc nie chciałam zadawać zbędnych pytań, bo wiem, że i ona ma tego wszystkiego dość.


-A gdy przyszłaś , to zostałaś tu coś ciekawego? - zapytałam, bo nie widziałam jej przed domem gdy jeszcze były kamery i nie wiem jak zareagowała, gdy jeszcze stali pod domem.


-Ugh, z racji tego co się stało, po tym jak biegłam do domu z zkrytą twarzą i zaryłam ciałem o ziemię, nie nakrzyczę na ciebie, że mi nie napisałaś dokładnego SMS-a - po tym jak to powiedziała, dopiero zauwarzyłam, że jej większość ubrać była cała czarna od ziemi. Mimowolnie, na moją twarz wkradł się uśmiech. Nie chciałam tego po sobie poznać więc odwróciłam się udając, że zmywam .


-Idź się przebież. Nie b-będziesz latała w brudnych ciuchach p-przecież- ledwo co wypowiedziałam to zdanie, próbując nie wybuchnąć śmiechem.


Resztę dnia spędziłam sama, bo SanJi nie wróciła do tej pory, a JiJin zaszła się w swoim pokoju, w ogóle z niego nie wychodząc. W telewizji nie było niczego interesującego. Nie miałam innego wyboru jak wziąść książkę do ręki i poczytać o nudnej historii II wojny światowej.

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 20

Brak komentarzy:









Dzisiaj był drugi dzień wakacji. A ja, jak zawsze siedziałam i nic nie robiłam. Bo niby co miałam robić? Uczyć się? To miałam do roboty w roku szkolnym. I dlatego nie mam co robić, szkoła tak zniszczyła moje życie, że większość dnia poświęcamy jej. Jeszcze kiedyś zostanę tym kimś od edukacji i rozwala ten cały system.


Siedziałam wygodnie na sofie oglądając kolejny odcinek dramy Who are you? School 2015. Był to chyba 5 odcinek, ale oglądam go jako pierwszego. Resztę odcinków przegapiłam będąc gdzie? W szkole. Ale mniejsza z tym, nie bęę sobie psuła wakacji, ciągłym narzekaniem na... no.


W połowie odcinka usłyszałam krzyk. Najpierw były to zmieszane głosy Baekhyun'a i Chanyeol'a. A po chwili jak zgadywałam, całego EXO.


-Cześć siostra. - wyryczał i to dosłownie mój brat, który chwilę później znajdował się albo w łazience albo swoim pokoju.


-Ta, cześć- odpowiedziałam w podobny sposób.


-Dlaczego nie świętujesz wakacji? - zapytał Suho, który usiadł obok mnie, zabierając paczkę chipsów z mojej ręki.


-Bo nie, a tak poza tym wakacje zaczęły się dwa dni temu. - odpadam i s powrotem zabrałam mu przekąskę. Gdy po chwili zauważyłam w drzwiach kuchni Chanyeol, przypomniał mi się, że miałam z nim porozmawiać.


-To teraz najpierw trzeba przywitać lodówkę, a potem swoją dziewczynę. - podeszłym do chłopaka, który trzymał w ręce pudełko z jedzeniem.


-Nieee, ty jesteś ważniejsza l, ale jestem taki głodny. - powiedział, masujące sobie cały brzuch.


-Musimy pogadać. - nagle spoważniałam, a gdy chłopak to zobaczył, również to zrobił.


-Co się stało?


-To nie jest rozmowa, przy świadkach. Przyjdź do mojego pokoju jak już skończysz. - chłopak pokiwał głową, a ja poszłam do swojego pokoju. Nie musiałam czekać długo. Drzwi uchyliły się, a zza nich wy) biła się tylko głowa.


-Mam się bać?


-Nie, wejdź. - zrobił to o co prosiłam, ale tak mozolnie, że zgadywałam, że ciągle jest pełen obaw.


-O co chodzi? - zapytał gdy już usiadł na moim łóżku.


-Pokłóciłam się z EunYoo. Dowiedziała się, że ja z YooBin znów się przyjaźnimy.


-Najwyraźniej nie była twoją prawdziwą przyjaciółką.


-CHANYEOL!!! - krzyknęłam


-Gdyby była nią, to by zaakceptowała twój wybór.


-Nie dokońca mój. - powiedziałam sama do siebie, tak aby chłopak nie słyszał.


-W każdym razie, teraz masz prawdziwą przyjaciółkę. Wiem, że jeszcze się do niej nie przekonała ś, ale z czasem to się zmieni. JiRa, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie bądź już smutna. - chłopak mówiąc to chwycił mój podbródek i podniósł głowę tak abym na niego patrzyła. Po chwili przesunął się bliżej mnie i złączył nasze usta. Nie powiem, po kilku dniach, tęskniłam za ich smakiem. Ogólnie za nim. Po pocałunku, położyliśmy się na łóżku. Opowiadaliśmy sobie różne historie naszego życia, których jeszcze nie słyszeliśmy. Chanyeol dużo mówił, o historiach związanych z zespołem. Widać było, że kocha zespół i to co robi, a ja tak się w słuchając w to co mówi, przypominam sobie wiadomość o tym, że to ja jestem dziewczyną tego sławnego rappera, Park Chanyeol's z EXO, ale myślę też o tym, że reszta członków mogła by znaleźć w końcu swoje dziewczyny. Gdy oni organizują sobie te męskie wieczory, mi przydałyby się babskie wieczory. Niby miałam tą swoją "przyjaciółkę", ale w dwie to nie to samo co w większej grupie, a po za tym. Gdy tylko ją widzę, z dnia na dzień wszystkie wspomnienia wracają. Z każdym dniem czuję się tak samo jak kilka lat temu. Ten sam ból. Ta sama odraza. Przypominają mi się te same twarze, te same miejsca. Ale tylko ich używki. Nie chcę dalej się tak czuć, ale obiecałam coś chłopakowi mojego życia. Wiem, że to strasznie głupie, ale nie wiem co by było gdybym tego nie zrobiła. Cały czas to pytanie chodzi mi po głowie.


-JiRa?


-Hmm?


-Skoro nie masz co robić, w te wakacje... To może chcesz jechać z nami... Ze mną w trasę.


-Jaką trasę? - to pytanie jako pierwsze wyleciał z moich ust. - dopiero teraz mi o niej mówisz. O takim czymś wie się kilka miesięcy wcześniej, a ja dowiaduję się dopiero teraz. - podniosłam głos siadając


-Czekałem na odpowiednią chwilę. - chłopak również usiadł. Położył swoją dłoń na moim ramieniu, co mnie trochę uspokoiło.- nie złość się. A po za tym nie mogłem nikomu o tym mówić, do czasu całkowitego zaplanowania i tego wszystkiego... To co zgadzasz się.


-No jasne, że się zgadzam. Nawet nie ma takiej opcji, żebym się nie zgodziła. Tylko musisz, wprowadzić mnie w szczegóły.


-No to tak. Jest to trasa po Azji. Taki przedsmak naszego comebacku. Będziemy tam wykonywać piosenki z nowego albumu. Trasa trwa akurat całe wakacje, co i tak ci się pewnie spodoba bo pewnie nie masz co robić przez ę dwa miesiące. Bilety na pierwsze miasto wypuszczone były dwa tygodnie temu, i wszystkie się sprzedały. - na ostatnie słowa chłopak wypiął dumnie pierś, ukazując przy tym dwa rzędy białych zębów.


- Masz coś między zębami. - zaśmiałam się że swojego żartu, a później z nieudolnego próbowania pozbycia się tego czegoś. Gdy Chłopak skapnął się, że robię sobie z niego jaja, przygwoździł mnie swoim ciałem do materaca, po czym zaczął gilgotać. Przez prawie 5 minut miałam największe tortury jakie mogły by być. Po tym czasie chłopak zaprzestał torturowania, dalej leżąc na mnie. Spojrzał się w moje oczy, jakby się w nich zarabiając.


-Cieszę się, że jedziesz ze mną. - powiedział po dłuższej chwili.


-Ja też się bardzo cieszę. - po tych słowach przypadł do mnie swoimi ustami.