niedziela, 21 sierpnia 2016

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 22

Brak komentarzy:



-Chanyeol! - powiedziałam gdy tylko weszłam do jego pokoju hotelowego. - Co dzisiaj robicie? - zapytałam po tym jak na mnie spojrzał.


-Za godzinę mamy próbę, do 14, a potem mam resztę dnia wolnego. - podszedł do mnie, całując w czoło i łapiąc za ręce.


-Czyli resztę dnia spędzisz że mną? - zapytałam z myślą, że odpowie "tak"


-Dokładnie tak. - od razu się uśmiechnęłam, co chłopak odwzajemnił.


Gdy już w pokoju chłopaka zaczął robić się tłum i był jeden wielki chaos, pożegnałam się z raperem i udałam się do swojego pokoju. Na moje nieszczęście moja współlokatorka już nie spała, więc byłam zmuszona do odpowiadania na jej mnóstwo pytań. A to co dzisiaj robią chłopcy, co robimy gdy ich nie będzie, w co ma się ubrać, czy te buty pasują do tego odcienia szminki? Jesteśmy tu dopiero drugi dzień, a ja mam jej dość. Zanim tu przyjechaliśmy, było znośnie , ale na pewno nie teraz.


Jedną z gorszych myśli było ciągłe przypominanie sobie o mojej przeszłości. Gdy tylko słyszę głos YooBin, przypomina mi się każda jej obelga skierowana w moją stronę. Każda krzywda wyrządzona mojej osobie wchodzi do mojej głowy od nowa i nie chce z niej wyjść. Już nawet spędzanie tutaj czasu nie sprawia mi przyjemności. Wyjechała bym najlepiej z tąd i poczekała, aż chłopcy wrócą, ale nie mogłabym tego zrobić.


Po uszykowaniu się i poczekaniu pół godziny na YooBin, wyszłyśmy, z hotelu pozwiedzać miasto. Ja najlepiej bym nigdzie nie wychodziła, ale jak mus to mus. Po godzinnym doświadczeniu nie mogłam nazwać tego "zwiedzania miasta ", tylko zwiedzanie tutejszych sklepów. Dziewczyna wchodziła do każdego sklepu, z którego wychodziła z co najmniej jedną rzeczą, a ja dosłownie wariowałam.


-YooBin, jak długo jeszcze?


-Zamiast zadawać takie głupie pytania, kupiła byś coś sobie.


-Kto tu głupie pytania zadaje? - pomyślałam. - Ja niczego nie potrzebuję, a ty masz już chyba dość rzeczy.


-Dobrego nigdy za wiele.


-Jak tam chcesz, ale masz jeszcze dwadzieścia minut. Ja idę kupić sobie kawę.- dziewczyna kiwnęła głową, a ja ucieszona , że pozbyłam się jej na Co najmniej pół godziny, poszłam do Starbucks'a. Zamówiłam sobie ulubiony napój i usiadłam w jedynym wolnym stoliku przy oknie w kącie pomieszczenia. Po kilku minutach spojrzałam na zegarek, bo z tego wszystkiego zapomniałam sprawdzić, która była godzina. Było jeszcze pół godziny do końca próby EXO. Nie mając co robić, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Mnóstwo młodych ludzi, zainteresowanych tylko telefonem. W pewnym momencie zauważyłam znajomą twarz. Momentalnie kolejne wspomnienia wróciły. Zrobiłam się nerwowa. Nie wiedziałam jak się zachować, co gorsza ta osoba patrzyła się prosto na mnie. Mam nadzieję, że nie zauważył mojego zamieszania, bo postanowiłam udawać, że go nie widzę. Spuściłam wzrok, starając się wyglądać normalnie. Nie było to łatwe, bo czułam na sobie jego wzrok. Po kilku minutach, poczułam czyjeś ciepłe dłonie na oczach. Na początku wyruszyła się, że to on, ale gdy poczułam ten zapach, odetchnęłam z ulgą.


-Zabieraj te ręce zboczeńcu.


-Zboczeńcu? To już własnego chłopaka nie poznajesz?


-Tak, mając zasłonięte oczu, wszystko widziałam i na pewno wiedziałam, że to ty. - uśmiechnęłam się do niego gdy zobaczyłam w końcu tą naburmuszoną minę. Chłopak usiadł naprzeciwko mnie. Miał na głowę kantów i niestety od razu nałożył czarną maskę.


-Co tutaj robisz?


-Jestem z YooBin, jest na zakupach. A ty, twoja próba się chyba jeszcze nie skończyła? Wziąłeś, czy wyprosiłeś wcześniejsze wyjście?


-Nic z tych rzeczy, skończyliśmy już. Teraz mam czas tylko dla ciebie. - chwilę później, gdy cały czas czułam się obserwowana, teraz robiono to z mniejszej odległości. Teraz dokładnie widziałam jego twarz. Nic się nie zmieniła. Dzielił nas tylko kilka metrów. Zaczęłam się wierzyć, rozglądać po sali, a moje ręce zaczęły się pobić, co Chanyeol od razu poczuł, gdyż trzymał je w swoich. Nie mogłam się na niego spojrzeć bo centralnie za nim siedział on.


-JiRa, co Ci jest?


-N-nic.


-Przecież widzę.


-Po prostu nie chce mi się już tu siedzieć. Możemy już iść?


-Jasne, chodź. - chłopak chwycił moją rękę i razem wyszliśmy że sklepu. Z moim nieszczęściem, wpadłam na kilka osób i prawie potrącił mnie samochód. To wszystko powraca.


Gdy już znaleźliśmy YooBin, pojechaliśmy do hotelu. Po wcześniejszym ustaleniu, przebiegu reszty dnia, poszliśmy na basen. Ponieważ hotel jest duży i oferuje dużo atrakcji, ten dzień spędziliśmy na leniuchowaniu i odprężeniu się. Cieszyłam się, że pomimo napięte go grafiku, mamy dla siebie trochę czasu i ci najważniejsze nie myślę o dwóch osobach.


Chanyeol POV.


Leżałem już w swoim łóżku i rozmyślałem nad dzisiejszym zachowaniem JiRy.


-Baek Hyun?


-Hym?


-Dlaczego JiRa czasami jest taka niezdarna? Zanim zaczęliśmy chodzić, cały czas się coś działo. Do tej pory było wszystko okej. Dzisiaj znów coś się działo. Jeszcze trochę a doszłoby do wypadku.


-Ona tak ma gdy jest zdenerwowana. Najwyraźniej coś się stał, że musiała być poddenerwowana. Przed waszym chodzeniem była tak w tobie zakochana, że nad sobą nie panowała.


-Powiedziała ci to?


-Nie. Ja to wiem. Jestem jej bratem i wiem o niej wszystko.


-A co zrobiła jej YooBin, że jej tak nienawidzi?


-JiRa przez nią, prawie popełniła samobójstwo.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Wycieczka. EXO - 8 kulturysta, piżamka-pingwin i miłość od pierwszego wejrzenia

Brak komentarzy:







Chwile przed tym jak dziewczyny zaczęły wypytywać mnie o czym rozmawiałam z Parkiem, poszłam do Sehuna i wzięłam od nich wszystkich numer. Tak naprawdę zależało mi tylko na tym od Chanyeola. I nie, nie dla własnej przyjemności, a dla YooJin.


- pytał się o błache rzeczy...- odpowiedziałam i weszłam w głąb pokoju, by następnie wyjść z niego.


- Trzymaj - podałam Yoo białą kartkę papieru - sądzę, że może ci się przydać - posłałam jej uśmiech i cofnęłam się z powrotem ku mojej sypialni. Byłam pewna, iż dziewczyna skorzysta z pomocy jakiej jej udzielam. Takiej okazji to ona nie przegapi.


YooJin


Spojrzałam na rękę, a następnie na sylwetkę Sao znikającej w swym pokoju. Niepewnie przyjrzałam się kartce w mej dłoni, by następnie zobaczyć na niej pewien ciąg liczb z dopiskiem " To numer do tego odstającymi uszami. Nie pytaj skąd mam".

Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie o wielkoludzie. Zaczynałam w pewnym sensie czuć sympatie do tego chłopaka.


- czemu nie...- szepnęłam i sięgnęłam po telefon. Po zapisaniu jego numeru stwierdziłam, iż od razu można by do niego napisać.

Przez kolejne pięć minut trudziłam się nad wymyśleniem przywitania. Dzień dobry? Zbyt oficjalne. Siema? Zbyt wuluzowane. Cześć? Hej? Nie w moim stylu. Hmm, może po prostu... Już wiem!


YooJin |


Pamiętasz seksowną brunetkę, która prawdopodobnie zakręciła ci w głowię?


Channie |


Kurwa, Tao te żarty już mnie nie bawią!!!!!!!


YooJin |


Jakie żarty? Jaki Tao? Mam być zazdrosna? O.O


YooJin |


Ta seksowna brunetka to Ja... znaczy Yoo!


Channie |


A faktycznie seksowna :3


Channie |


Kurde. Czemu "usuń" jest tak blisko "wyślij"?!


Kim MinYoo *Nastepnego dnia*


10:34


Spoglądając na zegarek jęknęłam niedowierzając tego co właśnie chcę, a raczej muszę zrobić. Sięgnęłam po kartkę, którą wczoraj wylosowałam i jeszcze raz odczytałam widniejący tam napis.


" Uczesz się w dwa kucyki i wymaluj usta czerwoną szminką dla kontrastu. Wyjdź do sąsiadów i przenocuj u nic.

Ps. Nie bierz ze sobą kompletnie nic. Niech to oni zadbają o ciebie. Bądź słodka!"


Zwlekłam się z łóżka i pognałam do białej szafy. Otwierając ją naszedł mnie - jak za każdym razem - dylemat co powinnam na siebie włożyć. Pierwsze czego byłam pewna to czarne szelki z wzorem w małe, słodkie pandy. Do tego dobrałam czarne kokardki z tym samym motywem, które doczepie na kucyki. Ogólnie gdyby spojrzeć na mój pokój to co druga rzecz jest w pandy. Trzeba przyznać, że to najsłodsze zwierzęta w całej galaktyce.

Po chwilowym obserwowaniu tych zajefajnych szelek skupiłam się nad resztą. Wybrałam różową kuszulę bez rękawów i czarne spodenki z wysokim stanem. Zajrzałam jeszcze do szuflady znajdującej się we wnętrzu szafy i wyciągnęłam przesłodziaśne zakolanówki w kolorze górnej częściu ubioru, na której również wydniało białe zwierze z czanymi plamami w około oczu.

Po ubraniu tego wszystkiego na siebie, zrobieniu odpowiedniej fryzury i pomalowaniu ust szminką, którą zmuszona byłam pożyczyć od Jin zmierzyłam ku drzwiom przystojnych sąsiadów.

Po zapukaniu melodii, która od dwóch dni tkwiła mi w głowie ujrzałam jak ugina się klamka, a w nich staje zaspany Minseok.


- Hej Xiu! - szczerzę się, gdy ten mierzy mnie wzrokiem i odwzajemnia uśmiech.


- ładnie ci tak - śmieje się cicho i zaprasza do środka. Dziękując kiwnięciem głowy udaję się do salonu siadając na kanapie - co cię tu sprowadza? - zadaje pytanie, a ja wzdrygam lekko nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Przecież nie mogę wygadać, że wylosowałam takie zadanie z pudełka. Pytałam dziewczyny o to, więc...


- umm... Dziewczyny dzisiaj wychodzą na cały dzień w ważnej sprawie i nie miałam co robić to pomyślałam... Może nie powinnam przychodzić? - zadałam pytanie wiedząc, iż chłopak na bank nie wygoniłby mnie z mieszkania.


- Nie. To nawet dobrze się składa, bo chłopcy dzisiaj też wychodzą i zostaje sam. Wiesz, oni idą do kina na horror, a ja tak jakby strasznie się ich boję - spuścił wzrok na swe ręce i momentalnie się zarumienił.


-spójrz na mnie. Ja też mam wiele fobii. Mam strach przed myszami i burzą - powiedziałam jednak Kim nie był zbytnio do tego przekonany. Postanowiłam nie drążyć tematu - a gdzie reszta?


- jeszcze śpi - powiedział po czym ziewnął. Go pewnie też obudziłam. Rozczochrałam jego blond włosy i skierowałam się do pokoju pierwszego z prawej. Po otwarciu drzwi i podejściu na paluszkach do Sehuna dzielącego pokój z nieznanym mi dotąd osobnikiem. Najpierw zbliżyłam się do ucha Huna i już chciałam krzyknąć, gdy nagle chłopak chwycił mnie w pasie i położyl obok siebie na bardzo wygodnym łóżku. Czemu u nas takich nie ma?


- nie ładnie tak straszyć. Nie sądzisz? - zapytał i ziewnął. Pokręciłam głową i wygodniej ułożyłam się na meblu.


- Ten obok to kto? - wskałazałam palcem na spiącego na drugim końcu pokoju chłopaka. Wyglądał jak słodka, krótkowłowa dziewczynka. Lekko rozchylone różowe usta dodawały mu uroku, a brąz włosy to już całkiem. Czy to możliwe, że chłopak może być ladniejszy od niejednej dziewczyny znajdującej się w Korei?


- to Luhan - zakomunikował Xiumin, który przysypiał na stojąco. Korzystając z jego nieuwagi podeszłam do niego i objęłam go w pasie.


- nie śpij - szepęłam mu wprost do ucha i uśmiechnęłam się pod nosem, gdy ten zamiast się rozbudzić oparł swoją głowę o me ramię. Wymruczał coś niezrozumiałego po czym złapał mnie za rękę i poprowadził ku wyjściu. Tam natomiast ujrzałam nietypowy widok. Znajdowali się tam chyba wszyscy z ponad programową dwójką.


- Ten to YiFan, natomiast ten to ZiTao - wyjaśnił mi i odszedł we własnym kierunku. Każdy z domowników znajdował się w samych bokserkach z wyjątkiem Kyungsoo i Xiumina, którzy byli ubrani dośc przyzwoicie.


***


- Miłego seansu! - życzyłam jedenastce osobnikom, którzy zmierzali na jakiś straszny film. Pomachałam im tylko na pożegnanie z czego tylko Luhan z chęcią odwzajemnił po czym zamknęłam drzwi i odwróciłam się w strone Kim'a. Powolnym krokiem zbliżyłam się do kanapy, na której po chwili usiadłam. Cała śmiałość nagle wyparowała i zmieniła się w skrępowanie. Minseok wpatrywał swe czarne teńczówki w ekran telefonu zapewne z kimś pisząc. Może ma dziewczynę? Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do ściany, która dosłownie cała była w zdjęciach. Mieli naprawdę talend do pozowania przed kamerą. Każde idealnie komponowało się z resztą. Byli jakby jednością. Byli tak jak my w trzy. Niby każda inna, lecz w środku wszystko grało się w całość.


- co patrzysz?


- Aish! Przestraszyłeś mnie - krzyknęłam po czy teatralnie złapałam się za serce bijące w przyśpieszonym tempie.


- przepraszam, nie chciałem - uśmiechnął się ukazując rząd prostych białych ząbków. Delikatnie chwycił mą małą dłoń i poprowadził mnie w nieznane. Wyszliśmy z jego mieszkania po czym zjechaliśmy windą na parter. Czułam się jak małe dziecko podążające za swym tatusiem za rączkę. Podeszliśmy do jakiś drzwi, których nie miałam okazji tu jeszcze widzieć po czym otworzył je i zaprosił mnie do środka. We wnętrzu znajdowały się dwa kosze ustawione na dwóch końcach sali i wiele piłek przeznaczonych do gry w koszykówkę.


- czemu mnie tu jeszcze nie było? - zapytałam i chwyciłam za pilkę pare razy obkręcając w rękach.


- teraz jesteś. Nie każdy wie o tym miejscu i dzięki temu jesteśmy tu teraz sami - zaśmiał się i rzucił piłką wprost do kosza - pokaż na co cię stać.

Idąc w ślady chłopaka podeszłam do lini za 3 punkty i pchnęłam piłką. Tak jak sądziłam, trafiłam. 5 lat trenowania koszykówki nie poszły na marne.


- gramy mały mecz do 8. Co ty na to? - pokazałam dwa rzędy zebów i poprawiłam kucyki znajdujące się na głowię. Xiumin nic nie powiedział tylko podał mi piłkę i zmrużył uroczo oczy.


Graliśmy już przez dłuższy cza i wciąż wynik wynosił 6:6. Byłam pełna podziwu umiejętności chłopaka, lecz jak sam powiedział "uczył się od mistrza" czyli słodkiej dziewczynki z pokoju tęczowłosego.


- przepraszam ale za pięć minut musicie wyjść z sali - poinformowała nas pani zza lady. Już z początku zostałam uprzedzona, że nie pobędziemy tu długo, gdyż ktoś zarezerwował sobie sale. Kiwnięciem głowy daliśmy jej znać, że rozumiemy po czym przechwyciłam piłkę. Biegłam kozłując piłka w stronę kosza i ja, jak to ja musiałam coś odpieprzyć i po chwili zamiast polecieć w stronę kosza poleciałam na chłopaka. Gdy tylko zetknęliśmy się z podłożem zauważyłam, że nasze twarze dzielą tak naprawdę milimetry. Obydwoje dysząc ze zmęczenia wprost twarz przeciwnika nie wiedziśmy co w tej chwili zrobić. Moje, jak i jego ciało stało się sparaliżowane. Wzrok z jego ust przeniosłam na oczy. Cały czas patrzył się wprost w moje.


- o czym myślisz? - szepnęłam tak, by tylko on mogł to uslyszeć. Wzruszył ramionami, a ja poczułam jak jego serce zaczyna bić w zastraszająco szybkim tempie. Na jego policzki wkroczyły rumieńce, a ja gdybym tylko potrafiła, zrobiłabym dokładnie to samo.


- masz bardzo ładne oczy - wskazał na swoje i dodał - takie...- nie dokończył, gdyż do środka weszło dwóch chłopaków. Szybko zdążyłam ocknąć się w jakiej dwuznacznej pozycji jesteśmy i wstałam otrzepując się z niewidzialnego kurzu.


- hej, śliczna - odezwał się jedny, gdy zmierzaliśmy ku wyjściu - może chciałabyś popatrzeć jak gramy? Mamy więcej do zaoferowania niż ta wiewiórka - uniosłam brwi ze zdziwienia i jednocześnie z obrzydzenia. Niby byli przystojni jednak ich ciało było nad wymiar umięśnione. Dobra można ćwiczyć ale to nie wygląda ładnie, gdy dana osoba ma jedno ramie jak dwie głowy.


- Przepraszam was chłopcy. Nikt mi nie będzie obrażał MOJEGO chłopaka - wtuliłam się w Xiu - może trochę przypomina wiewiórkę lecz dodaje mu to sporo uroku - uśmiechnęłam się pod nosem. Może podkolorowałam tą sprawę z "chłopakiem" ale podziałało. Mięśniaki przestali na nas zwracać uwagę po czym ruszyliśmy na zewnątrz. Xiumina na szczęście nie poruszał tej kwestii, więc myśle, iż zrozumiał moją aluzję. Po powrocie do pokoju zauważyłam, że jest chwile po osiemnastej.


- siedzieliśmy tam trzy godziny?! - zapytałam nie będąc pewna tego co właśnie powiedziałam. Ten czas minął mi jak dosłowne pięć góra dziesięć minut.


- Tak Min, a teraz chodź. Musimy zrobić kolacje dla wszystkich bo pewnie też jesteś głodna - pokiwałam twierdząco głową przyznając mu racje.


- To może naleśniki? - zaproponowałam na co wiewiórka uśmiechnął się w odpowiedzi.


***


- oo.. Już przyszliście? - ucieszyłam się z ich powrotu, choć sama nie wiem dlaczego. Z Xiuminem bawiłam się świetnie, więc to raczej nie z jego powodu - siadajcie.


Wszyscy po chwili usiedli do stołu po czym podałam każdemu naleśniki, a obok dodatki, którymi mogli je zjeść. Zgodnym chórem podziękowali za jedzenie i zaczęli je konsumować.

Każdy z wyjątkiem jednej osoby.


- Coś mam na twarzy? - zapytałam Luhana, który od samego początku wpatrywał się we mnie jak SaoMi z rana w lustro.

Chińczyk - zostałam poiformowana przez Xiu o ich narodowości - pokiwał głową i przybliżył swoje krzesło bliżej mnie.


- powiedziałbym ci, ale przy kolacji nie wypada - uśmiechnął się i zaczął zajadać się swoją porcją.

Popatrzyłam dookoła na wszystkich przy stole, żeby mieć pewność, że nikt nie patrzy wprost na mnie po czym i ja sprawiłam, by posiłek zniknął w całości.


- mogę u was przenocować? - zapytałam, gdy każdy kończył jeść.


- tak, jasne - powiedział YiFan po chwilowym milczeniu. Posłałam im najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać i zabrałam się za zbieranie naczyń podczas gdy reszta odeszła od stołu.


- pomogę ci - powiedział Sehun.


- dzięki - odpowiedziałam i włożyłam ostatnie talerze do zmywarki.


- mam pytanie. Czy SaoMi zawsze ma takie dziwne pomysły na wychodzenie na zewnątrz przy 30 stopniach owinięta po sam czubek głowy? - zapytał i parksnął śmiechem.


- no jak widać czasem się zdarza - odwzajemniłam się tym samym i zmierzyłam ku salonowi, gdzie siedzieli chłopcy - da mi ktoś coś w czym mogłabym spać?


- ja mam - krzyknął KyungSoo i pobiegł do swjego pokoju po chwili wracając z uroczą róźową piżamką- pingwinkiem. Było by wszystko okej, gdyby nie to, że materiał tego był zbyt gruby na lato.


- słodka, ale będzie mi za gorąco. YiFan dałbyś mi swoją koszulkę? - każdy spojrzał się na mnie z podejrzanym wyrazem twarzy - no co? Jest wysoki - uniosłam ręce w geście obronnym.


***

Gdy miałam iść spać na kanapę Luhan podszedł do mnie i zaproponował swoje łożko na co chętnie się zgodziłam, bo z oddali słychać było jak burza zbliżała się do nas wielkimi krokami i ponadto nienawidziłam spać na kanapach.

Wskoczyłam pod kołdrę i szczelnie się nią okryłam. Nie z zimna. Bardziej z obawy przed burzą.


- boisz się burzy? - zapytał, gdy znalazł się tuż obok mnie.


- bardzo - jęknęłam, a zaraz po tym rozbrzmiał głośny huk przez co automatycznie wtuliłam swe ciało w chłopaka.


- miałem ci coś powiedzieć- rzekł - znaczy raczej zapytać. Jeśli jestem przy tobie i nie mogę spuścić z ciebie wzroku, ponadto serce bije mi jak oszalałe, to znaczy, że zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia?


- Mam nadzieję, że nie - powiedziałam w myślach.


Zadanie wykonane ✔

niedziela, 7 sierpnia 2016

Od nienawiści do miłości. iKon- 4

Brak komentarzy:



-Gdzieś ty była? - zapytałam SanJi gdy dobijała się do drzwi o 4 nad ranem.


-Zgubiłam się. Zanim ty wróciłaś, ja sobie poszłam. - bełkotała, podtrzymując się ręką framugi drzwi. - poszłam do kina... Bo leci nowy film epoki lodowcowej ... I obejrzałam... Fajny film... Też obejrz .


-Co był dalej, bo ten film do tej pory nie trwał.


-Potem, poszłam do mamy, bo to blisko, a zapomniałam, że mieszkamy gdzie indziej. Posieeedziałam chwilę... Tak z 4 godzinki, a jak chciałam iść do swojego pokoju, to mama powiedziała, że tu nie mieszkam. No to ja wyszłam. Szłam sobie trochę, a potem przypomniało mi się, że nie wiem gdzie iść. No to szłam dalej, aż w końcu spotkałam Bobbisia.


-Zaraz, kogo?


-Bobbisia, kolegę z naprzeciwka. To on mnie zabrał do knajpy, postawił kilka drinków. - mówiła głosem zatroskanej mamy. - Ale on nie pił. Ani kropli... Bo prowadził- tym razem powiedziała męsko , próbując podejść do kanapy.


-O czym gadaliście- zapytałam bo chciałam wiedzieć, czy przypadkiem nie powiedziała czegoś za dużo.


-O sobie, trochę o tobie, trochę o JiJin... Ciekawski chłopak. - na tym skończyliśmy bo dziewczyna spostrzegła się, że to nie jej łóżko i chciała abym zabrała ją do jej pokoju.


Do 6 rano nie mogłam spać. Gdy już prawie zasypiałam, spostrzegłam się, że muszę wstać do szkoły. Wyszłam z łóżka i zaczęłam się ubierać, gdy wyszłam z pokoju, dostałam olśnienia. Dzisiaj przecież jest sobota. Przeanalizowałam sobie cały dzisiejszy dzień i stwierdziłam, że nie opłaca mi się kłaść, bo i tak nie zasnę. Zrobiłam poranną toaletę i wyszłam do sklepu po coś na śniadanie. Przechodząc obok miejsca gdzie prowadzili program telewizyjny, przypomniało mi się, że dzisiaj ba być jakiś w występ naszych sąsiadów. Nie wiem czy chciałam na to iść. Z jednej strony tak, ale z drugiej nie. W szczególności nie chciałam pokazywać jednemu, że się tym interesuje. Po kilku minutach byłam w sklepie. Wzięłam wszystkie potrzebne życzy i miałam iść już do kasy, gdy spotkałam mężczyznę z którym rozmawiałam wczoraj przed domem.


-Oo witaj. - odezwał się jako pierwszy.


-Dzień dobry.


-Bedziesz dzisiaj na występie?


-dlaczego się o to zapytał. Jak ja mam mu teraz odmówić? - pomyślałam- tak przyjdę- powiedziałam, choć nie do końca wiedziałam czy chcę iść.


-To świetnie. Tylko pośpiesz się, bo zaraz się zacznie. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Ominęłam go i podeszłam do kasy. Na szczęście nie miałam dużych zakupów, bo nie ustałabym tam. Stanęłam sobie bliżej sceny, ale dalej od tłumu fanek, tak abym miała dobry widok. Stojąc tak, myślałam, że zaczekam się na śmierć. Gdy już chciałam iść do domu, muzyka, włączyła się, a na scenę wyszło siedmioro chłopców. Zaczęli z wolną piosenką. Spodobała mi się. Druga była nieco szybsza, ale nie tak fajna jak poprzednia. Trzecim utworem był duet "Bobbisia" i mojego wroga. Wsłuchałam się słowa piosenki, gdy ktoś stanął obok mnie. Kątem oka zobaczyłam, że to ta sama osoba, którą spotkałam kilka minut temu.


-Niesamowity, co nie.


-O kim Pan mówi?.


-O B. I'u. Jego energia, jego miłość do rapu, do muzyki, coś niesamowitego. - z tym, musiałam się zgodzić, bo w sumie miał rację.


-Kiedyś, chodziłam do klasy z takim jednym. Też bardzo lubił rap. Wygrywał dużo konkursów.


-Jak się nazywa?


-Nie pamiętam.- resztę występu, spędziliśmy w ciszy. Gdy skierowałam się w stronę domu, w tłumie zauważyłam znaną mi postać. JiJin, również kierowała się w stronę domu. Gdy mnie zauważyła, zaczęła nadpobudlie machać rękami. Podeszła do niej.


-Co tutaj robisz. - zapytała


-Ten ich kameżysta mnie zaprosił, a gdy spotkałam go dzisiaj, nie mogłam odmówić, a ty?


-Jinhwan mnie zaprosił. - gdy to powiedziała, uśmiechnęła się, a jej policzki przybrały zupełnie inny kolor.


-Dobra, chodźmy, bo SanJi, jest sama.


-Ale, jak ja już wstałam, to jej już nie było.


-Jakim cudem ona wstała? Przecież wróciła po czwartej do domu, a teraz jest po dziesiątej. - po tym ruszyły śmierci do domu. W drodze rozmyślałam nad tym co powiedziała JiJin. Jinhwan, ją zaprosił na ich występ, ta czerwieni się jak burak, gdy i nim mówi... A co z TaeKwang'iem? Przecież oni że sobą chodzą. Postanowiłam, że porozmawiam z nią i tym, ale dopiero w domu.


Będąc już na miejscu, od razu zabrałyśmy się do robienia śniadania, bez którego nie funkcjonujemy normalnie.


-JiJin, co teraz robi TaeKwang?


-Wyjechał, gdzieś.


-Tęsknisz za nim?


-Czasem tak, ale wczoraj jakby za nim nie tęskniłam .


-Ciekawe dlaczego?

-pomyślałam. - A tak ogólnie, to jest u ciebię okey?


-Tak, a dlaczego pytasz?


-Bo mieszkamy razem, a muszę wiedzie ś czy w moim domu jest wszytko okey. - posłałem jej szczery uśmiech, który odwzajemniła.


Koło południa, do domu wróciła SanJi.


-Gdzie ty znowu byłaś? - zapytałam.


-Na występie iKon. Bobby mnie zaprosił.


-On cię teraż wszędzie zaprasza, a ty się na wszystko zgadzasz. Nie zdziwię się jak zaprosi cię do łóżka, a ty mu nie odmówisz. - mówiłam to prawie krzycząc.


-Mnie by przynajmniej, ktoś chciał zaprosić do łóżka. - powiedziała. Z tej wypowiedzi wywnioskowałam, że jest wkóżona... No może jeszcze po tym, że drzasła drzwiami. Po tych słowach zrobiło mi się przykro. Jeszcze nigdy nie miałam chłopaka, a dziewczyny mi to ciągle wspominają. Poszłam do swojego pokoju, również Trzaskająć drzwiami. Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się dopiero pod wieczór. Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Przygotowałam sobie kimchi. Siedząc przy blacie, usłyszałam, że ktoś schodzi na dół. Spojrzałam się w tamtą stronę i ujrzałam Jinhwan'a. Gdy on mnie zobaczył, ukłonił się, i pożegnał. Gdy wyszedł, do kuchni zeszła JiJin.


-Co on tutaj robił?


-Przyszedł do mnie.


-Uhm, dzisiaj pewnie też nie tęsknisz, za Tae?


-Nie, nie wiem dlaczego. A czemu pytasz.


-Tak tylko. Mam pewne podejrzenia.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Wycieczka. EXO - cz. 7

Brak komentarzy:







Jung SaoMi


Po zjedzeniu najlepszego posiłku w życiu i odebraniu YooJin od Parka, wróciłyśmy do siebie. Gdy tylko brunetka przekroczyła próg mieszkania niemal od razu zawitała w lodówce.


- ty nadal głodna? - zapytałam, a ta pokiwała głową.


- jakbyście nie zauważyły nie zjadłam prawie nic przez tego wielkoluda z odstającymi uszami - odparła I wyjęła na stół karton mleka. Następnie podeszła do szafki obok i wyjęła talerz z pączkami.


- jestem ciekawa co chciał od ciebie ten wielkolud - oparłam łokieć o stół i z zawziętością patrzyłam na dziewczynę.


- Nic takiego - odparła niewyraźnie wpychając do ust kolejnego pączka. Pokręciłam głową z dezaprobatą i skierowałam się do salonu z zamiarem aktywowania zadań. Postawiłam pudełko na stół po czym włożyłam do niego rękę, po chwili wyjmując białą, zgnieciona na pół kartkę.


" Idź do łazienki. Wyjmij z niej każdą rolkę papieru jaką posiadasz. Następnie poproś kogoś, by owinął cię tym papierem ( chyba, że jesteś tak zdolna do samodzielnego radzenia sobie ) i wyjdź tak na miasto. Ps. Baw się dobrze i czekaj na zabawne komentarze "


- co tam masz? - zapytała blondynka, gdy oderwała się na chwilę od ciągłego sms'owania z kimś. Podeszła do mnie i delikatnie podebrała mi kartkę z dłoni.


- papierowa mumia - dodałam jakby do siebie.


- idź po papier - nakazała MinYoo z uśmiechem na twarzy. Zrobiłam tak jak kazała i po chwili przynioslam 7 rolek papieru toaletowego.


***


- nie idź tak szybko bo się rozwala - krzyknęła za mną YooJin . Zignorowalam ten fakt i ruszylam w stronę plaży. Kolejny raz to ja w upalny dzień muszę paradować okryta po sam czubek głowy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Starałam się przebywać tylko w cieniu tak, by nie nadrobić sobie wiekszych plam pod pachami, które, jak czułam już się tam znajdowały.


- E koleś! - krzyknął jeden w moją stronę.


- nie widzisz, że to dziewczyna? - zapytał tamtego kolejny. Odwróciłam głowę w stronę wypowiadanych słów i ujrzałam duże zbiorowisko chłopaków.

- po czym to poznałeś? - tym razem to ja zapytałam. Każdy skierował wzrok na mnie, jednak ja nadal wpatrywałam się w brązowe tęczówki jednego z nich. Ponadto dobrze znanego.


- być może dlatego, że tylko ty masz takie szalone pomysły,SaoMi- rzekł Sehun z uśmiechem- nie zimno ci?


- odrobinkę, choć... lepiej niż ostatnio- zasmialiśmy się razem- przedstawisz mnie kolegą?


- Ah, tak! To jest SaoMi. Natomiast to jest Yifan, Luhan i Zitao. Przylecieli dzisiaj z Chin- uśmiechnęłam się do nich i wstałam z piasku.


- Natomiast ja jestem Chanyeol i musimy pogadać- powiedział poważnym tonem przez co miałam lekkie obawy dotyczące rozmowy. Pociągnął mnie w stronę pustego miejsca na piasku i ugościł się na nim. Kiwnęłam głową na znak, by zaczął mówić na co westchnął- Chodzi o YooJin...


- domyśliłam się- przerwałam mu. Zaczęłam odwijać się z papieru przez co fala zimna przeszła po mym ciele. Odetchnęłam z ulgą. Kilkoro przechodniów patrzyło się na mnie jakbym bynajmniej nie umiała korzystać z tego przedmiotu.


-... ouh, powiedz mi, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - pokiwałam przeczaco głową.


- myślę, że to dość niemożliwe. Skoro od pierwszego zobaczenia, to widzisz tylko wygląd tej osoby, a nie charakter. Sądzę, że to tylko zauroczenie zawładneło twą duszą- uśmiechnęłam się lekko.


- jesteś tego pewna? Spędziłem z nią trochę czasu i moje uczucie co do niej wzrasta. Chyba - westchnął i natychmiastowo posmutniał - Gdy ją widzę w moim brzuchu nagle ożywa stado motyli i robi mi się tak przyjemnie ciepło. Gdy z nią rozmawiam mam wrażenie, że mogę powiedzieć o słowo za dużo i wszystko zniszczyć. Po naszym pocałunku... - urwał. Utkwił wzrok w piasku i uśmiechnął się lekko do siebie. Jakim pocałunku? -zapomnij o tym ostatnim- powiedział i szybko wstał- cześć- pożegnał się i uciekł w stronę zamieszkania. Otrząsnęłam się i gdy miałam już iść jakiś chłopczyk zadał mi interesujące pytanie.


- uciekła pani od męża z Egiptu?

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 21

Brak komentarzy:

Teraz już po części wiem, jak trudną pracą może być zarządzanie wszystkim co jest związane z koncertem. Jeszcze nie wyjechaliśmy, a pracy jest od groma. Chłopcy szlifują układy do późna. Cały personel związany z EXO biega jak na szpilkach, aby wszystko zabrać, niczego nią zapomnieć. A ja? Ja nie mam pojęcia co mam spakować. Mam do dyspozycji dwie walizki, i plecak. W życiu jeszcze nie stawałam pod tak wielkim znakiem zapytania.


Po mimo tego jednego szczegółu, mam jeszcze różne odczucia co do tego wszystkiego. Raz jestem szczęśliwa i podekscytowana, a raz przestraszona i sceptycznie do tego nastawiona, ale po rozmyśleniu, ostatecznie mówię "tak jadę, będzie fajnie". I tak w kółko.


Sobota, dzień wyjazdu. Rano już dążyłam mieć efekt : jadę... Nie jadę... A jednak jadę. Po pięciokrotnym sprawdzeniu czy wszystko zabrałam, uszykowaniu się, i zjedzeniu śniadania, razem z Baekhyun'em, udaliśmy się do samochodu, który zawiózł nas pod budynek SM.


Gdy wysiadłam z pojazdu od razu poczułam na sobie pewną osobę.


-Tęskniłem. - powiedział Chanyeol gdy w końcu mnie puścił.


-Ja, też, chociaż był to tylko tydzień.


-Aż tydzień. Ja już po jednym dniu za tobą tęsknię. - uśmiechnęłam się na to co powiedział i jeszcze raz się w niego wtuliłam.


-To jak, jedziemy? - zapytałam gdy już którąś minutę staliśmy i czekaliśmy nie wiadomo na co.


-Poczekaj. Jeszcze na kogoś czekamy. - Oznajmił Chanyeol. Ciekawe kto jest takim idiotą i spóźnia się na tak ważny wyjazd. Nie minęło 5 minut, a wyczekiwana osoba w końcu przybyła. Gdy tylko ją zobaczyłam i usłyszałam ten głos, zaczęłam żałować, że nie wykonałam swojego zamiaru wypchnięcia wszystkich do vana i wyjechali wcześniej. Kilka metrów przed nami, biegła YooBin z dwiema walizkami.


-Ona z nami jedzie? - powiedziałam na głos, chodź nie chciałam robić tego przy Chanyeol'u


-To jakiś problem? - zapytał chłopak.


-Nie, tylko dziwię się, bo myślałam, że czekamy na ważniejszą osobę. - wybełkotałam, a potem weszłam do samochodu, nie odbywając się słowem, aż do lotniska....w Hongkongu. Później udaliśmy się wszyscy do hotelu. Gdy już do niego dotarliśmy, powiedziano mi, który mam pokój. Okazało się, że moja współlokatorka zabrała klucze i zapewne jest już w pokoju. Gdy znalazłam odpowiednie drzwi, bez pukania- bo przecież to też mój pokój- weszłam do pomieszczenia. Pierwsze co zobaczyłam to dwie, różowe walizki, które ostatnim razem widziałam przed budynkiem SM. Nigdzie nie było dziewczyny, więc postanowiłam się rozejrzeć po pokoju. Dwa duże łóżka stojące po lewej stronie przy ścianie. Na przeciwko nich, duży plazmowy telewizor, komoda i średniej wielkości szafa. Kolory pokoju były jasne i nieprzytłaczające, tak jak lubię. Pomiędzy łóżkami a telewizorem było wielkie okno. Podeszłam do niego by zobaczyć piękny widok na miasto.


-Już jesteś? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam YooBin w samym ręczniku.


-A ty już zdążyłaś wziąć prysznic?- pokiwała głową.


Po przyzwyczajeniu się do dziewczyny i do pokoju stwierdziłam, że mi też przydałby się prysznic. Zabrałam że sobą ręcznik, czyste ciuchy i mój ulubiony płyn do kąpieli którego zabieram wszędzie. Po rozegraniu się weszłam pod prysznic. Puściłam bardzo ciepłą wodę, taką jaką lubiłam. Po kilkunastu minutach wyszłam z pod kabiny prysznicowej. Przed sobą, jak zwykle zastałam pełno ciepłej pary. Zawsze tak było po moich kąpielach. Szybko się ubrałam i skierowałam do wyjścia. Niestety drzwi nie chciały się otworzyć. Ciągnęłam za klamkę z myślą, że może drzwi się zaczęły, , ale dalej nie ustępowały. Po kilku próbach zaczęłam walić w drzwi i krzyczeć. Niestety, żadnej reakcji. Nie miałam innego wyboru jak zostać i czekać na YooBin. Najgorsze był to że w łazience nie było okna, a para która się wytworzyła, nie znikała, a ja nie mogłam przebywać w takim miejscu zbyt długo. Miałam problemy z oddychaniem i nie wiem jak to się dzisiaj skończy. Usiadłam na na podłodze i zaczęłam głęboko oddychać. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Po około dwudziestu minutach usłyszałam trzask drzwi, a potem moje imię. Szybko podbiegłam do drzwi i zaczęłam walić pięściami w drzwi.


-JiRa. - znów usłyszałam głos tylko bliżej, pewnie już stał pod drzwiami.


-Proszę otwórz mi. - wybełkotałam jak najgłośniej mogłam.


-Już, tylko znajdę klucz. - po tych słowach dowiedziałam się, że był to Sehun. Po kilku minutach chłopak odkluczył drzwi. Gdy tylko drzwi się otwarły , wpadłam w jego ramiona. Zaczęłam kaszleć i oddychać tak aby nawdychać się normalnego powietrza. Sehun położył mnie na łóżku, a sam usiadł obok.


-Kto cię zamknął? - zapytał.


-Nie wiem. - skłamałam. Dobrze wiedziałam kto mnie zamknął, ale gdyby Chanyeol się dowiedział, że oskarżam o coś YooBin, to pewnie byłby na mnie zły. Bo przecież "ona się zmieniła"

Chłopak jeszcze chwilę obok mnie powiedział, a potem musiał iść.


-Sehun. Dlaczego to ty tu przyszedłeś? - zapytałam gdy już wstawał


-Chanyeol nie mógł i poprosił mnie abym zobaczył czy u ciebie w porządku.


-Ale nie mów mu co się stało, dobrze.


-Dobrze. - powiedział po chwili namysłu.


Gdy wyszedł, po około pół godzinie wróciła YooBin.


-O wróciłaś. - powiedziałam nie odkrywając wzroku od telefonu.


-Tak. A ty...


-To ty mnie zamknęłaś w tej łazience? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.


-Tak, musiałam wyjść i nie chciałam żeby ktoś ci wszedł, ale myślałam, że nie będzie mnie tak długo. Nie jesteś zła?


-Nie no coś ty. Mam ochotę cię zamordować za to. - pomyślałam. Już boję się co będzie później.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Romantyczny prawnik Ming- The8

3 komentarze:









Scenariusz dla Park Chanyeol ( dobrze, że dziś sprawdziłam bo bym napisała tą starą nazwę xD)






Kolejny dzień ciągłej niekończącej się rutyny. Dom, praca, zajęcia taneczne, dom. I tak w kółko. Myślałam, że życie po skończeniu tych głupich studiów prawniczych coś da. Byłam głupia i omylna. W Seulu nie było żadnej korzystnej oferty pracy w tym zawodzie. A poza miastem to już kompletnie porażka. Nawet nie było mnie stać, by wylecieć do Chin, a tym bardziej nie znałam języka- co było niezbędne.

Tak właśnie zrezygnowałam z tego zawodu na rzecz innego marzenia - tańca. Miałam dobre poczucie rytmu, nie byłam drętwa, a moje ruchy były płynne i stanowcze. Moim- a także zdaniem trenera- byłam idealna.


Szybko zerwałam się z łóżka po usłyszeniu coveru "love yourself" w wykonaniu Erica. Szybko wyłączyłam budzik i nakładając białe kapcie, wyglądające jak łapki królika, ruszyłam w stronę łazienki. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Syknęłam lekko gdy na moją głowę zleciał strumień zimnej wody. Szybko przestawiłam wodę na ciepłą, a wręcz gorącą i rozkoszowałam się tą chwilą. Wzięłam do ręki szampon o zapachu wiśni i wylałam sobie sporą zawartość na dłoń. Moje włosy były dość długie, przez co musiałam na nie dawać nieco większą ilość płynu. Po porządnym spłukaniu włosów i wcześniej umytego ciała, wyszłam z pod prysznica okrywając się mięciutkim ręcznikiem. Dokładnie wytarłam każdą część mego ciała i sięgnęłam po suszarkę. Przyjemne ciepło rozchodziło się po mej głowie. Lubiłam te czynność, choć cierpiały na tym moje blond włosy. Po spięciu ich w luźnego koka skierowałam się do sypialni. Wyjęłam z szafy beżową bieliznę i zwiewną błękitną sukienkę. Do tego wyjęłam brązowe sandały. Po ubraniu wszystkiego na siebie zeszłam na dół do kuchni, by zjeść wcześniej uszykowane przez mamę śniadanie. Na stole leżał talerz z naleśnikami z twarogiem polane czekoladą i kawa z bitą śmietaną. Była tam także karteczka.

"Córeczko, nie będzie nas przez następny tydzień. Dostaliśmy ważne wezwanie i w trybie natychmiastowym musieliśmy wyjechać. Zostawiam ci moją kartę kredytową na drobne wydatki i opłaty za wodę i prąd, które musisz opłacić do następnego tygodnia.

Kochamy cię, trzymaj się dobrze.

Mama ;*"

Zdziwił mnie trochę ten list, gdyż rodzicie nigdy nie musieli nigdzie wyjeżdżać. Wzruszyłam jedynie ramionami i zajęłam się zajadaniem pysznego śniadania. Istne niebo! Nie dziwie się. W końcu moja mama jest kucharką w sławnej restauracji prowadzonej przez mego ojca. Właśnie tam się poznali. On szukał kucharki, za to ona potrafiła świetnie gotować. Z czasem oni się zeszli i potem byłam ja i....


- Aish, spóźnię się! - krzyknęłam do siebie i w biegu zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Szłam dość szybko, uważając na innych przechodnich, by przypadkiem nie zderzyć się z kimś ramieniem. szło mi całkiem sprawnie, dopóki nie ujrzałam nadjeżdżającego autobusu.


-nie, nie, nie...- przyśpieszyłam. Nie mogłam się spóźnić. Nie tym razem! Szef dał mi jednoznacznie do zrozumienia, że jeśli kolejny raz się nie zjawię o wyznaczonej godzinie w pracy to będę zwolniona. Ta praca była jedynym ratunkiem na lepsze życie. Miałam zarobić, wyjechać i ustatkować się w nowym miejscu. Jednak nie jest mi to pisane.


Autobus odjechał, a ja już planowałam swoją śmierć. Usiadłam na krawężniku chodnika, a twarz ukryłam w dłoniach. Nie ma to jak cudownie zacząć dzień, a następnie porządnie popsuć. Taka natura człowieka.


- Wszystko w porządku? - zapytał znajomy głos. Nie, tylko nie on... Podniosłam wzrok na chłopaka i zaniemówiłam. Dlaczego on? Ugh, faktycznie podły dzień.


- W jak najlepszym. Czemu pytasz? - zapytałam ze słyszalną kpiną w głosie.


- Bo siedzisz na krawężniku, a powinnaś być teraz w autobusie i jechać do jakże wspaniałej pracy kelnerki - powiedział, śmiejąc się gardłowo.


- Skąd ty to wiesz? - byłam zdziwiona. Nie widziałam tego chłopaka od roku, a on wie o mnie takie rzeczy. No nieźle!


- Byliśmy razem w klasie, więc chyba powinienem wiedzieć co koleżanka robi w życiu.


- Koleżanka? Człowieku, ani razu do mnie normalnie nie zagadałeś i to nazywasz koleżeństwem? - prychnęłam.


- Oh, przesadzasz - powiedział i oparł się o sportowy samochód.


- Ja przesadzam?! To ty człowieku gnębiłeś mnie tyle lat, dzień w dzień! - zaczęłam krzyczeć. Pierwszy raz od jakiegoś roku podniosłam głos. Wszystkie wspomnienia z nim związane powrócił. Miałam ochotę walić w chłopaka pięściami i wygarnąć mu wszystko po kolei.

- Ale to były tylko żarty - powiedział zakłopotany i zaśmiał się niepewnie.

- Żarty powiadasz? Nie powiedziałabym...- podniosłam się z chodnika i stanęłam z nim twarzą w twarz. Gdyby nie to, że się spieszę to dostałby w tą śliczną buźkę - ...dobra, zapomnę, ale mam prośbę.

- Jaką słońce?

- Podwieź mnie do pracy - zignorowałam to jak mnie nazwał, by nie drążyć tematu.

- Wsiadaj - otworzył mi drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. Prychnęłam jedynie w odpowiedzi i zrobiłam to co kazał. Gdy już chłopak wsiadł do samochodu, nie fatygując się zapinaniem pasów, ruszył z piskiem opon.

-Aish, Minghao! Po co się tak śpieszysz? Aż tak ci się moje towarzystwo nie podoba?- zakpiłam i spojrzałam w jego stronę. Uśmiech zagościł na jego twarzy i momentalnie zwolnił.

- mów mi The8

- czemu osiem?

- bo jestem jak ósmy cud świata - wyszczerzył się, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Nawet jego zęby były idealne.

- jesteś żałosny - zaśmiałam się lekko

- ale tobie się to podoba - powiedział, a ja nie byłam w stanie mu zaprzeczyć, bo w rzeczywistości tak było. Praktycznie od piątej klasy podstawówki lubiłam w nim wszystko. Jego nadmierna głupota, ciągłe przechwalanie się nowymi rzeczami oraz nawet to, że mi dokuczał. W pewien sposób byłam szczęśliwa, że mnie zauważył, a nie tak jak większość dziewczyn, omijał szerokim łukiem.

- Jesteśmy - wyrwał mnie z zamyślenia i położył dłoń na mym udzie. Bez namysłu strzepnęłam ją i miałam zamiar już wychodzić jednak on mi na to nie pozwolił. Ustawił blokadę dla dzieci! - a podziękować?

- dzięki - powiedziałam znudzona.

- nie tak - mruknął szarmancko i wskazał na policzek.

- tak też nie - zaśmiałam się.

- no dawaj! Co ci szkodzi? - zapytał

- mam chłopaka.

- nie masz - spojrzałam na niego zdziwiona - wiem o tobie więcej niż myślisz. I wiem także, że chcesz tego - szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek.

- przestań - powiedziałam nieco zakłopotana cała tą sytuacją. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie - wypuść mnie, bo się spóźnię!

- nie unoś się tak. Jeden mały buziak i już możesz iść... no dalej - Pod wpływem emocji z powodu możliwości stracenia pracy nachyliłam się nad chłopakiem i cmoknęłam go w policzek. On spojrzał na mnie zdziwiony, jednak po chwili z wielkim, wymalowanym na ustach uśmiechem otworzył drzwi.Niemal wybiegłam z pojazdu kierując się w stronę kawiarni.


- Hoon Na! - Krzyknął szef - Widzisz? Jednak potrafisz się czasem nie spóźnić - poklepał mnie po ramieniu i podał biały fartuch. Westchnęłam i ubrawszy białe prześcieradło ze sznurkami wzięłam się za wycieranie stołów. Wciąż myślałam o akcji sprzed dziesięciu minut. Nadal nie mogłam zrozumieć dlaczego Minghao aka głupi kozak robiący ze mnie idiotkę, wiedział o tym co robię w życiu. Myślałam, że po zakończeniu studiów on o mnie zapomni, wyjedzie i będzie sławnym prawnikiem w Chinach, ponieważ, jak kiedyś mówił, taki miał zamiar. Nawet przyjęli go w kancelarii prawniczej w Pekinie, więc czemu nie skorzystał z takiej okazji?

Wyrzuciłam wszystkie myśli z głowy i dokończyłam przemywanie stolików. Podeszłam za ladę, gdy pierwszy klient odwiedził kawiarnie "Pod parasolem". Byłam zmuszona do odegrania dwóch roli w pracy, gdyż kiedy to ja spóźniłam się raptem z 4 razy w mojej karierze, mój współpracownik praktycznie co drugi dzień witał do niej po godzinie otwarcia. Jednak szef nadal uważał, iż to on jest tym idealnym i powinnam brać z niego przykład. Gdybym miała być jak Seungcheol, to pan Kim już dawno nie miałby pracowników.


- Co podać? - zapytałam-swoją drogą bardzo przystojnego-chłopaka. Był blondynem z niebieskimi soczewkami na oczach, miał wąskie różowe usta i kształtny nos. Był bardzo podobny do Minghao... o którym nie powinnam w ogóle myśleć...








- truskawkowe ciasto i zieloną mrożoną herbatę latte, poproszę - uśmiech zagościł na jego twarzy, przez co i na mojej twarzy było widać rząd białych zębów.


***


Po skończeniu pracy stwierdziłam, że przyda mi się chwila odpoczynku, więc napisałam do mego trenera, iż dziś nie zjawię się na zajęciach z tańca. Oczywiście, tak jak myślałam nie miał mi tego za złe wręcz sam kazał mi dzisiaj nie zaprzątać sobie myśli treningiem z czego byłam w jakimś stopniu zadowolona. Czekając na nieszczęsny autobus, który czwarty raz w tym tygodniu spóźnia się od godziny, postanowiłam przejść ten kawał na piechotę. Pogoda była w sam raz. Mimo, że była godzina 19 nadal było na tyle jasno, że ktoś nietutejszy mógłby pomyśleć, iż jest ranek. Promienie słońca przedzierały się przez białe chmury dzięki czemu nie było zbyt gorąco, a przy okazji trochę światła zagościło w deszczowej Korei. Rozpuściłam me włosy przez co przyjemny wiatr lekko rozwiewał je na boki. Czułam się wolna i w pewnym sensie bezproblemowa. Oczywiście do czasu, gdy drogę zastawił mi nie kto inny jak ósmy cud świata. Wyczuliście ten sarkazm?


- Przestrzeń osobista - rzekłam, gdy chłopak przywarł do mnie swym ciałem.


- to już nie można się z tobą nawet przywitać? - zapytał - idziemy dzisiaj na imprezę. Jest piątek, a odkąd pamiętam ty kochasz się bawić, choć niezbyt dobrze ci to wychodziło, więc trzeba to do ćwiczyć. Co ty na to?





Nie, nie to, że zaprosił mnie na imprezę. Bardziej jestem zdziwiona jego ponad wymiarową wiedzą na mój temat. Gdy razem kończyliśmy studia on często przekręcał moje imię przez co nie raz dostawał za to długi monolog na temat mojego imienia.
Pokiwałam głową na boki nie będąc do końca pewna pomysłu Minghao. Miałam nadzieję na jeden wolny wieczór z niedokończoną dramą i opakowaniem kwaśnych żelków.


- mam plany - odpowiedziałam, natomiast chłopak niezbyt mi uwierzył. Nie dziwię się. Nigdy nie potrafiłam oszukiwać ludzi.


- mnie nie okłamiesz Hoon Na - podszedł do mnie i ujął me dłonie w swoje-znacznie większe.


- Nie mam pieniędzy... Wszystko odkładam na wyjazd - powiedziałam co po części było prawdą.


- Dziś ja wszystko stawiam - uśmiechnął się - nie daj się prosić - wydął dolną wargę i zamruczał przy tym seksownie. Moje serce w tej chwili zachowywało się tak jakby było tykającą bombą i miało zaraz wybuchnąć. Szybko zabrałam ręce i schowałam za plecami, by nie widział tego jak w tym momencie zaczęły się trząść. Miałam wrażenie, iż gramy w jakieś dramie, w której miał zaraz nastąpić nieśmiały pocałunek. I z chęcią bym go pogłębiła, gdyby w ogóle był realny.


- Ming, to bardzo miłe z twojej strony - jak na złość także mój głos zaczął się załamywać i brzmiał jakbym miała uronić parę, lub więcej łez. Już chciałam po raz kolejny nie pójść na propozycje chłopaka jednak przypomniały mi się jego słowa sprzed dwóch lat. " Zadzwoń jak w końcu będziesz potrafiła się bawić Yoon Hoon Na" I wtedy stwierdziłam, że pokaże mu na co mnie stać - Zawieź mnie do domu - powiedziałam stanowczo na co jego oczy stały się tak wielkie jak polskie pięć złotych - chcę się przebrać. Przecież w tym czymś nie poderwę żadnego przystojniaka - posłałam mu mój najpiękniejszy uśmiech i wsiadłam do jego samochodu.


Jechaliśmy w ciszy co jakiś czas posyłając sobie nieśmiałe spojrzenia. To było na swój sposób denerwujące z racji tego, iż nie znosiłam, gdy cisza stawała się głośniejsza od krzyków.


- Nadal nie mogę uwierzyć - powiedział i pokręcił głową na boki.


- W co nie możesz uwierzyć?


- W ciebie. Gdy widziałem cię na studiach byłaś zapatrzoną w książki dziewczyną. Teraz natomiast widzę piękną kobietę wiedzącą czego chce, która dąży do celu na swój własny sposób. Lubię cię taką - Po tych słowach zamiast się cieszyć, ja myślałam nad tym czy stara ja nie podobała mu się?


- A tamtą lubiłeś? - zapytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi. Hao zatrzymał pojazd pod moim domem i spojrzał się na mnie. Wyglądał na cholernie poważnego i zamyślonego.


- Czy gdybym tamtą ciebie nie lubił, zaczepiałbym cię od gimnazjum, dbał o ciebie, by żaden chłopak do ciebie nie podszedł i skrzywdził, śledził twe poczynania i zrezygnował z najlepszej pracy w całej Azji, aby być bliżej ciebie? Byłem w tobie cholernie zakochany i nie wiedziałem jak wyznać to tobie.


- Naprawdę? - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Chłopak tak zbił mnie z tropu, że miałam ochotę się rozpłakać. To była najcudowniejsza rzecz jaka spotkała mnie dosłownie w całym życiu. Wzięłam wdech, by przeanalizować całą sytuację jeszcze raz.


- N-no tak - zająknął się. W odpowiedzi szepnęłam jakby nieme " ja ciebie także" po czym pociągnęłam go do pocałunku. Jego usta smakowały wiśnią przez co było to jeszcze przyjemniejsze. Ming zaczął pogłębiać pocałunek i pociągnął mnie do siebie, przez co momentalnie znalazłam się u niego na kolanach. Polizał mą dolną wargę przez co dałam mu dostęp. Stado motyli w mym brzuchu kibicowało nam, a serce znów włączyło tryb bomby. Było wręcz idealnie.


- Jesteś wbrew pozorom romantycznym prawnikiem Ming... The8 - uśmiechnęłam się po czym znów wpiłam się w te śliczne i miękkie usta.










Naaaaapisałam...


Na początku bardzo przepraszam, za tak długie czekanie, jednak wena jak się pojawiała tak szybko uciekała w niepamięć. Mam nadzieję, że wbrew pozorom podobał się. ;3





















sobota, 9 lipca 2016

Zmieniłam się- JunHyung

Brak komentarzy:


Scenariusz dla +Ann Flo

























Kolejny taki sam dzień. Znów trzeba wstać do tej nudnej i w ogóle nie potrzebnej szkoły. Ja naprawdę gardzę ludźmi, którzy wymyślili to zło. Zwlokłam się z łóżka i od razu co zrobiłam, to weszłam do łazienki. Nie wyobrażam sobie dnia bez wcześniejszego umycia twarzy, zębów, pomalowaniu się i ułożeniu włosów. po prawie półgodzinnej porannej toalecie,wyszłam z toalety, aby ubrać się w kolejną znienawidzoną przeze mnie rzecz związana ze szkołą- mundurek. On nawet do gówna nie jest podobny, a co dopiero do normalnego ubrania. Dalej nie mogę pojąc jak chłopcy mogą oglądać mnie w takim czymś. Ale jak mus to mus. Nie chce mieć kolejnej rozmowy z wychowawczynią i dyrektorem. Po wciśnięciu się w już za mały uniform, zeszłam na dół na śniadanie. Po skończonym posiłku, wyszłam z domu jak na skazanie. Do budynku szkoły doszłam w niecałe 10 minut, gdyż mam blisko. Po wejściu do budynku udałam sie do swojej szafki. Obok mojej, znajdowała się szafka mojej przyjaciółki ____, która już grzebała w swojej. Po przywitaniu się z nią, zabrałam zeszyt i książkę od matmy i niechętnie ruszyłyśmy pod klasę. Wszystkie przedmioty w tej szkole to czarna magia, a matma to jż najgorsza z nich. Nigdy jej nie rozumiłam, teraz tez jej nie rozumiem, i w przyszłości pewnie też jej nie zrozumiem.


Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy. Usiadłam z _____w ostatniej ławce, tak jak zawsze. Ona tak samo jak ja nie rozumiała matmy. Nasze mamy twierdzą, że to przez nasze zadufanie, i brak chęci nauki, alr co one tam wiedzą.


Rozejrzałam się po klasie. No tak, standart. Chłopcy z drużyny piłkarskiej zajeli prawie całe tyły, kilka dziewczyn tej niższej rangi usiadło przed nami, nad czym ubolewam. A w tych pierwszych ławkach usiadły kujony. Nie rozumiem, jak można żyć tylko nauką, nie mieć odskoczni od tej codziennej rutuny. Najbardziej irytował mnie JunHyung. Zawsze w pierwszej ławce obok nauczyciela. Cały czas to rozmawianie z nauczycielami o jakże bardzo ciekawych tematach. Inne było w nim poprostu to, że nie wygládał jak typowy kujon. Brak tych dużych okularów, aparatu na zębach i tej idealnoe przylizanej grzywzki.


Nauczyciekla zaczęła tłumaczyć kolejny temat, a ja jak zwykle po kilku minutach nudzenia się, wyciągnęłam katalog z ubraniami. Nie wiem jak długo to ogládałam, ale po pewnym czasie nie słyszałam nic, klasa ucichła. Podniosłam głowę z nad gazetki. Moje oczy powiększyły się gdy zauważyłam stojącą przedemną nauczycielkę.


-Widzę u ciebie, wielkie zaciekawienie tematem. - Nic nie powiedziałam, tylko spuściłam głowę. - Może bedziesz tak chętna, i rozwiążesz zadanie które zapisałam na tablicy?


-Ja nie wiem czy mój temat panią zainteresuje, gdyż widze, że to i tak nic nie da.- Powiedziałam, z chytrym uśmieszkiem, jeżdżąc wzrokiem po jej stroju od góry do dołu.


-Chyba zapomniałaś, gdzie teraz jesteś? Nie kogę uwierzyć, że tacy porządni ludzie wychowali takie dziecko. -odpowoedziała mi, nawet nie podnosząc głosu. Pewnie miała gdzieś, co jej powiedziałam, zresztą jak zwykle. - Rozmawiałam z nimi.


-I co niby?


-Grozi ci niedostateczny z matematyki. Dlatego załatwiłam ci korepetycje. Twoi rodzice juz o tym wiedzą, i żebyś na nie trafiła to oni będą cię na nie wozić.- No tak teraz kumam. Jej taktyka. Wie, że nic mi nie zrobi, krzycząc na mnie albo wysyłacją do dyrektora. Najzwyczajniej chce upokorzyć mnie przy klasie. Co jej się udało. Nikt z moich kolegów nigdy nie był na korepetycjach. Po wypowiedzeniu przez nią tych słów w klasie rozlego się wielkie buczenie, najbardziej ze strony piłkarzy.


-Moge chociaz wiefzieć, u kogo?


-Dowiesz się w swoim czasie. -gdy to powiedziała, zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z kalsy.


Nie mogłam sobie wyobraźić mnie na korkach. To zwykła strata czasu. Resztę dnia przeżyłam jeszcze gorzej niż do tej pory. Myśl o korepetyjcach nie dawała mi spokoju.


Po ostatmim dzwonku, od razu udałam się do domu. Na miejscu czekali na mnie rodzice.


-Cześć.-powiedziałam na wejściu.


-Cześć. Mam nadzieję, że już wiesz o korepetycjach. Tak więc masz pół godziny. Po tym czsie zaworze cię na pierwszą lekcję. -powiedział surowo ojciec. Udałam sie do swojego pokoju, alby się przebrać. Pózniej zjadłam obiad. Te pół fodziny minęło bardzo szybko, bo już musieliśmy wyjeżdzać. Wsiadłam nichętnie do samochodu.


-Tek lekcje nie są konieczne.- powiedziałam do taty po chwili jazdy.


-Owszem są. Grozi ci jeden za matmy. A chyba nie chcesz siedzieć jeszcze rok w tej szkole?


-Poradziłabym sobie.- usłyszałam śmiech taty.


-Ściąganie to nie jest wyjście. Zakończmy ten temat. Do końca roku bedziesz miała korepetycje, twoje oceny się poprawią, a my bedziemy wiedzieli, że nic nic nie grozi. - chwilie później zajechaliśmy pod bardzo ładny dom. Najbardziej spodobał mi się odród przed nim. Piękne kwiaty dodawały uroku temu domowi. Podeszłam z tatą do drzwi, po czym mężczyzna do jich zapukał. Po chwili otworsył nam chłopak w dresach i czarnej lekko opinającej bokserce. Jego ramiona były lekko umięśnione. Podniosłam wzrok na twarz chłopaka. Ujrzałam tam niekogo innego jak znienawidzoneho przezemnie JunHyunga. Jego włosy były mokre na końcach co oznaczało, że brał przed chwilą prysznic. Chłopak przywitał się, a później gestem ręki pokazał abyśmy weszli do środka. Mój ojciec odmówił, a ja musiałam tam wejść. Zdjęłam buty i weszłam do wskazanego przez chłopaka pokoju. Do!yśliłam się, że był ona jego. Zwykły, pokój nastolatka, ale udekorowany w trocge elegancki sposób. Usiadłam na łóżku, tak jak kazał chłopak.


-Napijesz się czegoś?- zapytał.


-Soku.- odpowiedziałam. Po minucie wrócił z sokiem i różnego rodzaju ciastkami. Usiadł obok mnie. Wtedy mogłam poczuć jego perfumy, które lubiałam najbardziej u chłopaków.


-Wiem, że nie chcesz tych lekcji, ale spróbuj się skupić, a napewno zrozumiesz cokolwiek. Ja postaram się, to tobie pokazać w jak najprostrzy sposób. -powiedział i zabrał się do tłumaczenia mi wszystkiego. Po godzinie czasu nie zrozumiałam nic.


-JunHyung, to nic nie da. Ja nic nie rozumiem. - chłopak spojrzał na mnie pytająco.


-Uh, no dobrze. Na dzisiaj koniec, nie będe męczył cię bardziej.-powiedział zamykając książkę. Uśmiechnęłam się lekko. - pomimo tego co jest między nami, to dzisiaj było okey.- powiedział po chwili


-To znaczy?- zapytałam bo naprawde nie wiedziałam o co mu chodziło.


-To znaczy, że nigdy się do mnie nie odzywasz, a jak już to zrobisz to wrzeszczyż i wyzywasz mnie.- powiedział kładąc ręce za sobą, podpierając się na nich, z lekkim uśmiechem.- a dzisiaj nie słyszałem niczego takiego.


-Ah, no tak.- zrobiło mi się troche głupio. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- A tak ogólnie, to co cię tak ciągnie do nauki?


-Po pierwsze to napewno chęć studiowania prawa. Chce, żeby rodzice byli ze mnie dumni. A po za tym ja się nie uczę. Poprostu słucham nauczycieli. Nauka to strata czasu. Mam ciekawsze zajęcia. - To teraz mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się tego po nim.


-Tak? Co robisz?


-Niedawno zacząłem, chodzić na siłownię, mam lekcje gitary, no i jeszcze kilka różnych zajęć.





Tak bardzo wkręciłam się tą rozmowę, że nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina.


-Um, ja już chyba muszę iść.- powiedziałam. Ale czy tego chciałam? Chciałam iść do domu, zostawiając go, czy wolałam zostac? Przecież ja go nie lubie. On jest zupełnie inny. Jest odrzucany od inych, nikt go nie lubi, a ja mam go lubić?


Zabrałam swoje żeczy i skierowałam się do samochodu taty.


Gdy już byłam w domu, trapiło mnie jedno pytanie. Co takiego mnie w nim zaciekawiło?


Poszłam do JunHyunga jeszcze kilka razy. Po tych kilku godzinach uczenia się razem, zaczęłam patrzeć na niego zupełnie inaczej. On jest inny, niż myślałam. Ma swoje zainteresowania, swój cel i muszę przyznać, jest mega przystojny. Zwróciłam na to uwagę, chyba na tzrecim spotkaniu. Jego uśmiech jest śliczny, a oczy hipnotyzują. Na domiar tego, w tamtym tygodniu gdy pukałam do jego drzwi nikt nie otwierał, więc weszłam sama. Gdy otworzyłam drzwi do jego pokoju, zobaczyłam go bez koszulki i spodni. Zrobiło mni się strasznie gorąco, a na twarz wpadł wielki rumieniec. Chłopak tylko uśmiechnął się chytrze, powiedział, że mam usiąść tam gdzie zawsze, potem przeszedł obok mnie, dotykając swoim ramieniem mojego. Całą lekcje byłam spięta, zawstydzona i nie mogłam się skupić. Jego widok tkwił w mojej głowie, i nie chciał wyjść.


Z tygodnia na tydzień, zaczęłam przychodzić , do niego z wielką chęcią. Nie po to aby się uczyć, ale po to by z nim być....chwila czy ja się w nim zakochałam?


Tego dnia miał być test po wielkim i mega trudnym dziale. Dzień przed byłam u JunHyunga i uczyłam się. Nie mogłam tego spieprzyć. To co wyniosłam od niego, przelałam to na papier. Myślę, że nie poszło mi źle. Następnego dnia były wyniki. Chłopaka nie było w szkole, co mnie zdziwiło.


Gdzy nauczycielka oddawałamprace, wstrzymałam oddech.


-_______. Zdziwiła mnie twoja praca. 4+ . Jednak praca z twoim korepetytorem nie poszła na marne. - pokiwałam twierdząco głową, oglądając test który podała mi nauczucielka.


Gdy tylko lekcja się skończyła wybegłam z klasy, kierując się prosto do domu JunHyunga. Niegdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa. To dzięki niemu zdałam matmę.....i moi rodzice będą ze mnie dumni.


Podbiegłam do drzwi, do których zaczęłam walić pięściami. Gdy zobaczyłam, że drzwi otworzył mi chłopak,ucieszyłam się, że był w domu, bo nie wiedziałam dlaczego nie było go w szkole.


-___co ty tu robisz?


-Zdałam, zdałam matematykę.- po tych słowach rzuciałam się mu na szyję. - to dzięki tobie.


-Nie, ja pomogłem ci to zrozumieć. Sama napisałaś ten test.-mówił do mojego ramienia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które tak bardzo kocham. Zauważyłam jak jego twarz zbliża się do mojej. Nagle jego usta znalazły moje. Smakowały tak słodko. Całował mnie tak delikatnie. Zdecydowanie to był najlepszy pocałunek. Gdy się od siebię oddaliliśmy, znów spojrzałam w jego oczy. Uśmiechneliśmy się do siebie.


-Może to głupie, ale... ____kocham cię. Chciałbym być z tobą.


-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.- po tym znów złączyliśmy się ustami.





















Po pierwsze chciałam cie przeprosić za tak długą nieobecność, a po drugie przeprosić za to, że spieprzyłam ten scenariusz. On miał wyglądać inanczej. Mam nadzieję, że chociaż troche ci się podoba.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Od nienawiści do miłości. iKon- cz. 3

Brak komentarzy:









Minął, już tydzień od pamiętnej imprezy. Dwa dni później nasi denerwujący sąsiedzi, zniknęli, wyjechali i do tej pory ich nie widać. Gdy wyjeżdżał, dowiedziałam, się, że jest ich więcej niż trzech, bo aż siedmiu. Nie wiem jak oni wszyscy tam ze sobą wytrzymują.


Dzisiaj był piątek czyli ostatni dzień męki w szkole. Na całe szczęście koniec roku jest już za dwa tygodnie. Szłam do domu na pieszo. Szkoła nie jest, aż tak daleko, więc nie potrzebuje truć tyłka dziewczynom o podwózkę. Będąc już blisko domu, zauwarzyłam, że obok naszego domu kręci się masa różnych ludzi. Dwoje z nich próbuje dobić się do naszych drzwi. Przechodząc obok czarnego vana, napotkałam się z wzrokiem kilku młodych kobiet. Po ich minie wywnioskowałam, że nie były do mnie pokojowo nastawione. Tylko dlaczego?


Ominęłam je i podeszłym do wcześniej wspomnianych mężczyzn.


-Dzięń dobry, czego panowie szukają?


-Mieszkańców tego domu.


-Nie ma nikogo w domu? - jeden z nich pokrętło przecząco głową.


-Ja jestem właścicielką.


-Och to świetnie. Kręcimy tutaj materiał do programu. Przychodzę do pani z pytaniem, czy zezwoliła by pani na kamerowanie pani posiadłości, i ewentualnie pani i pani domowników gdyby była taka konieczność? - zdziwiłam się na to pytanie. Chyba zazwyczaj tacy ludzie mają gdzieś czy kogoś nagrywają czy nie. Jedni poprostu zamazują twarze, a inni kamerują wszystko co widoczne i się rusza. Drugim pytaniem które chodził mi po głowie, to to, kogo oni będą nagrywać?


-Dla mnie nie ma problemu, nie wiem jak z koleżankami, ale myślę, że również nie będzie problemu.


-To świetnie. Dziękujemy.- mężczyźni podziękowali i ruszyli zapewne do dalszej pracy.


-Przepraszam- wyrwało mi się, na co odwróciła się do mnie. - kogo będziecie filmować ?


-To nie wie pani, obok kogo mieszka? - facet był chyba serio zdziwiony tym, że nie wiem. - iKon, grupa jednej z największych wytwórni w Korei. - pokazałem głową, że zrozumiałam. Wyciągłam klucze i otworzył am drzwi.


-Jutro jest otwarty występ, dla telewizji. Niech pani przyjdzie i zobaczy swoich utalentowanych sąsiadów. - dodał ten z którym rozmawiałam najwięcej.


-Nie przepadam za takimi typu rzeczami, ale zobaczę. Dowodzenia.-porzegnałam się z nimi i znikłam za drzwiami.


A więc nasi kochani sąsiedzi, to gwiazdki. Ciekawe kto takich matołów przed kamery wpuszcza?


Po zjedzeniu obiadu, poszłam wziąć prysznic. W międzyczasie napisałam do dziewczyn, aby zachowywały się normalnie wracając do domu. Nie napisałam dlaczego, bo chyba by do tego domu nie wróciły. Dziewczyny, a zwłaszcza JiJin która po pewnym incydencie, strasznie boi się kamer.


Po kąpieli, zabrałam się za sprzątanie kuchni. Niby w domu mieszkają same baby, ale chlew jest jakby mieszkało w nim stado wiecznie głodnych facetów. Okno w kuchni jest umieszczone dokładnie naprzeciwko domu "iKon" więc miałam widok na to co oni wszyscy tam tworzą. Jedni siedzieli na krzesłach, a kobiety które wcześniej wrogo na mnie patrzyły, malowały ich. Reszta poprostu rozmawiała z kamerzystą. Po 10 minutach cały rozstawiony sprzęt został schowany. Chłopcy ustawili się w równym rządku. Kamerzysta skierował na nich kamerę, a mężczyzna za nim machnął ręką, że mogą zaczynać. Cała siódemka ukłniła się równo, a potem coś mówili. Po tym jakąś kobieta której jeszcze nie widziałam, rozdała im jakiś sprzęt, później wszyscy weszli do jednego auta i odjechali, tak samo jak reszta ludzi gromadzonych przed domem. Kilka sekund po ich odjeździe, do domu weszła JiJin.


-No cześć. - powiedziała gdy tylko mnie zobaczyła.


-A co ty taka wesoła?


-Ktoś umilił mi dzień. - powiedziała siadając na krześle, stojącym przy stole.


-TaeKwang ?


-Weź mi nawet o nim nie wspominając. On bardziej popiół mi cały tydzień, niż na odwrót. - pokiwałam tylko głową. Często się kłucili, więc nie chciałam zadawać zbędnych pytań, bo wiem, że i ona ma tego wszystkiego dość.


-A gdy przyszłaś , to zostałaś tu coś ciekawego? - zapytałam, bo nie widziałam jej przed domem gdy jeszcze były kamery i nie wiem jak zareagowała, gdy jeszcze stali pod domem.


-Ugh, z racji tego co się stało, po tym jak biegłam do domu z zkrytą twarzą i zaryłam ciałem o ziemię, nie nakrzyczę na ciebie, że mi nie napisałaś dokładnego SMS-a - po tym jak to powiedziała, dopiero zauwarzyłam, że jej większość ubrać była cała czarna od ziemi. Mimowolnie, na moją twarz wkradł się uśmiech. Nie chciałam tego po sobie poznać więc odwróciłam się udając, że zmywam .


-Idź się przebież. Nie b-będziesz latała w brudnych ciuchach p-przecież- ledwo co wypowiedziałam to zdanie, próbując nie wybuchnąć śmiechem.


Resztę dnia spędziłam sama, bo SanJi nie wróciła do tej pory, a JiJin zaszła się w swoim pokoju, w ogóle z niego nie wychodząc. W telewizji nie było niczego interesującego. Nie miałam innego wyboru jak wziąść książkę do ręki i poczytać o nudnej historii II wojny światowej.

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 20

Brak komentarzy:









Dzisiaj był drugi dzień wakacji. A ja, jak zawsze siedziałam i nic nie robiłam. Bo niby co miałam robić? Uczyć się? To miałam do roboty w roku szkolnym. I dlatego nie mam co robić, szkoła tak zniszczyła moje życie, że większość dnia poświęcamy jej. Jeszcze kiedyś zostanę tym kimś od edukacji i rozwala ten cały system.


Siedziałam wygodnie na sofie oglądając kolejny odcinek dramy Who are you? School 2015. Był to chyba 5 odcinek, ale oglądam go jako pierwszego. Resztę odcinków przegapiłam będąc gdzie? W szkole. Ale mniejsza z tym, nie bęę sobie psuła wakacji, ciągłym narzekaniem na... no.


W połowie odcinka usłyszałam krzyk. Najpierw były to zmieszane głosy Baekhyun'a i Chanyeol'a. A po chwili jak zgadywałam, całego EXO.


-Cześć siostra. - wyryczał i to dosłownie mój brat, który chwilę później znajdował się albo w łazience albo swoim pokoju.


-Ta, cześć- odpowiedziałam w podobny sposób.


-Dlaczego nie świętujesz wakacji? - zapytał Suho, który usiadł obok mnie, zabierając paczkę chipsów z mojej ręki.


-Bo nie, a tak poza tym wakacje zaczęły się dwa dni temu. - odpadam i s powrotem zabrałam mu przekąskę. Gdy po chwili zauważyłam w drzwiach kuchni Chanyeol, przypomniał mi się, że miałam z nim porozmawiać.


-To teraz najpierw trzeba przywitać lodówkę, a potem swoją dziewczynę. - podeszłym do chłopaka, który trzymał w ręce pudełko z jedzeniem.


-Nieee, ty jesteś ważniejsza l, ale jestem taki głodny. - powiedział, masujące sobie cały brzuch.


-Musimy pogadać. - nagle spoważniałam, a gdy chłopak to zobaczył, również to zrobił.


-Co się stało?


-To nie jest rozmowa, przy świadkach. Przyjdź do mojego pokoju jak już skończysz. - chłopak pokiwał głową, a ja poszłam do swojego pokoju. Nie musiałam czekać długo. Drzwi uchyliły się, a zza nich wy) biła się tylko głowa.


-Mam się bać?


-Nie, wejdź. - zrobił to o co prosiłam, ale tak mozolnie, że zgadywałam, że ciągle jest pełen obaw.


-O co chodzi? - zapytał gdy już usiadł na moim łóżku.


-Pokłóciłam się z EunYoo. Dowiedziała się, że ja z YooBin znów się przyjaźnimy.


-Najwyraźniej nie była twoją prawdziwą przyjaciółką.


-CHANYEOL!!! - krzyknęłam


-Gdyby była nią, to by zaakceptowała twój wybór.


-Nie dokońca mój. - powiedziałam sama do siebie, tak aby chłopak nie słyszał.


-W każdym razie, teraz masz prawdziwą przyjaciółkę. Wiem, że jeszcze się do niej nie przekonała ś, ale z czasem to się zmieni. JiRa, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie bądź już smutna. - chłopak mówiąc to chwycił mój podbródek i podniósł głowę tak abym na niego patrzyła. Po chwili przesunął się bliżej mnie i złączył nasze usta. Nie powiem, po kilku dniach, tęskniłam za ich smakiem. Ogólnie za nim. Po pocałunku, położyliśmy się na łóżku. Opowiadaliśmy sobie różne historie naszego życia, których jeszcze nie słyszeliśmy. Chanyeol dużo mówił, o historiach związanych z zespołem. Widać było, że kocha zespół i to co robi, a ja tak się w słuchając w to co mówi, przypominam sobie wiadomość o tym, że to ja jestem dziewczyną tego sławnego rappera, Park Chanyeol's z EXO, ale myślę też o tym, że reszta członków mogła by znaleźć w końcu swoje dziewczyny. Gdy oni organizują sobie te męskie wieczory, mi przydałyby się babskie wieczory. Niby miałam tą swoją "przyjaciółkę", ale w dwie to nie to samo co w większej grupie, a po za tym. Gdy tylko ją widzę, z dnia na dzień wszystkie wspomnienia wracają. Z każdym dniem czuję się tak samo jak kilka lat temu. Ten sam ból. Ta sama odraza. Przypominają mi się te same twarze, te same miejsca. Ale tylko ich używki. Nie chcę dalej się tak czuć, ale obiecałam coś chłopakowi mojego życia. Wiem, że to strasznie głupie, ale nie wiem co by było gdybym tego nie zrobiła. Cały czas to pytanie chodzi mi po głowie.


-JiRa?


-Hmm?


-Skoro nie masz co robić, w te wakacje... To może chcesz jechać z nami... Ze mną w trasę.


-Jaką trasę? - to pytanie jako pierwsze wyleciał z moich ust. - dopiero teraz mi o niej mówisz. O takim czymś wie się kilka miesięcy wcześniej, a ja dowiaduję się dopiero teraz. - podniosłam głos siadając


-Czekałem na odpowiednią chwilę. - chłopak również usiadł. Położył swoją dłoń na moim ramieniu, co mnie trochę uspokoiło.- nie złość się. A po za tym nie mogłem nikomu o tym mówić, do czasu całkowitego zaplanowania i tego wszystkiego... To co zgadzasz się.


-No jasne, że się zgadzam. Nawet nie ma takiej opcji, żebym się nie zgodziła. Tylko musisz, wprowadzić mnie w szczegóły.


-No to tak. Jest to trasa po Azji. Taki przedsmak naszego comebacku. Będziemy tam wykonywać piosenki z nowego albumu. Trasa trwa akurat całe wakacje, co i tak ci się pewnie spodoba bo pewnie nie masz co robić przez ę dwa miesiące. Bilety na pierwsze miasto wypuszczone były dwa tygodnie temu, i wszystkie się sprzedały. - na ostatnie słowa chłopak wypiął dumnie pierś, ukazując przy tym dwa rzędy białych zębów.


- Masz coś między zębami. - zaśmiałam się że swojego żartu, a później z nieudolnego próbowania pozbycia się tego czegoś. Gdy Chłopak skapnął się, że robię sobie z niego jaja, przygwoździł mnie swoim ciałem do materaca, po czym zaczął gilgotać. Przez prawie 5 minut miałam największe tortury jakie mogły by być. Po tym czasie chłopak zaprzestał torturowania, dalej leżąc na mnie. Spojrzał się w moje oczy, jakby się w nich zarabiając.


-Cieszę się, że jedziesz ze mną. - powiedział po dłuższej chwili.


-Ja też się bardzo cieszę. - po tych słowach przypadł do mnie swoimi ustami.

środa, 22 czerwca 2016

13 nieszczęść.- cz. 40

Brak komentarzy:





- Marcin! - krzyknęłam i wstając obolała z lodu, wpadłam w ramiona starszego - strasznie się myliłam - zaszlochałam.


- Olwia... co się stało? - zapytał nie pewnie i odwzajemnił uścisk chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.


- on...Coups... - zacięłam się. Dalsze słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Zamiast tego mój płacz nasilił się. Czułam się oszukana przez najważniejszą dla mnie osobę. Ponadto wspomnienia sprzed kilku lat wracały, a razem z nimi wszystkie odczucia. Niby już dawno pogodziłam się z losem i wszystkimi przykrościami jakie spotkały mnie w życiu, jednak gdy doznajesz po raz drugi tyle okropności, czujesz się kompletnie wyprana z jakichkolwiek emocji. I to jest gorsze od cierpienia. Chciałam by to wszystko okazało się głupim snem. Życie z początku jest osłane pięknymi, czerwonymi różami, ale jak wiadomo, każda z nich zwiędnie w odpowiednim czasie. Przestaje być tak piękna i dawać ten sam delikatny, charakterystyczny zapach.


- idziemy do mnie i wszystko mi opowiesz - powiedział po chwili namysłu. Chwycił mą twarz w dłonie i oparł swe czoło o moje. Czasem ten człowiek potrafił być naprawdę odmienny i zachowywać się romantycznie w niekorzystnych do tego sytuacji. Jednak na mnie często działało to dosyć kojąco.


- jeśli się gdzieś śpieszysz to... - przerwał mi, przykładając do mych ust palec wskazujący. Nie chciałam być dla chłopaka ciężarem, skoro aktualnie mógł iść na randkę z nowo poznaną laską, by odstresować się po tym jak kolejny raz nie potrafiłam odwzajemnić uczuć chłopaka.


- daj spokój, twój tata chciał żebym zrobił małe zakupy, ale to może poczekać... ty jesteś ważniejsza - puścił mnie, a nastepnię zaczął kierować w stronę mego starego domu.

Droga do niego nie była zbyt prosta. Potykałam się o każdy napotkany krawężnik, poślizgnęłam się z cztery razy oraz zostałam ochlapana błotem przez przejeżdżający samochód. Marcin zaczął klnąć na tego faceta i kazał mu płacić odszkodowanie, na co tamten wskazał mu środkowy palec i odjechał. I może najzwyczajniej kiedyś śmiałabym się z jego nadzwyczajnej troski, jednak w tym momencie jedyne na co miałam ochotę to wrócić to Coupsa i wybaczyć mu to. Może wszystko by dało się wytłumaczyć w jakiś logiczny sposób. Po wytłumaczeniu chłopakowi zaistniałej sytuacji zdałam sobie sprawę z tego, że byłam tak uzależniona od Coupsa i jego bliskości, że chwila spędzona bez niego przyprawiała mnie o większy ból i kłócię w sercu, niż jaki dotychczas czułam. Wchodząc do domu uderzyły we mnie wspomnienia, gdy wtedy pogodziłam się z chłopakiem. I gdzieś w ukryciu liczyłam na podobną sytuację. Po policzku spłynęły mi kolejne łzy ujrzawszy mego ojca. Pobiegłam w jego stronę i przytuliłam go do siebie. Być może nie robiłam tego często, jednak teraz byłam w takiej rozsypce, że nie potrafiłam patrzeć na to co robię. Brakowało mi jego uścisków po tylu latach


- co się stało córciu? - Zapytał zmartwiony na co lekko wzdrygnęłam. Bo co miałam powiedzieć? Nie chciałam, by zawiódł się na Coupsie. Bardzo go polubił i to właśnie jego uważał za idealnego kandydata na męża. Też tak uważałam. Nawet wymyślił dla nas jedno imię: Coliwia. Był wiernym kibicem. Dzięki mojemu chłopakowi zmienił nieco kąt patrzenia na świat. Stał się czulszy i mniej skąpy, co dla mego taty było wielkim osiągnięciem.

W końcu poluźniłam uścisk i spojrzałam ku górze.


- mia-miałam... małą sprzeczkę z Coupsem - powiedziałam lekko się jąkając. Słychać było w mym głosie kłamstwo, które także tata był w stanie usłyszeć. Nie potrafiłam kłamać w jego towarzystwie. Cofnął się o krok i wziąwszy głęboki wdech wypuścił je z głośnym świstem.


- wiem, że to nie prawda - rzekł i rozejrzał się po salonie.


- To nic takiego, taki chwilowy napływ emocji, nic więcej - zapewniałam ojcu.


Tupnął nogą. Zawsze, gdy kłamałam, on zachowywał się podobnie. Wpadał w furię i zaczynał poważną rozmowę.

Pociągnął mnie za rękę i kazał usiąść na kanapie, sam natomiast usadowił się w fotelu naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie tym przeszywającym wzrokiem, a ja wiedziałam, że nie dam rady naciągnąć nieco prawdy.


- mów od początku - zaczął łagodnie, gdy Marcin znalazł się tuż obok mnie obejmując w pasie.


- siedziałam z Coupsem w pokoju i rozmawialiśmy o dalszych planach. On zaproponował nam zamieszkanie razem tylko we dwójkę...


- nie zgadzam się! - przerwał kuzyn Homo ściskając mnie nieco za mocno. Syknęłam z bólu i wyswobodziłam się z uścisku. Był zbyt troskliwy!


- jak na razie nigdzie się nie wyprowadzam, po za tym nie wiem czy w ogóle będę jeszcze z nim - powiedziałam z lekką wściekłością przez Marcina. Jego natomiast ucieszyła ta wiadomość. Czemu jest taki egoistyczny? - po tej rozmowie zaczęliśmy się całować i miało już dojść do czegoś więcej, jednak ja nie byłam na to gotowa i próbowałam to zaprzestać i... - zacięłam się, zastanawiając czy powinna mówić prawdę czy przemilczeć sale zdarzenie.


- Panie Kim'ie on ją zgwałcił! - wykrzyknął, dziwnie gestykulując rękoma. Mój ojciec wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Podrapał się po siwej głowie i westchnął.


- Marcin, powiedz proszę, że żartowałeś. Znam S.Coupsa od tylu lat i nigdy nie byłby zdolny do takich czynów - rzekł rozpaczliwym głosem.

Rozłożyłam się na kanapie i oparłam nogi na ścianie. Szczerze mówiąc to nie czułam już złości względem chłopaka. Jedyne co czułam to ból jaki wyrządziłam tacie w tej chwili. Chyba tylko ten egoista był w stanie cieszyć się z takich powodów nie patrząc na to, że ktoś inny na tym ucierpiał.


- Tato... - westchnęłam - wiem, że trudno ci to uwierzyć, jednak... Coups usiłował to zrobić. On chyba po prostu źle wszystko odebrał - zakryłam rękoma oczy, w których zaczęły zbierać się łzy. Chciałam to szybko odkręcić i wrócić do chłopaka. Nie potrafiłam gniewać się na kogoś, kogo tak bardzo kocham. Byłam zrozpaczona tym, że mogę go stracić, a wtedy mogłabym się zamknąć w sobie tak jak było z Junyeol'em. Pojedynczą ciecz poleciała z mego oka przez co automatycznie pociągnęłam nosem.

- Córciu, ja wiem, że go kochasz i chcesz dla niego jak najlepiej...ale czy tak po prostu możesz mu teraz zaufać?


Miał racje. Kocham go i chcę dbać o jego dobro, ale raczej nie pozwoliłabym mu się do mnie zbliżyć fizycznie. Na pewno nie przez dłuższy czas.


Seungkwan


- Coups! Otwieraj te cholerne drzwi! - krzyczałem do chłopaka, przy okazji waląc pięściami w drewno.


- co się tak drzesz? - zapytał Wonwoo. Jego włosy były roztrzepane usta nieco opuchnięte, a sam jedynie ubrany był w bokserki.


- czyżby noc pełna wrażeń się przydarzyła? - zmieniłem temat będąc bardzo ciekaw odpowiedzi.


- do niczego nie doszło - zaśmiał się - z początku trochę poćwiczyliśmy metodę usta-usta, a potem nagle walczyliśmy na poduszki. Na sam koniec Honi wylała nie chcący sok na moje ubranie i byłem zmuszony je zdjąć. To tyle - uniósł ręce w geście obronnym i uśmiechnął się przyjaźnie unosząc przy tym w dość zabawny sposób brwi - twoja kolej - zaśmiał się gardłowo i usiadł na miękkim dywanie rozchodzącym się po całej długości korytarza.


- No... Olka jakaś godzinę temu cała zapłakana wybiegła z domu, a Coups zamknął się na klucz i nie chce otworzyć - westchnąłem już nieco mniej radosnym tonem. Martwiłem się o Oliwię. Byłem pełen obaw o dziewczynie i chciałem jak najwięcej dowiedzieć się o przyczynie takiego zachowania.


- Słabo - szepnął - ale ja mam klucze do tego pokoju - wstał i szybko pobiegł po klucze, z którymi po chwili wrócił. Podszedł do drzwi i sprawnym ruchem otworzył mechanizm.


- tego bym się po tobie nie spodziewał, Coups - rzekłem zdziwiony widokiem jaki ujrzałem w pomieszczeniu.


- ja także - powiedział mój towarzysz.

wtorek, 31 maja 2016

Chanyeol. Wpadka-Rozdział 19

Brak komentarzy:






Obok mojego chłopaka stała, znienawidzona przeze mnie osoba. Lee JooBin, moja była przyjaciółka. Zastanawiało mnie, co ona tutaj robiła i co ode mnie chce.


-Wpuścisz nas do środka?- zapytał Chanyeol, gdy kolejną minutę spędzaliśmy w futrynie drzwi.


-Ymm, tak jasne. - zrobiłam im miejsce żeby weszli, zamknęłam drzwi i poszłam za nimi.


Usiadłam obok chłopaka, zaś dziewczyna usiadła naprzeciwko nas.


-Wyjaśni mi ktoś w końcu, o co tu chodzi.


-Ostatnio powiedziałaś mi, że powinno się wybaczać przyjaciołom. I dlatego wybrałem się do niej. Powiedziała mi, ze żałuje tego co się stało i dalej chce się z tobą przyjaźnić.


-I ty jej tak po prostu uwierzyłeś?- zapytałam z kpiną w głosie.


-JiRa, uwierz mi. Ja się zmieniłam. Zrozumiałam, ze popełniłam błąd.- tym razem odezwała się do tej pory cicho siedząca JooBin. Zauważyłam w jej oczach łzę. Czyżby ona na serio się zmieniła, czy jej gra aktorska się polepszyła? Nie chciałam znów cierpieć. Nie po tym wszystkim.


-Ja nie wiem czy ty mówisz prawdę. Znam cię i nie jestem w stanie uwierzyć ci w tym momencie.


-Jeżeli nie wierzysz jej, to uwierz mi. Ja na prawde, rozmawiając z nią, czułem, że mówi prawdę.- tym razem odezwał się Chanyeol. Chciałam mu uwierzyć, wiem, że chce dla mnie dobrze.


-Dobrze. Mogę spróbować, zacząć wszystko od nowa.


-Tak?- dziewczyna zerwała się z fotela i rzuciła mi się na szyję. - Może wyjdziemy gdzieś w dzień zakończenia roku szkolnego?


-Uhm, tak jasne. -


Po godzinie rozmowy z JooBin i Chanyeolem, dziewczyna wyszła, a ja zostałam sama z chłopakiem.


-Chanyeol, mam nadzieję, że ta dzisiejsza akcja jest prawdziwa i nie będe znów cierpieć.


-Obiecuje ci.- powiedział i pocałował mnie w czoło.- nie gadajmy, juz o tym. Ja jestem ważniejszy.


-Tak. To prawda.


-Tak, co?


-Tak oppa.- wywróciłam teatralnie oczami i pocałowałam usta chłopaka.


Gdy juz zostałam sama naszły mnie pewne wątpliwości co do dzisiejszego zdarzenia. JooBin była zdolna do wszystkiego. Bałam się, że to co miało miejsce w przeszłości mogło ujrzeć światło dzienne. Chciałabym, żeby tak nie było.


Gdy już leżałam w łóżku, około 22 dostałam SMSa. Chwyciłam telefon i otworzyłam wiadomość.


Od: nieznany numer

Powodzenia


To było dziwne. W jakim sensie powodzenia? I kto mi mógł wysłać takiego SMSa? Próbowałam odtrącić od siebie myśl, że mogłaby to być JooBin i zastąpić myślą, ze to zwykła pomyłka.

W połowie spokojna, a w połowie nie, poszłam spać. Jutro było zakończenie roku szkolnego. Chciałam na ten szczęśliwy dzień być wypoczęta.


Następnego dnia rano, wykonałam wszystkie podstawowe czynności, które zawsze robiłam. Nałożyłam jeszcze na siebie swój ukochany mundurek i wyszłam domu.


Przed wejściem do budynku szkoły spotkałam EunYoo . Po jej wyrazie twarzy można było wyczytać, że cieszyła się tak samo jak ja.

Gdy dotarłyśmy , do sali gdzie miało odbyć się zakończenie, niespodziewanie na kogoś wpadłam. Tą osobą okazała się być JooBin.


-O cześć, przyjaciółko-powiedziała do mnie-... I koleżanko mojej przyjaciółki- tym razem skierowała się do EunYoo .


-Przyjaciółki? JiRa, czy ja o czymś nie wiem? - zapytała dziewczyna.


-Najwyraźniej tak, skoro nie wiesz z kim przyjaźni się twoja koleżanka. - odpowiedziała JooBin


-To moja przyjaciółka. A poza tym, nie ciebie się pytałam. Więc zamknie z łaski swojej tą plastikową gębę. - po wypowiedzi EunYoo, bałam się, że zaraz dojdzie do najgorszego. - JiRa, czy możesz mi to wytłumaczyć?


-EunYoo, to nie jest czas ani miejsce, na takie typu rozmowy.


-Dobrze, to porozmawiamy dzisiaj tam gdzie zawsze.


-Przykro mi, ale JiRa już jest umówiona ze mną. - wtrąciła się JooBin .


-Co? Przecież, byłyśmy umówione dawno temu. Zapomniałaś o tym? Wolisz się z nią spotkać? - ona miała rację. Zapomniałam o naszym spotkaniu, już nie pamiętam o mojej przyjaciółce. Niestety, było mi głupio i nic nie powiedziałam, dlatego EunYoo wzięła to za odpowiedź. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a dziewczyny juz nie było. Było mi tak strasznie głupio. Wystarczyło jedne głupie słowo, a straciłam najlepszą przyjaciółkę.


Po całej ceremonii zakończenia roku, z którego kompletnie nic nie pamiętam, poszłam jak najszybciej, prosto do domu. Nie chciałam gadać z nikimkolwiek , a zwłaszcza z JooBin. Po części, to przez nią stało się to co się stało. Ma już u mnie pierwszy minus, abym znowu ją z nienawidziła. Z każdą kolejną minutą karciłam siebię, o to, że jej tak po prostu wybaczyłam , ale czego nie robi się dla ukochanej osoby?

Przez drogę do domu, czułam się strasznie źle. Było mi ciężko na sercu. Gdy już weszłam do domu, od razu skierowałam się do swojego pokoju, by tam wypłacać się.

Nie próbowałam dzwonić do EunYoo, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Wyśmiałaby mnie gdybym jej powiedziała, że powiedziałam coś i chłopak kazał mi dotrzymać słowa. Ukręciłabym na siebie jeszcze większe baty. Próbowałam jeszcze zadzwonić do Chanyeola , ale gdy za czwartym razem nie odbierał, zrozumiałam, że po prostu jest w pracy. Najgorszą, życzą było to, że osoba z którą chciałam rozmawiać najmniej, dobijała, się do mnie na wszelkie sposoby. Napisałam jej w końcu SMS-a, że nie czuje się najlepiej. Po tym poszłam spać. Miałam dość tego dnia.

sobota, 28 maja 2016

Wycieczka. EXO - 6 " co powiesz na kolację?"

Brak komentarzy:
 



Park YooJin

Dzisiejszy dzień miał być całkowitą odskocznią od wczorajszo-dzisiejszego. Nie wyszło.
Praktycznie od piątej, gdy zjawiłyśmy się w mieszkaniu, nie mogłam zmrużyć oka. Przed nimi ciągle widniał widok Chana obalającego pięściami Jongina. W głowie widniały mi scenariusze coraz to innych, możliwych zakończeń.
Nikt nie odważa się podejść do dwójki, w efekcie Kai zostaje zamordowany...
Walka nadal się toczy, jednak po chwili zakończona zostaje słowami "prima aprillis" ...
Kai nagle nabiera siły i oddaje przeciwnikowi i wszystko kończy się bez większych ran i skutków...

Zdecydowanie wolałabym wersje drugą. Najpierw chwila niepokoju i strachu. Następnie jednak ulga, śmiech i sztuczna krew w postaci ketchupu.

Obróciłam się na drugi bok i niemal od razu usłyszałam cichy dźwięk telefonu, oznaczający przyjście sms'a. Z niechęcią wyjęłam rękę spod ciepłej kołdry i przejęłam urządzenie. Wpisałam swoje hasło, które brzmiało żenująco i od razu przypomniałam sobie wczorajszą sytuację z tego pokoju.

" - Chanyeol, idioto oddaj mi telefon!- wykrzyczałam turlając się z chłopakiem po ziemi.

- nigdy...- zrobił krótką przerwę i westchnął - znaczy dopóki nie powiesz mi hasła.

- po co ci one? - spojrzałam w jego oczy i ułożyłam się wygodniej na jego klatce piersiowej, oczekując odpowiedzi.

- jak podasz to się dowiesz, złotko- mruknął z chytrym uśmieszkiem.

- złotko?

-nie, sreberko!- zakpił i obrócił nas tak, że to ja znajdowałam się teraz na dole. Przejechał swym nosem po mych ustach i zjeżdżając niżej. Zatrzymał się tuż przy mym biuście i zamruczał seksownie.

- zboczeniec! -szepnęłam i ułożyłam jego twarz przy mojej - tu są moje oczy.

Oblizałam specjalnie usta, przez co mój towarzysz spuścił na nie wzrok.

- za to tu masz usta ... piękne, ponętne, seksowne usta - dodał jakby do siebie, jednak byłam wstanie to usłyszeć zanim chłopak wbił się w me usta. Zaczął całować powoli i namiętnie przez co rozpłynęłam się, niemalże od razu oddając pocałunek. Jego dłoń przejechała po mej ręce i złączając nasze palce w jedność. Pierwszy raz poczułam w brzuch wspaniałe mrowienie roznoszące się po całej jego objętości.
Ale stop!
Odsunęłam niechętnie chłopaka przez co usłyszałam cichy pomruk niezadowolenia. 


-nie powinniśmy tego...- chrząknęłam - umm... to nie było... - westchnęłam i wstałam z podłogi - musimy wracać. Tak, musimy- uśmiechnęłam się i poprawiłam sukienkę. Odblokowałam telefon i podałam go szybko Chanyeol'owi.

- to jakie było hasło? - zapytał klikając coś na ekranie.

- sperma Jinhwa...- upomniałam się i szybko zatkałam usta ręką- ...na. Dobra nieważne , idźmy.

-kto to Jinhwan?

- nieważne - wypchnęłam chłopaka za drzwi i zamknęłam je za nami..."

Na samą myśl o tym haśle chce mi się śmiać. Dzień przed wyjazdem brat zmienił mi hasło na to, tak bym pamiętała o nim. I tak było. Za każdym razem gdy dotykałam telefonu, kojarzył mi się on z bratem. Był ode mnie wyższy i starszy. Miał metr osiemdziesiąt dziewięć i dwadzieścia jeden lat. Był pięknym blondynem z brązowymi oczami i świetnym poczuciem humoru. Zawsze, gdy miałam gorsze dni, chłopak potrafił mnie pocieszyć. Byłam jego oczkiem w głowie i praktycznie do teraz tak jest.
Przez myśl przeszła mnie chęć napisania do niego, lecz wiedziałam, że nie będzie w stanie mi odpisać, gdyż jest tancerzem i ma bardzo dużo pracy z układaniem nowych kroków przez co ostatnio wraca do domu o drugiej w nocy.

zobaczyłam jedną nową wiadomość.

od: Channie❤

YooJin, przepraszam cię. Zachowałem się jak gówniarz walczący o ostatnią porcję lodów. Poczułem się zazdrosny, gdy zobaczyłem Kim'a, który chciał cię pocałować.
Wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale gdy wypiję trochę za dużo staję się agresywny i nadpobudliwy.
Przepraszam, za to, że to widziałaś.
Przepraszam, za moje zachowanie.
Przepraszam, za wszystko.

Gdy odczytałam wiadomość nie czułam nic. Nie miałam siły płakać, ani zasmucać się myślami. Nie zastanawiając się długo po prostu odpisałam.

do: Channie ❤

Po cholerę mnie za to przepraszasz?! To nie ja jestem poszkodowana tylko Jongin! To jemu należą się te przeprosiny. Słyszałam, że niby jesteście najlepszymi przyjaciółmi i, że nie raz od ciebie oberwał -.- Skoro po pijanemu jesteś agresywny to po co w ogóle pijesz?
Lepiej wcale nie wiąz się w żadne związki, bo jeszcze dziewczynę uderzysz... jeśli już tego nie zrobiłeś.
Dobranoc

od: Channie ❤

Przeprosiłem już Kaia i wybaczył mi. Chciał tylko byś ty mi wybaczyła, za to co musiałaś widzieć.
A co do dziewczyny, to nigdy nie podniosłem na nią ręki.
I obiecuję ci, że już nigdy nie podniosę na nikogo ręki i ograniczę się z piciem. Obiecuje ci to, złotko!
Dobranoc 💤

Czy chcesz zmienić nazwę użytkownika na: GłupiYeol ?

Zmień ✔

- od razu lepiej - westchnęłam i zablokowałam urządzenie, poddając się snu.

Obudziło mnie głośne walenie w drzwi, które z czasem robiło się bardziej denerwujące. Niechętnie podniosłam się z łóżka i nie zastanawiając się nad mym wyglądem pociągnęłam za klamkę.

- ymm, hej - powiedziałam, gdy ujrzałam znajomą sylwetkę. Nie czekając na odpowiedź otworzyłam szerzej drzwi, z zamiarem wpuszczenia chłopaka do środka. Mruknął ciche "dzięki" i usiadł przy stole w kuchni.

- hej, Junmyeol, pamiętasz? -pokiwałam na zgodę głową - mów mi Suho. Łatwiej zapamiętać - zaśmiał się gardłowo.
Ziewnęłam, przeciągając lekko zaspane ciało po czym zajęłam miejsce koło niego.

- to... przyszedłeś z jakaś sprawą, czy od tak? - uśmiechnęłam się przyjaźnie i oparłam podbródek o dłonie, które podpierał stół.

- chcieliśmy was zaprosić na obiad do nas. Po wczorajszym, a nawet dzisiejszym wydarzeniu nie najlepiej się zaprezentowaliśmy i chcieliśmy pokazać się z nieco innej strony. Co wy na to?

- przyjdziemy - powiedziałam niepewnie..

- to bądźcie za około dwie godziny - wstał i podszedł do drzwi - lepiej jak już pójdę. Obiad sam się nie zrobi - ostatni raz uśmiechnął się i opuścił mieszkanie. Zamknęłam na klucz drzwi i podeszłam do lustra.

- o matko! - krzyknęłam. Wyglądałam jak tysiąc nieszczęść. Na włosach pełno kołtunów, makijaż rozmazany, podkrążone i lekko opuchnięte od płaczu oczy. Nie dziwie się dlaczego tak szybko uciekł.

-dobry - powiedziała wesoła MinYoo. Spojrzałam na dziewczynę, która była w nienagannym stanie. Włosy splecione w dobieranego, lekki makijaż na rzęsach oraz beżowa zwiewna sukienka do połowy ud. Kiedy ona zdążyła to zrobić?!

- co ty taka w dobrym humorze? -zapytałam podchodząc do lodówki.

- Bo nastał nowy piękny dzień? Nie sądzisz, że całe życie jest piękne? - odpowiedziała tym samym machając przy tym śmiesznie rękoma.

- zakochałaś się!

- być może - westchnęła i w tym samym czasie pojawiła się i Sao. 


- cześć - szepnęła i usiadła koło nas przy stole.

- skoro jesteśmy wszystkie - oznajmiłam - jesteśmy zaproszone na obiad do sąsiadów na odnowienie relacji. Macie niecałe dwie godziny - rzekłam i poszłam do pokoju.

Po półtorej godziny ciężkiej roboty by wyglądać świetnie, udałam się do kuchni. Ubrałam na siebie przylegający, czarny top i jeansowe spodenki. Włosy spięłam w luźnego koka. Natomiast na twarzy miałam jedynie tusz do rzęs, w sensie na rzęsach.

- idziemy - zapytała Kim. Zgodnie pokiwałyśmy głowami i wyszłyśmy z mieszkania. Bałam się nieco spotkania z Yeolem. Nie wiedziałam jak mam się zachować w jego towarzystwie. Nawet zanim zdążyłam pomyśleć jak się przywitać, drzwi się otworzyły a z nich wyszedł wcześniej wspomniany chłopak, który nie zauważając mej osoby wpadł na mnie. Razem wylądowaliśmy na niezbyt miękkiej podłodze.

- przepraszam - powiedział z widocznym zakłopotaniem oraz nie ruszając się z miejsca. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów przez co całe moje ciało było wręcz sparaliżowane.

- n-nic... - tylko tyle byłam w stanie wypowiedzieć za nim chłopak nie chcący otarł swym kroczem o moje - mógłbyś wstać? - zapytałam, na co chłopak skinął głową i migiem wstał, co i ja po chwili uczyniłam.
Weszłam do wnętrza mieszkania gdzie dziewczyny już zajmowały miejsce przy stole. Podchodząc coraz to bliżej zauważyłam, że nie ma pewnego osobnika.

- Hej Jin! - krzyknął Kai obejmując mnie od tyłu w talii. Momentalnie obróciłam się przodem do niego i oplotłam me ręce wokół jego szyi stwarzając tak zwany uścisk.

- Hej Kai. Jak się czujesz? - zapytałam i lekko odsunęłam się. Jednak Jongin dalej trzymał ręce na mych biodrach.

-wspaniale, a czemu pytasz? - odpowiedział z uśmiechem.

- bo po wczorajszym...

- oj, daj spokój zwykła bójka. Często nam się to zdarza.

- to często dostajesz w twarz do Chanyeola? - zaskoczyła mnie jego wypowiedź.

- zdarza się, ale tylko po pianemu, gdy jest o coś cholernie zazdrosny lub jak się mocno upije - wzruszył ramionami i wskazał ręką na stół - jedz, bo wystygnie - niepewnie usiadłam do stołu na jedynym wolnym miejscu, które znajdowało się obok, pożal się Boże, Yeola.

- m-mogę zmienić się z kimś miejscem? - zapytałam ledwo słyszalnie. To co dowiedziałam się tuż przed chwilą przyprawiało mnie o dreszcze. Albo podobam się mu albo po prostu wypił zbyt wiele.
Bałam się, że pierwsza opcja może być prawdą, jednak jak,można zakochać się w tak szybkim tempie?
Czekałam na odpowiedź, której nikt mi nie udzielił. Nagle zrobiło się cicho i wszyscy zajęci byli jedzeniem, które moim zdaniem było wyśmienite. Ryż podany z cytrusami i wołowiną świetnie komponował całość. W życiu nie jadłam tak dobrego dania. Nie była to zwyczajna koreańska potrawa. - nieważne... Kto gotował? - zapytałam. Koreańczyk z dużymi oczami uniósł niepewnie rękę, gdyż przeżuwał jedzenie.

- Kyungsoo - odpowiedział za niego Suho - ja tylko ugotowałem ryż. 


- masz wielki talent - przyznałam chłopakowi rację - skąd ten pomysł na cytrusy w daniu?

- Dziękuję. Lubię kombinować w kuchni - uśmiechnął się.

- po obiedzie zobaczysz jakie od odwala desery. To dopiero mistrzostwo! - krzyknął, prawie że, podekscytowany Baekhyun.

- trzeba będzie zobaczyć - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Chana, który wiercił we mnie dziury. Chciałam się na niego gniewać, ale rozpłynęłam się pod jego wzrokiem i mimowolnie wszedł na mą twarz uśmiech. Nie uszedł on jego uwadze.

- masz śliczny uśmiech - mruknął mi do ucha - możemy pogadać? - szepnął. Spanikowałam i w pewnym momencie pomyślałam o ucieczce, ale szybko zrezygnowałam z pomysłu i pokiwałam niepewnie głową na znak zgody.

- przepraszam na chwilę - wstałam od stołu. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do czyjegoś pokoju.Zamknął za sobą drzwi i nadal nie puszczając mej dłoni spojrzał mi w oczy.

- mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś piękna - kiwnęłam głową - że masz wspaniały charakter - znów - a wyznał ci ktoś miłość - pokiwałam przecząco. Puścił mą dłoń, a swoje umieścił na mych biodrach i zbliżył się tak, że nasze ciała były złączone. Dreszcz przeszedł przez me ciało, a w brzuchu poczułam stado motyli. Nie powinnam czuć tego przy tym chłopaku. Nie, gdy parę godzin temu zrobił coś takiego. Niby dla Kaia to norma, jednak ja nie potrafię od tak zapomnieć. Bynajmniej na razie.
Mimowolnie dałam głowę w bok, gdy o nm niebezpiecznie zbliżał ją do mojej. Mimo że pragnęłam znów poczuć słodki smak jego ust, nie mogłam być tak naiwna i całować go na zachcianki.

- ouh, o co chodzi? - zapytał lekko zmartwiony.

- o co pytasz? - odpowiedziałam tym samym, nie rozumiejąc pytania.

- dlaczego nie chcesz tego pocałunku?

- Chan, nie jesteśmy razem. Ponadto znam cię zaledwie dwa dni - wzięłam głęboki wdech, by nie zacząć krzyczeć - nie muszę chcieć cię całować. Twoja reputacja z mego punktu widzenia nadal stoi i mam cię za szkolnego bad boya, który na każdym kroku bije słabszych, bez najmniejszego powodu - zdałam sobie sprawę, że gdy podczas mojej przemowy nadal stałam tak blisko niego. Mój oddech po chwili stał się nierównomierny, a z czasem zaczęło mi go braknąć. Po prostu zaczęłam się dusić. Usiadłam na- swoją drogą bardzo wygodnym - łóżku i próbowałam brać głębsze wdechu, co na dłuższą metę nie było skuteczne.

- Yoo co ci? - zapytał i kucnął przy mnie.

- in... inhalator... - tylko tyle dałam radę powiedzieć, a chłopaka już nie było w pomieszczeniu. Głupia alergia! Krzyczałam w myślach. Akurat w tym momencie musiała się nasilić? Zsunęłam się z łóżka, gdy tylko usłyszałam czyjeś kroki. Te były spokojne, nie jak te Chana. Kucnął przy mnie, a potem pogładził po plecach.

- spokojnie wdech... i wydech - powiedział - Park zaraz wróci z inhalatorem.
Zaraz?
Zaraz, to ja oddychać nie będę mogła. Ja potrzebowałam go w tej chwili. Wiem, że się starał, by mi pomóc, ale w tej chwili nie było czasu na pocieszenia.

- jestem! - krzyknął i podał mi małe urządzenie. Z trudem przyłożyłam je do ust starając się wziąć jak najgłębszy oddech. Po chwili wypuściłam je i odetchnęłam z ulgą.

- dziękuję - powiedziałam tępo patrząc w stopy. Zastanawiała mnie przyczyna tak nagłego ataku astmy. Zazwyczaj alergia zaczynała się u mnie pod koniec marca, a kończyła w czerwcu. Być może tu jest więcej pyłków niż w Busan. Włożyłam urządzenie w spodenki i zdając sobie sprawę, iż prawię leżę, szybko podniosłam się do pionu, czego po chwili pożałowałam. Momentalnie zaczęło robić mi się słabo przez co me ciało zachwiało się, a nogi straciły równowagę. Już czułam, że będzie jak w każdej porządnej dramie i chłopak złapie mnie, a następnie spojrzy mi w oczy i złączy nasze usta w namiętnym pocałunku. Myliłam się! Wyglądało to tak, że ja jak deska poległam na podłogę z wielkim hukiem. Natomiast on po chwili spojrzał mą stronę i podbiegł z krzykiem.

- co ci? - zapytał i ujął moją twarz w dłonie.

- po prostu za szybko wstałam - powiedziałam i ułożyłam swoje dłonie na jego. Park mruknął cicho na mój gest i zbliżył się do mnie.

- co powiesz na kolację? - szepnął do ucha i przygryzł jego płatek.