czwartek, 31 grudnia 2015

Vkook- Pomocna dłoń

Brak komentarzy:

Autorka: KissUmi
Nie mogę już dłużej wytrzymać. Muszę to zrobić. Szybko włączyłam laptopa i wyszukałem jakieś porządne porno, oczywiście yaoi. Zwykłe heteroseksualne stosunki mnie nie kręcą. Prawdziwą przyjemność sprawia mi oglądanie mężczyzn. Ukrywam moją orientacje przed innymi członkami zespołu. Boje się pomyśleć co mogłoby się stać gdyby się dowiedzieli! Odpaliłem porno i wzięłam się do roboty! Staram się nie jęczeć aby inni członkowie mnie nie przyłapali.
-Młody idziemy do ki......CO DO#@%€£*?!-wpadł do mojego pokoju BEZ pukania V. Sparaliżowało mnie! Nie mogłem się ruszyć. Boje się, cholernie się boje! Co teraz będzie...
-Fapasz do gejów? Stary mogłeś chociaż zamknąć się na kluczyk!
-Tae, proszę zachowaj to dla siebie. Nie chce, żeby ktoś inny się o tym dowiedział.-ubrałem się i podszedłem do V.  Moje serce biło jak szalone. Dyskretnie nogą zamknąłem laptopa. Starczy mi na dzisiaj pornoli.
-Pod warunkiem, że zatrzymasz dla siebie to...-przerażony spojrzałem na Tae. O co mu chodzi? Starałem się wyczytać coś z jego oczu, ale jego spojrzenie było pełno pożądania. Nagle V przycisnął mnie do ściany, przywarł do mnie całym swoim ciałem. Zbliżył swoje usta do moich. Serce mi stanęło, na chwile przestałem oddychać. Czułem na ustach jego ciepły oddech. Czekałem w napięciu aż coś wreszcie zrobi.
-To będzie nasza tajemnica-powiedział to tak cicho, że gdybym nasze ciała nie byłe teraz ze sobą splecione nic bym nie usłyszał. Po chwili Tae pocałował mnie namiętnie. To nie był zwykły pocałunek, to był pocałunek pełen uczucia, pragnienia z dużą ilością pożądania.  Język V badał moje wnętrze. Dyszeliśmy na siebie. Tae  wsunął ręce pod moją koszulkę i zaczął ją ściągać.
-Hyung....Co ty?-zakrył mi usta palcem.
-Ciiiii....Chcesz tego Kookie...Oboje tego chcemy-po tych słowach ponownie przywarł do mnie swoimi posiniałym od pocałunków ustami. Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie podgryzałem jego dolną wargę w odpowiedzi na mój gest V zamruczał! To było takie podniecające! Hyung zdjął ze mnie koszule. Nie mogłem tak stać i nic nie robić. Włożyłem ręce pod jego koszule. Najpierw jechałem dłońmi po jego plecach, potem po jego umięśnionej klatce piersiowej po czym ściągnąłem mu wreszcie koszulkę. Teraz obaj mieliśmy nagie torsy. Chłopak rzucił mnie na łóżko i przygniótł mnie swoim ciałem.
-Ej! Chłopaki idziecie z nami do tego kina? Nie będziemy czekać wiecznie!-krzyknął do nas J-Hope.
-NIE!-równocześnie krzyknęliśmy do Hopi'ego. Jesteśmy teraz zbyt zajęci sobą. Nasze pocałunki nie miały końca! V zaczął całować mi szyję potem schodził coraz niżej. Dotarł do prawego sutka, chwycił go w usta i zaczął ssać. Jęczałem i skręcałem się z rozkoszy pod nim. Drugiego sutka chwycił palcami i delikatnie podszczypywał. Zszedł trochę niżej. Tuż przed bokserkami zrobił mi malinkę. Potem zębami odpiął moje spodnie i je sunął. Byłem już tylko w spodenkach. Nogami zrzuciłem spodnie Hyung'a tak aby on również był tylko w bokserkach. Na jego bokserkach widziałem zarys jego przyrodzenia. Zapragnąłem mieć go w sobie. Tae chwycił w zęby skrawek moich bokserek i mi je sunął. Włożył mojego penisa sobie do ust. Na początku delikatnie ssał, później jego ruchy robiły się coraz pewniejsze i szybsze. Nie mogłem się powstrzymać i wyjęczałem jego imię. Moje plecy wyginały się w łuk. Ciężko oddychałem i nie mogłem przestać jęczeć. Doszedłem w jego buzi. Pocałowałem go namiętnie po czym przewróciłem go tak aby teraz on leżał pode mną. Szybko ściągnąłem mu bokserki i zaspokoiłem go ręką bo moje usta były zajęte całowaniem go. Nie mogłem dłużej wytrzymać...Wszedłem w niego. V zajęczał z bólu, lecz po chwili jęczał już tylko z rozkoszy. Tae włożył jedną dłoń w moje włosy, a drugą drapał moje plecy. Przyspieszyłem tępa. Łóżko pod nami skrzypiało. Dobrze, że nie ma nikogo w domu. Hyung wygiął się w pół i głośno jęknął po czym doszedł na mój brzuch. Po chwili i ja doszedłem w nim. Nie wyszedłem jeszcze z niego. Spojrzałem mu się głęboko w oczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie po czym puścił do mnie oczko. Wyszedłem z niego i położyłem się obok. Spleceni ze sobą zasnęliśmy. 

środa, 30 grudnia 2015

Wygrana z radia- cz. 30 pt. 1

Brak komentarzy:





-Właśnie przyszedłem do ciebie w ważnej sprawie, bo...-chłopak zawachał się i rozejrzał po pomieszczeniu, zapewne bo sprawdzić, czy zostaliśmy sami - słyszałem o tobie i Juniorze...


-do zeczy ,prosze-oznajmiłam mu lekko chwiejąc się na nogach.


-znaczy to nic takiego, bo jak jesteś wolna to chciałabyś może się ze mną...


-Channie..Proszę cię nie pleć takich głupot. Nie chcę pakować się już w żadne związki-przerwałam mu wypowiedź i wyminęłam go- ale potańczyć możemy-chłopak od razu uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, prowadząc na "parkiet". Ocieraliśmy się o swoje ciała poruszając w rytm muzyki. Właśnie miała się zacząć piosenka "Married To The Music " SHINee, ale czyjeś ręce zabrały mnie od Chanyeola.


-co ty robisz?- Zapytałam nierozumiejąc zachowania Jimina.


-A co ty robisz? -Zapytał, całkiem ignorując moje pytanie.


-Pierwsza spytałam- Odpowiedziałam nieco zirytowana.


-Ale ja pierwszy oczekuje odpowiedzi-wypowiedział z pokerową twarzą.


-I jej nie dostaniesz-wysłałam mu buziaka w powietrzu i odeszłam.


-Przestań!


-Jimin! Nie krzycz na mnie!


-To mi do cholery odpowiedz! Miziasz się z nim tańcząc jakieś porno!-nasza rozmowa zmieniła się w krzyki, które prawdopodobnie każdy w tym domu słyszał.


-Po pierwsze-wzięłam wdech-nie krzycz na mnie ciołku! Po drugie nie miziałam się z nim! Po trzecie, jakie kurwa porno?!


-To co to miało być?! Tańczyć z nim, prawie przytuleni do siebie, ocierając się o swoje ciała-powiedział nieco łagodniej -wiesz... To boli, zwłaszcza jak nie dawno lizałaś się z kim popadnie...


-Tu chodzi tylko o zazdrość, prawda?-zapytałam


-Tak, jestem cholernie o ciebie zazdrosny. Ty byś nie była, gdybym robił to samo? -nagle posmutniałam. On miał rację. Gdyby to on choćby GADAŁ z jakąś ładną dziewczyną, byłabym naprawdę zazdrosna.


-Jimin...-podeszłam do niego i przytuliłam go- przepraszam. Miałeś rację... Zawsze ją masz. Być może dlatego chcę wyjechać. Sprawami ci tyle problemów, od których i ja i ty czujemy się gorzej. Jimin...


-Nie sil się na wymyślanie jakiś bzdur. Nie musisz wcale wyjeżdżać, po prostu bądź wierna jednej osobie. Mnie bądź wierna. Nie opuszczaj mnie, bo to jeszcze bardziej mnie boli, niż te swawole z chrzanem...


- Chanyeol...


-Jeden chrzan... Znaczy ciul. Yhh... O czym to ja?


-Nie wiem, jak to powiedział pewnien przystojniak "nie sil się na wymyślanie jakiś bzdur".


-Czy mówisz o Parku Jiminie, nieziemskim przystojniaku, o zniewalającym guście i pięknej dziewczynie?


-A czy mówiąc piękna dziewczyna masz na myśli Alicję Park, zdolną, inteligentną i skromną dziewczynę, o niezbyt dobrym guście, ale lubiącą twój abs?


-jak niezbyt dobrym guście? Przecież ja jestem ideałem, którego wybrałaś- Uśmiechnął się i położył ręce na mych biodrach, bo czym przyciągnął do siebie. Zbliżył swoją twarz do mojej i złożył lekki pocałunek na moich ustach, który od razu oddałam o pogłębiłam. Tego mi było trzeba.

Chanyeol. Wpadka- Rozdział 6

Brak komentarzy:



JiRa POV


Obudziłam się dziś rano z lekkim zakłopotaniem. Byłam pewna, że coś się miało wydarzyć...tylko jeszcze nie jestem pewna co. Wstałam i skierowałam się prosto do łazienki, która była zajęta przez Baekhyuna.


-Szybciej- krzyknęłam w stronę drzwi i walnęłam ręką w drewno.


-5 minut.- usłyszałam zza ściany.


-Baek? Czy w najbliższym czasie ma się coś się wydarzyć? Coś ważnego?


-Po za naszymi koncertami to chyba nic.


-Ale mi pomogłeś bracie. Jak nic coś się szykuje. Tylko co?- pomyślałam i w spokoju poczekałam, aż łazienka się zwolni.


Około godziny 9:30 wyszłam z domu i udałam się do szkoły.


Od samego rana cała moja klasa była czymś bardzo podekscytowana. Czym? Racja za trzy tygodnie koniec roku szkolnego, ale dopiero za trzy

Dla mnie te trzy tygodnie to katorga, a oni się cieszą...chyba, że to coś innego. Chwila, co ja się będę trudzić, po prostu się kogoś zapytam.


- EunYoo, z czego wszyscy się ta cieszą? - zapytałam moją przyjaciółkę, która jak zwykle pisała coś w swoim zeszycie.


- Tak bardzo rozmyślasz o Chanyeol'u, że juz zapomniałaś, że za dwa dni jedziemy do Chin? Hhmm.


-Ch..Chiny. - momentalnie moje oczy przybrały wielkość żetonów od pokera. Za dwa dni jest wycieszcza do Chin na zakończenie roku. Jak mogłam o tym zapomnieć? Już na pewno nie myślałam o Chanyeol'u- yyyy- nie JiRa, nie myślałaś o nim

On wcale co się nie podoba, ty jemu też nie więc sobie odpuść.


Resztę dnia w szkole spędziłam tak jak inni. Od kąd przypomniałam sobie o wyciecze, zachowywałam się tak jak reszta. Machanie rękami, nogami, ciche piski i masa energii. Po 15:00 w podskokach wróciłam do domu.


-Wiesz co Beaek. Juz wiem co się dzieje. Do Chin na wycieczkę jadę.- wykrzyczałam po wejściu do domu, kierując się do lodówki.


-Zostawiasz mnie. Na jak długo.- usłyszałam, lecz nie był to głos mojego brata. Odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu i tak jak myślałam, ujrzałam opierającego się o blat szafki Chanyeola.


-C- co ty tu robisz?


-Stoję, jak widać. - odpowiedział i pokazała swój cwaniacki uśmieszek


-Ale W TYM DOMU - zaznaczyłam.


-Przyszedłem z twoim bratem.


-A gdzie on przepraszam jest?


-...wyszedł iii zaraz wróci.- chłopak próbował się wytłumaczyć. W jego głosie wyczułam nutkę strachu, niepewności.


-Powiedzmy, że ci uwierze. Zostawie cię teraz samego, poradzisz sobie? - zapytałam z głosem jakby do małego dziecka


-Nie proszem pani, nieporadzę sobie.- udał małe dziecko.- zostanie pani ze mną?- chłopak zrobił aeygo, a ja momentalnie zmiękłam.


-Co ten chłopak ze mną robi?- pomyślałam.- To co chcesz robić.


-Grać. Najlepiej w wyścigi.


-Ugh, no dobra.- Ominęłam chłopaka i poszłam włączyć jakąś gre wyścigową Baekhyuna.


-O co gramy?


-To żeby grać musimy się o coś zakładać?


-Yhm.


-Dobra, o co?


- *uśmieszek* jak ja przegram dam ci całusa w policzek, a jak ty przegrasz dajesz całusa mi.


-Że co proszę?


- To co słyszysz. Albo się zgadzasz albo się obrazę.


-Nie mam wyboru?- chłopak zaprzeczył ruchem głowy- No dobrze.


Po mimo zakładu zasady polegały na tym, że ścigaliśmy się pięć razy. Ilość wygranych wyścigów oznaczała zwycięzcę.


Byłam bardzo zdziwiona gdy po czterech rundach było 2:2. Ostatnia runda decydowała o zwycięstwie.

Od wygranej dzielił nas jeden najgorszy zakręt. Ja prowadziłam ale po ostatniej przeszkodzie wygrał mój rywal, co oznaczało moją klęskę.


-hahha. Wygrałem, a ty przegrałaś.- Raper zaczął skakać po kanapie.


-Ale prawie wygrałam.


-Prawie,ale i tak ja jestem zwycięzcom. Nagroda się należy.


-Można się jeszcze wycofać?


-Nope. Zgodziłaś się.- Chanyeol wystawił policzek i czekał na nagrodę.


Powoli przysunęłam się do niego lekko zmieszana. Byłam tak bardzo blisko niego. Czułam zapach jego perfum. Czułam już kiedyś ten zapach u wielu chłopców, ale do niego pasował najbardziej. Po chwilowym wachaniu zamknęłam oczy i szybko cmoknęłam go w policzek.


-Już? To nie był całus tylko cmok. Jeszcze raz.


-Nie umawialiśmy się na powtórkę.


-Tak, ale umawialiśmy się też na całus, a to co ty zrobiłaś najzwyczajniej nie było całusem.- zrobiłam minę w stylu "i kill you" i ponownie zbliżyłam się do jego twarzy. Tym razem zrobiłam to trochę odważniej. Jedną rękę położyłam na jego drugim policzku, a drugą rękę na jego barku. Przyłożyłam delikatnie usta do jego skóry. Trwało to może 5 sekund. Nagle poczułam jak robi mi się gorąco. Wiedziałam, że już nawet moje policzki przybrały czerwony, albo nawet purpurowy kolor. Moje ręce lekko drżały. Nie wiedziałam co mam zrobić w tej sytuacji. Uciec czy może siedzieć w głupiej ciszy. Postawiłam na to drugie ze względu na to, że przyrosłam do kanapy. Kątem oka spojrzałam na siedzącego obok Chanyeola. On również wyglądał na zmieszanego.


Po dłuższej ciszy kilka metrów od siebie usłyszałam trzask drzwi. Zwróciliśmy się w tamtą stronę i naszym oczom ukazał się Baekhyun z torbami pełnymi jedzenia, a za nim reszta EXO, kilka niezajomych mi dziewczyn i Całe SHINee. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. SHINee w moim domu. Niby byli w jednej wytwórni z EXO, ale ich grafiki się w żaden sposób nieuzupełniały więc nie miałam przyjemności ich spodkać, zwłaszcza mojego biasa Taemina. Ugh na żywo wyglądał jeszcze lepiej niż w małym ekranie komputera, czy telewizora.


-Co jest?- zapytał Chanyeol.


-Mamy wolność przez miesiąc, więc postanowiłem, że zrobimy imprezkę.


-To świetnie.- krzyknął Chanyeol


-Tak bardzo. dzięki bracie, że jesteś.- powiedziałam i dziękowałam jednocześnie za to, że uratował mnie od tej nędznej ciszy.

Wygrana z radia- cz. 29

Brak komentarzy:


-Kocham cię, ale musze wyjechać- po wypowiedzeniu tych słów, Jimin lekko się śpiął i westchnął. Powoli opuściłam ręce z talii chłopaka.


-Rozumiem... Po części rozumiem, ale dlaczego Chcesz uciekać od wszystkiego, jak tchórz?-powiedziawszy to, odwrócił się w moją stronę i włożył ręce do kieszeni. Uniosłam lekko głowę by spojrzeć na jego twarz, jednak bałam się jego spojrzenia, więc szybko spuściłam głowę ku dołowi.


-Może i jestem tchórzem, ale nie mam co się tu pokazywać. Zresztą co to za różnica czy wyjade miesiąc wcześniej czy później?


-Duża... Po za tym jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną i możesz mieć każdego... -Chłopak nie dokończył bo do naszego pokoju wszedł nawalony Suga z butelką po winie w prawej ręce.


-Czy moja żona chciałaby zatańczyć ze swagerem? -Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i podał butelkę. Spojrzałam na niego, a on ponaglił mnie bym wypiła jej zawartość. Po chwilowym zastanowieniu przyłożyłam szkło do ust i wypiłam całą ciecz na raz.


-Ymm możemy iść. Trzeba się rozluźnić.


-A i miałem Ci coś przekazać -zachwiał się - ktoś do ciebie przyszedł-złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi. Bez zawachania poszłam za chłopakiem.


Schodząc po schodach usłyszałam dobrze znane mi głosy. Oh, ten cudowny głos chłopaka. Ouh, uwielbiam ten pierdolony głos.

Aish, skończ myśleć o tym głosie...

Pomyśl o tym ciele. Te metr osiemdziesiąt dobrze zbudowanego ciała... I ta twarz. Pięknie wyrzeźbiona twarz, jak u anioła.

I te włosy, które chciało by się rozczochrać, a potem złożyć do ładu...

Aż trochę zatęskniłam za byciem chamską dziwką bez uczuć. Ale tylko trochę.


Gdy byłam na ostatnim schodku przystanęłam i wzięłam głęboki wdech. To o czym przed chwilą myślałam. Dlaczego zakochuje się w każdym napotkanym tu chłopaku?

Nie, zakochuje to złe słowo. Po prostu każdy z nich ma w sobie coś takiego innego, wyjątkowego. To mnie do nich przyciąga. Tak samo było Chanyeolem. Jego wzrost, ciało, mięśnie, włosy, twarz, głos. Podziwiałam go za to, że był taki idealny. Jimin też jest. Jego uśmiech, czułe słowa, abs, włosy, oczy, poczucie humoru. W dodatku Jr. Jego zaangażowanie, niezdarstwo, uśmiech, głos, ciepło, wybuch śmiechem w niekontrolowanych momentach. A Baeki? Jego uśmiech, głos, aeygo, chęć mienia wszystkiego co słodkie, wyraz twarzy zdziwienia, palce i włosy. I do tego D.O. Jego oczy, uśmiech, policzki, wzrościk, zachowanie podczas gdy jest zły, zwłaszcza na Chanyeola i ten głos.

Ouh, to nie fair...

Wyrzuć to z głowy...

A teraz podejdź tam i się przywitaj...

Przecież nie może być aż tak źle...


Zachwiałam się, co oznaczało, że alkohol powoli wchodził mi w krew. Jednak pewnym krokiem, znaczy na tyle ile pozwoliło mi te wino, ruszyłam do salonu, gdzie w progu stał Chanyeol, Baekhyun i Sehun. Channie był ubrany w garnitur, a w ręce trzymał kwiaty i wino. Kolejne wino do wypicia? Gdy tylko mnie zobaczył uśmiech zagościł na jego pięknej twarzyczce. Podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w niego.


-Alicja?


-Channie?


-Nie pisałaś...


-Ty też nie.


-Ja byłem zajęty.


-to po co miałam pisać, jak i tak byś nie odpisał.


-odpisałbym-zrobił krótką przerwę -dla ciebie mógłbym zrobić krótką przerwę. A nawet i kilka takich przerw- Uśmiechnęłam się do niego i odsunęłam się na tyle by móc spojrzeć mu w oczy. Oh, ten kolor. Można patrzeć w nie godzinami. Będę tęsknić. Pomyślałam.


-Następnym razem napisze.


-Obiecujesz?


-Obiecuje- Chłopak podał mi kwiaty i napój, z którym poszłam do kuchni. Odłożyłam wszystko na blat i podeszłam do jednej z półek, na której znajdował się dzbanek. Sięgnęłam po niego i nalałam wody. Gdy włożyłam kwiatka to pojemnika, Odłożyłam to na środek stołu. Potem Sięgnęłam za butelkę i zaczęłam przeglądać się nazwie. Pokiwałam głową, gdyż była to jedna z najdroższych marek win w Seulu. Sięgnęłam z szafki kieliszki na nóżce i rozlałam do każdego po trochę trunku. Każdy podchodził i zabierał swoją część. Po chwili poczułam czyjeś ręce na biodrach.


-Ze mną się nie przywitałaś-zamruczał mi wprost do ucha przez co przeszły mnie ciarki.


-Baeki... Przepraszam, chodź tu do mnie -Odwróciłam się w stronę chłopaka i przytuliłam z całej siły. On jęknął lekko z bólu, a potem zrobił z moim ciałem dokładnie co ja jego.


-Auć, Baekhyun, proszę...


-Kkaebsong!! -krzyknął i uciekł razem z winem z kuchni. O co mu chodziło?


-Właśnie przyszedłem do ciebie w ważnej sprawie, bo...

Wygrana z radia- cz. 28

Brak komentarzy:


-Już wiem o co ci chodziło! -Krzyknął uradowany Hoshi, po dwudziesto minutowej ciszy z jego strony.


-Hmm?-Zapytałam nierozumiejąc o co mu chodzi.


-No te dni.. -A czyli wszystko jasne- dbasz o linie? -A jednak nie... Szczeliłam sobie facepalm'a, a chłopak uniósł jedną brew ku górze.


-Chodzi o okres ciołku.. -Powiedziałam, a on wydał z siebie coś w stylu "aaa...".


-Idziemy spać? Albo tańczyć. Nie wiem, byle nie być tu z tymi miziańcami. -Wskazał palcem na Alicję i Jimina, a później na Anie i V.


-Możemy iść do mnie i się zabawić... -Uśmiechnęłam się, a Hoshi oblizał usta.


-Nie chodzi o seks, zboczeńcu...


-Nie miałem tego na myśli... Myślałem o warcabach -Uśmiechnął się, a ja zaśmiałam się.


-Ja myślałam o butelkę na rozbieranego, ale jak wolisz. -Podniosłam się do siadu i juz miałam zamiar wstać gdy, zatrzymał mnie mój boy.


-Nie no-podrapał się po głowie -twój pomysł tez może być... Mój możemy odłożyć na później- wstał i zaciągnął mnie do pokoju.


Alicja POV


-Świetnie całujesz.. Tak jak na Początku naszej historii. Nigdy nie przestałam cie kochać. I nigdy nie przestanę -cmoknęłam go w polik i zaciągnęłam po pokoju.


-Wiesz co? -Spojrzałam na niego -Nigdy nie chciałem cie zranić, a to z Yuri...


-W dupie mam Yuri-Przerwałam i usiadłam na nim okrakiem -liczysz się tylko ty i ja.. -wpiłam się w jego usta.


-A co z Jr? -Zapytał gdy tylko się od niego odsunęłam. Pomyślałam chwilę i uśmiech znikł z mej twarzy. Całkiem zapomniałam o Jr'ze. Jak ja mogłam zapomnieć o chłopaku, z którym rzekomo byłam. Odwróciłam wzrok od Jimina i zeszłam z chłopaka.


-Musze z nim skończyć... Wyjechać, i zapomnieć. - Podkuliłam nogi i pojedyńcza łza spłynęła po mym policzku.


-Gdzie wyjechać... Ja nie pozwolę ci wyjechać. Nie teraz -przytulił mnie i pocałował w policzek, tam gdzie znajdował się ślad po cieczy.


-Ja nie chce tu być. Ten rok był magiczny. Wiele było dobrego, ale też było całkiem odwrotnie. Z tobą było mi dobrze, ale nic co dobre, nie trwa wiecznie.


-Ale nasza historia tak. Pamiętaj o tym. Od miłości nie uciekniesz.


-Mówisz serio? -zapytałam, kręcąc ręką kółka na jego udzie.


-a wyglądam jakbym kłamał?- odpowiedział, mówiąc mi to wprost do ucha. Poczułam lekkie motylki w brzuchu. Chciałam by one trwały wiecznie i pomogły zapomnieć o Jr.

Dlaczego w ciągu tego roku, aż tak się zmieniłam? Dlaczego on tak na mnie działa? Co on ze mną zrobił?


-Jimin...


-Hmm?


-kocham cię...


-Też cię kocham Alicjo.


-ale...


-nie ma żadnego ale. Ważne, że się kochamy- uniósł mój podbródek, tak bym mogła spojrzeć na niego. Wtedy złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie dałam rady oddać pocałunku. Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, lecz po tym kiwnął głową i wstał z łóżka. Podszedł do okna i zaczął przyglądać się widokiem za nim . Z lekkim zawachaniem podeszłam do niego i objełam go w pasie .


-kocham cię ,ale musze wyjechać...

Wygrana z radia- cz. 27

Brak komentarzy:


-Pójdę za nim -Powiedział Jackson i ruszył w stronę oddalającego się chłopaka. Spojrzałam na Alicję, która nadal zajęta była Jiminem. Widać, alkohol działa na nią bardzo rozluźniająco.

-I co ja mam teraz zrobić? -Zadałam sobie pytanie. poczułam czyjeś ręce w talii, a potem głowę opierającą się o moje ramię.

-Coś się stało? -Wszędzie rozpoznam ten głos.

-Taehyung, bo... Widzisz, Alicję i Jimina? -Wskazałam ma nich palcem.

-Widzę, słodki razem wyglądają.

-Przed chwilą był tu Jr z Jacksonem. Jr widział jak oni się całują. Później wybiegł z mieszkania, a za nim drugi...i..

-I martwisz się, co będzie z nimi? -Odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam w oczy.

-To jest Alicja. To nie jest obca mi osoba. Jasne, że się o nią martwię. Zmieniła się przez ten cały pobyt tutaj. Zauważyłam tylko to, że cały czas kochała i kocha Jimina. Był jej taką pierwszą prawdziwą miłością. A pierwszej się nie zapomina... Ona przestała być tą dziewczyną co kiedyś. Wtedy z trudem przychodziło jej kłamstwo. Teraz radzi sobie z tym jak że zjedzeniem lodów śmietankowych. Ja...-Przerwał mi przykładając palec du ust.

-Dobra, rozumiem. -Zaśmiał się. Co go tak śmieszy?!-Ale, ona ma tego świadomość, że Jr ją widział.

-Ale jak to... -Chłopak odwrócił mnie tyłem do siebie i zobaczyłam, jak Alicja śmieje się i jednocześnie płacze powtarzając sobie, że nie potrzebuje Jr'a, bo ma Jimina. Przekrzywiłam lekko głowę na lewą stronę, by przeanalizować, to co się właśnie dzieje. Nie rozumiałam tej sytuacji, która ma tu miejsce. Po chwili jednak znów zdaje sobie sprawę, że alkohol nie jest dla ludzi nie znających umiaru...czyt. dla Alicji...

-Nie mam na to siły, to jest zbyt trudne do ogarnięcia w jeden wieczór, całej tej sytuacji, idę się położyć. -Mruknełam pod nosem i ucałowałam Tae w usta, po czym skierowałam się w stronę pokoju, by udać się do krainy snu... Schody po wypiciu półtora piwa, były czymś ciężkim po pokonania. Częsta chwiejność i widoczność dwóch schodków, tam gdzie powinien się znajdować jeden, uniemożliwiały mi udanie się do wymarzonego miejsca. Stwierdziłam, że szybciej pójdzie mi pójście na czworaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i po uznaniu, że nie ma tu żadnej żywej duszy, uklęknełam przy 4 schodku i pomagając sobie rękoma, wspiełam się na sam szczyt. Wreszcie najgorsze za sobą - pomyślałam i pognałam do pokoju. Bez żadnych ceregieli, zdjęłam ubranie i w samej bieliźnie wskoczyłam do łóżka. Chciałam po prostu zamknąć oczy i dostać się do krainy snu, jednak przeszkadzała mi w tym muzyka i hałas dobierający z dołu. Chciałam wstać i powiadomić ich, że ktoś tu chce się już położyć, ale nie chciałam powtórki z wspinania się po schodach. Rezygnując z tego pomysłu, wzięłam słuchawki, telefon i włączyłam swoją własną muzke, w wykonaniu V i Nadzieji. W trakcie słuchania rapu J-Hope, straciłam kontakt ze światem i zasnełam.

Wanesa POV
-Wan, daj buzi~-Poprosił Hoshi, który przez cały czas leżał mi na kolanach.

-Jesteś pijany, kochanie...

-I co z tego? Już mnie nie kochasz! -Zaczął udawać, że płacze, a ja zaśmiałam się z jego marnego aktorstwa. -I z czego rżysz? Myślisz, że jak mnie nie kochasz, to możesz się ze mnie śmiać?

-Myślę, że mogę się z ciebie śmiać zawsze...bez wyjątku czy cie kocham czy nie.

-Czyli mnie nie kochasz?

-Oczywiście, że kocham.

-Naprawdę?

-Naprawdę.

-Serio?

-Serio.

-Ale na pewno?

-Tak, myślę, że jeśli jeszcze raz zapytasz to się rozmyśle-pogłaskałam go po włosach.

-Za bardzo mnie Kochasz, żeby przestać. Ale to dobrze się składa bo ja cie tez bardzo kocham -podniósł głowę z moich kolan i zasiadł koło mnie. Spojrzał mi w oczy i chuhnął (nie wiem jak się to pisze xD) mi prosto w twarz.

-Szkoda, że dzisiaj nie pijesz, tak właściwie dlaczego? -Zapytał.

-No wiesz, dziewczyny mają swoje dni, a ja w te dni nie pije - nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że najnormalniej w świecie miałam okres. Miałam swoje zasady i w te dni nie mogłam pić. Ostatnio gdy się odważyłam, całą noc rzygałam.

-Ale jakie dni? Wybierasz sobie dni i w te nie pijesz?
-Domyśl się...

Wygrana z radia. cz. 26

Brak komentarzy:





Śliczny. Dziękuję - Wstałam i przytuliłam chłopaka. On odwzajemnił gest. Jednak, gdy się odsunęłam chłopak zrobił coś jeszcze. On zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się wiercić, kopać go, ale to nic nie dawało.

-BamBam, przestań! Proszę! - Krzyczałam, ale bez skutku.-Ej, bo zgnieciesz mi kwiatka.. - to też nie podziałało-bo zacznę krzyczeć! - powiedziałam nieco głośniej.

-i tak już krzyczysz... Nie wiem czy coś ci to da - zaśmiał się i zszedł ze mnie przy tym pomagając mi wstać.

-umiem zdziałać wiele...

-gdy są przy tobie przyjaciele... Ale ze mnie poeta. Rymy go moje drugie imię.

-a moje to Wiktoria. Miło mi - Podałam mu dłoń, a on ją lekko uscisną, przy tym mocno potrzasając.

Alicja POV

-cieszysz się, że na niedługo zabłyśniesz? - zapytał Jr. Był jakiś cały czas nieobecny i tylko wpatrywał się w szklankę z pomarańczowym płynem.

-Sama nie wiem, to dość trudne. Z jednej strony to spełnienie moim marzeń, a z drugiej... - spuściłam głowę, sama nie wiedząc dlaczego to mówię. Powinnam się zamknąć przy pierwszym zdaniu. Wzięłam głęboki wdech. - trochę tęsknię za rodziną - wymyśliłam na poczekaniu.

-To zrozumiałe... -powiedział Jr. Po chwili wziął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Weszliśmy do łazienki.

-po co tu.. -Chciałam zapytać jednak on przerwał mi.

-Co się z tobą dzieje? -Zapytał i zbliżył się na niebezpieczną odległość. Swoją twarz oparł o moją i nieodrywając wzroku ode mnie, złapał w talii. Musnął swymi ustami moje, a przez me ciało przeszły dreszcze. -Boje się o ciebie. W takich chwilach byś jakoś zareagowała,lub się na mnie rzuciła.

-Po prostu jestem zmęczona. Przez całą noc nie mogłam spać.-Skłamałam, jednak on w to uwierzył. Pokiwał głową, zniżył się lekko i zaczął całować moją szyję. Robił to z taką zachłannością jak nigdy wcześniej. Zdjęłam jego ręce z moich bioder i wzięłam jeden krok w tył.

-nie mam na to ochoty... -Zakomunikowałam mu i skierowałam się do drzwi -wracam do domu, pa-zamknęłam za sobą drzwi i odepchnęłam. Szybkim krokiem poszłam do pokoju BamBama-Ania idziemy do domu.

-Ale jeszcze chwila-Powiedziała i razem z nim wstała z podłogi.

-Nie, idziemy teraz.. -Wyszłam z pomieszczenia, a zaraz po tym z dormu. Po niecałych dwóch minutach pojawiła się dziewczyna.

-Nie czekamy na taksówkę? -Zapytała gdy ja oddalałam się od domu.

-Powiedzieli, ze nie mają żadnej wolnej taksi, wiec idziemy na pieszo-Dziewczyna dotrzymała mi tempa i razem ruszyłyśmy do dormu.

Wanesa POV

-jesteśmy! -Krzyknęła An.

-To fajnie! -Odwzajemniłam tym samym. Po chwili dziewczyny weszły do salonu i przywitały się,a raczej Ania przywitała się z gośćmi. Alicja tylko usiadła na wolnym miejscu obok Mingyu i zajęła się telefonem.

-I jak było?-Zapytałam, a dziewczyna uniosła wzrok.

-Normalnie, prócz tego, że nie wytrzymałam i Wyszłam...

-Co się stało? -Zapytał Jimin.

-Nic, co powinno cie zainteresować.

-Już nic nie mów, tylko chodź się przytulić. -Powiedział Suga,a po chwili dziewczyna podeszła i siadając na nim wtuliła się w niego mocno.

-dziękuję.-powiedziała do niego. -Dobra, ale dosyć użalania się nad sobą. Idziemy się zabawić?

-Jak?

-Chciałam powiedzieć, że dyskoteka, ale może maraton filmowy? Cała noc i filmy.co wy na to?-Wszyscy Pokiwał głową na propozycje dziewczyny.

-Hoshi dzwoń po resztę zespołu i zaczynamy.-powiedziałam i cmoknęłam chłopaka w policzek.

Ania POV

- a jak będę się bała?

-To cie przytule.

-A jak to nie pomoże?

-To zakryje ci oczy i zaniose do pokoju. Tam spędzimy resztę nocy...

-Pff..myślałam, że mnie pocałujesz, a tu taka niewpodzianka.-Zaśmiałam się i wtuliłam bardziej w V.

-Jaki film pierwszy? -Zapytał Jun.

-horror -krzyknął Suga i Jimin jednocześnie.

-Ja proponuję najpierw horror, potem na ostudzenie komedia romantyczna, potem rozgrzewka czyli akcja, później by nie oszaleć, zwykła komedia i tak w kółko -powiedziałam i spojrzałam na wszystkich by ocenić ich twarze. Z tego co zobaczyłam to chyba spodobał im się ten pomysł. Rap mon wybrał film, a Jin zrobił popcorn i przyniósł trochę alkoholu. W trakcie pierwszego filmu, część z nas była już porządnie napita i nie zajmowała się filmem. Alicja i Jimin coś między sobą szeptali. Wanesa usypiała na ramieniu Hoshiego. V był zajęty rozmową z The8, w której przez jakiś czas uczestniczyłam, jednak rozproszył mnie dzwonek do drzwi. Niechętnym krokiem poszłam je otworzyć. Gdy to zrobiłam zobaczyłam Jr i Jacksona. Zaprosiłam ich do środka, a oni posłusznie to zrobili. Weszłam za nimi do pomieszczenia z którego wydobywały się odgłosy filmu. Tam zobaczyłam coś, po czym jeden z gości uciekł z płaczem... Nie fajna sytuacja...

wtorek, 29 grudnia 2015

Historia życia- Spisek

Brak komentarzy:


Perspektywa Sam*


Następnego dnia obudziłam się wypoczęta. Nie miałam goraczki , ani nie byłam słaba. Wstałam z łóżka i poszłam się umyć i ubrać. Po pół godzinie byłam gotowa, zeszłam na dół do kuchni aby zjeść cos innego byle nie te paćki które serwował mi Jeonghan. Byłam tak bardzo głodna, że gdy chłopcy zjedli ja jeszcze siedziałam i delektowałam się.


Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi zostawiając mnie samą. Po chwili na przeciwko mnie usiadły Nataly i Ann.


-Szo chszecie?- zapytałam z pełną buzią.


-Pogadać.- powiedziała Nataly


-O czym?- spojrzałam się na nie i po chwili zrozumiałam.- Ach o tym. Ja nie mam nic do powiedzenia. Trenerka podjęła juz decyzję, wyjerzdzam i koniec dyskusji.


-Ale, żeby nic nikomu nie mówić?


- Wy wiecie. Starczy.


-A co powiesz Dino jak się skapnie, ze cie nie ma, a to chyba na pewno nastąpi.


-No, że trenerka przyjechała po mnie w nocy...


-I cię zabrała bez pożegnania. - dokończyła Ann


-Dokładnie. Wiedzisz jakie to proste.


-I będziesz tak okłamywać swojego chłopaka?


-Czasami trzeba, żeby nikogo nie urazić.


-Tak myślisz?- zapytała Nataly.


-Tak, tak myślę. - wstałam z krzesła i poszłam do pokoju .


Weszłam do pomieszczenia i powoli zamknęłam drzwi. Do moich oczu napłynęły łzy. Przed dziewczynami próbowałam udawać, że to co mowie ma sens. Próbowałam przekonać samą siebie. Noe wyszło. Robię najgłupszą rzecz w moim życiu, i to jeszcze swojemu chłopakowi.


Położyłam się na łóżku z pytaniem "co mam robić?"


*Perspektywa Ann*


Siedziałam u The8'a w pokoju, a dokładniej na jego kolanach. Miałam przybitą minę na on najwyraźniej to zauważył.


Podniósł rękę go góry, położył na moim policzku i skierował moją twarz w swoją stronę.


-Co się stało?- zapytał i lekko musnął moją szyję.


-Proszę przestań. Nie jestem w humorze.


-To powiedz mi co się stało.- chłopak swoimi pocałunkami błądził po całej mojej szyi, ramionach i po dpródku, a ja próbowałam go od siębie odsunąć.


-Przestań.


-Jak mam przestać skoro tak bardzo mnie pociągasz.- wymruczał d mojego ucha. Po chwili położył mnie na łóżku i swoimi ustami tym razem błądził mi po brzuchu.


-Minghao, przestań.


-Nie mam zamiaru.


-Powiedziałam przestań.- tym razem krzyknęłam. Chłopak powoli odsuną się ode mnie.


-Co się z tobą dzieje? - zapytał prawie krzycząc- już co się nie podobam?


-Przestań tak mówić.


-To powiedz mi co się stało.


-Sam wyjeżdza. Nie chce o tym powiedzieć Chanowi, rżadnemu z nas. Chce zniknąć bez słowa.... Zadowolony?- wykrzyczałam.


-Tym się przejmujesz?


-Tak, tym się przejmuje. Sam jest dla mnie jak siostra. Ona mówi co innego ale ja wiem, że boli ją ta cała sytuacja, to że ma go zostawić. Chcę jej pomódz.- ostatnie słowa powiedziałam po cichu i ze łzami ciśniętymi się do moich ust. Włożyłam twarz w dłonie jeszcze bardziej się rozpłakałam. Po chwilowej ciszy podszedł do mnie The8 i mocno przytulia, a ja wtuliłam się w jego ciało bardzo mocno.


-Kto jeszcze wie. Oprócz ciebie i Nataly?


-Tylko ty.


-Powiemy reszcie?- pokiwałam twierdząco głową.


-Tylko nie Dino. Niech ona sama to zrobi.


-A ja tego Nie zrobi?


-Damy mu list który przysłała jej trenerka. Mnie to nie przejdzie przez gardło.


-Dobrze.


-Hej Ann.- usłyszałam cichy głos Nataly.- powiedziałaś mu?


-Tak. Musiałam. Reszcie też powiemy, nie zostawimy tak tego.


-Dobra, zbieramy zebranie tutaj w pokoju za 10 minut. Mam rozmieć, że bez Dino?


-Tak.


*Perspektywa Nataly*


Zebrałam wszystkich do pokoju The8'a. Chana wysłałam do Sam, i sama udałam się na zebranie.


-O co chodzi?- zapytał Mingyu


-Tak więc- zaczęłam i wytłumaczyłam im wszystko po kolei. Na końcu trudno było odczytać jakie myśli mieli chłopcy. Czy byli źli, czy smutno, czy przejęci.


-To co robimy?- jako pierwszy zapytał Hoshi.


-Nie wiem. Na pewno ona wyjedzie. Mistrzostwa są dla niej rowie ważne. Ale musimy zrobić coś aby związek Sam i Dino przetrwał , bo będzie z nim ciężko i po drugie musimy sprowadzić Sam z powrotem.


-Ale ona za niedługo będzie musiała wracać do szkoły w Polsce.- odezwał się Vernon


-Ja już rozmawiałam o tym z Seungkwanem

Zostanę u was i będę chodzić do szkoły, ona też może

Ann również.


-Podoba mi się taki plan. Zrobimy wszystko aby ją tu zostawić.- powiedział Joshua.


-Dobra, ona ma jeszcze tydzień do odlotu. Jutro zrobimy jeszcze jedne zebranie tym razem ze szczegółami. - powiedziałam na koniec i wszyscy rozeszli się do siebie. Ja poszłam z moim chłopakiem do jego pokoju.


-Nic mi nie mówiłaś, że zostajesz.


-No właśnie. Podjęłam decyzję. Będę chodzić tu do szkoły.- chłopak najwyraźniej ucieszył się. Poszedł do mnie i bez słowa wpił się w moje usta. Powoli nie odsuwając się od siebie, podeszliśmy do łóżka. Chłopak delikatnie położył mnie na nim dalej całując. Po chwili spojrzał się na mnie i powiedział ciche " Dziękuje". Położył się obok mnie i wtulił się we mnie.

Wygrana z radia cz. 25 pt. 2

Brak komentarzy:


Poszłam do łazienki i przebrałam się w ładne i jednocześnie wygodne ubrania. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na twarzy zrobiłam lekki makijaż. To tak na wszelki wypadek gdyby Hoshi i inni mieli się mnie przestraszyć.

-Wan... Możemy pogadać?-Usłyszałam zapłakany głos Alicji.

-Jasne, siadaj. Co się stało?

-Ja już nie daje rady. Na pewno nie wytrzymam tu tych dwóch miesięcy. J-ja chcę wracać do domu...

-Dobra, rozumiem... Ale powiedz chociaż dlaczego chcesz wracać. - Spojrzałam na dziewczynę, a ta wzdrygnęła lekko na moją wypowiedź.

-bo... Wiesz jak było z Jiminem, a potem z Jr? - Pokiwałam głową - to ja chyba nie kocham Jr. Byłam taka tylko dlatego by ChimChim pożałował tego, że całował tą szmate... Teraz jak na niego patrze, to wszystko mi się przypomina, a ja mam ochotę się na niego rzucić. Kocham go jak nikogo innego. Wtedy gdy przyjechali z nieudanej trasy w łazience, całowaliśmy się i omal nie doszło by do czegoś gorszego. Potem w pokoju też do tego doszło. Nie chcę ranić, Jr, ale Jimina też nie chce ranić. Pomóż~-przedłużyła ostatnie słowo i położyła się na mych kolanach szlochając głośno.

-wiem, że to dla ciebie trudne, ale chcesz tak po prostu wyjechać i zostawić zespół? Od zawsze chciałaś śpiewać, chciałaś by to sprawiało radość nie tylko tobie, ale i innym. Chcesz porzucić to co kochasz, co kochamy?

-wy? Wy możecie zostać. Nie zabraniam wam teraz wracać razem ze mną. Możecie realizować swoje marzenia. Dla mnie, wszystko jest skończone. Zepsułam sobie życie i wszystko co z nim związane. Nie chcę już nic.... - Alicja nie dokończyła, bo drzwi się otworzyły, a w nich stanął Jimin.

-Co się stało?Dlaczego ona płacze? - Podbiegł do niej i przytulił.

-Jimin... Możesz wyjść? Poradzę sobie bez ciebie. Po prostu lepiej będzie dla niej jak...

-Nie mogę jej tak zostawić. Nie mogę patrzeć jak moja miłość, płacze. Nie chcę by ona była smutna, chcę by cieszyła się swym życiem. Chcę by to było dzięki mnie a nie przeze mnie... - Uśmiechnęłam się lekko, a Alicja wtuliła się w niego. Uniosła lekko głowę i chciała coś powiedzieć, jednak Jimin wpił się w jej usta. Ona nie odwzajemniła pocałunku. Odsunęła się lekko i pokiwała przecząco głową, po czym wstała i ruszyła do wyjścia.

-idę się z kimś spotkać. - Powiedziała drżącym głosem i wyszła.

-trochę głupia sytuacja...

-Nie, daj spokój. Ona cie kocha i radzę Ci wykorzystać te ostatnie dni...

-ale jakie ostatnie?

-zobaczysz. - Powiedziałam i wyszłam z pokoju.

Alicja POV

-An idziesz ze mną do chłopaków? W sensie BamBam i reszta? - Zapytałam dziewczynę.

-Pewnie. Ale teraz?

-tak, szykuj się, masz pół godziny. - Uprzedziłam ją i w spokoju, ruszyłam do pokoju. Trzeba jakoś zamaskować to, że płakałam. Na szczęście, Ania zajęta była grą na laptopie, więc nic nie zauważyła. Stwierdziłam, że nie będę się stroić, gdyż nie idę tam świecić tyłkiem, tylko pogadać. Tak właściwie, nie wiem o czym, chcę po prostu tam być... Dziwne.

Ubrałam czarne, zwykłe jeansy i niebieski top z napisem po chińsku. Włosy spiełam w koka. Zrobiłam dość mocny makijaż, gdyż ciągle było widać, że płakałam...

-Gotowa!-Krzyknęła An, gdy znalazła w moim pokoju.

-ciszej, głowa mnie boli. - powiedziałam i lekko rozmasowałam skronie. Wzięłam torebkę i wyprosiłam dziewczynę z pokoju.

***

-Uspokój się...

-ale mnie nosi- Powiedziała skacząc w miejscu.

-to niech cię ta energia nie rozpiera, bo się wrócimy- Ostrzegłam ją i weszłyśmy do środka.

-Alicja.. - Krzyknął Jr i przywracając krzesło podbiegł do mnie tuląc przy tym z całej siły.

-Dusisz-jedyne co udało mi się powiedzieć. Chłopak wydał z siebie krótkie "o" i wypuścił mnie ze swych objęć. Uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę, prowadząc do salonu, w którym znajdowali się wszyscy domownicy. Anna szybko podbiegła do BamBama i przytuliła go. Widać, że się stesknila. Ja zaś z uśmiechem, udawanym, ale uśmiechem, usiadłam pomiędzy Youngjae'em, a Jr.

Anna POV

-idziemy do mnie? - Wyszeptał mi do ucha BamBam. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową i ruszyłam za chłopakiem.

-Dlaczego odeszliśmy od nich?-Zapytałam i usiadłam na obrotowym krześle, kręcąc się przy tym.

-tak jakoś. Nie moglibyśmy normalnie rozmawiać, bo było by za głośno, lub były by różne pytania... Chciałem tego uniknąć. - Powiedział i zaczął nerwowo wykręcać palce. Najwyraźniej chciał coś zrobić, ale nie wiedział jak się do tego zabrać. Dziwnie się czułam.

-Aha- Odpowiedziałam po dłuższej ciszy pomiędzy nami.

-No~-Przedłużył to słowo i wstał gwałtownie z łóżka. Podszedł do biurka i zaczął czegoś szukać. Po chwili wyjął z niego zwykłą kartkę i z powrotem usiadł na łóżku. Zaczął ją w dziwaczny sposób składać. Przyglądałam mu się, czekając na końcowy efekt, którego nie mogłam się doczekać. W końcu chłopak odwrócił się do mnie plecami tak bym nic nie widziała i dalej kontynuował tak swoją pracę. Zaczęło mi się nudzić. Czekałam może z dziesięć minut i nic. Chciałam się jakoś odezwać, ale żaden odpowiedni zwrot nie przychodził mi do głowy. Minęło piętnaście minut? Nie. Minęło czternaście minut i czterdzieści dziewięć sekund, pięćdziesiąt, pięćdziesiąt jeden, pięćdziesiąt dwa, pięćdziesiąt trzy, pięćdziesiąt cztery, pięćdziesiąt pięć, pięćdziesiąt...

-skończyłem! - Krzyknął uradowany, a ja oderwałam wzrok od zegara znajdującego się tuż nad chłopakiem. BamBam podszedł do mnie i ofiarował mi tulipana z papieru. Wyglądał ślicznie. Wykonany z kartki w kratkę, wydawał się być najpiękniejszą rzeczą, jaką ktoś byłby w stanie zrobić. No prawie najpiękniejszą. Na pierwszym miejscu nadal był mój kochany V. Ale pomijając to... Ileż to musiał się wysilić, by zrobić to dla mnie.

-Śliczny. Dziękuję - Wstałam i przytuliłam chłopaka. On odwzajemnił gest. Jednak, gdy się odsunęłam chłopak zrobił coś jeszcze. On...

Wygrana z radia- cz. 24 pt. 1

Brak komentarzy:


Przecież nic takiego się nie stało... Powtarzałem sobie.

-Coś się stało? - W końcu zapytałem.

-Nie. Jak zwykle musi robić dużo zamieszania o nic. - Powiedział Suga i poszedł na górę. Do Alicji? Mam nadzieje, że do swego pokoju.

-Ale to nie moja wina, to te schody były śliskie. - Usprawiedliwił się winowajca.

-Ostatnio była wina sceny, a wcześniej stołu, a jeszcze wcześniej wina...

- oj daj spokój Hope. Dziewczynę mi płoszysz.

-a co ja zwierzę? - Protestowała Ania.

-jesteś piękna jak sarenka. - Uśmiechnął się, a dziewczyna prychnęła i odeszła. Tae poszedł za nią.

Alicja POV

-Mogę wejść?

-t-ak... - wydukałam i szybko wytarłam łzy. On wszedł i usiadł naprzeciwko mnie na krześle obrotowym i obrócił się na nim.

-Co się stało? - zapytał.

-nic. Jest świetnie.

-przecież widzę, nie oszukuj przyjaciela. Kochasz go?

-kogo?

-Jimina... Bo po co byś z nami przyjeżdżała do dormu? Dla niego... Bo wątpię, że za mną byś przyjechała.

-skąd wiesz? Może Stęskniłam się za swagerem.

-to dlaczego płaczesz? - rozgryzł mnie...

-Nie... - Podszedł i Uniósł mój podbródek - Tak płakałam, tak przez niego. Suga pomóż... - Prosiłam chłopaka. - Nie wiem jak mam ci pomóc... Wybierz lepszego.

-Jimin zawsze był tym lepszym. Gdy Pocałował tą dziwke, chciałam za wszelką cenę zrobić tak by żałował, całowałam się z kim popadnie, potem byłam z Jr. Tak się zatraciłam w ten plan, że nawet nie zauważyłam kiedy zaszłam tak daleko, by ranić ludzi. Nie mogę tak dłużej. Nie potrafię, chce stąd wyjechać... - Zalałam się płaczem i przytuliłam do Yoongiego.

-Nie płacz, jeszcze nie wszystko stracone. Możesz im to wszystko wyjaśnić, to może zrozumieją.

-o nie!

-co?

-przypomniało mi się... Dzisiaj mam mieć występ, dzisiaj mam się stać członkiem got7. Ale...

-Nie chcesz?

-nie, boje się, że wywalą mnie z zespołu jak powiem Jr o wszystkim co... - Nagle usłyszałam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że dzwoni Yugyeom. Odebrałam - Halo.. Tak.. Nie wiem, nie można tego przyłożyć?... Aha... Ok dzięki...n-nie nie chce... - Rozłączyłam się.

-i co powiedział?

-że nasz występ przełożony jest na sylwester. - odetchnęłam z ulgą i wskazałam na drzwi, do których po tym się udałam.-ide coś zjeść.

-śniadanie?

-tak, śniadanie. Głodna jestem.

-kiedy ostatnio jadłaś? - zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na debila.

-wczoraj wieczorem?

-wyglądasz, jakby Cię głodowali od naszego wyjazdu. - Zaśmiał się i poszedł. Dziwne. Może chciał rozluźnić atmosferę? Trochę słabo. Nie pomogło. Przypomniałam sobie o wszystkim... Nie. Myśl o jedzeniu. Jedzenie to twoja pasja... Pasja. Jedzenie. Taak.

-Annyeong! - Przywitałam się z wszystkimi, większość tylko kiwnęła głową, gdyż przeżuwała jedzenie.

-Mam pytanie... - Powiedział Jin i spojrzał na mnie. - Dlaczego nie chcesz rozmawiać z Jr?

-Skąd wiesz, że nie chce?

-Bo dzwonił i mówił, że nie chcesz z nim gadać, wiec kazał ci przekazać byście się spotkali, o 18 w parku.

-ale po co? Mówił ci coś?

-dlaczego tak panikujesz? Coś się stało?

-n-nie nic... Jednak straciłam apetyt. Idę na...

-najpierw zjesz. Potem możesz iść. - Kookie nie dawał za wygraną. Wzięłam jednego naleśnika i poszłam na górę - ale nie o to chodziło...

-Masz problem-Odpowiedziałam.

Wanesa POV

-Jimin?! - Krzyknęłam

-Tak?

-chodź tu- chłopak posłusznie podszedł do mnie-co się stało Alicji?

-chcesz wiedzieć? Mogę ci zaufać?

-tak. Gadaj! - ponagliłam chłopaka.

-ja nie wiem, sama się dowiedz. - zaśmiał się i odszedł. Wiem, że on coś ukrywa. Dowiem się tego.

Usłyszałam dźwięk doniegający z telefonu. Czym prędzej go odblokowałam i zobaczyłam od kogo dostałam sms'a.

Od: Hoshi<3

Mogę dzisiaj wpaść z kilkoma chłopakami?

Do: Hoshi<3

Okay, tylko żeby to było mniej niż połowa, ok?

Od: Hoshi<3

Może dotrzymam słowa. ♥♥♥


-ej, Hoshi przyjdzie z chłopakami. - oznajmiłam im.

-a z kim?

-nie wiem, ale będzie fajnie. - powiedziałam i skierowałem się do łazienki. Trzeba się przebrać.

Wygrana z radia- cz. 23

Brak komentarzy:





*następnego dnia*

Przez resztę wczorajszego dnia zdążyliśmy spakować się i wrócić do dormu BTS. O dziwo nawet Alicja wróciła pod pretekstem, że nie za dobrze się czuje w ich dormie. Widziałam, że to było kłamstwo, ale nie wiedziałam o co dokładnie chodziło.

Dziś swój dzień zaczęłam jak każdy tylko, że był jeden wyjątek. Obudziłam się w ramionach najseksowniejszego chłopaka na tej planecie. Pocałowałam go lekko w usta i wstałam. Poszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Stróżki gorącej wody spływały po moim ciele powodując przyjemny dreszcz. Wszystkie dobre wspomnienia, zastąpiły złe, na mojej twarzy zagościł uśmiech. Dawno nie czułam się tak świetnie jak dziś. W końcu moim chłopakiem został sam Kim Taehyung!! Miliony dziewczyn zapewne biły się o to by być w pierwszym rzędzie w, lub jako pierwsza dotknąć jego ręki, policzka. A jednak on wybrał mnie... I nie mówię to tak jakbym była napaloną fanką V... Chodzi mi o to, że on jest wspaniałym człowiekiem i w zasadzie mógł mieć każda jaką zechciał... Nic nie zepsuje mi dziś dobrego humoru. Zakreciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Wysuszyłam się ręcznikiem i ubrałam wcześniej uszykowane ciuchy. Miałam na sobie trochę za dużą, czarną bluzkę z niebieskim napisem FLY i jeansowe spodenki. Włosy wysuszyłam i zostawiłam naturalnie proste. Po chwili wpatrywania się w lustro wyszłam z pomieszczenia. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam ze zajęło mi to prawie godzinę, a jednak Tae nadal smacznie spał.

-wstawaj grubasie.. - Szturchnęłam go w ramię, jednak on tylko przewrócił się na drugi bok. - Halo, Tae, obudź się! - Powiedziałam trochę głośniej.

-Daj mi spać. - Powiedział.

-ale mi się nudzii- przeciągnęłam ostatnie słowa i usiadłam na chłopaku.

-Kusisz...

-O to mi chodzi. - zbliżyłam twarz do jego u złożyłam lekki pocałunek na jego ustach. Ten wykorzystał tą sytuacje i przewrócił mnie sam będąc nade mną. Bez otwierania oczu odnalazł moje usta i wpił się w nie.

*Jimin POV*

-Ala... Możemy pogadać? - Zapytałem, po tym jak znalazłem się w jej pokoju.

-jest o czym?

-o nas... Czy to coś do mnie czujesz? Czy przez to przyjechałaś z nami do dormu? Czy... - przerwała mi.

-Ja... Nie wiem... Jestem teraz z Jr i chcę by tak było. Kocham go...

-a mnie?

-też... Znaczy nie. Nic... Daj mi spokój-usiadła i twarz schowała w dłonie. Przesiadłem się do niej i objąłem ramieniem.

-Nie rób tak bo kusisz...

-do czego? - zapytałem.

-do tego. - wiedziałam co miała na myśli. Zbliżyła swoją twarz do mojej i złożyła lekki pocałunek. Nie odwzajemniłem go.

-przepraszam...

-Nie masz za co. Lubię to.. Jednak, co ty teraz zrobisz z Jr?

-to, że chce z nim zerwać? I do ciebie wrócić? Zgodziłbyś się?

-Oczywiście... Tylko czeka ciebie najtrudniejsze. Powiedz mu o tym. Może zrozumie. - wstałem i wyszedłem z pokoju. Musiała trochę pomyśleć. Sam skierowałem się do kuchni.

-Idź po Alicje na śniadanie. - Powiedział w moją stronę Suga.

-ona narazie nie chce.

-ok, a to niech ktoś zawoła naszych zakochańców.

-ja nie...-krzykneliśmy wszyscy razem.

-Nie trzeba. - powiedziała Ania. Za nią zszedł zaspany Tae, który jedną ręką przecierał oko, a drugą trzymał się poręczy, zapewne by nie spaść. Jednak i to nie pomogło, gdyż przy ostatnim schodku potknął się i wywrócił. Nie powiem śmieszny widok i pełno zamieszania wokół niego. Ja tylko z daleka się przyglądałem całej sytuacji. Przecież nic takiego się nie stało... Powtarzałem sobie.

Wygrana z radia- cz. 22

Brak komentarzy:




Reszta wieczoru?

Nie pamiętam. Upiliśmy się w ciul i nawet nie wiem kiedy skończyłam pić. To było jak zjeżdżać na największym roller costerze i nie wiedzieć kiedy zjazd się skończył, bo ciągle masz po nim traume. A wracając. Wstałam i w tej chwili obserwuje mego księcia. Lekko się poruszył i przyciągnął mnie do siebie.

-Co ty wyprawiasz? - zaśmiał am się lekko i położyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka.

-kocham cię. - Powiedział.

-mhm..

-a ty mnie nie kochasz?

-mhm.. Też cie kocham... Jestem śpiąca. Albo nie, chce iść do waszej sali taneczno jakiejś tam. Chce śpiewać. Idziesz ze mną?

-Może najpierw śniadanie? Albo się ubierzesz?

-po co, tak jest dobrze - Spojrzałam na siebie i zobaczyłam, iż jestem w bluzcę Jr i samych majtkach. Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pomieszczenia. Parę razy ziewnęłam i po chwili byłam tak gdzie chciałam. Wzięłam mikrofon do ręki i puściłam piosenkę Got7 "A" , które teraz zapewne będzie zwać się Got8. Śpiewałam, dołączając do tego taniec, który był o wiele łatwiejszy niż zawsze sądziłam.

-W samych majtkach? No nieźle. Wiesz jak Jr się denerwuje?-wyłączyłam muzykę i spojrzałam na Wan pytająco. - No paradujesz w samych gaciach kobieto przy 7 chłopaków, do tego tańcząc.

-Nie przesadzaj wygodnie mi.

-na koncercie też będziesz tak roznegliżowana?

-oh chyba śnisz. Dobra idę się przebrać. - Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Ubrałam na siebie tylko czarne leginsy i byłam gotowa. Wyszłam z pokoju i natknęłam się na lekkie docinki.

-w tamtym było ci lepiej. - zasugerował Jackson

-Też tak myślę, ale senior...

-Juuuunior...

-ale juuuunior by się na mnie obraził, lub już to zrobił.

-Nie dbasz o mnie....

-bo nie masz 5 lat. Umiesz się sobą zająć, bez mojej pomocy.

-ale ja chcę...

-wymówka 3 latka, jednak wyżej cie oceniałam. To co chcesz dzisiaj robić? Jakieś kolorowanki, czy tego tez nie umiesz? - podeszłam do niego i pocałowałam w policzek, potem w szyję.

-o tak bejbe..

-zboczeniec. - powiedziałam cicho, dźgnęłam go bok i usiadłam na krześle obok Youngjae'a. On zaczął mnie dźgać w biodro, a po chwili zachciało mi się siku.... Więc poszłam.

Wanesa POV

Weszłam do kuchni i nagle usłyszałam pukanie. Skierowałam się do drzwi i otworzyłam. W nich zobaczyłam wszystkich Bangtanów. Zaczęłam po kolei ściskać każdego.

-Co wy tu robicie?

-ymm stęskniliśmy się za wami.

-i odwołali nam trasę.

-Jinnn miałeś nikomu nie mówić! - wydarł się J-Hope.

-Mianhe..

-Gdzie macie Alicję? - zapytał Jimin.

-ymm w łazience, jak chcesz to idź..

Alicja POV

Usłyszałam pukanie do drzwi.

-chwila. - Krzyknęłam.

-Nie wiem czy będę miał chwile. - Nie wierzę. Znam ten głos. Szybko skończyłam to co miałam zrobić i otworzyłam drzwi. Wtedy Jimini rzucił się na mnie a ja niechcący zamknęłam drzwi. Oddałam uścisk chłopaka.

-Tęskniłam ChimChim. - "ja też", otrzymałam w odpowiedzi. Spojrzałam na jego twarz, a po chwili wszystkie wspomnienia wróciły. W przypływie emocji pocałowałam go, a on oddał pocałunek. To był namiętny, czuły, pełen tęsknoty pocałunek. Chłopak uniósł mnie lekko, a ja oplotłam nogi wokół jego bioder. Co powiedzieć, było... CUDOWNIE... Ale co ja robię! Jestem z Jr! Odczepiłam się od Jimina, zsuwając się po zimnych kafelkach ku podłodze. Włożyłam ręce we włosy i skuliłam się w kłębek. Zaczęłam cicho szlochać, a on głaskał mnie po plecach. Zdjełam jego rękę i wyszłam z pomieszczenia.

-Kochanie, co się stało? - zapytał mój chłopak.

-głowa ją zabolała. - odpowiedział park.

-Fajnie, że przyjechaliście. Przytuliłam Jimina, podeszłam do mojego chłopaka i pocałowałam go lekko w usta. - idę się przebrać, zaraz przyjdę.

Jr POV

-Jr... Mam nadzieje, że jej nie zranisz. Zajmuj się nią dobrze...

-Już ja wiem jak się nią zajmować. W końcu jestem z nią, co nie? - przerwał mi moją wypowiedź.

-Ale ja byłem z nią pierwszy?

-Widzisz, a jednak teraz jest ze mną. Straciłeś swoją szansę.

-T-to nie było tak! - Krzyknął i poszedł w stronę reszty.

To było żałosne. Zachował się jak dziecko, myślące, iż jest najlepsze na świecie. Głupie pieprzone dziecko, próbujące mi odebrać Alicję. Ale ja się nie dam. Zobaczy, że jeśli był z nią, to zacznie strasznie żałować tej decyzji, że dał jej odejść. Pożałuje tego...

Anna POV

-Taeeeee... - zawołałam gdy tylko zobaczyłam chłopaka w drzwiach. Od razu na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech, a serce strasznie przyspieszyło. Podbiegłam i wskoczyłam na chłopaka oplatając go nogami. Spojrzałam mu w oczy, a po chwili utonęłam w jego ustach. Były tak miękkie, że aż nie chciało się od nich odkleić. Jednak musiałam to zrobić, gdyż zabrakło mi tlenu. W myślach przeklinałam to, iż nie potrafię za długo wstrzymywać oddech.

-Tęskniłem za Tobą i.. Twoimi słowami i chciałbym się ciebie o coś spytać... Czy..

-tak. Zostane twoją dziewczyną. - Uśmiechnęłam się do niego i złożyłam lekki pocałunek na jego ustach, a on to odwzajemnił. Oh, tak... Kocham życie❤

Rudy lisek

Brak komentarzy:
Autorka: Kissumi *^* 

Zbliża się 20 czas szykować się do pracy. Nie jestem dumna ze swojego miejsca pracy, ponieważ jestem striptizerką. No cóż... Nie mogę nigdzie dostać porządnej pracy, a w tej przynajmniej dobrze płacą. Ciężko jest mi znaleźć coś innego bo mam tylko podstawowe wykształcenie. Teraz bardzo tego żałuje! Gdyby nie moim pseudo przyjaciele mogłabym normalnie pracować, wiedz szczęśliwe spokojne życie. Jaka ja byłam głupia! Obecnie osiągnęłam dno wszystkiego, moi przyjaciele się do mnie nie przyznają. Co tam przyjaciele...moi rodzice nie chcą mnie znać. Jestem samotna. Moja samotność jest karą za wszystkie moje grzechy z poprzednich lat, które teraz muszę odpokutować. Do pracy zawsze mam mocny makijaż i rudą perukę. Moje naturalne włosy są blond. Robię wszystko aby nikt mnie w klubie nie rozpoznał. Biorę płaszcz i wychodzę. Dopiero w pracy się przebieram. Wsiadłam do autobusu i usiadłam na samym końcu. Nałożyłam słuchawki i puściłam piosenkę Taeyang’a ,,Eyes, nose lips''. Po chwili do autobus wszedł niesamowicie przystojny facet! Oceniam go 12/10! Ideał! No moje oko ma co najmniej 182 cm. Włosy miał kruczo-czarne, a oczy błękitne. Był ubrany w garnitur. Pewnie pracuje w jakimś biurze. Ojeju!!! Spojrzał się na mnie! Uśmiechnął się ! Aaaaa! Odwzajemniłam uśmiech i szybko po kryjomu ogarnęłam włosy i sprawdziłam w lusterku makijaż. Na moje nieszczęście byłam już umalowana do klubu. Czyli mocna czarny makijaż. On....tu...idzie...! Szybko wyłączyłam muzykę w komórce i zdjęłam słuchawki.
-Przepraszam, mogę się dosiąść ?- Ależ oczywiście! Dla mnie możesz usiąść w moim łóżku!
-Tak.- Dobrze, że nie czyta w moich myślach. Próbuje wyobrazić sobie go nagiego w mojej wannie albo w łóżku. Znając moje szczęście na pewno ma dziewczynę. Spojrzałam na jego dłonie... Nie ma pierścionka! Jest nadzieja!
-Na którym przystanku pani wysiada ?
-Tym koło klubu.- Tam gdzie niestety pracuje ;/
-Klubu Gogo? Nie boi się pani przebywać w tamtej okolicy. W takich miejscach kręci się pełno podejrzanych kolesi.-Czy się boje? Ani trochę. Pięć razy w tygodniu tu jestem i nigdy mi się nic nie stało. No dobra...raz miałam przykry incydent z klientem klubu. Próbował mnie obmacywać! Obrzydliwy typ. Na szczęście ochrona szybko go wyprowadziła.
-Nie boję się. W razie co umiem się obronić.
-Mój przystanek. Proszę na siebie uważać!
-Dobrze.- Szkoda, że już sobie idzie. Zresztą ja też zaraz wysiadam. Nałożyłam z powrotem moje słuchawki. Po 3 minutach wysiadłam z autobusu i udałam się na zaplecze klubu. Muszę się przebrać. Nałożyłam perukę, ubrałam się w czerwone stringi z frędzlami i do tego pasujący stanik. To się nazywa skromny strój do pracy. Włączyli moją ulubioną piosenkę Bastarz-Zero For Conduct. Zza kulis słyszałam głośne okrzyki ,,Lisek! Lisek!''. To mnie wołali, przez to, że mam rudą perukę nazwali mnie lisek. Lepsze to niż moje imię. Trzy głębokie wdechy i wydech. Wbiegłam na scenę tanecznym krokiem z udawanym uśmiechem. Na wstępie posypała się gotówka dla mnie. Szybciutko schowałam ją do stanika. Wróciłam do tańca. Ktoś z tłumu zawołał mnie i machał do mnie dużym plikiem pieniędzy. Podeszłam odebrać pieniądze. Nie zgadniecie kto mi je dał! Gościu z autobusu. Mam nadzieje, że mnie nie rozpoznał. Po paru wyczerpujących tańcach poszłam na przerwę. Poprawiłam makijaż i poszłam do baru. Barman podał mi to co zawsze. Przyglądałam się jak moje koleżanka tańczy. Wyciągnęłam pieniądze ze stanika i zaczęłam je liczyć. Po pierwszej zmianie zarobiłam 628000 won  ( ok.2328 zł). W ciągu 30 minut zarobiłam tyle co inni zarabiają przez pół miesiąca. Schowałam pieniądze i wróciłam do mojego drinka.
-Wspaniały występ. Czy my się znamy?- Kurde! Muszę udawać opanowaną chociaż czuję, że moje serce zaraz wyskoczy. Dlaczego on musi w takim miejscu ze mną rozmawiać ?! Akurat teraz kiedy jestem w przebraniu.
-Raczej nie. Pierwszy raz pana tu widzę.
-Nie przyszedłem tu dla przyjemności tylko do pracy. Muszę przyznać, że miło się panią oglądało.- Czułam jak się rumienie! Ale o co mu chodzi z tą pracą? Dziwne.
-Dziękuje. A mogę się zapytać co to za praca?
-Nie! To znaczy później się pani dowie, ale nie teraz. Możemy mówić do siebie po imieniu? Jestem Zico.
- Mów mi Lisek, tak wszyscy w klubie na mnie mówią. O czym się później dowiem?
-Wolałbym mówić ci po imieniu. Wiem jak masz na imię. I wiem sporo rzeczy o tobie. Dlatego posłuchaj. Idź do szefa i powiedz, że jest ci nie dobrze i dzisiaj już nie zatańczysz. Pieniędzmi się nie martw, oddam ci tyle ile będziesz chciała. Tylko rób to co ci karzę, jasne?- Zaczynam się bać! Ale z miłą chęcią pójdę się zwolnić. Tym bardziej, że on mi za to zapłaci. Mam traktować to jak porwanie? Jeśli tak to bierz mnie!
-Okey. Chce 700000 won.
-Zgoda. Idź teraz do szefa, a potem wyjdź tylnym wyjściem. Tylko zdejmij perukę i zmyj ten okropny makijaż. Będę tam na ciebie czekał. Pośpiesz się!- O nic nie pytałam. Pobiegłam do szefa poprosiłam go o wolny dzień. Szef od razu się zgodził bo jestem jego ulubienicą. Przebrałam się, zmyłam makijaż. Zdjęłam perukę szybko rozczesałam swoje włosy i wybiegłam tylnym wyjściem. Na zewnątrz czekał na mnie Zico w samochodzie.
-Nareszcie!
-Dokąd jedziemy? Chyba nie chcesz mi nic zrobić?
-Spokojnie. Zawiozę cię do domu. Muszę się upewnić, że nic się tobie nie stanie. Dzisiejszą noc spędzę u ciebie w domu.- Co proszę ?! Jak to u mnie w domu! Czy go pogięło? Dlaczego miałoby mi się coś stać? Co tu się do cholery dzieje! W ciągu paru minut znaleźliśmy się u mnie w domu. Zdziwiło mnie skąd on wie gdzie ja mieszkam. Posłusznie wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi od mojego domu. Zico wszedł zaraz po mnie i zamkną drzwi na wszystkie zamki i sprawdzał ich wytrzymałość. Zaczął zasłaniać wszystkie żaluzje w domu. Usiadłam na moim wielkim łóżku w sypialni, przez otwarte drzwi obserwowałam co robi Zico. Zabezpieczał cały dom, spuścił rolety antywłamaniowe, które niedawno zamontowałam dla bezpieczeństwa. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam stary luźny sweter. Gdy go ubierałam zauważyłam w lustrze, że Zico na chwilę przystaną i obserwował jak się rozbieram, a potem ubieram. Zaraz po tym zniknął gdzieś w kuchni.
-Jesteś głodna? Masz na coś ochotę?
-Jestem bardzooo głodna! Chce kurczaka!- Po tych słowach zaburczało mi w brzuchu. Tak jakby brzuch chciał potwierdzić moje słowa.
-Już się robi!- Wyszłam z sypialni, poszłam do Zico. Usiadłam przy moim barku i obserwowałam jak on gotuje. Szybko i sprawnie poruszał się po mojej kuchni.
-Podano do stołu droga Yeri.- Jego uśmiech jest powalający. Szybko zjadłam kurczaka. Zico stał przede mną i przyglądał mi się z uśmiechem. Słodziak z niego.
-Dziękuje! Był pyszne!
-Cieszę się, że ci smakowało. Pooglądamy telewizje? Może leci jakiś ciekawy film.
-Czemu nie. Mam ochotę na jakiś horror.- Jak na zawołanie zaraz po włączeniu telewizora znalazłam horror. Usiadłam wygodnie na kanapie. Zico szybko usiadł koło mnie. Stykaliśmy się ciałami. W pewnych momentach czułam jego oddech na swojej szyi.
-Gdzie ty właściwie pracujesz?
-Powiedzmy, że jestem tak jakby tajnym agentem.
-To co ty tu robisz?
-Pewien szef gangu zaplanował porwanie najlepszej striptizerki w mieście o pseudonimie ,,Lisek''. Dzisiaj po drugiej zmianie mieli cię porwać i oddać swojemu szefowi. Nawet nie chce myśleć co by z tobą zrobili.- Nie mogłam w to uwierzyć. Co ja teraz zrobię? Nie będę mogła już tam pracować. Jak ja utrzymam dom.
-Co się teraz ze mną stanie?
-Musisz zrezygnować ze swojej pracy.
-Ale jak ja się utrzymam. To co dzisiaj zarobiłam starczy mi na miesiąc. Mam trochę pieniędzy odłożone, ale to nie są jakieś wielkie pieniądze.
-Pomogę ci. Na początek dam ci te 700000 won. Potem zamieszkam z tobą i będziemy płacić rachunki po połowie. Załatwię ci jakąś lekką pracę. Na przykład jako moja osobista sekretarka.- Po tych słowach puścił do mnie oczko ;) Przyznam się, że ten pomysł mi się bardzo podoba!
-Zgoda. Ale sypialnia na parterze jest moja! Ty bierz tą u góry.
-Po co nam dwie sypialnie? Wystarczy jedna!- Po tych słowach wziął mnie na ręce i zaprowadził do sypialni. Położył mnie na łóżku. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jedną rękę włożył mi we włosy, a drugą pod sweter. W pokoju było słychać nasze jęki. Zico zdjął ze mnie sweter, przymierzał się aby zdjąć mi stanik. Tę czynność przerwało mu walenie w drzwi do mojego domu. Zico zakrył mi dłonią moje usta. Podkradł się do drzwi i zajrzał przez judasza kto za nimi jest. Szepnął do mnie po ciuch ,,To oni''. Po cichu się ubrałam. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co mam robić.
-Otwieraj Lisku! Wiemy, że tam jesteś.- Strasznie się bałam. Spojrzałam na Zico, który wyciągnął telefon i rzucił go do mnie. W telefonie napisał do mnie:
,,Nie bój się. Zrobię wszystko aby cię ochronić. Idź na górę, ale po cichu i zadzwoń na policję. Ja będę na dole pilnował drzwi. Kocham Cię''
Spojrzałam się na niego, jego uśmiech mnie uspokoił. Poszłam po cichu na górę i zadzwoniłam na policję. Skuliłam się na korytarzu i przysłuchiwałam się całemu zajściu. Było słychać jak ci kolesie rzucają się na drzwi aby je wywarzać. Mam nadzieje, że moje drzwi to wytrzymają. Czekam już pięć minut... Gdzie ta policja! Nagle usłyszałam trzask! Drzwi nie wytrzymały! Szybko uciekłam do łazienki i się zakluczyłam. Szukałam po szafkach czegoś ostrego aby w razie co obronić się. Znalazłam w szafce małe nożyczki do paznokci. Lepsze to niż nic. Podeszłam do drzwi od łazienki i słuchałam co się teraz dzieje na dole.
-Gdzie ona jest! - odezwał się okropnym głosem włamywacz.
-Nie wiem o co chodzi! Ja tu mieszkam z moją żoną, która jest teraz u koleżanki na urodzinach!
-Nie kłam! On musi tu gdzieś być!
-Ale o kogo wam chodzi?! O moją żonę?
-Nie udawaj idioty! Dobrze wiesz o kogo nam chodzi?
-Ja nikogo nie udaje. Nie mieszka tu żadna kobieta ,,Lisek''. Mieszkam tu ja i moja żona KissUmi.- Niezły z niego kłamca. Ciekawe czy przypadkowo powiedział KissUmi czy powiedział tak bo to moje drogie imię. Usłyszałam jak parę rzeczy się stłukło, trochę huków. Z daleka było gdzieś słychać policję. Nareszcie! Usłyszałam strzał! Momentalnie zaczęłam płakać! A co jeśli Zico postrzelili? Nie wytrzymałam! Wybiegłam z łazienki. Po cichutku zeszłam ze schodów i zobaczyłam policjantów wyprowadzających włamywaczy. Gdzie jest Zico?!
-Zico!
-Tu jestem!-Zobaczyłam go jak siedział zmachany na kanapie. Pokazał palcem na sufit. Spojrzałam się w górę i zobaczyłam ślad od pocisku w suficie. Ulga. Nic mu nie jest. Rzuciłam się na niego i go pocałowałam. Tak strasznie się o niego bałam.
-Wszystko jest już dobrze. Nikt cię nie skrzywdzi przy mnie. Mój słodki lisku!

Garnitur dla Jay Parka

1 komentarz:



Autorka: Kissumi *^*


Mieszkam w Seulu już rok. Od dziecka marzyłam aby zamieszkać w Korei. Wszyscy mnie za to wyśmiewali, nikt we mnie nie wierzył. Z jednej strony to bardzo przykre, ale z drugiej zmotywowało mnie do działania. Najgorsza była nauka języka. Cóż ciężko mi szło, ale się nie poddałam. Od niedawna pracuje w luksusowym sklepie z garniturami szytymi na miarę. To była moja trzecia praca w Korei. Na początku byłam kelnerką, a potem pracowałam w sklepie z odzieżą damsko-męską. Obecnej pracy ubieram głównie idoli na jakieś gale. Niedługo będzie gala Golden Seul Awards, więc pewnie będzie spory ruch. Firma, w której pracuje jest jedną z najlepszych na rynku.


Parę dni później...


Podczas gdy ja siedziałam za ladą i układałam kształty z cukierków rozległ się dźwięk oznaczający nowego klienta. Od razu podeszłam się przywitać.


-Witam w Gorelly, nazywam się Umi w czym mogę pomóc?- Niewierze! Sam Jay Park zaszczycił ten sklep. Uwielbiam go! Jak byłam młodsza to uczyłam się układów do jego piosenek. Muszę być profesjonalna! Nie mogę się przed nim zbłaźnić! Potajemnie poprawiłam moje włosy koloru ciemnego blondu, wyprostowałam moją obcisłą białą koszule z wyraźnym dekoltem, podciągnęłam firmowe czarne spodnie. Obejrzałam się szybko w lustrze i stwierdziłam, że mogę się tak pokazać światu. Dobrze, że Park przez chwilę skupił swoją uwagę na garniturach, a nie na mnie.


-Potrzebuję garnitur na galę Golden Seul Awards.-Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały szybciej zabiło mi serce. Na żywo jest jeszcze przystojniejszy i wyższy. Podszedł do mnie bardzo blisko, tak, że dzieliła nas tylko wąska lada. Uśmiechnął się do mnie, a ja delikatnie się zarumieniłam. Nic nie poradzę, że się przy nim rumienie! Muszę być poważna, to tylko mój klient. Przecież nie jedna gwiazda u nas była. Podniosłam dumnie głowę, starając się nie pokazać mu jak bardzo się mi podoba. Pewnie on tylko czeka, aż będę się rumienić na jego widok.


-Jakieś konkretne wymagania? Jaki kolor, krój?


-Bordowy i mam wyglądać w nim sexy.- Uśmiechnął się do mnie łobuzersko i puścił do mnie oczko. Umi nie daj się poderwać! Musisz być silna. Wiem, że przed tobą stoi facet twoich marzeń, ale OGARNIJ DUPE!


-Zobaczymy co da się zrobić.-Wyszłam zza lady i poszłam szukać idealnego garnituru dla Jay Parka. To nie będzie takie łatwe, ale dam sobie radę. Park usiadł w naszej poczekalni, skąd miał świetny widok na mnie. Nie lubię jak ktoś patrzy się na mnie jak pracuje. Czuję się wtedy pod presją. Podeszłam do naszej nowej kolekcji i wzięłam na początek trzy garnitury. Obróciłam się w stronę Jay Parka i podniosłam do góry garnitur. Przymknęłam prawe oko i spojrzałam czy ten garnitur do niego pasuje. Zrobiłam tak z wszystkimi trzema. Moja mina musiała być zabawna bo Jay Park chichotał na kanapie. Wyglądał uroczo! Wzięłam jeszcze cztery następne i ruszała w jego kierunku.


-Proszę je przymierzyć panie Park.-podałam mu garnitury po czym wskazałam ręką przymierzalnie.


-Proszę mi mówić po imieniu, wystarczy Jay.


-Jak sobie życzysz Jay, do mnie możesz mówić Umi. Zapraszam do przymierzalni.-Znowu uśmiechnął się do mnie w tym swoim łobuzerskim stylu. Wstał i przeszedł koło mnie i delikatnie musnął moją dłoń swoją.


Chwile później....(dość długą chwile...Ile on może się przebierać?)


-I jak? Co sądzisz?-Wyszedł z tej przymierzalni i obrócił się przede mną.


-Hmm...Na pierwszy rzut oka jest wszystko w porządku. Ale...


-Ale ?-Podeszłam do niego bliżej by pokazać mu małe niedoskonałości.


-Rękawy mogłyby być dłuższe o 2-3 cm. Tą kieszonkę trzeba byłoby wziąć na prawą pierś. Jeśli chodzi o tył, przydałoby się skrócić.-Park bacznie się przyglądał co ja wyprawiam.


-Jesteś wspaniała! Nigdy bym nie zwrócił na to uwagi.


-Dziękuje, ale to tylko moja praca.-Lekko się do niego uśmiechnęłam. Zabrałam od niego garnitur, zapisałam co trzeba poprawić.


-Garnitur będzie gotowy za trzy dni. Mogę prosić o numer?


-Już chcesz mój numer? Hahahaha! Nie ma problemu! To kiedy do mnie zadzwonisz?- Oparł się o ladę tak, że dzieliła nas niebezpieczna odległość! Chyba się rumienie.


-Ten numer jest potrzebny mi w celach służbowych, a nie prywatnych.


-Szkoda...Jak chcesz to możesz do mnie dzwonić. Z chęcią usłyszę jeszcze raz twój głos Umi.- Wziął moją dłoń i delikatnie ją pocałował. Serce podskoczyło mi do gardła. Czułam przyjemnie ciepło w brzuchu. Nie byłam w stanie się odezwać. Park położył przede mną swoją wizytówkę i skierował się do wyjścia.


-Do zobaczenia słodka Umi!- Pomachał mi i wyszedł. Nadal czułam przyjemne mrowienie na mojej dłoni. Włożyłam jego wizytówkę do swojego portfela i wróciłam do pracy.


Trzy dni później...


-Witam Pana Park, jak miewam pan po odbiór garnitur, gala już jutro.-Tęskniłam za jego promiennym uśmiechem. Co ten facet wyprawia z kobietami.


-Witam. Mówiłem już abyś zwracała się do mnie po imieniu.-Podszedł i mnie przytulił. Trochę to mnie szokowało, ale odwzajemniłam uścisk. Nauczyłam się, że przy nim muszę bacznie się kontrolować. W pracy muszę być profesjonalna na okrągło.


-Wybacz Jay. Przymierz ten garnitur.- Podałam mu gotowy garnitur. Mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku. Park po dłuższej chwili wyszedł z przymierzalni.


-Umi on jest idealny!- Cieszył się niczym 6-latek, który dostał nowy samochodzik. Muszę przyznać, idealnie na nim leżał. Jestem zadowolona z mojej pracy.


-Cieszę się, że ci się podoba! Będziesz najlepiej wyglądał na tej gali.


-Naprawdę? Umi! Chodź ze mną, proszę!- Zaskoczył mnie. Ja? Zwykła dziewczyna ma iść z idolem na gale?!


-Nie daj się prosić, po prostu chodź ze mną.-Spojrzał się na mnie błagalnym wzrokiem. Jak mam mu odmówić, przecież to jest niemożliwe. Jego urok osobisty tak na mnie działa, że nie potrafię powiedzieć NIE.


-J..Jay...ja..nie mam w co się ubrać.


-To nie problem. O której kończysz prace?-Spojrzałam na zegarek, jest już 17.30.


-Za półgodziny. A dlaczego pytasz?- Ciekawe co on kombinuje? Obdarzył mnie swoim łobuzerskim uśmiechem. Chciałabym czytać mu w myślach.


-Poczekam na ciebie w samochodzie. Widzisz ten czarny samochód tuż przed sklepem?-Przytaknęłam. Niezła fura. Szczerze mówiąc nigdy taką nie jechałam.-Jak skończysz pracę to wsiądź do niej, będę na ciebie czekał.-Wyszedł ze sklepu do samochodu. Idę na gale z Jay Parkiem!


Półgodziny później....


Wybiła 18, szybko zabrałam swoje rzeczy i zamknęłam sklep. Spojrzałam na jego samochód, Jay sprawdzał coś na komórce. Szybko podbiegłam do samochodu i wsiadłam na miejsce obok kierowcy.


-No to ruszamy!-Zapięłam pasy i spojrzałam na wesołą minę Parka.


-Dokąd jedziemy? Chyba nie chcesz mnie wywieść do lasu?


-Hahahaha! Jedziemy do sklepu kupić ci jakąś sukienkę. Zamiast do lasu później możemy jechać do hotelu albo do mnie, jak wolisz Umi.-Nie wiem czy to był żart czy mam to brać na poważnie. Skrycie marze o tym drugim, ale nie powiem mu tego. Niech się jeszcze ze mną trochę pomęczy. Park przywiózł nas do stanowczo za drogiego sklepu.


-Jay to jest za drogi sklep, ja tu nic nie kupie!-Zmierzył mnie od góry do dołu (przez dłuższą chwile zatrzymując się na moich dużych piersiach).


-Ty może nie, ale ja ci zamierzam kupić sukienkę pasującą do mojego garnituru.-I znowu ten jego łobuzerski uśmiech. Posłusznie poszłam za nim zachowując bezpieczną odległość. Park zaraz to zauważył, przyciągnął mnie do siebie i wziął mnie pod rękę. Czułam się jakbym szła do ołtarza! Weszliśmy do dużego sklepu ze sukniami. Jakie te suknie były piękne! Nie mogłam się na nie napatrzeć. Co róż widziałam piękniejszą od drugiej.


-Dobry wieczór! W czym mogę pomóc?- O dziwo przywitał nas mężczyzna. Spodziewałabym się tu kobiety.


-Dobry wieczór! Poproszę bordową sukienkę dla tej damy.-Sprzedawca zmierzył mnie, a następnie poszedł do magazynu. Usiedliśmy z Jay Parkiem na kanapie. Długo nie musieliśmy czekać, sprzedawca przyniósł sześć przepięknych sukienek. Z radością weszłam do przebieralni.


Po wielokrotnych przebierankach...


-To którą bierzemy? Obydwie są śliczne! Jay ty wybieraj!- Po długim czasie wybraliśmy dwie najlepsze sukienki, ale nie mogłam się zdecydować. Pierwsza miała obcisłą górę, spory dekolt i lekką się za mną ciągnęła. Druga była cała obcisła, miała lekko wycięte plecy i wycięcie wzdłuż prawej nogi.


-Bierzemy tą pierwszą! W niej wyglądasz jak bogini Umi!-Zarumieniłam się, rzadko słyszę takie komplementy. Ściągnęłam sukienkę i ruszyliśmy do kasy.


-Zobacz czy jest tu gdzieś obok sklep z butami.- Poszłam do wyjścia i zaczęłam się rozglądać. Moim oczom ukazał się ogromny sklep z butami! Jeszcze nigdy takiego nie widziałam. Może dlatego, że mnie nie stać na taki sklep.


-Tam jest jeden.


-No to idziemy.- Tym razem wziął mnie za rękę tak jak chodzą normalne pary. Nie protestowałam.


-Jay...ile ta sukienka kosztowała?-Spiorunował mnie wzrokiem. Powinnam mu oddać pieniądze za nią.


-Mniej niż jesteś dla mnie warta.-Puścił do mnie oczko, a ja cała poczerwieniałam. Jak tu go nie lubić?


-Dobry wieczór w czym mogę pomóc?- Tym razem przywitała nas miła pani po czterdziestce. Park powiedział jej jakie buty chce kupić dla mnie. Po chwili pani przyniosła dwie pary butów do przymierzenia. Od razu wiedziałam, które będą idealnie pasować. Jay zapłacił za buty i poszliśmy do samochodu.


-Odwieziesz mnie do domu?


-Do mojego czy twojego? Wiesz jestem taki samotny przydałoby mi się towarzystwo.- Spojrzeliśmy się na siebie i wybuchliśmy śmiechem. To było takie urocze. Przez chwile zapragnęłam żeby było tak na co dzień. Codziennie widzieć ten jego łobuzerski uśmiech, słuchać jego melodyjnego głosu, patrzeć się w jego hipnotyzujące oczy.


-Umi to jak? Jedziesz ze mną? Proszę! Obiecuje, że będę grzeczny.


-No nie wiem.-Ale mam mętlik w głowie. Większość dziewczyn na moim miejscu od razu powiedziały by TAK!


-Proszę cię Umi. Możemy to uznać za zapłatę za sukienkę i buty!-To jest szantaż! Gdybym była bogata to oddałabym mu pieniądze za tą sukienkę i pojechałabym do domu. A teraz mam u niego dług, zapewne spory dług.


-No dobra! Ale śpimy w osobnych łóżkach!- Jay przytulił mnie mocno i delikatnie pocałował mnie w szyje.


-Jak sobie życzysz Umi!-Park włączył swoje piosenki. Razem przez całą drogę je śpiewaliśmy! Świetnie się bawiliśmy! Poszliśmy do jego sporego domu..


-Witam w moich skromnych progach! Rozgość się, ta sypialnia jest moja, a twoja może być ta lub ta.- Szybko oceniłam pokoje i wybrałam ten obok Parka. Będę się czuła bezpiecznej wiedząc, że ktoś śpi obok.


-Gdzie jest łazienka?


-Tam po prawej. Chcesz jakąś moją koszule do spania?-Aish...Nie wzięłam żadnych ciuchów do spania nawet na jutro.


-Poproszę...-Usiadłam na kanapie w salonie i posłusznie czekałam na koszulkę. Po chwili Jay przyniósł sporych rozmiarów czarną koszulkę z białym napisem Kiss me! Czy to ma być jakaś aluzja. Wzięłam ją od niego i podziękowałam. Poszłam do wielkiej łazienki. Siedziałam w niej dobrą godzinę.


-Umi żyjesz jeszcze?


-Jak widać.- Jay obrócił się w moją stronę, a ja mu pomachałam. Park zmierzył mnie wzrokiem. Podszedł do mnie, spojrzał mi się w oczy. Włożył rękę w moje blond włosy. Serce przestało mi bić. Zbliżył swoją twarz do mojej.


-Uuuuu…You so sexy. You so sexy girl...-Zaśpiewał mi kawałek swojej piosenki. Przeszła po mnie fala gorąca.


-Powiedz ,,dość'' to przestane.-Spojrzał się jeszcze raz na mnie odczekał chwile i pocałował mnie. Oh...co to był za pocałunek! Pełen namiętności! Nasze języki wirowały ze sobą w tańcu. Moje dłoni bacznie padały jego tors i plecy. Natomiast jego ręce moje piersi i pośladki. Dyszeliśmy, brakowało nam tchu. Park podniósł mnie za pośladki. Całowaliśmy się już ponad pięć minut. Kiedy już żadne z nas nie mogło oddychać, przestaliśmy. Dyszałam w jego ramionach, a on na moją szyje.


-Miałeś być grzeczny!


-Uwierz mi, że jestem! Nawet nie wiesz co chciałbym z tobą robić... To było tylko małą namiastką tego. Umi chcesz się przekonać co potrafię?


-Myślałam, że stać cię na więcej. Chyba naprawdę będę musiała się przekonać czy coś więcej potrafisz. Bo jeśli nie to marnie to widzę...- Jak ja kocham się z nim droczyć. Tak naprawdę to był najlepszy pocałunek w moim życiu.


-Tak chcesz się bawić? Okay! Tylko moja droga Umi, potrzebuje więcej czasu na moje fantazje. Jedna noc nie wystarczy. Musisz zostać ze mną do końca moich dni, to powinno mi starczyć. To jak, jesteś zainteresowana?


-Kusząca propozycja...Do końca twoich dni, mówisz? To długo, nawet bardzo długo. Cóż...podejmuje wyzwanie!- Park po raz drugi i nie ostatni pocałował mnie...


















Parę lat później….


-Kochanie widziałaś gdzieś mój telefon nigdzie nie mogę go znaleźć. Zaraz się spóźnię do studia!- Jak zawsze wszystko gdzieś gubi. Ciekawe jak on poradziłby sobie beze mnie? Wzięłam jego telefon z blatu i poszłam mu go zanieść.


-Tu jest nie musisz tak panikować.- Mój mąż wreszcie się uspokoił, podszedł i mnie pocałował w czoło.


-Co ja bym bez ciebie zrobił! Obiecuje przyjechać jak najszybciej się da, do zobaczenia Umi!- Jay wybiegł z domu. Pobraliśmy się ponad rok temu. Mieliśmy skromne wesele, takie o jakim marzyłam. Chcieliśmy żeby media o nim nie wiedzieli. Na długo nie dało się tego ukryć. Jedna z fanek Jay’a odkryła, że ma obrączkę. Zdjęcie było widoczne wszędzie. Po 2 miesiącach przyznaliśmy się, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Wiele osób nam gratulowało, ale były takie osoby, które mnie nienawidziły. Jedna fanka posunęła się za daleko. Śledziła mnie, nachodziła, a raz nawet zaatakowała na środku chodnika. Teraz siedzi w więzieniu. Boję się pomyśleć co mogłoby się stać gdyby przechodzień jej odsunął ode mnie. Na szczęście nigdy nic mi się podobnego nie stało. Z niektórymi fankami się zaprzyjaźniłam, Jay na początku zabraniał mi się z nimi widywać, ale teraz nie ma nic przeciwko. Po 3 latach związku Jay zmienił się bardzo, stał się bardzo opiekuńczym mężczyzną. Po mimo, że jest tyle pięknych kobiet na świecie, ja przy nim czuję się jak bogini. Muszę przyznać, że bardzo lubi mnie rozpieszczać. Poszłam do kuchni. Strasznie zgłodniałam, a niedawno jadłam. Pewnie okres mi się zbliża, zawsze tak mam przed okresem. Wyciągnęłam z lodówki ogórki kiszone, szynkę, ser, ketchup i majonez. Zrobiłam sobie wielką kanapkę. Nie zjadłam nawet połowy, a już biegłam do toalety. Wszystko zwymiotowałam. Poszłam z powrotem do kuchni sprawdzić datę przydatności ogórków. Wiedziałam, przeterminowane. Wyrzuciłam kanapkę do śmietnika. Teraz naszła mnie wielka ochota na naleśniki z czekoladą. Szybko usmażyłam sobie jednego, ale na jednym się nie skończyło tylko na 3. Było mi teraz ciężko na żołądku, poszłam do salonu oglądać telewizje. Nie minęła godzina, a ja znowu biegłam do toalety wymiotować. Naszła mnie okropna myśl. Może ja jestem w ciąży?! Szybko pobiegłam sprawdzić kalendarz miesiączkowy. Od 46 dni nie mam okresu. Nie to nie może być dziecko, przecież się zabezpieczamy. Poszłam znowu do kuchni, wzięłam paczkę chipsów i zadzwoniłam do Park’a.


-Coś się stało? Wszystko jest w porządku?- Co ja mu powiem?! Przecież nic nie jest jeszcze pewne. Mówimy sobie wszystko.


-Kochanie jak wrócisz musimy pojechać do apteki.


-Dlaczego? Jesteś chora?-słyszałam niepokój w jego głosie. Muszę mu powiedzieć o moich przypuszczeniach. Podświadomie bałam się jak zareaguje.


-Nie jestem chora. Kochanie okres mi się spóźnia i dzisiaj już dwa razy wymiotowałam. To nie jest pewne, ale lepiej sprawdzić żeby nie było niespodzianek.- Słyszałam ciszę po drugiej stronie. Dotychczas moje serce biło umiarkowanie, a teraz biło jak szalone! Co jeśli spanikuje i mnie rzuci! Nie to niemożliwe, Jay na pewno by tak nie zrobił. Nagle rozległ się potężny krzyk do słuchawki.


-Chłopaki chyba będę ojcem! Ja będę ojcem! Będę miał syna! Tak, to na pewno będzie syn!- Chciałam mu przerwać, przecież nic nie jest pewne. Nawet nie wiemy czy jestem w ciąży, a on już wszystkim gada, że będzie miał syna. Mimo to poczułam wielką ulgę, że tak to przyjął. Po policzku spłynęła mi łza.


-Kochanie, ale to jeszcze nie jest pewne. Jak przyjedziesz, kupimy test ciążowy i się dowiemy. Poza tym to pewnie będzie córka, a nie syn.- Musiałam to powiedzieć. Ja chce córeczkę więc będzie córka.


- Zaraz przyjadę. Za 20 minut zejdź na dół. Kocham cię!- rozłączył się. Szybko się ubrałam i wzięłam do ręki jabłko i zeszłam na dół. Boje się co pokaże test. Z jednej strony chciałabym mieć dziecko, ale nie teraz. Nie czuję się gotowa na macierzyństwo. Nad takim maluszkiem trzeba dużo opieki. Mój mąż po chwili już był i jechaliśmy do najbliższej apteki. Dla bezpieczeństwa on został w samochodzie. Nie chcieliśmy żeby jacyś paparazzi zrobili mu zdjęcia jak wychodzi z apteki z testem ciążowym. Wtedy byłoby o nas głośno. Dla pewności kupiłam 3 testy każdy innej firmy. Zapłaciłam i poszłam z powrotem do samochodu.


-Masz?- pokazałam mu 3 opakowania. Jay uśmiechnął się szeroko po czym namiętnie mnie pocałował.


-Już nie mogę się doczekać wyniku. Dla pewności umówię nas do ginekologa na badania, ale to za parę dni.- Przez całą drogę gadał jak najęty o ciąży, imionach dla dziecka, a ja myślałam tylko nad jedzeniem. Byłam przeraźliwie głodna. Weszliśmy do domu, najpierw pognałam do lodówki.


-O nie! Idź zrób ten test, a ja przyrządzę ci coś zdrowego.- Odciągnął mnie siłą od lodówki i pocałował w nosek. Wkurzona odwróciłam się i powoli szłam do łazienki z reklamówką testów. Na ,,szczęście” dostałam od męża klapsa. Po chwili wyszłam z łazienki i jak gdyby nigdy nic poszłam do kuchni.


- Jestem ojcem? Tak czy nie?


-Za 10 minut się dowiemy. A teraz czas na jedzenie!- Radosna poszłam do lodówki, od której znowu zostałam odciągnięta. Głodna jestem! Jay wziął mnie na ręce i posadził na krześle przy barku. Podał mi talerz pełen warzyw na parze. Nie chciałam warzyw, ale i tak zjadłam cały talerz. Jay przyglądał mi się jak jem. Spojrzałam na zegarek, minęło 15 minut można już sprawdzać. Wstałam i chciałam iść po testy, ale Jay pobiegł do toalety. Nie miałam ochoty na ściganie się. Usiadłam i czekałam aż sam mi powie. Długo nie musiałam czekać.


-Będę mieć syna!- Spadł mi kamień z serca. Gdyby okazało się, że nie jestem w ciąży byłby taki smutny, a ja nie lubię gdy się smuci. Przybiegł do mnie i wymachiwał mi testem przed oczami.


-Kreski są niebieski, czyi synek.- Wybuchłam śmiechem. Był taki uroczy.


- Na tym teście są dwie różowe, to co dziewczynka?- śmiałam się dalej. Chłopak dał mi pstryczka w nos.


-No dobra już nie będę. Uczcijmy to wielką pizzą! Ja zamawiam, to ja wybieram.- Teraz chłopak wybuchł śmiechem. To nie jest zabawne, że jestem ciągle głodna. Muszę jeść teraz za dwie osoby. Obróciłam się w jego stronę i złapałam się za brzuch.


-Muszę teraz jeść za dwie osoby więc się nie śmiej. Chcesz mieć syna? To zamów mi pizzę! Najlepiej z podwójnym serem i podwójnym kurczakiem. Więcej do szczęścia mi nie potrzeba.


-Zaraz ci zamówię, ale najpierw chce buziaka.- Złapał mnie za pośladki i położył na blacie. Brakowało mi takich gorących pocałunków. Po chwili usłyszeliśmy burczenie mojego brzucha. Jay oderwał się ode mnie. Pogłaskał mój brzuch.





-Już zamawiam mojemu synkowi pizzę.- Po cichu się zaśmiałam. Teraz siedziałam na blacie i głaskałam się po brzuchu, a mój kochany zamawiał mi upragnioną pizzę! Czułam się taka szczęśliwa. Poszłam usiąść na kanapę. Po chwili dołączył do mnie Jay i razem wtuleni oglądaliśmy jakąś komedie. Myślałam o tym jak będzie wyglądało nasze życie z dzieckiem. Wierze, że będzie cudowne, a nasze dziecko będzie najpiękniejsze na całym świecie. Nie potrzebnie zwątpiłam w Jay’a. Znam go jak nikt inny. Wiem, że nigdy by mnie nie zostawił.